[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzeci, wielebny Dillingham,krzepko zbudowany, mniej więcej czterdziestodwuletnipastor, przypominał wyglądem raczej myśliwego niżduchownego.Ostatni, Jonasz Babcock, był krępymmężczyzną o surowej powierzchowności, ubranym wbryczesy i staroświecki surdut.Isabel poczuła dławienie w gardle.Była to starszakopia jej ojczyma! Nie tak wysoki, być może, miał jednaktę samą ostrość rysów i te same, prawie białe tęczówki,które nadawały mu diabelski niemal wygląd.Na szczęście jeszcze jej nie zauważył, mogła więcopanować gwałtowny stukot serca i odzyskać kontrolę nadpłucami, które na chwilę odmówiły posłuszeństwa.Siłąwoli przeniosła spojrzenie na mężczyznę stojącego obok jejprzybranego wuja.Nigel Clark, kuzyn Jamiego, być może o cal odniego wyższy, aczkolwiek nie tak barczysty, był szatynemo piwnych oczach.Isabel z miejsca poczuła do niegoantypatię.Było w tym człowieku coś, być może w twardejlinii jego ust, co świadczyło, że uważa się za lepszego odreszty świata.- A zatem to drugi pretendent, tak? - powiedział,wyciągając dłoń do Jamiego.- Witaj w Thornwynd,młodzieńcze.- Dziękuję.kuzynie - odparł Jamie, lekkozmieszany.Widział krewnego po raz pierwszy.Brett przedstawił Isabel obecnym dżentelmenom.272- Czy jest pani.przyjaciółką rodziny? - spytał starylord Farbel.- Bliską przyjaciółką - pospieszył Jamie.- Wprzeszłości wiele razy uratowała mi życie.- Doprawdy? - wybuchnął wielebny Dillingham.-No cóż, istnieje precedens.istnieje precedens.Biblia pełnajest przykładów kobiet, które bronią swego potomstwaprzed całym światem.Witam panią serdecznie, pannoSeton.Zdawała sobie sprawę, że od pierwszej chwili, gdytylko została przedstawiona, Jonasz Babcock nie spuszcza zniej badawczego spojrzenia.- Do kroćset, przecież to nie żadna panna Seton! -zawołał nagle.- To morderczyni!Wszystkim odebrało mowę.Jamiemu również.- O czym pan mówi, Babcock? - spytał wreszcieNigel Clark.- Mówię wam, że to nie panna Seton! To pasierbicamojego brata, Gleana Isabel Dalton! Zamordowała go!- Witam pana, panie Babcock - powiedziała Isabel.-Jak to niemiło, że znów się spotykamy.- Sir Henry! - zawołał Babcock.- Proszęnatychmiast zaaresztować tę kreaturę!- Isabel - Jamie, blady jak ściana, ścisnął ją za ramię- czy to prawda?- Tak, dzieciaku - odparła łagodnie Isabel.- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!- Nie chciałam, żebyś czuł się winny, że chroniącciebie, wystawiam się na dodatkowe niebezpieczeństwo.Miałeś wystarczająco dużo własnych zmartwień.- O Boże - jęknął Jamie - więc to jest ten nakazaresztowania, o którym mówiłaś w Wiedniu.Wiedziałaś,273że będzie tu Babcock! Wiedziałaś, że idziesz prosto naszubienicę!- Dałam Monty'emu słowo, że dowiozę ciębezpiecznie do Thornwynd i dopilnuję objęcia sukcesji.Irzeczywiście - podniosła głos, przekrzykując spór, jakitoczył Babcock z sir Henrym, lordem Farbelem iwielebnym Dillinghamem - po to się tu przecieżzebraliśmy, panowie, nieprawdaż? Aby osadzić wThornwynd nowego dziedzica! Inne sprawy mogą zpewnością poczekać, dopóki nie załatwimy najpilniejszej.- Będziesz wisieć, Gleana! - wrzasnął JonaszBabcock.- Dosyć.Proszę wszystkich o ciszę - odezwał sięBrett w ten tak typowy dla niego władczy sposób.Wszyscynatychmiast umilkli.- Sukcesja jest sprawąpierwszoplanową.Natychmiast po jej załatwieniuzajmiemy się oskarżeniem, jakie padło z ust panaBabcocka.- Ale to morderczyni, mówię wam! - wybuchnąłBabcock.- Na wszystko przyjdzie czas - powtórzył Brett.Patrzeć na twardą, nieprzejednaną twarz księcia tobyło patrzeć na własną śmierć.Wszystko skończone.Pozostało jedno: Jamie.- Czy spełniliśmy warunki legatu? - spytała.- Naturalnie - włączył się Jamie, wpatrując się w niąprzez moment.Wyglądało na to, że podjął jakąś decyzję,gdyż momentalnie przybrał jowialny wyraz twarzy.- Alegdzie jest mój wuj? - zwrócił się do pozostałych.- Chcę gowreszcie poznać!Isabel uśmiechnęła się w duchu.Monty nauczyłsyna tego co należy.274- Nie zapomniałem o panu Shipleyu - rzekł Brett.-Mason!Do pokoju wszedł Mason z bronią w rękach.- Co to znaczy? - wybuchnął lord Farbel, już i takwytrącony z równowagi wszystkim, w czym przyszło mudotąd uczestniczyć.Za Masonem postępował chłopiec mniej więcejsiedemnastoletni, być może odrobinę niższy od Jamiego, az pewnością szczuplejszy.W brązowych oczach widać byłoprzerażenie.Jego ubiór był absurdalnie, ostentacyjniewytworny - biała satyna haftowana obficie złotymjedwabiem.Kołnierzyk miał tak potężny, że Isabel poczułalęk, iż chłopak lada moment się udusi.Niemniej miał nosShipleyów.To było szokujące.Za chłopcem kroczył oszust.O dobre pięćcentymetrów wyższy niż Jamie, muskularny, bez jednejuncji tłuszczu, miał siwe włosy, przypominające koloremzasnute chmurami niebo, brązowe lśniące oczy isrebrzystopopielaty strój.Dawno temu Isabel nauczono,jakich ludzi należy unikać za wszelką cenę; ten był jednymz nich, najniebezpieczniejszym ze wszystkich, jakich dotądspotkała.Popatrzyła na Jamiego.Twarz chłopca pozostałanie wzruszona, jedynie policzki zabarwiły się lekkimrumieńcem, gdy patrzył na mordercę swego ojca.Horacy Shipley i podstawiony przez niegopretendent zostali otoczeni przez Masona i pięciu innychuzbrojonych ludzi księcia.- Sir Henry! - ryknął Horacy tak, że co najmniejdwóch obecnych podskoczyło.- %7łądam, żeby tegoczłowieka natychmiast aresztowano!- Pod jakim zarzutem? - spytał sir Henry, zażywającniuch tabaki.275- Włamania!Wielebny Dillingham parsknął rubasznymśmiechem.Horacy Shipley zalał się rumieńcem.RzekomyJamie skulił się ze strachu.- Chwileczkę, chwileczkę, panie Shipley -powiedział uspokajająco sir Henry.- Jestem pewien, że panprzesadza.- Przesadzam?! - zawołał Shipley.- Jeśli uzbrojeniludzie wpadają do mojego domu i zamykają mnie na kluczw sypialni, terroryzują mojego biednego bratanka i wbrewmojej woli trzymają mnie pod bronią, to chyba nie jestprzesadą mówienie o włamaniu, a może nawet okidnapingu!- Co to wszystko znaczy? - spytał wielebnyDillingham.- Zwykłe nieporozumienie - powiedziałuspokajająco Brett.- To ty! - zwrócił się Horacy do księcia.- Tazniewaga to twoja robota.Cały ten brudny interes cuchnieNorthbridge'em!- Mój brat - włączyła się surowym tonem Fanny -znany jest w całym kraju z nieskazitelnej uczciwości.Northbridge nigdy nie dopuściłby się czegoś takiego jakwłamanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Trzeci, wielebny Dillingham,krzepko zbudowany, mniej więcej czterdziestodwuletnipastor, przypominał wyglądem raczej myśliwego niżduchownego.Ostatni, Jonasz Babcock, był krępymmężczyzną o surowej powierzchowności, ubranym wbryczesy i staroświecki surdut.Isabel poczuła dławienie w gardle.Była to starszakopia jej ojczyma! Nie tak wysoki, być może, miał jednaktę samą ostrość rysów i te same, prawie białe tęczówki,które nadawały mu diabelski niemal wygląd.Na szczęście jeszcze jej nie zauważył, mogła więcopanować gwałtowny stukot serca i odzyskać kontrolę nadpłucami, które na chwilę odmówiły posłuszeństwa.Siłąwoli przeniosła spojrzenie na mężczyznę stojącego obok jejprzybranego wuja.Nigel Clark, kuzyn Jamiego, być może o cal odniego wyższy, aczkolwiek nie tak barczysty, był szatynemo piwnych oczach.Isabel z miejsca poczuła do niegoantypatię.Było w tym człowieku coś, być może w twardejlinii jego ust, co świadczyło, że uważa się za lepszego odreszty świata.- A zatem to drugi pretendent, tak? - powiedział,wyciągając dłoń do Jamiego.- Witaj w Thornwynd,młodzieńcze.- Dziękuję.kuzynie - odparł Jamie, lekkozmieszany.Widział krewnego po raz pierwszy.Brett przedstawił Isabel obecnym dżentelmenom.272- Czy jest pani.przyjaciółką rodziny? - spytał starylord Farbel.- Bliską przyjaciółką - pospieszył Jamie.- Wprzeszłości wiele razy uratowała mi życie.- Doprawdy? - wybuchnął wielebny Dillingham.-No cóż, istnieje precedens.istnieje precedens.Biblia pełnajest przykładów kobiet, które bronią swego potomstwaprzed całym światem.Witam panią serdecznie, pannoSeton.Zdawała sobie sprawę, że od pierwszej chwili, gdytylko została przedstawiona, Jonasz Babcock nie spuszcza zniej badawczego spojrzenia.- Do kroćset, przecież to nie żadna panna Seton! -zawołał nagle.- To morderczyni!Wszystkim odebrało mowę.Jamiemu również.- O czym pan mówi, Babcock? - spytał wreszcieNigel Clark.- Mówię wam, że to nie panna Seton! To pasierbicamojego brata, Gleana Isabel Dalton! Zamordowała go!- Witam pana, panie Babcock - powiedziała Isabel.-Jak to niemiło, że znów się spotykamy.- Sir Henry! - zawołał Babcock.- Proszęnatychmiast zaaresztować tę kreaturę!- Isabel - Jamie, blady jak ściana, ścisnął ją za ramię- czy to prawda?- Tak, dzieciaku - odparła łagodnie Isabel.- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!- Nie chciałam, żebyś czuł się winny, że chroniącciebie, wystawiam się na dodatkowe niebezpieczeństwo.Miałeś wystarczająco dużo własnych zmartwień.- O Boże - jęknął Jamie - więc to jest ten nakazaresztowania, o którym mówiłaś w Wiedniu.Wiedziałaś,273że będzie tu Babcock! Wiedziałaś, że idziesz prosto naszubienicę!- Dałam Monty'emu słowo, że dowiozę ciębezpiecznie do Thornwynd i dopilnuję objęcia sukcesji.Irzeczywiście - podniosła głos, przekrzykując spór, jakitoczył Babcock z sir Henrym, lordem Farbelem iwielebnym Dillinghamem - po to się tu przecieżzebraliśmy, panowie, nieprawdaż? Aby osadzić wThornwynd nowego dziedzica! Inne sprawy mogą zpewnością poczekać, dopóki nie załatwimy najpilniejszej.- Będziesz wisieć, Gleana! - wrzasnął JonaszBabcock.- Dosyć.Proszę wszystkich o ciszę - odezwał sięBrett w ten tak typowy dla niego władczy sposób.Wszyscynatychmiast umilkli.- Sukcesja jest sprawąpierwszoplanową.Natychmiast po jej załatwieniuzajmiemy się oskarżeniem, jakie padło z ust panaBabcocka.- Ale to morderczyni, mówię wam! - wybuchnąłBabcock.- Na wszystko przyjdzie czas - powtórzył Brett.Patrzeć na twardą, nieprzejednaną twarz księcia tobyło patrzeć na własną śmierć.Wszystko skończone.Pozostało jedno: Jamie.- Czy spełniliśmy warunki legatu? - spytała.- Naturalnie - włączył się Jamie, wpatrując się w niąprzez moment.Wyglądało na to, że podjął jakąś decyzję,gdyż momentalnie przybrał jowialny wyraz twarzy.- Alegdzie jest mój wuj? - zwrócił się do pozostałych.- Chcę gowreszcie poznać!Isabel uśmiechnęła się w duchu.Monty nauczyłsyna tego co należy.274- Nie zapomniałem o panu Shipleyu - rzekł Brett.-Mason!Do pokoju wszedł Mason z bronią w rękach.- Co to znaczy? - wybuchnął lord Farbel, już i takwytrącony z równowagi wszystkim, w czym przyszło mudotąd uczestniczyć.Za Masonem postępował chłopiec mniej więcejsiedemnastoletni, być może odrobinę niższy od Jamiego, az pewnością szczuplejszy.W brązowych oczach widać byłoprzerażenie.Jego ubiór był absurdalnie, ostentacyjniewytworny - biała satyna haftowana obficie złotymjedwabiem.Kołnierzyk miał tak potężny, że Isabel poczułalęk, iż chłopak lada moment się udusi.Niemniej miał nosShipleyów.To było szokujące.Za chłopcem kroczył oszust.O dobre pięćcentymetrów wyższy niż Jamie, muskularny, bez jednejuncji tłuszczu, miał siwe włosy, przypominające koloremzasnute chmurami niebo, brązowe lśniące oczy isrebrzystopopielaty strój.Dawno temu Isabel nauczono,jakich ludzi należy unikać za wszelką cenę; ten był jednymz nich, najniebezpieczniejszym ze wszystkich, jakich dotądspotkała.Popatrzyła na Jamiego.Twarz chłopca pozostałanie wzruszona, jedynie policzki zabarwiły się lekkimrumieńcem, gdy patrzył na mordercę swego ojca.Horacy Shipley i podstawiony przez niegopretendent zostali otoczeni przez Masona i pięciu innychuzbrojonych ludzi księcia.- Sir Henry! - ryknął Horacy tak, że co najmniejdwóch obecnych podskoczyło.- %7łądam, żeby tegoczłowieka natychmiast aresztowano!- Pod jakim zarzutem? - spytał sir Henry, zażywającniuch tabaki.275- Włamania!Wielebny Dillingham parsknął rubasznymśmiechem.Horacy Shipley zalał się rumieńcem.RzekomyJamie skulił się ze strachu.- Chwileczkę, chwileczkę, panie Shipley -powiedział uspokajająco sir Henry.- Jestem pewien, że panprzesadza.- Przesadzam?! - zawołał Shipley.- Jeśli uzbrojeniludzie wpadają do mojego domu i zamykają mnie na kluczw sypialni, terroryzują mojego biednego bratanka i wbrewmojej woli trzymają mnie pod bronią, to chyba nie jestprzesadą mówienie o włamaniu, a może nawet okidnapingu!- Co to wszystko znaczy? - spytał wielebnyDillingham.- Zwykłe nieporozumienie - powiedziałuspokajająco Brett.- To ty! - zwrócił się Horacy do księcia.- Tazniewaga to twoja robota.Cały ten brudny interes cuchnieNorthbridge'em!- Mój brat - włączyła się surowym tonem Fanny -znany jest w całym kraju z nieskazitelnej uczciwości.Northbridge nigdy nie dopuściłby się czegoś takiego jakwłamanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]