[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stał przy nich słu-żący. Czy hrabia się obudził? Tak, condeso. Czy jest sam? Nie, lekarze są u niego. Od jak dawna? Od jakichś dziesięciu minut. Może nie jest jeszcze za pózno.Chodzmy!Hrabianka chciała otworzyć drzwi, ale lokaj zastąpił jej drogę i oświadczył grzecznie, leczstanowczo: Condesa mi wybaczy, ale mam rozkaz nie wpuszczać nikogo. Nawet mnie? Zwłaszcza hrabianki.Wyraz gniewu pojawił się na twarzy Rosety.Odrzuciwszy dumnie głowę, zapytała: Kto wydał ten rozkaz? Hrabia Alfonso, który jest również w pokoju hrabiego. Więc tak? Odsuń się! Nie wolno mi, nie mogę.Nie skończył zdania, gdyż Sternau ujął go za ramię i odsunął na bok, po czym otworzyłdrzwi.Znalezli się w przedpokoju.Służący wszedł za hrabianką i doktorem, nie odważył sięjednak powiedzieć ani słowa.Z przedpokoju drzwi prowadziły już wprost do gabinetu hra-biego.Były zamknięte.Roseta zapukała kilkakrotnie. Kto tam? rozległ się głos Alfonsa. To ja odpowiedziała hrabianka. Otwórz! Roseta? Kto cię wpuścił? Czy służący nie poinformował cię o moim rozkazie? Nie traćmy czasu na rozmowę.Otwieraj! Proszę, wróć do swego pokoju.Lekarze nie chcą się zgodzić na niczyją obecność. Moja obecność jest teraz konieczna, zwłaszcza że nie ma jeszcze jedenastej. Ojciec sobie życzył, żeby operacja odbyła się teraz, a nie jest to widok dla oczu kobiety. Muszę z nim naprzód pomówić! To niemożliwe.Zaraz zaczynamy.Te ostatnie zdania zostały wypowiedziane tonem nie znoszącym sprzeciwu.Hrabiankajednak nie ustępowała. Alfonso powiedziała żądam, byś mi otworzył! Mam prawo i obowiązek pomówić zojcem przed operacją. Ojciec nie może z nikim rozmawiać.Zresztą nie mam już ochoty na pogawędki przezdrzwi.Odejdz, twoje pukanie na nic się nie zda. W takim razie otworzę drzwi sama! Spróbuj tylko! roześmiał się ironicznie i odszedł w głąb apartamentu. Na Boga, co robić? zwróciła się hrabianka do Sternaua.Uśmiechnął się, nie odpowiedział jednak nic.Zdawał się nasłuchiwać, co się dzieje w po-koju hrabiego. Hrabianko rzekł służący z pokorą jestem przekonany, że tych drzwi nie otworzą.Pro-szę opuścić przedpokój. Zamilcz! zawołała.28Może powiedziałby jeszcze coś, ale Sternau polecił jej skinieniem głowy, by przyłożyłaucho do drzwi.Natychmiast usłyszała głos ojca.Liczył w miarowych odstępach: Pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć, jedenaście. Co to? zapytała blada jak ściana. Podają hrabiemu chloroform. Więc operacja odbędzie się na pewno? Tak. To się nie może stać, to się nie może stać! Błagam pana o pomoc! Czy pozwala mi pani użyć siły? Pozwalam.Podszedł do drzwi i uderzył w nie nogą.Zachwiały się pod kopnięciem, zamek odskoczył ioto condesa wraz z doktorem znalazła się w gabinecie.Był pusty, ale z przyległego pokojudolatywały głosy.Wkrótce w drzwiach prowadzących do tego pokoju stanął Alfonso i jeden zlekarzy. Co to jest?! zawołał Aflonso. Wdzierasz się przemocą?Zaślepiony gniewem, nie zauważył, że siostra nie była sama. Wdzieram się twarz Rosety oblał rumieniec oburzenia. Mam wrażenie, że hrabiankade Rodriganda y Sevilla może w każdej chwili dostać się, choćby siłą, przed oblicze ojca! Niety więc masz mi stawiać pytania i robić wyrzuty, to raczej ja powinnam cię zapytać, jakimprawem bez mojej wiedzy śmiesz poddawać ojca ciężkiej, niebezpiecznej operacji! Tak postanowiliśmy i tak się stanie.Odejdz stąd natychmiast. Nie odejdę, zanim nie rozmówię się z ojcem.Gdzie on jest? W sąsiednim pokoju.Twoją wrażliwość może przypłacić życiem.Każde najmniejszewzruszenie może mu bardzo zaszkodzić.Cóż to za człowiek stoi obok ciebie? zauważyłnagle. To doktor Steranu, lekarz z Paryża.Wezwałam go, by się poradzić co do stanu ojca.Mam nadzieję, że i ty będziesz zadowolony z jego przybycia.Alfonso wybuchnął: Lekarz z Paryża?! Kto ci na to pozwolił? Co za niesłychana samowola! Odejdz w tejchwili, a tego człowieka odeślij.Bezczelność Alfonsa wytrąciła hrabiankę z równowagi.Opanowała jednak wzburzenie ipowiedziała stanowczo: Nie zapominaj, z kim rozmawiasz.Prawo do rozkazywania ma tu jedynie hrabia Rodri-ganda.Jeżeli zaś jakieś względy stają temu na przeszkodzie, mam takie samo prawo do roz-kazywania jak ty.Operacja nie odbędzie się zanim doktor Sternau nie zbada dokładnie chore-go.Rysy twarzy Alfonsa wyostrzyły się, żyły wystąpiły mu na czole.Zbliżył się do siostry iochrypłym z gniewu głosem krzyknął: Ty chcesz tu rozkazywać?! Ty, kobieta?! Jak śmiesz! Operacja odbędzie się, choćbymmiał użyć pomocy służby i polecić jej, by cię wyprowadziła.Robię zawsze to, co mi się po-doba.Zrozumiałaś? Po czym zwrócił się do Sternaua: Proszę się wynosić.Jeżeli nie odej-dzie pan dobrowolnie, każę psami poszczuć!Sternau uśmiechnął się pobłażliwie. Przybyłem tu na żądanie hrabianki, aby zbadać pańskiego ojca, hrabio.Uczynię to, nanic nie bacząc.Condeso, proszę przedstawić mnie temu panu, który jest przecież moim kole-gą po fachu wskazał głową lekarza stojącego w niszy okiennej.Roseta, spełniając prośbęprzyjaciela, powiedziała: Doktor Karol Sternau, lekarz naczelny kliniki profesora Letourbiera w Paryżu, doktorFrancas z Madrytu.A oto i pozostali panowie: doktor Milanos z Cordoby i doktor Cielli zManresy.29Dwaj ostatni właśnie opuścili pokój chorego, zaciekawieni niezwykłą rozmową międzyrodzeństwem.Ukłonili się gościowi chłodno i z powagą.Natomiast doktor Francas zbladł jakkreda.On jeden spośród całej trójki wiedział doskonale, jaką sławą cieszy się w Paryżu profe-sor Letourbier.Zorientował się natychmiast, że ma przed sobą wybitnego specjalistę, któregoobecność stanowi poważne zagrożenie dla wszystkich biorących udział w tej ciemnej sprawie.Może ich uratować jedynie zdecydowane odrzucenie pomocy przybyłego lekarza.Powiedziałwięc ostro: Nie znam tego pana.Przygotowania ukończyliśmy, nie potrzeba nam żadnej pomocy.Dostojny nasz pacjent polecił nam dokonać operacji.Ubliżałoby naszej godności nieprzepro-wadzenie jej w tej chwili. Słyszysz? rzekł Alfonso do siostry.Odejdz stąd natychmiast i zabierz tego człowieka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Stał przy nich słu-żący. Czy hrabia się obudził? Tak, condeso. Czy jest sam? Nie, lekarze są u niego. Od jak dawna? Od jakichś dziesięciu minut. Może nie jest jeszcze za pózno.Chodzmy!Hrabianka chciała otworzyć drzwi, ale lokaj zastąpił jej drogę i oświadczył grzecznie, leczstanowczo: Condesa mi wybaczy, ale mam rozkaz nie wpuszczać nikogo. Nawet mnie? Zwłaszcza hrabianki.Wyraz gniewu pojawił się na twarzy Rosety.Odrzuciwszy dumnie głowę, zapytała: Kto wydał ten rozkaz? Hrabia Alfonso, który jest również w pokoju hrabiego. Więc tak? Odsuń się! Nie wolno mi, nie mogę.Nie skończył zdania, gdyż Sternau ujął go za ramię i odsunął na bok, po czym otworzyłdrzwi.Znalezli się w przedpokoju.Służący wszedł za hrabianką i doktorem, nie odważył sięjednak powiedzieć ani słowa.Z przedpokoju drzwi prowadziły już wprost do gabinetu hra-biego.Były zamknięte.Roseta zapukała kilkakrotnie. Kto tam? rozległ się głos Alfonsa. To ja odpowiedziała hrabianka. Otwórz! Roseta? Kto cię wpuścił? Czy służący nie poinformował cię o moim rozkazie? Nie traćmy czasu na rozmowę.Otwieraj! Proszę, wróć do swego pokoju.Lekarze nie chcą się zgodzić na niczyją obecność. Moja obecność jest teraz konieczna, zwłaszcza że nie ma jeszcze jedenastej. Ojciec sobie życzył, żeby operacja odbyła się teraz, a nie jest to widok dla oczu kobiety. Muszę z nim naprzód pomówić! To niemożliwe.Zaraz zaczynamy.Te ostatnie zdania zostały wypowiedziane tonem nie znoszącym sprzeciwu.Hrabiankajednak nie ustępowała. Alfonso powiedziała żądam, byś mi otworzył! Mam prawo i obowiązek pomówić zojcem przed operacją. Ojciec nie może z nikim rozmawiać.Zresztą nie mam już ochoty na pogawędki przezdrzwi.Odejdz, twoje pukanie na nic się nie zda. W takim razie otworzę drzwi sama! Spróbuj tylko! roześmiał się ironicznie i odszedł w głąb apartamentu. Na Boga, co robić? zwróciła się hrabianka do Sternaua.Uśmiechnął się, nie odpowiedział jednak nic.Zdawał się nasłuchiwać, co się dzieje w po-koju hrabiego. Hrabianko rzekł służący z pokorą jestem przekonany, że tych drzwi nie otworzą.Pro-szę opuścić przedpokój. Zamilcz! zawołała.28Może powiedziałby jeszcze coś, ale Sternau polecił jej skinieniem głowy, by przyłożyłaucho do drzwi.Natychmiast usłyszała głos ojca.Liczył w miarowych odstępach: Pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć, jedenaście. Co to? zapytała blada jak ściana. Podają hrabiemu chloroform. Więc operacja odbędzie się na pewno? Tak. To się nie może stać, to się nie może stać! Błagam pana o pomoc! Czy pozwala mi pani użyć siły? Pozwalam.Podszedł do drzwi i uderzył w nie nogą.Zachwiały się pod kopnięciem, zamek odskoczył ioto condesa wraz z doktorem znalazła się w gabinecie.Był pusty, ale z przyległego pokojudolatywały głosy.Wkrótce w drzwiach prowadzących do tego pokoju stanął Alfonso i jeden zlekarzy. Co to jest?! zawołał Aflonso. Wdzierasz się przemocą?Zaślepiony gniewem, nie zauważył, że siostra nie była sama. Wdzieram się twarz Rosety oblał rumieniec oburzenia. Mam wrażenie, że hrabiankade Rodriganda y Sevilla może w każdej chwili dostać się, choćby siłą, przed oblicze ojca! Niety więc masz mi stawiać pytania i robić wyrzuty, to raczej ja powinnam cię zapytać, jakimprawem bez mojej wiedzy śmiesz poddawać ojca ciężkiej, niebezpiecznej operacji! Tak postanowiliśmy i tak się stanie.Odejdz stąd natychmiast. Nie odejdę, zanim nie rozmówię się z ojcem.Gdzie on jest? W sąsiednim pokoju.Twoją wrażliwość może przypłacić życiem.Każde najmniejszewzruszenie może mu bardzo zaszkodzić.Cóż to za człowiek stoi obok ciebie? zauważyłnagle. To doktor Steranu, lekarz z Paryża.Wezwałam go, by się poradzić co do stanu ojca.Mam nadzieję, że i ty będziesz zadowolony z jego przybycia.Alfonso wybuchnął: Lekarz z Paryża?! Kto ci na to pozwolił? Co za niesłychana samowola! Odejdz w tejchwili, a tego człowieka odeślij.Bezczelność Alfonsa wytrąciła hrabiankę z równowagi.Opanowała jednak wzburzenie ipowiedziała stanowczo: Nie zapominaj, z kim rozmawiasz.Prawo do rozkazywania ma tu jedynie hrabia Rodri-ganda.Jeżeli zaś jakieś względy stają temu na przeszkodzie, mam takie samo prawo do roz-kazywania jak ty.Operacja nie odbędzie się zanim doktor Sternau nie zbada dokładnie chore-go.Rysy twarzy Alfonsa wyostrzyły się, żyły wystąpiły mu na czole.Zbliżył się do siostry iochrypłym z gniewu głosem krzyknął: Ty chcesz tu rozkazywać?! Ty, kobieta?! Jak śmiesz! Operacja odbędzie się, choćbymmiał użyć pomocy służby i polecić jej, by cię wyprowadziła.Robię zawsze to, co mi się po-doba.Zrozumiałaś? Po czym zwrócił się do Sternaua: Proszę się wynosić.Jeżeli nie odej-dzie pan dobrowolnie, każę psami poszczuć!Sternau uśmiechnął się pobłażliwie. Przybyłem tu na żądanie hrabianki, aby zbadać pańskiego ojca, hrabio.Uczynię to, nanic nie bacząc.Condeso, proszę przedstawić mnie temu panu, który jest przecież moim kole-gą po fachu wskazał głową lekarza stojącego w niszy okiennej.Roseta, spełniając prośbęprzyjaciela, powiedziała: Doktor Karol Sternau, lekarz naczelny kliniki profesora Letourbiera w Paryżu, doktorFrancas z Madrytu.A oto i pozostali panowie: doktor Milanos z Cordoby i doktor Cielli zManresy.29Dwaj ostatni właśnie opuścili pokój chorego, zaciekawieni niezwykłą rozmową międzyrodzeństwem.Ukłonili się gościowi chłodno i z powagą.Natomiast doktor Francas zbladł jakkreda.On jeden spośród całej trójki wiedział doskonale, jaką sławą cieszy się w Paryżu profe-sor Letourbier.Zorientował się natychmiast, że ma przed sobą wybitnego specjalistę, któregoobecność stanowi poważne zagrożenie dla wszystkich biorących udział w tej ciemnej sprawie.Może ich uratować jedynie zdecydowane odrzucenie pomocy przybyłego lekarza.Powiedziałwięc ostro: Nie znam tego pana.Przygotowania ukończyliśmy, nie potrzeba nam żadnej pomocy.Dostojny nasz pacjent polecił nam dokonać operacji.Ubliżałoby naszej godności nieprzepro-wadzenie jej w tej chwili. Słyszysz? rzekł Alfonso do siostry.Odejdz stąd natychmiast i zabierz tego człowieka [ Pobierz całość w formacie PDF ]