[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale nawszelki wypadek pamiętaj – „Hawana”! Bo na jęki, krzyki, pła-cze i błagania o litość nie reaguję, a na słowo „Hawana” – tak.Założył jej kaptur na głowę i zapiął.Wziął opaski i za-brawszy ze stołu pozostałe odcinki nawa, sprowadził ośle-pioną Oksanę na dół, do magazynu.Tam spiął jej ręce zaplecami i wykręcone, linką przerzuconą przez hak na stro-pie, podciągnął do góry – na razie luźno.Następnie wymu-sił rozkrok i utrwalił go przez przywiązanie kostek nóg doodległych od siebie o metr pierścieni w posadzce.Pozo-stało tylko wyregulować naciąg linki rąk, by pięknie wy-gięte w rozkroku nagie kobiece ciało, z ekscytująco wypiętąpupą, pochylonymi plecami i niemal pionowo do góry unie-sionymi rękoma było gotowe do chłosty.Przyjrzawszy sięjej dziewczęcej sylwetce, odczuł, że jego męskość wyrażaaplauz dla tego widoku i z nadzieją na rychły ciąg dalszyunosi się w górę.Wychodząc, klepnął ją w wypięte pośladki i pogłaskał połechtaczce.Uczynił to dla własnej przyjemności, ale i jej niesprawił tym przykrości, co poznał po reakcji jej ciała.Alenie takie klapsy miał dziś w planie.W sypialni musiał rozstrzygnąć zasadniczy dylemat.Umy-ślił sobie odtworzyć scenę z jej fantazji sennej, którą mu dziśprzedstawiła.Mówiła o biczu.Bicz byłby najlepszy – świst,strzelanie, owijanie się wokół ciała – to kuszące możliwości.On jednak nie miał umiejętności Andy’ego w precyzyjnymposługiwaniu się batem, bez nich zaś ani nie wykorzystałbyjego walorów, ani nie zapewniłby właściwej kontroli naddozowaniem bólu.O biczu więc należy dziś zapomnieć.Pejcz z rozplecioną końcówką – ten sam, który wręczyła#Infover WM qu8urp6m440ubc2p2yix2dnc2m2nm2kzngkfnwmv#mu kiedyś Satoko – byłby dobry, ale dziś wolał coś głośniejszego w użyciu.Szpicruta… Tę odrzucił z kolei jako zbyturazową.Packa nadawałaby się, ale od poniedziałku Oksanabędzie musiała siedzieć w pracy wiele godzin dziennie i po-śladki należy oszczędzać.Trzcinkę też odrzucił – dziew-czyna miała na plecach za mało ciała.Został zwykły pasekod spodni.Musiał znaleźć taki, który byłby odpowiedni –miał właściwą szerokość i masę oraz koniec bez okuć.Oksana stała w rozkroku z podniesionymi, wykręconymirękami.Nie była to wygodna pozycja, ale rozumie się – karato kara.Na razie nic się nie działo.Dyrektor pogłaskał jąi gdzieś poszedł.Było prawie jak w sennej fantazji – tylkocipka nie była tak wilgotna jak wtedy.Rozpamiętywała dzi-siejszy dzień.Życie – jej życie – przyśpieszyło.Tak bardzo,że nie potrafiła ogarnąć znaczenia tego, co się wydarzyło,tego, co wciąż przecież trwało – ale zdawała sobie sprawę,że wiele się zmieni.Już się zmieniło.Dotarło do niej, żena dobrą sprawę od tygodnia lub dwóch – praktycznie odczasu czwartkowej nocy – jej myśli koncentrują się na dy-rektorze.Właściwie stał się ich ośrodkiem, mimowolnympunktem odniesienia.Nie umiała sobie wyobrazić siebiew Kugle, w Birobidżanie bez niego.Tęskniła do prasowa-nia mu koszul, do sprzątania jego sypialni.Do jego niskiegogłosu, do spojrzenia, do dotyku, którym przed chwilą, w ła-zience, tak obficie ją obdarzał… Teraz na samą myśl o jegoręce głaszczącej jej głowę, klepiącej pupę, o jego palcachmuskających jej dolne wargi, ściskających jej łechtaczkęi biust oraz wodzących czułym, powolnym ruchem wzdłużcałego rowka od przedniego spojenia przez trzon łechtaczki,kapturek, żołądź, wędzidełko, ujście cewki moczowej, wa-ginę, wargi, fourchette, perineum, odbyt aż prawie po kośćogonową i z powrotem, poczuła tę pieszczotę na nowo.Aż324 ⁄325#Infover WM e0h0x1mpmz4vd6d60mlvfbyugwktbmnuk4zorzbl#stęknęła z pożądania.Odczucie było tak wyraźne, że wyprę-żyła się, aby zetknąć się z większą powierzchnią jego dłoni,naprzeć na nią mocniej, zwiększyć przyjemność.Grzbietwygięty w większy łuk wymusił zaledwie niewielki ruchpiersi, ale i tak zwróciło to jej uwagę na tę drugą erogennąstrefę.Z pewnością brodawki sterczały; odruchowo usiło-wała upewnić się co do tego i spróbowała tam spojrzeć, aleoczywiście kaptur to uniemożliwiał.Tym niemniej – jakbykpiąc z jej zmysłu wzroku – na siatkówce pojawił się obrazpiersi ze sterczącymi brodawkami.Były intensywnie po-marszczone i stroszyły się, oczekując dotknięcia męskiejręki, liźnięcia językiem, ssania wargami lub delikatnegonacisku zębów kochanka.O! – głowę by dała, że teraz rze-czywiście coś ich dotknęło! A to – to z pewnością jest jegociepły oddech… I teraz na sromie to samo miękkie, ciepłemuśnięcie… Na kapturku… Chyba rzeczywiście jej dotykał –swoją muszelką odbierała łaskotania, muśnięcia na granicypercepcji i wyobraźni.Łechtaczka była z pewnością bardzonabrzmiała; wnioskowała to po charakterystycznym odczu-ciu, podobnym do lekkiego ścierpnięcia, obniżeniu wrażli-wości na bodźce z powierzchni skóry przy jednoczesnymwyczuleniu na te pochodzące z jej głębszej części, bliższejgórnej ściance pochwy i trzonowi.Zapracowała mięśniemłonowo-guzicznym.Ooooch!… Znowu pogładził jej wargii przesunął się bliżej odbytu, ku perineum…Nerwy czuciowe w piersiach, przy sromie, odbycie i nacałej pupie miała tak pobudzone, że nie była już pewna, czyto wyrafinowane dotknięcia, muśnięcia, oddech kochan-ka, czy imaginacje, fantazje, wyobrażenia spowodowanepożądaniem.W tym właśnie momencie usłyszała cichy świst i chlaśnię-cie oraz poczuła piekące uderzenie w pośladki.Choć spodzie-wała się czegoś takiego – po to przecież tu się znalazła, po totu stała obnażona i unieruchomiona, wypięta i bezbronna –#Infover WM w26hkn8p1e2u6me4lq0hdkz4ak4spez1p0oasxnj#zaskoczyło ją.Wdech, który właśnie brała, głębszy i gwałtow-niejszy niż poprzednie, zabrzmiał głośno jak westchnienie.W ślad za pierwszym świstem poprzedzającym uderzeniew pupę drugiemu towarzyszyło uderzenie w żebra na wyso-kości brzucha.Następne rozkładały się w pobliżu.Ponieważkolejne zabolało już naprawdę, krzyknęła niegłośno, tymbardziej że akurat złapało ją na wydechu.Przerwał.Ponownie czuła jego dotknięcia.Tym razem były wyraź-niejsze, z pewnością nie mogła ich pomylić ze złudzeniemlub prądem powietrza.Wodził czymś po jej fasolce, po kap-turku, spojeniu przednim, po całym rowku, głaskał ją tam,dotykał piersi, obwodził sutki dotknięciami lekkimi jak piór-ko.Uszczypnął lewą brodawkę, potem mocniej prawą.Czuła,jak ciepło spowodowane razami i uszczypnięciami rozlewasię na jej krocze, pupę, brzuch i całe wnętrze, jak obejmujepiersi i postępuje w górę – ku jej szyi – i w dół – ku udom.Roznosząca ciepło krew, która wypełniła wargi sromowei ścianki pochwy, spowodowała że między nogami zrobiłosię ciasno, a w efekcie narastającego podniecenia wilgotno.Jej oddech stał się głębszy, miarowy i dlatego kolejne ude-rzenie wytrącające ją z rytmu było niespodziewane.Krzyknęła głośniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Ale nawszelki wypadek pamiętaj – „Hawana”! Bo na jęki, krzyki, pła-cze i błagania o litość nie reaguję, a na słowo „Hawana” – tak.Założył jej kaptur na głowę i zapiął.Wziął opaski i za-brawszy ze stołu pozostałe odcinki nawa, sprowadził ośle-pioną Oksanę na dół, do magazynu.Tam spiął jej ręce zaplecami i wykręcone, linką przerzuconą przez hak na stro-pie, podciągnął do góry – na razie luźno.Następnie wymu-sił rozkrok i utrwalił go przez przywiązanie kostek nóg doodległych od siebie o metr pierścieni w posadzce.Pozo-stało tylko wyregulować naciąg linki rąk, by pięknie wy-gięte w rozkroku nagie kobiece ciało, z ekscytująco wypiętąpupą, pochylonymi plecami i niemal pionowo do góry unie-sionymi rękoma było gotowe do chłosty.Przyjrzawszy sięjej dziewczęcej sylwetce, odczuł, że jego męskość wyrażaaplauz dla tego widoku i z nadzieją na rychły ciąg dalszyunosi się w górę.Wychodząc, klepnął ją w wypięte pośladki i pogłaskał połechtaczce.Uczynił to dla własnej przyjemności, ale i jej niesprawił tym przykrości, co poznał po reakcji jej ciała.Alenie takie klapsy miał dziś w planie.W sypialni musiał rozstrzygnąć zasadniczy dylemat.Umy-ślił sobie odtworzyć scenę z jej fantazji sennej, którą mu dziśprzedstawiła.Mówiła o biczu.Bicz byłby najlepszy – świst,strzelanie, owijanie się wokół ciała – to kuszące możliwości.On jednak nie miał umiejętności Andy’ego w precyzyjnymposługiwaniu się batem, bez nich zaś ani nie wykorzystałbyjego walorów, ani nie zapewniłby właściwej kontroli naddozowaniem bólu.O biczu więc należy dziś zapomnieć.Pejcz z rozplecioną końcówką – ten sam, który wręczyła#Infover WM qu8urp6m440ubc2p2yix2dnc2m2nm2kzngkfnwmv#mu kiedyś Satoko – byłby dobry, ale dziś wolał coś głośniejszego w użyciu.Szpicruta… Tę odrzucił z kolei jako zbyturazową.Packa nadawałaby się, ale od poniedziałku Oksanabędzie musiała siedzieć w pracy wiele godzin dziennie i po-śladki należy oszczędzać.Trzcinkę też odrzucił – dziew-czyna miała na plecach za mało ciała.Został zwykły pasekod spodni.Musiał znaleźć taki, który byłby odpowiedni –miał właściwą szerokość i masę oraz koniec bez okuć.Oksana stała w rozkroku z podniesionymi, wykręconymirękami.Nie była to wygodna pozycja, ale rozumie się – karato kara.Na razie nic się nie działo.Dyrektor pogłaskał jąi gdzieś poszedł.Było prawie jak w sennej fantazji – tylkocipka nie była tak wilgotna jak wtedy.Rozpamiętywała dzi-siejszy dzień.Życie – jej życie – przyśpieszyło.Tak bardzo,że nie potrafiła ogarnąć znaczenia tego, co się wydarzyło,tego, co wciąż przecież trwało – ale zdawała sobie sprawę,że wiele się zmieni.Już się zmieniło.Dotarło do niej, żena dobrą sprawę od tygodnia lub dwóch – praktycznie odczasu czwartkowej nocy – jej myśli koncentrują się na dy-rektorze.Właściwie stał się ich ośrodkiem, mimowolnympunktem odniesienia.Nie umiała sobie wyobrazić siebiew Kugle, w Birobidżanie bez niego.Tęskniła do prasowa-nia mu koszul, do sprzątania jego sypialni.Do jego niskiegogłosu, do spojrzenia, do dotyku, którym przed chwilą, w ła-zience, tak obficie ją obdarzał… Teraz na samą myśl o jegoręce głaszczącej jej głowę, klepiącej pupę, o jego palcachmuskających jej dolne wargi, ściskających jej łechtaczkęi biust oraz wodzących czułym, powolnym ruchem wzdłużcałego rowka od przedniego spojenia przez trzon łechtaczki,kapturek, żołądź, wędzidełko, ujście cewki moczowej, wa-ginę, wargi, fourchette, perineum, odbyt aż prawie po kośćogonową i z powrotem, poczuła tę pieszczotę na nowo.Aż324 ⁄325#Infover WM e0h0x1mpmz4vd6d60mlvfbyugwktbmnuk4zorzbl#stęknęła z pożądania.Odczucie było tak wyraźne, że wyprę-żyła się, aby zetknąć się z większą powierzchnią jego dłoni,naprzeć na nią mocniej, zwiększyć przyjemność.Grzbietwygięty w większy łuk wymusił zaledwie niewielki ruchpiersi, ale i tak zwróciło to jej uwagę na tę drugą erogennąstrefę.Z pewnością brodawki sterczały; odruchowo usiło-wała upewnić się co do tego i spróbowała tam spojrzeć, aleoczywiście kaptur to uniemożliwiał.Tym niemniej – jakbykpiąc z jej zmysłu wzroku – na siatkówce pojawił się obrazpiersi ze sterczącymi brodawkami.Były intensywnie po-marszczone i stroszyły się, oczekując dotknięcia męskiejręki, liźnięcia językiem, ssania wargami lub delikatnegonacisku zębów kochanka.O! – głowę by dała, że teraz rze-czywiście coś ich dotknęło! A to – to z pewnością jest jegociepły oddech… I teraz na sromie to samo miękkie, ciepłemuśnięcie… Na kapturku… Chyba rzeczywiście jej dotykał –swoją muszelką odbierała łaskotania, muśnięcia na granicypercepcji i wyobraźni.Łechtaczka była z pewnością bardzonabrzmiała; wnioskowała to po charakterystycznym odczu-ciu, podobnym do lekkiego ścierpnięcia, obniżeniu wrażli-wości na bodźce z powierzchni skóry przy jednoczesnymwyczuleniu na te pochodzące z jej głębszej części, bliższejgórnej ściance pochwy i trzonowi.Zapracowała mięśniemłonowo-guzicznym.Ooooch!… Znowu pogładził jej wargii przesunął się bliżej odbytu, ku perineum…Nerwy czuciowe w piersiach, przy sromie, odbycie i nacałej pupie miała tak pobudzone, że nie była już pewna, czyto wyrafinowane dotknięcia, muśnięcia, oddech kochan-ka, czy imaginacje, fantazje, wyobrażenia spowodowanepożądaniem.W tym właśnie momencie usłyszała cichy świst i chlaśnię-cie oraz poczuła piekące uderzenie w pośladki.Choć spodzie-wała się czegoś takiego – po to przecież tu się znalazła, po totu stała obnażona i unieruchomiona, wypięta i bezbronna –#Infover WM w26hkn8p1e2u6me4lq0hdkz4ak4spez1p0oasxnj#zaskoczyło ją.Wdech, który właśnie brała, głębszy i gwałtow-niejszy niż poprzednie, zabrzmiał głośno jak westchnienie.W ślad za pierwszym świstem poprzedzającym uderzeniew pupę drugiemu towarzyszyło uderzenie w żebra na wyso-kości brzucha.Następne rozkładały się w pobliżu.Ponieważkolejne zabolało już naprawdę, krzyknęła niegłośno, tymbardziej że akurat złapało ją na wydechu.Przerwał.Ponownie czuła jego dotknięcia.Tym razem były wyraź-niejsze, z pewnością nie mogła ich pomylić ze złudzeniemlub prądem powietrza.Wodził czymś po jej fasolce, po kap-turku, spojeniu przednim, po całym rowku, głaskał ją tam,dotykał piersi, obwodził sutki dotknięciami lekkimi jak piór-ko.Uszczypnął lewą brodawkę, potem mocniej prawą.Czuła,jak ciepło spowodowane razami i uszczypnięciami rozlewasię na jej krocze, pupę, brzuch i całe wnętrze, jak obejmujepiersi i postępuje w górę – ku jej szyi – i w dół – ku udom.Roznosząca ciepło krew, która wypełniła wargi sromowei ścianki pochwy, spowodowała że między nogami zrobiłosię ciasno, a w efekcie narastającego podniecenia wilgotno.Jej oddech stał się głębszy, miarowy i dlatego kolejne ude-rzenie wytrącające ją z rytmu było niespodziewane.Krzyknęła głośniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]