[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślę, że tak źle nie będzie.Teraz powinno żyć jeszcze dużo Nieśmiertelnych, których znamy.Z naszej załogi pewnie nikogo już nie ma.Najwyżej dwie lub trzy osoby, ale przecież pozostaną inni.W Radzie była ponad połowa czystych Hildorczyków.Ci mogą jeszcze żyć i pamiętać z pewnością o nas.- Tylko, że jak wrócimy, to tam upłynie znowu 1500 lat - przypomniał jej Pet znużonym tonem, a w jego oczach Anna dostrzegła zmęczenie i zniechęcenie.- Tutaj od dwóch dni działamy, jakby chodziło nie tylko o nasze życie, ale jeszcze o naszą planetę - kontynuował - a przecież najprawdopodobniej walczymy o ludzi, którzy tej pomocy nie potrzebują.Albo już nie żyją albo udało im się przetrwać i stworzyć nową cywilizację.Dopiero teraz uświadamiam to sobie w pełni.Ta nasza eskapada była bezsensowna.- Wszyscy jej potrzebowali.My, reszta Rady, a nawet śmiertelni.W gruncie rzeczy ktoś i tak musiał wrócić na Ziemię.Inaczej stracilibyśmy sens naszego istnienia tam na Hildorze.Teraz nie pora na żal.Jeżeli naprawdę nie mamy już ojczyzny, to musimy robić wszystko, żeby to osiągnąć odpowiednią pozycję.Jeżeli natomiast oni jeszcze nas pamiętają, to jesteśmy im winni tym bardziej powrót i prawdę.Ta Ziemia którą znamy - umarła.Ta którą teraz poznajemy, również wydaje mi się umierająca.Te ich kasty, ten lęk przed jakąkolwiek nowością, to kurczowe trzymanie się Ziemi.To wszystko świadczy o dekadencji.Wolę myśleć o ludziach jako o gatunku, który nie powinien zginąć.- Tylko że to wszystko jest oddalone od siebie o piętnaście wieków - przypomniał jej Pet powtórnie.- Możemy oczywiście latać tam i z powrotem jeszcze kilka razy - dodał starając się, żeby to wypadło lekko i dowcipnie.- Zapominasz, że oni dysponują teleportacją.My również możemy do tego dojść.Możemy badać to zagadnienie nawet przez sto lat.I jeżeli znajdziemy rozwiązanie, wrócimy do siebie zanim wszyscy powymierają.Co więcej, wrócimy jako posiadacze sekretów, o których na Hildorze nikomu się nie śniło.To będzie nasza nagroda.- Ciekawy plan, lecz mocno naciągany.- Ale jedyny - nadała Anna z determinacją, która zaskoczyła nawet Peta.Przyjrzał się jej uważnie.- Wydaje mi się, że nigdy cię nie zrozumiem do końca - nadał zamyślony.- Bo to byłoby nudne dla Nieśmiertelnych.- Jakie plany ma Nieśmiertelna na najbliższy czas?- Chodźmy na piętra rozrywkowe.Może znajdzie się tam coś, co będzie w stanie zmienić ci nastrój.Tak też zrobili.Wybierali na chybił trafił, ponieważ nie mieli najmniejszego pojęcia o rozrywkach, jakim oddawali się mieszkańcy wież.Trafili na dziwny korytarz spowity w fioletowy dym.Z trudem można było dostrzec zarys ścian, które zdawały się falować.Było to świetne złudzenie, wprawiające człowieka w niepokój.Po jakichś dwudziestu metrach korytarz rozszerzał się w olbrzymią salę, jakby zawieszoną w próżni.Ponad ich głowami i pod stopami rozciągały się gwiazdy.W środku była inna mgła, jaśniejsza, rzadsza i przelewająca się jak dym.Dopiero to dostrzegli niewyraźne sylwetki.Jedna z nich zbliżyła się do nich szybkim krokiem pytając zdziwiona:- Gdzie wasze stroje? - Kiedy jednak podeszła bliżej i dostrzegła czarne tuniki, skłoniła się z wyraźnym zmieszaniem, i mruknęła niezdarnie dobierając słowa:- Nowi Lud.Wybaczcie, Czcigodni, nie wiedziałem.- po czym zaraz się oddaliła spiesznie i zniknęła, okryta różem.- Chyba zaliczyliśmy pierwszą gafę - nadał lekko zaszokowany Pet.- Czekaj, czekaj - nadała niepewnie Anna chyba w seansie Lary rzeczywiście coś było o tym, że na poziomach rozrywki obowiązują odpowiednie stroje, ale to wszystko - dodała.- Czarne tuniki pozwalają robić wszystko - odparł jej Pet uspokajająco.- Udawaj więc, że mamy taki kaprys.Zaczęli wędrować po sali.Już po kilku krokach dała się słyszeć muzyka dobywająca się nie wiadomo skąd.Co pewien czas zmieniał się kolor mgły i rodzaj muzyki.Charakter pozostawał zawsze ten sam.Mgła była rzadka a muzyka sączyła się w uszy wolnym, sensualnym rytmem o dziwnej, prawie hipnotyzującej harmonii.Odruchowo czuło się potrzebę poruszania w jej takt.- Coś musi to być dodawane do powietrza - skonstatowała Anna.Pet nie odpowiedział, bo był zafascynowany ludźmi, których to dostrzegał.Każdy z nich był ubrany inaczej.W pióra, w gąbki, w dziwne tkaniny o zmieniających się i wirujących barwach i odcieniach, w rodzaje obcisłych skafandrów zakrywających różne części ciała.Miejsce robiło wrażenie fantastycznego parku wziętego żywcem z mózgu jakiegoś schizofrenika.Ludzie poruszali się powoli, dostosowując swoje ruchy do rytmu muzyki.Niektórzy trzymali w rękach naczynia o różnych kształtach wypełnione płynami nie tylko w różnych barwach, ale różniących się również konsystencją.Po dłuższej wędrówce udało im się dostrzec, że to pozornie wielka sala jest w rzeczywistości pełna różnych pomieszczeń.Niektóre były rodzajem parków, inne posiadały jakieś dziwne meble, a inne wreszcie były pozornie puste.Każda z tych niby - sal była odgrodzona od innych ścianą gęstej i chyba nieprzenikalnej mgły.- Zauważyłeś, że zawsze wyposażenie tych pokoi różni się między sobą, ale nigdy nie występuje nawet najmniejsze załamanie harmonii między kolorem mgły a kolorami sprzętów w danej sali? - spytała Anna z uznaniem.- Zauważyłem - stwierdził sucho Pet, jakby nagle wyrwany ze snu.- Widzę, że to zaczyna działać na ciebie - ucieszyła się Anna.Pet nic nie odpowiedział.Objął ją ramieniem i lekko pociągnął w dalszą wędrówkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Myślę, że tak źle nie będzie.Teraz powinno żyć jeszcze dużo Nieśmiertelnych, których znamy.Z naszej załogi pewnie nikogo już nie ma.Najwyżej dwie lub trzy osoby, ale przecież pozostaną inni.W Radzie była ponad połowa czystych Hildorczyków.Ci mogą jeszcze żyć i pamiętać z pewnością o nas.- Tylko, że jak wrócimy, to tam upłynie znowu 1500 lat - przypomniał jej Pet znużonym tonem, a w jego oczach Anna dostrzegła zmęczenie i zniechęcenie.- Tutaj od dwóch dni działamy, jakby chodziło nie tylko o nasze życie, ale jeszcze o naszą planetę - kontynuował - a przecież najprawdopodobniej walczymy o ludzi, którzy tej pomocy nie potrzebują.Albo już nie żyją albo udało im się przetrwać i stworzyć nową cywilizację.Dopiero teraz uświadamiam to sobie w pełni.Ta nasza eskapada była bezsensowna.- Wszyscy jej potrzebowali.My, reszta Rady, a nawet śmiertelni.W gruncie rzeczy ktoś i tak musiał wrócić na Ziemię.Inaczej stracilibyśmy sens naszego istnienia tam na Hildorze.Teraz nie pora na żal.Jeżeli naprawdę nie mamy już ojczyzny, to musimy robić wszystko, żeby to osiągnąć odpowiednią pozycję.Jeżeli natomiast oni jeszcze nas pamiętają, to jesteśmy im winni tym bardziej powrót i prawdę.Ta Ziemia którą znamy - umarła.Ta którą teraz poznajemy, również wydaje mi się umierająca.Te ich kasty, ten lęk przed jakąkolwiek nowością, to kurczowe trzymanie się Ziemi.To wszystko świadczy o dekadencji.Wolę myśleć o ludziach jako o gatunku, który nie powinien zginąć.- Tylko że to wszystko jest oddalone od siebie o piętnaście wieków - przypomniał jej Pet powtórnie.- Możemy oczywiście latać tam i z powrotem jeszcze kilka razy - dodał starając się, żeby to wypadło lekko i dowcipnie.- Zapominasz, że oni dysponują teleportacją.My również możemy do tego dojść.Możemy badać to zagadnienie nawet przez sto lat.I jeżeli znajdziemy rozwiązanie, wrócimy do siebie zanim wszyscy powymierają.Co więcej, wrócimy jako posiadacze sekretów, o których na Hildorze nikomu się nie śniło.To będzie nasza nagroda.- Ciekawy plan, lecz mocno naciągany.- Ale jedyny - nadała Anna z determinacją, która zaskoczyła nawet Peta.Przyjrzał się jej uważnie.- Wydaje mi się, że nigdy cię nie zrozumiem do końca - nadał zamyślony.- Bo to byłoby nudne dla Nieśmiertelnych.- Jakie plany ma Nieśmiertelna na najbliższy czas?- Chodźmy na piętra rozrywkowe.Może znajdzie się tam coś, co będzie w stanie zmienić ci nastrój.Tak też zrobili.Wybierali na chybił trafił, ponieważ nie mieli najmniejszego pojęcia o rozrywkach, jakim oddawali się mieszkańcy wież.Trafili na dziwny korytarz spowity w fioletowy dym.Z trudem można było dostrzec zarys ścian, które zdawały się falować.Było to świetne złudzenie, wprawiające człowieka w niepokój.Po jakichś dwudziestu metrach korytarz rozszerzał się w olbrzymią salę, jakby zawieszoną w próżni.Ponad ich głowami i pod stopami rozciągały się gwiazdy.W środku była inna mgła, jaśniejsza, rzadsza i przelewająca się jak dym.Dopiero to dostrzegli niewyraźne sylwetki.Jedna z nich zbliżyła się do nich szybkim krokiem pytając zdziwiona:- Gdzie wasze stroje? - Kiedy jednak podeszła bliżej i dostrzegła czarne tuniki, skłoniła się z wyraźnym zmieszaniem, i mruknęła niezdarnie dobierając słowa:- Nowi Lud.Wybaczcie, Czcigodni, nie wiedziałem.- po czym zaraz się oddaliła spiesznie i zniknęła, okryta różem.- Chyba zaliczyliśmy pierwszą gafę - nadał lekko zaszokowany Pet.- Czekaj, czekaj - nadała niepewnie Anna chyba w seansie Lary rzeczywiście coś było o tym, że na poziomach rozrywki obowiązują odpowiednie stroje, ale to wszystko - dodała.- Czarne tuniki pozwalają robić wszystko - odparł jej Pet uspokajająco.- Udawaj więc, że mamy taki kaprys.Zaczęli wędrować po sali.Już po kilku krokach dała się słyszeć muzyka dobywająca się nie wiadomo skąd.Co pewien czas zmieniał się kolor mgły i rodzaj muzyki.Charakter pozostawał zawsze ten sam.Mgła była rzadka a muzyka sączyła się w uszy wolnym, sensualnym rytmem o dziwnej, prawie hipnotyzującej harmonii.Odruchowo czuło się potrzebę poruszania w jej takt.- Coś musi to być dodawane do powietrza - skonstatowała Anna.Pet nie odpowiedział, bo był zafascynowany ludźmi, których to dostrzegał.Każdy z nich był ubrany inaczej.W pióra, w gąbki, w dziwne tkaniny o zmieniających się i wirujących barwach i odcieniach, w rodzaje obcisłych skafandrów zakrywających różne części ciała.Miejsce robiło wrażenie fantastycznego parku wziętego żywcem z mózgu jakiegoś schizofrenika.Ludzie poruszali się powoli, dostosowując swoje ruchy do rytmu muzyki.Niektórzy trzymali w rękach naczynia o różnych kształtach wypełnione płynami nie tylko w różnych barwach, ale różniących się również konsystencją.Po dłuższej wędrówce udało im się dostrzec, że to pozornie wielka sala jest w rzeczywistości pełna różnych pomieszczeń.Niektóre były rodzajem parków, inne posiadały jakieś dziwne meble, a inne wreszcie były pozornie puste.Każda z tych niby - sal była odgrodzona od innych ścianą gęstej i chyba nieprzenikalnej mgły.- Zauważyłeś, że zawsze wyposażenie tych pokoi różni się między sobą, ale nigdy nie występuje nawet najmniejsze załamanie harmonii między kolorem mgły a kolorami sprzętów w danej sali? - spytała Anna z uznaniem.- Zauważyłem - stwierdził sucho Pet, jakby nagle wyrwany ze snu.- Widzę, że to zaczyna działać na ciebie - ucieszyła się Anna.Pet nic nie odpowiedział.Objął ją ramieniem i lekko pociągnął w dalszą wędrówkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]