[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście należało powiewaćprowokacyjnie połami.Tu, w Białej Lilii wszystko robiło się prowokacyjnie -Sylvie nie miała co do tego wątpliwości.Grupa młodych pomocników, którzy, zdaje się, nigdy nie wychodzili zteatru, wytoczyła na scenę ogromny drewniany zamek, z wieżyczkami izwodzonym mostem, który możną było podnosić i opuszczać.Sylvie odniosławrażenie, że Tom Shaughnessy zatrudnia niewiarygodnie dużo ludzi i dla każdegoznajduje mnóstwo roboty.Zamek musiał być bardzo ciężki: chłopcy czerwoni z wysiłku pchali z całychsił, zapierając się nogami w podłogę.Tancerki wyszły na scenę.Sylvie znowutonęła w swojej sukni i płaszczu.Popatrzyła na nie ponuro; wiedziała, że czekają jąprzeróbki krawieckie.- Disy! - ryknął Generał w stronę kulis.- Zbieraj swój przepotężny tyłek alboci&Nagle od strony zaniku dobiegło złowróżbne trzeszczenie drewna.Wszyscyodwrócili się w tamtą stronę.Chłopcy powoli opuszczali zwodzony most, który w końcu stuknął o deskisceny, podnosząc tuman kurzu.Dziewczęta zaczęty kasłać i machać rękoma.W wejściu do zamku stała Daisy, w królewskiej pozie, opierając sięramieniem o framugę.Wypięła pierś, rude sploty spadały jej na ramiona.Poczekała, aż wszystkie spojrzenia skupią się na niej.Gdy schodziła pozwodzonym moście, Generał obserwował ją w pełnym napięcia milczeniu.Sylviespostrzegła jednak, że po chwili opuścił podbródek, aż jego spojrzenie zatrzymałosię w okolicy bioder primadonny i pozostało tam, jakby były one narzędziemjakiegoś hipnotyzera.Daisy Jones doskonale wiedziała, jak zrobić wrażenie samym pojawieniemsię na scenie.Sylvie podejrzewała, że właśnie to chciała wszystkim udowodnić.Doszła do końca pomostu i zatrzymała się tam.- Dała mi za to pensa! - kwiknał jeden z chłopców i zwiał za scenę.Wyraznienie potrafił zdecydować, kogo bardziej się boi - Daisy czy Generała.Generał przyglądał się primadonnie, ale już nie piorunował jej wzrokiem.Odpowiedziała mu lekko wyzywającym spojrzeniem, wyraznie zadowolona zsiebie.Tancerki obserwowały ją w pełnym urazy milczeniu, być może świadome,że o tak majestatycznym wejściu mogą sobie tylko pomarzyć. - Josephine, możemy zaczynać? - odezwał się Gen.- Sylvie, rób to, cowszystkie, tak jak wczoraj.Mądra z ciebie dziewczyna, na pewno złapiesz, o cochodzi.- W jego głosie znów pobrzmiewała ironia, jakby wiedział o Sylvie coś, cogo niezmiernie bawiło.Josephine zaplotła palce, rozciągnęła je i położyła dłonie na klawiaturze.Popłynęła melodia lekko stylizowana na balladę rycerską.Daisy zaśpiewała błagalnie, głosem, od którego drżały szyby, ale który niemiał szans, by wywołać łagodne uśmiechy aniołów w niebie&Dzielny rycerzu, my, piękne damyCiebie o wolność dzisiaj błagamy,Wojuj swą lancą w trudzie i znoju,Bo nie zaznamy nigdy spokoju.Dziewczęta udały, że mdleją, potem przytknęły osłabłe dłonie do czoła,wzięły się za ręce, i Boże, miej litość&Zgięły się wpół i pokręciły tyłeczkami.Znowu! Sylvie, wzdychając w duchu,poszła w ich ślady.- Wyżej, Sylvie! I nie wywracaj tak oczyma, bardzo cię proszę! -pokrzykiwał Gen.Naturalnie, na te słowa Sylvie wzniosła oczy do góry.Kiedy przećwiczyły już tę piosenkę z sześć razy, wyprostowały się iwreszcie stanęły twarzami do publiczności, Sylvie spostrzegła w przejściu TomaShaughnessy ego, który wpatrywał się w nią błyszczącymi oczyma.Trzymał wręku laskę i wybijał nią takt, ale chyba myślał o czymś innym.Miał taki dziwnywyraz twarzy& Czuł się zagubiony? Niepewny?Lekko zmarszczył czoło, jakby Sylvie stanowiła dla niego zagadkę, a on byłjuż bliski rozwiązania& A więc zdążył już pozałatwiać sprawy, które na chwilęodwróciły jego uwagę.Poczuła nieuzasadnioną, absurdalną radość z tego, że wrócił, a także z tego,że patrzył wyłącznie na nią.Kiedy spotkali się wzrokiem, dostrzegła na jego twarzy uśmieszek, a chwilępotem szczery, ciepły uśmiech i spojrzenie pełne zrozumienia, w oczach Toma tańczyły iskierki szatańskiej radości, jakby wpadł w nie promyk słońca.Jej ustaułożyły się do uśmiechu.Czuła pulsującą w żyłach krew&- Och! - Przeszył ją ból, gdy ktoś nastąpił jej ha stopę, niemal zdzierającpantofelek.Zachwiała się i przyklękła.Wyprostowała się szybko, razem z resztądziewcząt, i tańczyła dalej, uśmiechając się mimo bólu - bo była przyzwyczajona,by tańczyć i uśmiechać się mimo bólu.Generał i Tom Shaughnessy patrzyli na nią, marszcząc brwi.Tom byłzdziwiony.Generał szukał w jej zachowaniu uchybień.- Ojej, przepraszam cię bardzo - mruknęła Molly.Uśmiech nie opuścił jejnapiętej twarzy.Ale gdy Sylvie zerknęła na nią, w jej oczach zobaczyła twardośćstali i zadowolenie z siebie.Kazał jej po próbie przyjść do biblioteki po wynagrodzenie.Dobrzewiedziała, gdzie to jest, bo poprzedniej nocy zwabiło ją tam światło.Wtedy trochęgo podglądała.Zatrzymała się w progu, Tom Shaughnessy nie patrzył na nią, porządkowałpapiery na biurku, jakby czegoś szukał.Robił to z uśmiechem - najwyrazniejrozgardiasz w dokumentach sprawiał mu przyjemność.Nagle zamarł, twarz mupociemniała, stała się napięta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl