[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Właściwy ciężar ciała był czymś nowym po zmniejszonej do połowy grawitacji na Yoko.Przy wyjściu Sorka zatrzymała się, chłonąc pierwszy obraz Pernu; rozległą panoramę trawiastej równiny, z gromadkami śmiesznych, błękitnawych krzaków pod zielononiebieskim niebem.- Nie blokuj przejścia, kochanie - odezwała się kobieta stojąca na zewnątrz.Sorka usłuchała pospiesznie, chociaż nigdy nie dowiedziała się, w jaki sposób udało jej się zejść z pochylni, skoro cały czas rozglądała się dookoła.Murawa była trochę inna od trawy rosnącej na ich farmie.Krzaki wyglądały na bardziej błękitne niż zielone i miały liście o śmiesznym kształcie, przypominające połączone figury geometryczne zabawki, którą bawiła się we wczesnym dzieciństwie.- Spójrz, tatusiu, chmury! Zupełnie jak w domu! - zawołała, z podnieceniem wskazując na niebo.Ojciec roześmiał się i objął ją ramieniem, przyciągając do siebie.- Może leciały za nami z Ziemi - powiedział łagodnie, nie przestając się uśmiechać.Sorka wiedziała, że i on jest podekscytowany tym, iż w końcu wylądowali na Pernie.Dziewczynka wystawiła twarz do wiatru, który hulał po równinie.Pachniał cudownie; nowością i entuzjazmem.Chciało jej się tańczyć.Znowu była wolna, pod niebem, nie ograniczona sufitami i ścianami.- Jesteście Hanrahanowie czy Jepsonowie? - zapytała kobieta z notatnikiem w ręce.- Hanrahanowie - odparł Red.- Main, Peter, Sorka i Brian.- Witajcie na Pernie - powiedziała kobieta, uśmiechając się przyjaźnie i zaznaczając coś na papierze.- Przydzielono was do Czternastego Domu w Sektorze Azjatyckim.Oto wasza mapa.Wszystkie najważniejsze punkty są dokładnie oznaczone.A teraz, gdybyście mogli pomóc przy rozładowywaniu i sprzątaniu wahadłowca.- Wręczyła im mapę, machnęła ręką w stronę grupy ludzi przy otwartym luku wahadłowca i podeszła do Jepsonów, którzy właśnie wysiedli.- Udało nam się, Mairi, kochanie - powiedział Red, obejmując żonę.Sorka ze zdumieniem zobaczyła łzy w oczach rodziców.Z wahadłowca trzeba było wyładowywać coś więcej niż tylko osobisty bagaż pasażerów.Listy załadunkowe wyszczególniały dziesiątki skrzyń pełnych towarów.- Powiedzcie intendentowi, że trzeba ładować więcej mebli - usłyszała Sallah, gdy ładownia została opróżniona.- Inaczej niektórzy zostaną na noc bez łóżek.- Oto prawdziwa skuteczność - powiedziała Sallah do Barr.Pomachała ręką Hanrahanom i zamknęła drzwi, przygotowując się do odlotu.- Wkrótce na statkach nie będzie już nikogo, a z samych maszyn zostaną tylko gołe kadłuby.- Wiem - odparła Barr.- Zaczynam się bać, że nasze koje też zniknęły.Obie zabrały się do przeprowadzania kontroli startowej.Sallah uśmiechnęła się, robiąc kolejną notatkę.Doszła już do perfekcji, co oznaczało, że na każdym locie oszczędzała prawie dwadzieścia litrów.Wiatr wiał od tyłu.Dała znać Barr, żeby pospieszyła się ze sprawdzaniem urządzeń.- Chcę wykorzystać wiatr od ogona.Oszczędzimy paliwa.- Dobry Boże, Sal, robisz się równie okropna jak sztywniak Fusi - odparła Barr, ale szybko zakończyła ostatnie czynności.- Chciałabym wiedzieć, po co właściwie tak cholernie pilnujemy tego paliwa? Na tym, co oszczędzimy, nie dolecimy daleko.A skoro statki są unieruchomione, nie będziemy mieć żadnego pożytku z wahadłowców.Sallah spojrzała na przyjaciółkę ze zdumieniem, po czym się roześmiała.- Masz rację.Tak, masz rację.Chyba - dodała po chwili zadumy - sprawdzę zbiorniki, gdy Fusi będzie na dole.Ale nawet gdy to zrobiła, nie poczuła się ani odrobinę mądrzejsza.Skoro oszczędzały tyle paliwa, poziom w zbiornikach powinien być wyższy.Barr, zajęta flirtem z jednym z inżynierów, szybko zapomniała o swoim spostrzeżeniu.Sallah nie.Podczas jednego z lotów Kenjo poszperała trochę w bazie danych głównego komputera.Zużycie paliwa w obu zbiornikach na Yoko utrzymywało się na rozsądnym poziomie.Sallah obliczyła swoje średnie zużycie paliwa na podróż, podała przybliżone dane dla Kenjo.Wyszło jej, że w zbiornikach powinny znajdować się dodatkowe dwa tysiące litrów.Wzięła jeszcze pod uwagę większe zużycie podczas cięższych podróży, kiedy dryf i siła wiatru podnosiły jeszcze ilość wykorzystanego paliwa.I znowu liczba się nie zgadzała.Deficyt był tym razem mniejszy, ale i tak znaczący.Komu mogło zależeć na gromadzeniu paliwa? Avril? Ale Avril i Kenjo nie byli przyjaciółmi.Wprost przeciwnie, Avril często docinała Kenjo, prawiła mu złośliwości o podłożu etnicznym.- Oczywiście, gdyby chciała zatrzeć ślady.- mruknęła Sallah pod nosem.Obliczyła odległość do najbliższego systemu, którego przydatność dla celów kolonizacyjnych została wykluczona sto lat przed powołaniem grupy ZBO, a także odległość do najbliższej zamieszkanej planety.Porównała te dane z zasięgiem i prędkością kapitańskiego gjgu.Wszystko wskazywało, że w najbardziej sprzyjających warunkach Mańposa mogłaby dolecieć jedynie do nie zamieszkanego systemu.Więc o co mogło chodzić? Niezadowolona, że zmarnowała całe popołudnie, Sallah ruszyła na poszukiwanie Barr.Tego dnia przypadł im wieczorny lot, a to znaczyło, że noc miały spędzić na planecie.Rozdział IVKu niewysłowionemu zachwytowi Sorki w szkole na Pernie jedynie przystosowywano uczniów do ich nowego domu.Wszyscy poznawali zasady bezpiecznej obsługi prostych narzędzi, a dzieci powyżej czternastego roku życia uczono również, jak się posługiwać mniej skomplikowanymi urządzeniami.Pokazano im gatunki roślin, których należało unikać, i zrobiono wykład z botaniki.Dzieci obejrzały różnorodne owoce, liście oraz bulwy, które były nieszkodliwe i można je było spożywać w umiarkowanych ilościach.Dowiedziały się, że jednym z zajęć młodych kolonistów ma być gromadzenie jadalnych roślin, by dołączyć je do przywiezionych zapasów.Pokazano im slajdy pernijskich owadów, płazów i gadów.Na końcu dzieci poniżej dwunastego roku życia zgromadzono w głównej klasie, a starsze wyprowadzono na zewnątrz, by dołączyły do grup roboczych prowadzonych przez dorosłych.- Na początku okresu osiedleńczego - powiedział im Rudi Shwartz, dyrektor szkoły - będziecie mieć szansę pracować z rozmaitymi specjalistami.Zorientujecie się w ten sposób, jakie rzemiosło czy zawód wam najbardziej odpowiada.Zamierzamy ożywić system czeladniczy.Działał on zupełnie dobrze na starej Ziemi, sprawdził się na Pierwszej Centauri i jest szczególnie właściwy dla naszej rolniczej kolonii.Wszyscy będziemy musieli ciężko pracować, by na dobre zżyć się z tą planetą, ale pilność będzie nagrodzona.- Ciekawe czym? - zapytał jakiś chłopiec z tyłu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Właściwy ciężar ciała był czymś nowym po zmniejszonej do połowy grawitacji na Yoko.Przy wyjściu Sorka zatrzymała się, chłonąc pierwszy obraz Pernu; rozległą panoramę trawiastej równiny, z gromadkami śmiesznych, błękitnawych krzaków pod zielononiebieskim niebem.- Nie blokuj przejścia, kochanie - odezwała się kobieta stojąca na zewnątrz.Sorka usłuchała pospiesznie, chociaż nigdy nie dowiedziała się, w jaki sposób udało jej się zejść z pochylni, skoro cały czas rozglądała się dookoła.Murawa była trochę inna od trawy rosnącej na ich farmie.Krzaki wyglądały na bardziej błękitne niż zielone i miały liście o śmiesznym kształcie, przypominające połączone figury geometryczne zabawki, którą bawiła się we wczesnym dzieciństwie.- Spójrz, tatusiu, chmury! Zupełnie jak w domu! - zawołała, z podnieceniem wskazując na niebo.Ojciec roześmiał się i objął ją ramieniem, przyciągając do siebie.- Może leciały za nami z Ziemi - powiedział łagodnie, nie przestając się uśmiechać.Sorka wiedziała, że i on jest podekscytowany tym, iż w końcu wylądowali na Pernie.Dziewczynka wystawiła twarz do wiatru, który hulał po równinie.Pachniał cudownie; nowością i entuzjazmem.Chciało jej się tańczyć.Znowu była wolna, pod niebem, nie ograniczona sufitami i ścianami.- Jesteście Hanrahanowie czy Jepsonowie? - zapytała kobieta z notatnikiem w ręce.- Hanrahanowie - odparł Red.- Main, Peter, Sorka i Brian.- Witajcie na Pernie - powiedziała kobieta, uśmiechając się przyjaźnie i zaznaczając coś na papierze.- Przydzielono was do Czternastego Domu w Sektorze Azjatyckim.Oto wasza mapa.Wszystkie najważniejsze punkty są dokładnie oznaczone.A teraz, gdybyście mogli pomóc przy rozładowywaniu i sprzątaniu wahadłowca.- Wręczyła im mapę, machnęła ręką w stronę grupy ludzi przy otwartym luku wahadłowca i podeszła do Jepsonów, którzy właśnie wysiedli.- Udało nam się, Mairi, kochanie - powiedział Red, obejmując żonę.Sorka ze zdumieniem zobaczyła łzy w oczach rodziców.Z wahadłowca trzeba było wyładowywać coś więcej niż tylko osobisty bagaż pasażerów.Listy załadunkowe wyszczególniały dziesiątki skrzyń pełnych towarów.- Powiedzcie intendentowi, że trzeba ładować więcej mebli - usłyszała Sallah, gdy ładownia została opróżniona.- Inaczej niektórzy zostaną na noc bez łóżek.- Oto prawdziwa skuteczność - powiedziała Sallah do Barr.Pomachała ręką Hanrahanom i zamknęła drzwi, przygotowując się do odlotu.- Wkrótce na statkach nie będzie już nikogo, a z samych maszyn zostaną tylko gołe kadłuby.- Wiem - odparła Barr.- Zaczynam się bać, że nasze koje też zniknęły.Obie zabrały się do przeprowadzania kontroli startowej.Sallah uśmiechnęła się, robiąc kolejną notatkę.Doszła już do perfekcji, co oznaczało, że na każdym locie oszczędzała prawie dwadzieścia litrów.Wiatr wiał od tyłu.Dała znać Barr, żeby pospieszyła się ze sprawdzaniem urządzeń.- Chcę wykorzystać wiatr od ogona.Oszczędzimy paliwa.- Dobry Boże, Sal, robisz się równie okropna jak sztywniak Fusi - odparła Barr, ale szybko zakończyła ostatnie czynności.- Chciałabym wiedzieć, po co właściwie tak cholernie pilnujemy tego paliwa? Na tym, co oszczędzimy, nie dolecimy daleko.A skoro statki są unieruchomione, nie będziemy mieć żadnego pożytku z wahadłowców.Sallah spojrzała na przyjaciółkę ze zdumieniem, po czym się roześmiała.- Masz rację.Tak, masz rację.Chyba - dodała po chwili zadumy - sprawdzę zbiorniki, gdy Fusi będzie na dole.Ale nawet gdy to zrobiła, nie poczuła się ani odrobinę mądrzejsza.Skoro oszczędzały tyle paliwa, poziom w zbiornikach powinien być wyższy.Barr, zajęta flirtem z jednym z inżynierów, szybko zapomniała o swoim spostrzeżeniu.Sallah nie.Podczas jednego z lotów Kenjo poszperała trochę w bazie danych głównego komputera.Zużycie paliwa w obu zbiornikach na Yoko utrzymywało się na rozsądnym poziomie.Sallah obliczyła swoje średnie zużycie paliwa na podróż, podała przybliżone dane dla Kenjo.Wyszło jej, że w zbiornikach powinny znajdować się dodatkowe dwa tysiące litrów.Wzięła jeszcze pod uwagę większe zużycie podczas cięższych podróży, kiedy dryf i siła wiatru podnosiły jeszcze ilość wykorzystanego paliwa.I znowu liczba się nie zgadzała.Deficyt był tym razem mniejszy, ale i tak znaczący.Komu mogło zależeć na gromadzeniu paliwa? Avril? Ale Avril i Kenjo nie byli przyjaciółmi.Wprost przeciwnie, Avril często docinała Kenjo, prawiła mu złośliwości o podłożu etnicznym.- Oczywiście, gdyby chciała zatrzeć ślady.- mruknęła Sallah pod nosem.Obliczyła odległość do najbliższego systemu, którego przydatność dla celów kolonizacyjnych została wykluczona sto lat przed powołaniem grupy ZBO, a także odległość do najbliższej zamieszkanej planety.Porównała te dane z zasięgiem i prędkością kapitańskiego gjgu.Wszystko wskazywało, że w najbardziej sprzyjających warunkach Mańposa mogłaby dolecieć jedynie do nie zamieszkanego systemu.Więc o co mogło chodzić? Niezadowolona, że zmarnowała całe popołudnie, Sallah ruszyła na poszukiwanie Barr.Tego dnia przypadł im wieczorny lot, a to znaczyło, że noc miały spędzić na planecie.Rozdział IVKu niewysłowionemu zachwytowi Sorki w szkole na Pernie jedynie przystosowywano uczniów do ich nowego domu.Wszyscy poznawali zasady bezpiecznej obsługi prostych narzędzi, a dzieci powyżej czternastego roku życia uczono również, jak się posługiwać mniej skomplikowanymi urządzeniami.Pokazano im gatunki roślin, których należało unikać, i zrobiono wykład z botaniki.Dzieci obejrzały różnorodne owoce, liście oraz bulwy, które były nieszkodliwe i można je było spożywać w umiarkowanych ilościach.Dowiedziały się, że jednym z zajęć młodych kolonistów ma być gromadzenie jadalnych roślin, by dołączyć je do przywiezionych zapasów.Pokazano im slajdy pernijskich owadów, płazów i gadów.Na końcu dzieci poniżej dwunastego roku życia zgromadzono w głównej klasie, a starsze wyprowadzono na zewnątrz, by dołączyły do grup roboczych prowadzonych przez dorosłych.- Na początku okresu osiedleńczego - powiedział im Rudi Shwartz, dyrektor szkoły - będziecie mieć szansę pracować z rozmaitymi specjalistami.Zorientujecie się w ten sposób, jakie rzemiosło czy zawód wam najbardziej odpowiada.Zamierzamy ożywić system czeladniczy.Działał on zupełnie dobrze na starej Ziemi, sprawdził się na Pierwszej Centauri i jest szczególnie właściwy dla naszej rolniczej kolonii.Wszyscy będziemy musieli ciężko pracować, by na dobre zżyć się z tą planetą, ale pilność będzie nagrodzona.- Ciekawe czym? - zapytał jakiś chłopiec z tyłu [ Pobierz całość w formacie PDF ]