[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwycięzcą ogłoszono czerwonego kapłana, Thorosa z Myr.Był to szaleniec, który ogolił sobie głowę i walczył ognistym mieczem.Już wcześniej wygrywał podobne pojedynki, ponieważ konie innych jeźdźców bały się ognia, Thoros zaś nie bał się niczego.Tak więc ostatecznie mówiono o trzech złamanych kończynach, pogruchotanym obojczyku, kilkunastu złamanych palcach, było też mnóstwo siniaków i zadrapań.Ned bardzo się cieszył, że Robert nie stanął w szranki.Tamtego wieczoru, w czasie uczty, Eddard Stark siedział pełen nadziei jak nigdy dotąd: Robert tryskał humorem, nigdzie nie było widać Lannisterów i nawet jego córki zachowywały się wyjątkowo poprawnie.Jory przyprowadził Aryę, a Sansa rozmawiała z nią bardzo uprzejmie.- Turniej był wspaniały - westchnęła.- Szkoda, że nie przyszłaś popatrzeć.A jak minęły twoje tańce?- Jestem cała obolała - odparła Arya zadowolona i pokazała z dumą ogromny siniak na nodze.- Musisz być okropną tancerką - powiedziała Sansa z powątpiewaniem.Później, kiedy Sansa odeszła posłuchać trupy śpiewaków, którzy przedstawiali widowisko składające się głównie z ballad, a zatytułowane Taniec smoków, Ned dokładniej przyjrzał się posiniaczonej nodze córki.- Mam nadzieję, że Forel nie ćwiczy cię zbyt ostro - powiedział.Arya stanęła na jednej nodze.Robiła to coraz lepiej.- Syrio twierdzi, że każdy siniak to nowa lekcja, a każda nowa lekcja czyni cię lepszym.Ned zmarszczył brwi.Syrio Forel posiadał znakomitą reputację, a jego wyszukany styl walki z Braavos doskonale nadawał się do smukłego oręża Aryi, mimo to… Sam nie wiedział, co o tym myśleć.Kilka dni temu chodziła z oczyma zawiązanymi czarną, jedwabną przepaską.Później wyjaśniła mu, że Syrio uczył ją patrzeć uszami, nosem i skórą.Jeszcze wcześniej kazał jej robić obroty i salta w tył.- Arya, jesteś pewna, że chcesz dalej ćwiczyć? Skinęła głowa.- Jutro będziemy łapać koty.- Koty - westchnął.- Może popełniłem błąd, zatrudniając tego mistrza z Braavos.- Jeśli chcesz, to poproszę Jory’ego, żeby dalej cię uczył.Albo porozmawiam z ser Barristanem.W młodości był najlepszy w całych Siedmiu Królestwach.- Nie chcę ich - powiedziała Arya.- Chcę Syria.- Ned przeczesał włosy palcami.Każdy przyzwoity rycerz mógłby nauczyć Aryę podstaw szermierki bez tych wszystkich nonsensownych przepasek, młynków i skakania na jednej nodze, lecz on dobrze wiedział, że jego córka jest uparta jak osioł i nie ma sensu z nią się sprzeczać.- Jak chcesz - powiedział.Wierzył, że Arya zmieni zdanie prędzej czy później.- Tylko uważaj na siebie.- Dobrze - zapewniła go z poważną miną i przeskoczyła z prawej nogi na lewą.Późnym wieczorem, kiedy już odprowadził obie córki do ich sypialni i przypilnował, żeby położyły się do swoich łóżek - Sansa ze swoimi marzeniami, Arya z siniakami - sam udał się do swoich komnat na górze Wieży Namiestnika.Po ciepłym dniu w pokoju panowała duchota.Ned podszedł do okna i otworzył ciężkie okiennice, żeby wpuścić do środka chłodne nocne powietrze.Spojrzawszy ponad Wielkim Dziedzińcem, dostrzegł światło świecy w oknie komnaty Littlefingera.Północ minęła już jakiś czas temu.Biesiadnicy znad rzeki wracali pomału do domów.Wyjął sztylet i przyjrzał mu się uważnie.Broń Littlefingera, zdobyta przez Tyriona Lannistera jako wygrana w zakładzie, wysłana, by zabić nią Brana w czasie snu.Dlaczego? Dlaczego karzeł miałby pragnąć śmierci Brana? Dlaczego ktokolwiek miałby pragnąć jego śmierci?Sztylet, upadek Brana, wszystko to ma jakiś związek z zamordowaniem Jona Arryna, czuł, że tak jest, lecz jak dotąd ani trochę nie udało mu się odsłonić prawdy o śmierci Jona.Lord Stannis nie powrócił do Królewskiej Przystani na turniej.Lysa Arryn milczała, schowana bezpiecznie za wysokimi murami Eyrie.Giermek nie żył, a Jory wciąż przesłuchiwał w burdelach.Jak dotąd nie znalazł niczego poza bękartem Roberta.Ned nie miał wątpliwości, że ponury pomocnik płatnerza jest synem Króla.Jego twarz zbyt wyraźnie świadczyła o pokrewieństwie z Baratheonami: szczęka, oczy, ciemne włosy.Renly był zbyt młody, by mieć syna w tym wieku, Stannis nosił zbroję dumnego i zimnego honoru.Pozostał tylko Robert, Gendry był jego synem.Tylko czy wiedza ta coś mu dawała? Król zostawił innych bękartów w Siedmiu Królestwach.Otwarcie uznał jednego z nich, chłopca w wieku Brana, którego matka była damą.Chłopak został oddany pod opiekę kasztelana lorda Renly’ego w Końcu Burzy.Ned pamiętał pierwsze dziecko Roberta, dziewczynkę z Yale; Robert sam był wtedy jeszcze prawie chłopcem.Słodkie dziecko, młody lord z Końca Burzy kochał ją do szaleństwa i odwiedzał często, żeby się z nią pobawić jeszcze długo po tym, jak przestał się interesować jej matką.Często ciągnął tam ze sobą Neda dla towarzystwa.Dziewczyna miałaby teraz siedemnaście albo osiemnaście lat, zdał sobie sprawę, starsza od Roberta, kiedy ją spłodził.Dziwna myśl.Bękarty pana męża nie przysparzały radości Cersei, ale ostatecznie nie miało to znaczenia, czy spłodził jednego czy stu.Według prawa i zwyczaju nisko urodzone dzieci nie miały zbyt wielu praw.Gendry, dziewczynka w Yale, chłopak w Końcu Burzy, żadne z nich nie mogło zagrozić prawowitym dzieciom Roberta… Jego rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi.- Ktoś do ciebie, panie - zawołał Harwin.- Nie chciał podać swojego imienia.- Wpuść go - powiedział Ned.Zastanawiał się, kto to może być.Do pokoju wszedł tęgi mężczyzna w popękanych, ubłoconych butach i grubej, brązowej szacie z surowego materiału; twarz schował pod kapturem, a dłonie w obszernych rękawach.Nic nie wskazywało na to, że mógłby należeć do Nocnej Straży.- Kim jesteś? - spytał Ned.- Przyjacielem - odparł obcy dziwnie niskim głosem.- Lordzie Stark, musimy porozmawiać sam na sam.Ciekawość wzięła górę nad ostrożnością.- Harwin, zostaw nas samych - rozkazał.Gość zdjął kaptur dopiero wtedy, gdy strażnik zamknął za sobą drzwi.- Lord Yarys? - spytał Ned zdumiony.- Lordzie Stark - przemówił Yarys uprzejmym głosem i usiadł.- Czy będzie to dla ciebie kłopotem, jeśli zaproponuję, żebyśmy się czegoś napili?Ned napełnił letnim winem dwa puchary i podał jeden Yarysowi.- Mógłbym przejść tuż obok i bym cię nie poznał - powiedział z niedowierzaniem.Dotąd widywał eunucha ubranego tylko w najlepsze jedwabie, aksamity i adamaszki, natomiast ten człowiek cuchnął potem.- A zatem dobrze się spisałem - powiedział Yarys.- Nie chciałbym, żeby pewni ludzie dowiedzieli się, że rozmawialiśmy sam na sam.Królowa bacznie cię obserwuje.Wyborne wino.Dziękuję.- Jak przedostałeś się przez moje straże? - spytał Ned.Na zewnątrz wejścia pilnowali Porther i Cayn, przy schodach zaś stał Alyn.- W Czerwonej Twierdzy znajdują się przejścia znane tylko duchom i pająkom.- Yarys uśmiechnął się przepraszająco.- Nie zajmę ci wiele czasu, mój panie.Są rzeczy, o których powinieneś wiedzieć.Jesteś Namiestnikiem Króla, a Król jest głupcem.- Słodki ton eunucha zniknął w jednej chwili, a jego głos stał się cięty i ostry jak nóż.- Tak, wiem, jest twoim przyjacielem, niemniej jednak to głupiec… skazany na zatracenie, jeśli go nie uratujesz.To miało się stać dzisiaj.Chcieli go zabić w czasie pojedynku wręcz.Przez chwilę Ned siedział w milczeniu, zdumiony wiadomością.- Kto?Yarys napił się wina.- Jeśli naprawdę muszę ci mówić takie rzeczy, to znaczy, że jesteś jeszcze większym głupcem niż on, a ja znalazłem się po niewłaściwej stronie.- Lannisterowie - powiedział Ned [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Zwycięzcą ogłoszono czerwonego kapłana, Thorosa z Myr.Był to szaleniec, który ogolił sobie głowę i walczył ognistym mieczem.Już wcześniej wygrywał podobne pojedynki, ponieważ konie innych jeźdźców bały się ognia, Thoros zaś nie bał się niczego.Tak więc ostatecznie mówiono o trzech złamanych kończynach, pogruchotanym obojczyku, kilkunastu złamanych palcach, było też mnóstwo siniaków i zadrapań.Ned bardzo się cieszył, że Robert nie stanął w szranki.Tamtego wieczoru, w czasie uczty, Eddard Stark siedział pełen nadziei jak nigdy dotąd: Robert tryskał humorem, nigdzie nie było widać Lannisterów i nawet jego córki zachowywały się wyjątkowo poprawnie.Jory przyprowadził Aryę, a Sansa rozmawiała z nią bardzo uprzejmie.- Turniej był wspaniały - westchnęła.- Szkoda, że nie przyszłaś popatrzeć.A jak minęły twoje tańce?- Jestem cała obolała - odparła Arya zadowolona i pokazała z dumą ogromny siniak na nodze.- Musisz być okropną tancerką - powiedziała Sansa z powątpiewaniem.Później, kiedy Sansa odeszła posłuchać trupy śpiewaków, którzy przedstawiali widowisko składające się głównie z ballad, a zatytułowane Taniec smoków, Ned dokładniej przyjrzał się posiniaczonej nodze córki.- Mam nadzieję, że Forel nie ćwiczy cię zbyt ostro - powiedział.Arya stanęła na jednej nodze.Robiła to coraz lepiej.- Syrio twierdzi, że każdy siniak to nowa lekcja, a każda nowa lekcja czyni cię lepszym.Ned zmarszczył brwi.Syrio Forel posiadał znakomitą reputację, a jego wyszukany styl walki z Braavos doskonale nadawał się do smukłego oręża Aryi, mimo to… Sam nie wiedział, co o tym myśleć.Kilka dni temu chodziła z oczyma zawiązanymi czarną, jedwabną przepaską.Później wyjaśniła mu, że Syrio uczył ją patrzeć uszami, nosem i skórą.Jeszcze wcześniej kazał jej robić obroty i salta w tył.- Arya, jesteś pewna, że chcesz dalej ćwiczyć? Skinęła głowa.- Jutro będziemy łapać koty.- Koty - westchnął.- Może popełniłem błąd, zatrudniając tego mistrza z Braavos.- Jeśli chcesz, to poproszę Jory’ego, żeby dalej cię uczył.Albo porozmawiam z ser Barristanem.W młodości był najlepszy w całych Siedmiu Królestwach.- Nie chcę ich - powiedziała Arya.- Chcę Syria.- Ned przeczesał włosy palcami.Każdy przyzwoity rycerz mógłby nauczyć Aryę podstaw szermierki bez tych wszystkich nonsensownych przepasek, młynków i skakania na jednej nodze, lecz on dobrze wiedział, że jego córka jest uparta jak osioł i nie ma sensu z nią się sprzeczać.- Jak chcesz - powiedział.Wierzył, że Arya zmieni zdanie prędzej czy później.- Tylko uważaj na siebie.- Dobrze - zapewniła go z poważną miną i przeskoczyła z prawej nogi na lewą.Późnym wieczorem, kiedy już odprowadził obie córki do ich sypialni i przypilnował, żeby położyły się do swoich łóżek - Sansa ze swoimi marzeniami, Arya z siniakami - sam udał się do swoich komnat na górze Wieży Namiestnika.Po ciepłym dniu w pokoju panowała duchota.Ned podszedł do okna i otworzył ciężkie okiennice, żeby wpuścić do środka chłodne nocne powietrze.Spojrzawszy ponad Wielkim Dziedzińcem, dostrzegł światło świecy w oknie komnaty Littlefingera.Północ minęła już jakiś czas temu.Biesiadnicy znad rzeki wracali pomału do domów.Wyjął sztylet i przyjrzał mu się uważnie.Broń Littlefingera, zdobyta przez Tyriona Lannistera jako wygrana w zakładzie, wysłana, by zabić nią Brana w czasie snu.Dlaczego? Dlaczego karzeł miałby pragnąć śmierci Brana? Dlaczego ktokolwiek miałby pragnąć jego śmierci?Sztylet, upadek Brana, wszystko to ma jakiś związek z zamordowaniem Jona Arryna, czuł, że tak jest, lecz jak dotąd ani trochę nie udało mu się odsłonić prawdy o śmierci Jona.Lord Stannis nie powrócił do Królewskiej Przystani na turniej.Lysa Arryn milczała, schowana bezpiecznie za wysokimi murami Eyrie.Giermek nie żył, a Jory wciąż przesłuchiwał w burdelach.Jak dotąd nie znalazł niczego poza bękartem Roberta.Ned nie miał wątpliwości, że ponury pomocnik płatnerza jest synem Króla.Jego twarz zbyt wyraźnie świadczyła o pokrewieństwie z Baratheonami: szczęka, oczy, ciemne włosy.Renly był zbyt młody, by mieć syna w tym wieku, Stannis nosił zbroję dumnego i zimnego honoru.Pozostał tylko Robert, Gendry był jego synem.Tylko czy wiedza ta coś mu dawała? Król zostawił innych bękartów w Siedmiu Królestwach.Otwarcie uznał jednego z nich, chłopca w wieku Brana, którego matka była damą.Chłopak został oddany pod opiekę kasztelana lorda Renly’ego w Końcu Burzy.Ned pamiętał pierwsze dziecko Roberta, dziewczynkę z Yale; Robert sam był wtedy jeszcze prawie chłopcem.Słodkie dziecko, młody lord z Końca Burzy kochał ją do szaleństwa i odwiedzał często, żeby się z nią pobawić jeszcze długo po tym, jak przestał się interesować jej matką.Często ciągnął tam ze sobą Neda dla towarzystwa.Dziewczyna miałaby teraz siedemnaście albo osiemnaście lat, zdał sobie sprawę, starsza od Roberta, kiedy ją spłodził.Dziwna myśl.Bękarty pana męża nie przysparzały radości Cersei, ale ostatecznie nie miało to znaczenia, czy spłodził jednego czy stu.Według prawa i zwyczaju nisko urodzone dzieci nie miały zbyt wielu praw.Gendry, dziewczynka w Yale, chłopak w Końcu Burzy, żadne z nich nie mogło zagrozić prawowitym dzieciom Roberta… Jego rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi.- Ktoś do ciebie, panie - zawołał Harwin.- Nie chciał podać swojego imienia.- Wpuść go - powiedział Ned.Zastanawiał się, kto to może być.Do pokoju wszedł tęgi mężczyzna w popękanych, ubłoconych butach i grubej, brązowej szacie z surowego materiału; twarz schował pod kapturem, a dłonie w obszernych rękawach.Nic nie wskazywało na to, że mógłby należeć do Nocnej Straży.- Kim jesteś? - spytał Ned.- Przyjacielem - odparł obcy dziwnie niskim głosem.- Lordzie Stark, musimy porozmawiać sam na sam.Ciekawość wzięła górę nad ostrożnością.- Harwin, zostaw nas samych - rozkazał.Gość zdjął kaptur dopiero wtedy, gdy strażnik zamknął za sobą drzwi.- Lord Yarys? - spytał Ned zdumiony.- Lordzie Stark - przemówił Yarys uprzejmym głosem i usiadł.- Czy będzie to dla ciebie kłopotem, jeśli zaproponuję, żebyśmy się czegoś napili?Ned napełnił letnim winem dwa puchary i podał jeden Yarysowi.- Mógłbym przejść tuż obok i bym cię nie poznał - powiedział z niedowierzaniem.Dotąd widywał eunucha ubranego tylko w najlepsze jedwabie, aksamity i adamaszki, natomiast ten człowiek cuchnął potem.- A zatem dobrze się spisałem - powiedział Yarys.- Nie chciałbym, żeby pewni ludzie dowiedzieli się, że rozmawialiśmy sam na sam.Królowa bacznie cię obserwuje.Wyborne wino.Dziękuję.- Jak przedostałeś się przez moje straże? - spytał Ned.Na zewnątrz wejścia pilnowali Porther i Cayn, przy schodach zaś stał Alyn.- W Czerwonej Twierdzy znajdują się przejścia znane tylko duchom i pająkom.- Yarys uśmiechnął się przepraszająco.- Nie zajmę ci wiele czasu, mój panie.Są rzeczy, o których powinieneś wiedzieć.Jesteś Namiestnikiem Króla, a Król jest głupcem.- Słodki ton eunucha zniknął w jednej chwili, a jego głos stał się cięty i ostry jak nóż.- Tak, wiem, jest twoim przyjacielem, niemniej jednak to głupiec… skazany na zatracenie, jeśli go nie uratujesz.To miało się stać dzisiaj.Chcieli go zabić w czasie pojedynku wręcz.Przez chwilę Ned siedział w milczeniu, zdumiony wiadomością.- Kto?Yarys napił się wina.- Jeśli naprawdę muszę ci mówić takie rzeczy, to znaczy, że jesteś jeszcze większym głupcem niż on, a ja znalazłem się po niewłaściwej stronie.- Lannisterowie - powiedział Ned [ Pobierz całość w formacie PDF ]