[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wenecja była wspaniałym miastem, jedynym, jakie napotkał w czasie swej wędrówki, które spełniało wszystkie ocze­kiwania.A jednak zdawało się zbyt ciasne, ciemne, ograniczające.Co noc wracał na piazzę tylko po to, by ujrzeć tę ogromną połać ziemi i nieba, aby poczuć, że może swobodnie oddychać.Patrzył na strumienie deszczu załamujące się na łukach arkad.W drzwiach pojawiła się ciemna postać, weszła do wnętrza.Po czym znów widać było gnany wiatrem deszcz.Niemalże czuł jego krople na swej ciepłej twarzy i grzbietach splecionych dłoni.Opróżnił kie­lich.Zamknął oczy.Gwałtownie je otworzył, gdyż ktoś usadowił się tuż przy nim.Odwrócił się powoli i ujrzał mężczyznę o pospolitej, brutalnej twarzy, tak niedbałe ogolonej, że pozostała na niej niebieskawa szczecina.- Czy maestro z Neapolu znalazł, czego szukał? - spytał męż­czyzna ściszonym głosem.Guido nie spieszył się z odpowiedzią.Napił się białego wina.Na­stępnie wypił łyk kawy tak gorącej, że aż parzyła.Lubił, kiedy smak kawy wzmacniał poczucie ukojenia wywołane przez wino.- Nie znam cię - rzekł, patrząc na otwarte drzwi.- Jak to się dzieje, że ja jestem ci znajomy?- Mam ucznia, który by cię zainteresował.Chciałby, abyś od razu zabrał go do Neapolu.- Nie bądź taki pewien, że mnie ten twój uczeń zainteresuje - odparł Guido.- I kimże on jest, że każe się zabrać do Neapolu?- Tylko głupca by to nie zainteresowało - powiedział męż­czyzna.Przysunął się tak blisko, że maestro czuł ciepło jego od­dechu.I jego zapach.Guido mechanicznie spojrzał w bok na swego rozmówcę.- Przejdź do rzeczy - rzekł - albo zostaw mnie w spokoju.Twarz mężczyzny wykrzywił nikły uśmiech.- Też mi eunuch - mruknął.Guido bardzo powoli, ale znacząco wsunął dłoń pod pelerynę i zacisnął palce na rękojeści sztyletu.I uśmiechnął się, nie zdając sobie sprawy z tego, jak przerażające mogą się wydawać części jego twarzy kontrastujące ze sobą: zmysłowe usta, spłaszczony nos i oczy, które stawały się czasem zamglone i piękne.- Wysłuchaj mnie - szepnął powoli mężczyzna.- A jeśli kie­dykolwiek powtórzysz komuś to, co powiem, lepiej byłoby dla cie­bie, by twoja stopa nigdy nie postała w tym mieście.Rzucił spojrzenie w stronę drzwi, po czym mówił dalej: - Chłopak pochodzi z wysokiego rodu.Pragnie poświęcić wiele dla swego głosu.Są jednak tacy, którzy będą próbowali go od tego odwieść.Całą sprawę należy załatwić delikatnie i bardzo szybko.Pragnie wyjechać, jak tylko to się dokona, rozumiesz? Na południe od Wenecji leży miasto zwane Flovigo.Udaj się tam dziś wieczo­rem, idź do zajazdu.Chłopak do ciebie przyjdzie.- Jaki chłopak? Kto? - Guido zmrużył oczy.- Rodzice muszą się na to zgodzić.Sędziowie.- Jestem Wenecjaninem.- Na twarzy obcego człowieka trwał niezmącony uśmiech.- Ty nie.Weź chłopaka do Neapolu, to wy­starczy.- Powiedz mi teraz, kto to jest! - W głosie Guida zabrzmiała nuta groźby.- Znasz go.Słyszałeś go dziś po południu w bazylice.Słyszałeś go ze śpiewakami na ulicach.- Nie wierzę ci! - szepnął Guido.Mężczyzna pokazał mu skórzaną sakiewkę.- Wracaj do karcz­my - rzekł.- Przygotuj się do natychmiastowego wyjazdu.Guido stał chwilę przed drzwiami w strumieniach deszczu, jakby mogło mu to przywrócić zdrowe zmysły.Ożywiły się ośrodki móz­gu, których nie używał przez całe życie; czerpał niezwykłą radość z przebiegłości.Część jego osobowości kazała mu natychmiast zna­leźć jakiś statek i uciekać z tego miasta.Inna część podpowiadała, że i tak zdarzy się, co ma się zdarzyć, czy on będzie tu, by na tym skorzystać, czy nie.Ale co właściwie kryła przyszłość? Przestra­szył się, gdy poczuł, że jakaś dłoń spoczęła na jego łokciu.Nawet nie zauważył, że ktoś się zbliża.Przez cienką, lodowatą zasłonę deszczu nie mógł dostrzec wyrazu twarzy tego człowieka.Czuł tyl­ko na ramieniu dłoń sprawiającą mu ból, gdy mężczyzna powie­dział: - Proszę ze mną, maestro.Tonio po raz pierwszy dostrzegł całą tę trójkę w tawernie.Był niezwykle pijany.Spędził jakiś czas na górze z Bettiną i kie­dy zszedł na dół do zadymionej sali, opadł na ławkę przy ścianie i nie mógł dalej się ruszyć.Musiał porozmawiać z Ernestino, wyja­śnić, że dzisiaj nie będzie mógł iść z nim i pozostałymi.Nic nie mogło wyrazić tych wszystkich potworności.Nie napisano jeszcze odpowiedniej muzyki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl