[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każdy chciał ujrzeć niespodziewanych gości z Krakostanu, o którym krążyły wśród ludu fantastyczne opowieści.Punktualnie o dwunastej Stuk-Puk uderzył laską w podłogę.Zrobiło się cicho jak makiem zasiał, tylko jeden senator głośno kichnął i ogromnie się z tego powodu zawstydził.- Drodzy przyjaciele - rzekł Stuk-Puk.- Jestem głęboko wzruszony, że mogę wam przedstawić miłych gości, którzy w drodze do krainy mypingów zechcieli odwiedzić nasze skromne miasteczko.- Niech żyją! - krzyknął senator Lewkonides.- Niech żyją! - powtórzyli za nim wszyscy zebrani.Stuk-Puk ciągnął dalej:- Na czele delegacji stoi Smok Wawelski.Nie ma chyba w Nasturcji dziecka, które by o nim nie słyszało.Na te słowa Smok zarumienił się po uszy i wykonał ruch, jak gdyby chciał się schować pod stołem.- Ale prawdziwą duszą wyprawy - mówił dalej, senator - jest znakomity uczony, profesor BaltazarGąbka, specjalista od żab i ślimaków.Profesor Gąbka chce dotrzeć do krainy mypingów, aby zbadać ich obyczaje i tym samym uwolnić swój kraj od corocznych klęsk, wyrządzanych, stuk-puk, przez te tajemnicze stworzenia.Po tych słowach zerwał się prawdziwy huragan braw, a profesor powstał z miejsca, kłaniając się na wszystkie strony.- Ale nie koniec na tym - ciągnął Stuk-Puk.- Wraz ze Smokiem i profesorem przybyli ich świetni współpracownicy: światowej sławy doktor medycyny - imć Koyot, najlepszy z najlepszych kucharzy - Bartłomiej Bartolini, oraz dzielny Marcin Lebioda z Miodunki!Senator przerwał, aby napić się wody, a tymczasem sala znów zatrzęsła się od głośnych braw.Stuk-Puk obtarł wargi chusteczką i zakończył:- Zgodnie z panującym u nas zwyczajem prosimy naszych gości, by zechcieli objąć rządy w naszym mieście na okres jednego miesiąca.Nie ulega bowiem wątpliwości, że możemy się od nich wiele nauczyć.- Mamma mia! - pisnął kucharz.- Mamy być ministrami?- To niemożliwe - jęknął zdumiony Smok.- Przecież my się nic na tym nie znamy.Tymczasem senator Floksander zerwał się ze swego miejsca i krzyknął ile sił w piersiach:- Niech żyje nowy rząd Nasturcji!- Niech żyje! - ryknęli wszyscy senatorowie.- Jakże to? - zawołał Smok, wciąż jeszcze nie mogący przyjść do siebie po tak niespodziewanej nowinie.- Znacie nas dopiero od wczoraj, a już chcecie, byśmy wami rządzili?- To prawda, że znamy was od wczoraj - rzekłStuk-Puk - ale prawdą jest także i to, że jesteście naszymi przyjaciółmi, a jako tacy na pewno nie odmówicie.Przecież chodzi tylko o jeden miesiąc.Przez ten czas nabierzecie sił do dalszej podróży.Gąbka nachylił się do ucha Smoka:- Nie ma rady, trzeba się zgodzić.Nie możemy im robić przykrości.- To jasne - odparł Smok szeptem.- Ale co będzie z naszą wyprawą?- Spokojna głowa! Nie zmarnujemy ani jednego dnia, bo tymczasem senator przetłumaczy nam księgę o mypingach.- W porządku - zgodził się Smok - ale powiedz im to sam, bo ja nie umiem przemawiać.Wobec tego Gąbka w imieniu swych przyjaciół przyjął propozycję utworzenia’ Tymczasowego Rządu Nasturcji.Odpowiedzią był ryk zachwytu, jaki wydarł się z ust wszystkich senatorów.- Dzisiejszy dzień przejdzie do historii naszego miasta - rzekł wzruszony Stuk-Puk.- Ogłaszam więc uroczyście, że mamy obecnie nowy rząd, wybrany powszechnie i jednogłośnie!I wychyliwszy się przez okno, dał znak znajdującej się na placu orkiestrze, która odegrała.Hymn Narodowy Nasturcji pt.„Niech nam kwitną wszystkie kwiaty”!Po krótkiej naradzie z towarzyszami profesor Gąbka ogłosił skład nowego gabinetu.Postanowiono więc, iż Smok Wawelski będzie sprawować funkcje Ministra Spraw Przyjemnych, profesor Gąbka zajmie się resortem Zieleni, Wody i Powietrza, doktor Koyot poprowadzi ministerstwo Dobrego Samopoczucia, Bartolini pokieruje ministerstwem Smacznych Potraw, a Lebioda - ministerstwem Robót Praktycznych.- Zgoda - zawołali senatorowie.- Po trzykroć zgoda!- A teraz - oznajmił profesor Gąbka - proponuję, żebyśmy się udali na pierwsze zebranie Rady Ministrów.Czas zabrać się do pracy!Wiadomość o powołaniu nowego rządu wprowadziła wszystkich Nasturcjan w doskonały humor.Śpiewom i radosnym okrzykom nie było końca.Ludność, zgromadzona na ulicach, puściła się w tany w takt walców granych przez orkiestry.W szkołach ogłoszono dzień wolny od nauki i rozdano dzieciom anyżkowe lizaki.Na domach pojawiły się żółto-czerwone chorągwie, z wyhaftowanym na nich słońcem i dwiema palmami.Wieczorem zapłonęły nad miastem ognie sztuczne.W syku kolorowych rakiet i w trzasku pękających petard Nasturcjanie święcili radosny dzień.A miejski poeta, pan Teofrast Sóldonóg, szybko napisał wspaniały poemat w XXIV pieśniach, i od razu pognał z nim do drukarni.Po kolacji Smok rzekł do swych towarzyszy:- Przyznacie chyba, że jest to najmilszy dzień w naszym życiu.- Słusznie - powiedział profesor - ale dla mnie najpiękniejszym dniem będzie ten, w którym odkryję tajemnicę mypingów.I jeżeli zgodziłem się na udział w tym rządzie, to tylko dlatego, aby jak najbardziej zbliżyć się do tego celu.- Mamma mia - westchnął Bartolini.- Kto by powiedział, że moja Balbinka zostanie panią ministrową.- Moja Kasia również - dodał Marcin.- Szkoda, że jej tu nie ma.Byłaby chyba szczęśliwa.Ostatecznie minister to nie to samo co zbójca.- Jutro rano nadam specjalny komunikat rodzinny - rzekł doktor Koyot, zabierając się do czyszczenia zębów.- A teraz, moi kochani, czas spać, bo jutro zaczyna się dla nas dzień nowej pracy.Bierzmy przykład z Aresa i Pinga.Oba zwierzaki już smacznie chrapią.Rozdział XVPAN MŻAWKA W AKCJIPóźnym wieczorem Debiliusz i Największy Deszczowiec wyszli na szczyt zamkowej baszty, aby odetchnąć czystym powietrzem, jako że w izbie zamieszkanej przez bandę było okropnie duszno.Rudobrody wskazał ręką ku północnemu wschodowi.- Tam leży Nasturcja - powiedział.- Moglibyśmy ją widzieć, gdyby nie góry.Idąc pieszo trzeba zużyć dwa dni.Ale co to?We wskazanej przez niego stronie pojawił się na horyzoncie różowy, krótkotrwały rozbłysk.- Pewnie idzie burza - rzekł Deszczowiec.- To bardzo dobrze, bo będzie padać.Po chwili błysk się powtórzył, ale tym razem w kolorze seledynowym.W następnej chwili niebo przybrało barwę żółtą.Debiliusz przyłożył dłoń do czoła.- Nie, to nie burza.To ognie sztuczne.Ci głupi Nasturcjanie kochają się w nich i przy lada okazji bawią się jak dzieci.- Może obchodzą jakieś święto?- Zapewne, ale nie wiem, co by to mogło być.Wątpię, żeby to robili na moją cześć.Tak czy inaczej, już niedługo odejdzie im ochota do wszelkiej zabawy!- Nie mogę się doczekać tej chwili - warknął Deszczowiec.- Mam dość bezczynności, a ponadto nie odpowiada mi ta ruina, w której nawet nie ma porządnej łazienki.- Gdy zdobędziemy Nasturcję, będziesz się mógł do woli moczyć we wszystkich miejskich sadzawkach.Ale, ale, przyszło mi coś na myśl.Musisz wiedzieć, że wodę do picia sprowadza się do miasta ze Źródła Nieustającej Radości.Tuż obok znajduje się jednak Źródło Zapomnienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Każdy chciał ujrzeć niespodziewanych gości z Krakostanu, o którym krążyły wśród ludu fantastyczne opowieści.Punktualnie o dwunastej Stuk-Puk uderzył laską w podłogę.Zrobiło się cicho jak makiem zasiał, tylko jeden senator głośno kichnął i ogromnie się z tego powodu zawstydził.- Drodzy przyjaciele - rzekł Stuk-Puk.- Jestem głęboko wzruszony, że mogę wam przedstawić miłych gości, którzy w drodze do krainy mypingów zechcieli odwiedzić nasze skromne miasteczko.- Niech żyją! - krzyknął senator Lewkonides.- Niech żyją! - powtórzyli za nim wszyscy zebrani.Stuk-Puk ciągnął dalej:- Na czele delegacji stoi Smok Wawelski.Nie ma chyba w Nasturcji dziecka, które by o nim nie słyszało.Na te słowa Smok zarumienił się po uszy i wykonał ruch, jak gdyby chciał się schować pod stołem.- Ale prawdziwą duszą wyprawy - mówił dalej, senator - jest znakomity uczony, profesor BaltazarGąbka, specjalista od żab i ślimaków.Profesor Gąbka chce dotrzeć do krainy mypingów, aby zbadać ich obyczaje i tym samym uwolnić swój kraj od corocznych klęsk, wyrządzanych, stuk-puk, przez te tajemnicze stworzenia.Po tych słowach zerwał się prawdziwy huragan braw, a profesor powstał z miejsca, kłaniając się na wszystkie strony.- Ale nie koniec na tym - ciągnął Stuk-Puk.- Wraz ze Smokiem i profesorem przybyli ich świetni współpracownicy: światowej sławy doktor medycyny - imć Koyot, najlepszy z najlepszych kucharzy - Bartłomiej Bartolini, oraz dzielny Marcin Lebioda z Miodunki!Senator przerwał, aby napić się wody, a tymczasem sala znów zatrzęsła się od głośnych braw.Stuk-Puk obtarł wargi chusteczką i zakończył:- Zgodnie z panującym u nas zwyczajem prosimy naszych gości, by zechcieli objąć rządy w naszym mieście na okres jednego miesiąca.Nie ulega bowiem wątpliwości, że możemy się od nich wiele nauczyć.- Mamma mia! - pisnął kucharz.- Mamy być ministrami?- To niemożliwe - jęknął zdumiony Smok.- Przecież my się nic na tym nie znamy.Tymczasem senator Floksander zerwał się ze swego miejsca i krzyknął ile sił w piersiach:- Niech żyje nowy rząd Nasturcji!- Niech żyje! - ryknęli wszyscy senatorowie.- Jakże to? - zawołał Smok, wciąż jeszcze nie mogący przyjść do siebie po tak niespodziewanej nowinie.- Znacie nas dopiero od wczoraj, a już chcecie, byśmy wami rządzili?- To prawda, że znamy was od wczoraj - rzekłStuk-Puk - ale prawdą jest także i to, że jesteście naszymi przyjaciółmi, a jako tacy na pewno nie odmówicie.Przecież chodzi tylko o jeden miesiąc.Przez ten czas nabierzecie sił do dalszej podróży.Gąbka nachylił się do ucha Smoka:- Nie ma rady, trzeba się zgodzić.Nie możemy im robić przykrości.- To jasne - odparł Smok szeptem.- Ale co będzie z naszą wyprawą?- Spokojna głowa! Nie zmarnujemy ani jednego dnia, bo tymczasem senator przetłumaczy nam księgę o mypingach.- W porządku - zgodził się Smok - ale powiedz im to sam, bo ja nie umiem przemawiać.Wobec tego Gąbka w imieniu swych przyjaciół przyjął propozycję utworzenia’ Tymczasowego Rządu Nasturcji.Odpowiedzią był ryk zachwytu, jaki wydarł się z ust wszystkich senatorów.- Dzisiejszy dzień przejdzie do historii naszego miasta - rzekł wzruszony Stuk-Puk.- Ogłaszam więc uroczyście, że mamy obecnie nowy rząd, wybrany powszechnie i jednogłośnie!I wychyliwszy się przez okno, dał znak znajdującej się na placu orkiestrze, która odegrała.Hymn Narodowy Nasturcji pt.„Niech nam kwitną wszystkie kwiaty”!Po krótkiej naradzie z towarzyszami profesor Gąbka ogłosił skład nowego gabinetu.Postanowiono więc, iż Smok Wawelski będzie sprawować funkcje Ministra Spraw Przyjemnych, profesor Gąbka zajmie się resortem Zieleni, Wody i Powietrza, doktor Koyot poprowadzi ministerstwo Dobrego Samopoczucia, Bartolini pokieruje ministerstwem Smacznych Potraw, a Lebioda - ministerstwem Robót Praktycznych.- Zgoda - zawołali senatorowie.- Po trzykroć zgoda!- A teraz - oznajmił profesor Gąbka - proponuję, żebyśmy się udali na pierwsze zebranie Rady Ministrów.Czas zabrać się do pracy!Wiadomość o powołaniu nowego rządu wprowadziła wszystkich Nasturcjan w doskonały humor.Śpiewom i radosnym okrzykom nie było końca.Ludność, zgromadzona na ulicach, puściła się w tany w takt walców granych przez orkiestry.W szkołach ogłoszono dzień wolny od nauki i rozdano dzieciom anyżkowe lizaki.Na domach pojawiły się żółto-czerwone chorągwie, z wyhaftowanym na nich słońcem i dwiema palmami.Wieczorem zapłonęły nad miastem ognie sztuczne.W syku kolorowych rakiet i w trzasku pękających petard Nasturcjanie święcili radosny dzień.A miejski poeta, pan Teofrast Sóldonóg, szybko napisał wspaniały poemat w XXIV pieśniach, i od razu pognał z nim do drukarni.Po kolacji Smok rzekł do swych towarzyszy:- Przyznacie chyba, że jest to najmilszy dzień w naszym życiu.- Słusznie - powiedział profesor - ale dla mnie najpiękniejszym dniem będzie ten, w którym odkryję tajemnicę mypingów.I jeżeli zgodziłem się na udział w tym rządzie, to tylko dlatego, aby jak najbardziej zbliżyć się do tego celu.- Mamma mia - westchnął Bartolini.- Kto by powiedział, że moja Balbinka zostanie panią ministrową.- Moja Kasia również - dodał Marcin.- Szkoda, że jej tu nie ma.Byłaby chyba szczęśliwa.Ostatecznie minister to nie to samo co zbójca.- Jutro rano nadam specjalny komunikat rodzinny - rzekł doktor Koyot, zabierając się do czyszczenia zębów.- A teraz, moi kochani, czas spać, bo jutro zaczyna się dla nas dzień nowej pracy.Bierzmy przykład z Aresa i Pinga.Oba zwierzaki już smacznie chrapią.Rozdział XVPAN MŻAWKA W AKCJIPóźnym wieczorem Debiliusz i Największy Deszczowiec wyszli na szczyt zamkowej baszty, aby odetchnąć czystym powietrzem, jako że w izbie zamieszkanej przez bandę było okropnie duszno.Rudobrody wskazał ręką ku północnemu wschodowi.- Tam leży Nasturcja - powiedział.- Moglibyśmy ją widzieć, gdyby nie góry.Idąc pieszo trzeba zużyć dwa dni.Ale co to?We wskazanej przez niego stronie pojawił się na horyzoncie różowy, krótkotrwały rozbłysk.- Pewnie idzie burza - rzekł Deszczowiec.- To bardzo dobrze, bo będzie padać.Po chwili błysk się powtórzył, ale tym razem w kolorze seledynowym.W następnej chwili niebo przybrało barwę żółtą.Debiliusz przyłożył dłoń do czoła.- Nie, to nie burza.To ognie sztuczne.Ci głupi Nasturcjanie kochają się w nich i przy lada okazji bawią się jak dzieci.- Może obchodzą jakieś święto?- Zapewne, ale nie wiem, co by to mogło być.Wątpię, żeby to robili na moją cześć.Tak czy inaczej, już niedługo odejdzie im ochota do wszelkiej zabawy!- Nie mogę się doczekać tej chwili - warknął Deszczowiec.- Mam dość bezczynności, a ponadto nie odpowiada mi ta ruina, w której nawet nie ma porządnej łazienki.- Gdy zdobędziemy Nasturcję, będziesz się mógł do woli moczyć we wszystkich miejskich sadzawkach.Ale, ale, przyszło mi coś na myśl.Musisz wiedzieć, że wodę do picia sprowadza się do miasta ze Źródła Nieustającej Radości.Tuż obok znajduje się jednak Źródło Zapomnienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]