[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwa Ślizgacze bez trudu zmieściły się w ładowni.Triv zamocował je wymyślnymi splotami liny.Skończyli robotę po dwóch godzinach intensywnego wysiłku.Jak dobrze wiedzieć, ile czasu upłynęło, pomyślała Varian.Często zerkała na chronometr na konsolecie.Poprosiła Trwa, żeby pilotował czteroosobowy ślizgacz - chłopak był silniejszy od niej i bardziej wypoczęty.Sama stanęła po jego lewej stronie, żeby widzieć jego znaki, gdyby je dawał i obserwować, czy przywiązane Ślizgacze nie przesuną się podczas lotu.Byli już w powietrzu, kiedy Triv dał pierwszy znak.Varian spojrzała na Ślizgacze, ale nie zauważyła nawet ich przesunięcia.Dopiero potem zorientowała się, że chłopak pokazuje w górę, i zobaczyła trzy ptaki, które im towarzyszyły.Owo spotkanie z morskim potworem tak ją przeraziło, że nawet nie zauważyła ptasiej eskorty.Zaśmiała się sama do siebie, ciekawa, czy to te same ptaki, które towarzyszyły jej w poprzedniej wyprawie, czy też ich zmiennicy.A może to ich obecność zapobiegła atakowi płaszczaka? Musi koniecznie zapytać Kaia, czy ptaszyska eskortowały jego i Tora; co prawda mocno w to wątpiła - Thek podróżował z taką szybkością!Nic nie zakłóciło lotu powrotnego.Varian wprowadziła do jaskini mniejszy ślizgacz i posadziła go tak blisko wahadłowca, jak tylko zdołała - chciała, żeby Triv miał jak najwięcej miejsca.Duży pojazd wylądował po lewej stronie groty.Lunzie i Portegin, jeszcze nieco zesztywniały po długotrwałym śnie, pomogli w rozładunku.Portegin chciał natychmiast przystąpić do roboty, lecz Varian ostrzegła go przed purpurową pleśnią.Przywiązali pojazd do cięższego ślizgacza i wysunęli z jaskini, żeby wiatr mógł wywiać grzyby poza tymczasowe ich mieszkanie.- Wiem, jak to zrobić, Varian - zniecierpliwił się Portegin.- Pozwól mi się tym zająć - wtrąciła się Lunzie i odpięła dziewczynie pas siłowy choć ta protestowała, twierdząc, że się wspaniale czuje.- Po prostu nie widzisz, jak wyglądasz - dodała lekarka urągliwie.- Potrzebujesz tyle odżywki, ile tylko zdołam w ciebie wpompować.- Jestem silniejsza niż się zdaje - oznajmiła dziewczyna i odwróciła się w stronę Kaia, słysząc jego śmiech.- Skoro ja musiałem posłuchać Lunzie, to i ciebie to nie ominie, współdowódco.Usiądź przy mnie, łykaj swoje lekarstwo i cierp wraz ze mną - chłopak wskazał Varian miejsce koło siebie.Posłuchała go, myśląc sobie, że nareszcie może mu się przyjrzeć, po raz pierwszy od czasu, gdy poranił go płaszczak.Wyglądał o wiele lepiej, lecz na rękach i czole wciąż jeszcze miał czerwone plamki.Lunzie podała im miseczki z owocowych skorup.- Znowu mech? - spytała Varian, widząc kolor Kaiowej mikstury.- Uporałam się z jego paskudnym smakiem - powiedziała lekarka.Dziewczyna powąchała swoją zupkę, spodziewając się aromatu porannego posiłku:- Wielkie nieba! A cóż to takiego?!- To, czego ci potrzeba! Wypij.- Lunzie zostawiła ich, szykując porcje dla pozostałych.- Uporała się ze smakiem tego paskudztwa - rzekł Kai, chlipnąwszy mikstury - ale dopiero wtedy, kiedy ją namówiłem, żeby tego spróbowała.- Uśmiechnął się.- Po tym, czego tam dodała, mam wilczy apetyt.Zjadłbym wszystko, co by mi podano i domagał się więcej.- Wypił wszystko i sięgnął po mały czerwony owoc.- Kai! Jesz owoc! Świeży owoc!- Przecież ci powiedziałem, że jestem taki głodny, że mogę zjeść wszystko! Nawet naturalną żywność!W tym czasie Triv oczyścił z grzybów oba ślizgacze i Portegin mógł zabrać się do pracy.Już wcześniej - zanim wrócili Varian i Triv - wymontował uszkodzony komunii wahadłowca.Cenny plasfilm Lunzie chronił płytki przed kurzem i paprochami, jakie wiatr nawiewał do jaskini.Portegin już po chwili zaczął narzekać, że musi tak precyzyjną robotę wykonywać przy pomocy młotka i obcęgów.Kucał przy tym jak prawdziwy jaskiniowiec.Triv poradził mu w końcu, żeby się przeniósł z tym wszystkim do dużego ślizgacza, pod osłonę przezroczystej kopuły.Lunzie niechętnie oddała jedną ze swoich nielicznych medycznych sond, która miała posłużyć, po rozgrzaniu, do połączenia końcówek.- Łącza nie będą tak trzymać jak po zastosowaniu właściwego materiału, ale i to powinno wystarczyć - rzekł Portegin, kiedy już podziękował lekarce za jej poświęcenie.Triv zaproponował, że pomoże Porteginowi, który nie odzyskał jeszcze w pełni kontroli nad wszystkimi mięśniami.Zmienili ustawienie foteli w większym ślizgaczu i przy okazji znaleźli prawdziwe skarby.Pomiędzy tylnym fotelem a kadłubem tkwiły dwa obezwładniacze, trzy pasy siłowe i podnośnik do baterii, wszystko zawinięte w kombinezon.- Ależ sprytny gałgan z tego Bonnarda! Musiał to schować, kiedy buntownicy maltretowali nas w wahadłowcu - zawołała Varian; podniosła wysoko pasy i obezwładniacze i odtańczyła zwycięski taniec.- Myślisz, że zdążył coś ukryć i w innych ślizgaczach? - spytał Kai [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Dwa Ślizgacze bez trudu zmieściły się w ładowni.Triv zamocował je wymyślnymi splotami liny.Skończyli robotę po dwóch godzinach intensywnego wysiłku.Jak dobrze wiedzieć, ile czasu upłynęło, pomyślała Varian.Często zerkała na chronometr na konsolecie.Poprosiła Trwa, żeby pilotował czteroosobowy ślizgacz - chłopak był silniejszy od niej i bardziej wypoczęty.Sama stanęła po jego lewej stronie, żeby widzieć jego znaki, gdyby je dawał i obserwować, czy przywiązane Ślizgacze nie przesuną się podczas lotu.Byli już w powietrzu, kiedy Triv dał pierwszy znak.Varian spojrzała na Ślizgacze, ale nie zauważyła nawet ich przesunięcia.Dopiero potem zorientowała się, że chłopak pokazuje w górę, i zobaczyła trzy ptaki, które im towarzyszyły.Owo spotkanie z morskim potworem tak ją przeraziło, że nawet nie zauważyła ptasiej eskorty.Zaśmiała się sama do siebie, ciekawa, czy to te same ptaki, które towarzyszyły jej w poprzedniej wyprawie, czy też ich zmiennicy.A może to ich obecność zapobiegła atakowi płaszczaka? Musi koniecznie zapytać Kaia, czy ptaszyska eskortowały jego i Tora; co prawda mocno w to wątpiła - Thek podróżował z taką szybkością!Nic nie zakłóciło lotu powrotnego.Varian wprowadziła do jaskini mniejszy ślizgacz i posadziła go tak blisko wahadłowca, jak tylko zdołała - chciała, żeby Triv miał jak najwięcej miejsca.Duży pojazd wylądował po lewej stronie groty.Lunzie i Portegin, jeszcze nieco zesztywniały po długotrwałym śnie, pomogli w rozładunku.Portegin chciał natychmiast przystąpić do roboty, lecz Varian ostrzegła go przed purpurową pleśnią.Przywiązali pojazd do cięższego ślizgacza i wysunęli z jaskini, żeby wiatr mógł wywiać grzyby poza tymczasowe ich mieszkanie.- Wiem, jak to zrobić, Varian - zniecierpliwił się Portegin.- Pozwól mi się tym zająć - wtrąciła się Lunzie i odpięła dziewczynie pas siłowy choć ta protestowała, twierdząc, że się wspaniale czuje.- Po prostu nie widzisz, jak wyglądasz - dodała lekarka urągliwie.- Potrzebujesz tyle odżywki, ile tylko zdołam w ciebie wpompować.- Jestem silniejsza niż się zdaje - oznajmiła dziewczyna i odwróciła się w stronę Kaia, słysząc jego śmiech.- Skoro ja musiałem posłuchać Lunzie, to i ciebie to nie ominie, współdowódco.Usiądź przy mnie, łykaj swoje lekarstwo i cierp wraz ze mną - chłopak wskazał Varian miejsce koło siebie.Posłuchała go, myśląc sobie, że nareszcie może mu się przyjrzeć, po raz pierwszy od czasu, gdy poranił go płaszczak.Wyglądał o wiele lepiej, lecz na rękach i czole wciąż jeszcze miał czerwone plamki.Lunzie podała im miseczki z owocowych skorup.- Znowu mech? - spytała Varian, widząc kolor Kaiowej mikstury.- Uporałam się z jego paskudnym smakiem - powiedziała lekarka.Dziewczyna powąchała swoją zupkę, spodziewając się aromatu porannego posiłku:- Wielkie nieba! A cóż to takiego?!- To, czego ci potrzeba! Wypij.- Lunzie zostawiła ich, szykując porcje dla pozostałych.- Uporała się ze smakiem tego paskudztwa - rzekł Kai, chlipnąwszy mikstury - ale dopiero wtedy, kiedy ją namówiłem, żeby tego spróbowała.- Uśmiechnął się.- Po tym, czego tam dodała, mam wilczy apetyt.Zjadłbym wszystko, co by mi podano i domagał się więcej.- Wypił wszystko i sięgnął po mały czerwony owoc.- Kai! Jesz owoc! Świeży owoc!- Przecież ci powiedziałem, że jestem taki głodny, że mogę zjeść wszystko! Nawet naturalną żywność!W tym czasie Triv oczyścił z grzybów oba ślizgacze i Portegin mógł zabrać się do pracy.Już wcześniej - zanim wrócili Varian i Triv - wymontował uszkodzony komunii wahadłowca.Cenny plasfilm Lunzie chronił płytki przed kurzem i paprochami, jakie wiatr nawiewał do jaskini.Portegin już po chwili zaczął narzekać, że musi tak precyzyjną robotę wykonywać przy pomocy młotka i obcęgów.Kucał przy tym jak prawdziwy jaskiniowiec.Triv poradził mu w końcu, żeby się przeniósł z tym wszystkim do dużego ślizgacza, pod osłonę przezroczystej kopuły.Lunzie niechętnie oddała jedną ze swoich nielicznych medycznych sond, która miała posłużyć, po rozgrzaniu, do połączenia końcówek.- Łącza nie będą tak trzymać jak po zastosowaniu właściwego materiału, ale i to powinno wystarczyć - rzekł Portegin, kiedy już podziękował lekarce za jej poświęcenie.Triv zaproponował, że pomoże Porteginowi, który nie odzyskał jeszcze w pełni kontroli nad wszystkimi mięśniami.Zmienili ustawienie foteli w większym ślizgaczu i przy okazji znaleźli prawdziwe skarby.Pomiędzy tylnym fotelem a kadłubem tkwiły dwa obezwładniacze, trzy pasy siłowe i podnośnik do baterii, wszystko zawinięte w kombinezon.- Ależ sprytny gałgan z tego Bonnarda! Musiał to schować, kiedy buntownicy maltretowali nas w wahadłowcu - zawołała Varian; podniosła wysoko pasy i obezwładniacze i odtańczyła zwycięski taniec.- Myślisz, że zdążył coś ukryć i w innych ślizgaczach? - spytał Kai [ Pobierz całość w formacie PDF ]