[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz ludzie mierzyli już bardzo długo, uwzględniając najmniejszy podmuch wiatru - celując albo podnosili, albo opuszczali swoje łuki.Po piątym strzale Folko pojął, że jego umiejętności sięgają już kresu.Dalej nie zdoła posłać strzały; wcześniej musiał ją puszczać z dużą poprawką w górę.Hazgowie celowali długo i żaden nie spudłował.Easterlingowie odpadli wszyscy.Gdy cel znowu odsunięto dalej, hobbit tylko ciężko westchnął.Musiał zastosować sposób, dzięki któremu kiedyś się uratował - strzelać za pomocą nóg.Nie spudłował, a to wywołało burzę zachwytów.Nie trafił jeden z jego rywali, pozostało ich czterech.Jednakże, gdy zaczęto odsuwać cel jeszcze dalej, najstarszy z Hazgów wykrzyknął coś ochrypłym głosem.Przez tłum przeleciały okrzyki zdziwienia.Folko stał, niczego nie rozumiejąc.Stary Hazg, niski, pokryty bliznami, wyciągnął doń szorstką dłoń i coś powiedział; hobbit nie zrozumiał, ale dłoń uścisnął.Uścisnął dłoń wroga.Strzelcy całą piątką podeszli do podestu, na którym stał Bereł; po drodze Folko widział rozpaczliwie wywrzaskujących coś przyjaciół-krasnoludów, a potem usłyszał, jak Nefar cicho przetłumaczył słowa Hazga:- Oni odmawiają dalszej rywalizacji i żądają, żeby uznano cię za zwycięzcę wraz z nimi.Uważają dalsze odsuwanie celu za nieuczciwe.Tłum zareagował na szlachetny postępek Hazgów aprobującym rykiem.- Gratuluję, człowieczku - zwrócił się do niego z podestu Bereł.- Ale nagrodą musisz się podzielić.Folko nie zdążył odpowiedzieć, bowiem ponownie ryknęły trąby i najstarszy z rodu Hazgów ogłosił, że cała piątka zwycięzców otrzyma po srebrnym polowym kubku, a dziewczyna będzie musiała poczekać.Hobbit został wciągnięty w tłum, gdzie trafił w objęcia przyjaciół.Dokoła niego utworzył się zwarty krąg - gratulowano mu, poklepywano po plecach, ramionach, wielu usiłowało porozmawiać, jednakże hobbit nie znał wschodnich narzeczy, a Nefar został odepchnięty i nie potrafił dostać się do hobbita.Udało mu się dopiero wtedy, gdy Folko odbierał nagrodę.- On powiada, że twoja waleczność i umiejętności stawiają cię w jednym szeregu z najlepszymi strzelcami stepów - tłumaczył Nefar skierowane do Folka słowa nestora rodu Haruz.Ten przemawiał głośno, a cały tłum słuchał uważnie.- Ród Haruz zawsze będzie rad widzieć cię w swoich szeregach.Od dziś każdy z mężów rodu Haruz jest twoim bratem, ponieważ najbardziej cenimy waleczność i kunszt bojowy.Zapraszają cię w gościnę po zawodach.Nie próbuj odmówić!Folko nisko się ukłonił, dziękując za nagrodę; następnie przyjął z pomarszczonych dłoni niewielki stary puchar; rozgorączkowany patrzył na zwarte szeregi widzów i w tym momencie zupełnie zapomniał, że stoi wśród tych, do których, być może, strzelał rok temu w Zapomnianym Paśmie, z którymi bił się na podejściach do Isengardu albo z którymi przyjdzie mu walczyć w najbliższej przyszłości.Chciał powiedzieć coś odpowiedniego, ale znów rozległ się dźwięk trąb.Zaczynały się zawody włóczników.To było wspaniałe widowisko.Pędzący galopem jeźdźcy, jakby zrośnięci z niskimi wierzchowcami niczym drapieżne ptaki, z bojowymi okrzykami przemierzali pole, włócznie błyskały jak czarne błyskawice, a każdy udany rzut kwitowany był rykiem tysięcy gardeł.Nieźli byli w tej zabawie Easterlingowie, pokazali się z dobrej strony Haradrimowie, nie najgorzej wypadli również Hazgowie, ale wszystkich pokonał chudy, zupełnie młody Angmarczyk.Włócznia wydawała się przedłużeniem jego prawej ręki, zwyciężył, przeszywając włócznią pięć pierścieni, stojących o dwa łokcie od siebie.Ogłoszono wynik, a ładna czarnowłosa dziewczyna, dumnie wystąpiwszy z szeregu, ujęła dłoń młodzieńca.Po włócznikach jeźdźcy rywalizowali w kunszcie miotania arkanu, wyrywania wbitych w ziemię, rozdwojonych na końcu kołków.W tej konkurencji nikt nie mógł dorównać Easterlingom; zwycięzca, szeroki w barach, niski mężczyzna, na potężnym, dopasowanym doń wierzchowcu, wyrwał słup wbity dziesięcioma uderzeniami młota na głębokość dwóch łokci.To jemu przypadła narzeczona z rodu Haruz, a także otrzymał broń ze srebrną inkrustacją.Folko jak na jawie widział czarne żmije arkanów na polu bitwy - tam, w dalekim Amorze, i padające krasnoludy, wyrwane z szyku przez śmiertelnie skuteczne pętle.Jednakże on też musiał coś krzyczeć, udając zainteresowanie, żeby nie ściągnąć na siebie podejrzeń.Jeźdźcy z arkanami opuścili ogromną arenę.- Co teraz? - zwrócił się hobbit do Nefara.- Teraz kolej na mistrzów.Każdy może pokazać kunszt w dowolnej konkurencji.A może?.- błysnęła w umyśle Folka psotna myśl.Strzelaniem już ich nie zadziwię.Ale nożami.Zdecydowanie rozsunąwszy sąsiadów, wyszedł na linię.Konkurentów nie było wielu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl