[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niemal doszczętnie wytępione przez Chińczyków,w tybetańskim folklorze symbolizowały człowieka, który samsobie wyrządza szkodę nadmierną chciwością.Rozkopując noryswych najczęstszych ofiar, świstaków, wyciągały ogłuszonezwierzęta i rzucały je za siebie, dopóki nie dopełniły dziełazniszczenia.Z reguły świstaki odzyskiwały zmysły i uciekały,gdy niedźwiedź wciąŜ jeszcze kopał.Dremu zostawał zwykle zniczym, głodny i rozjuszony jak nigdy.Niekiedy Tybetańczycynazywali tak Chińczyków.Gdy Tenzin i Nyma, prowadząc konie, ruszyli w stronę ścieŜ-ki, Shan napełnił czarkę herbatą i wszedł do chaty, w której Gen-dun siedział przy zwłokach.Stał przez chwilę w milczeniu, do-póki lama nie uniósł wzroku i nie przywitał go lekkim skinieniemgłowy.Po kolejnej minucie recytacji Gendun wstał i odszedł odtrupa.Przyjął czarkę od Shana i upił spory łyk.-To nie ból czuł na koniec - odezwał się wreszcie, patrzącna ciało.Shan nie słyszał nigdy, Ŝeby ktoś mówił jak Gendun.Lama często wypowiadał się szeptem, ale jego szept był czysty ipotęŜny jak dźwięk wielkiego dzwonu.- Jedynie smutek, Ŝe niedane mu było dokończyć waŜnych spraw.Bardzo mu trudno daćza wygraną.- Tybetańczycy wierzyli, Ŝe po śmierci czasem przezwiele dni dusza ludzka jest zdezorientowana i nie chce pogodzićsię z tym, Ŝe jej wcielenie dobiegło końca, toteŜ czasami próbujeoŜywić utracone ciało, Ŝeby dokończyć to, co robiła.-Rinpocze - powiedział Shan - kamienne oko jest juŜ nakoniu.- Jego spojrzenie na dłuŜszą chwilę spoczęło na martwymmęŜczyźnie.- Ale nie dokonam tego bez ciebie.-Drakte nauczy się, jak porzucić swe ciało, przyjacielu.Tymusisz zrobić to samo.-Drakte stracił Ŝycie.Ten stwór, ten dobdob, moŜe powró-cić.- Shan odwrócił wzrok i wpatrzył się w płomyk jednego zkaganków.Nagle ogarnął go beznadziejny smutek.Zaledwieprzed paroma godzinami uznał, Ŝe nie ma nic waŜniejszego niŜ58zwrócenie kamienia, gdyŜ podobnie jak Tybetańczycy zacząłwidzieć w nim jedno z ziaren, które naleŜało zasiać, by zachowaćmądrość i współczucie.Ale w chwili, gdy Drakte przybył dokaplicy, wszystko się zmieniło.Mimo Ŝe Gendun i Lokesh sprze-ciwiliby się temu, argumentując, Ŝe Shan zapiera się własnegobóstwa, musiał wyjaśnić tajemnicę śmierci Draktego.GdyŜ choćzwrócenie oka było sprawą wielkiej wagi, w grę wchodziło cośjeszcze, coś, w imię czego poświęciłby nawet swoje wewnętrznebóstwo.Tym czymś było zapewnienie bezpieczeństwa starymTybetańczykom.-A mieszkańcy doliny stracili swego boga - odparł na-uczyciel.Pozwolił, Ŝeby jego słowa wisiały w powietrzu, dopókiShan nie spojrzał mii w oczy.- To będzie twój największysprawdzian.Patrz przed siebie.Patrz do swego wnętrza.Nieoglądaj się za siebie.Musisz przestać być poszukiwaczem,którym byłeś, i stać się poszukiwaczem, którym chcesz być.Wiele razy o tym rozmawiali.Największym duchowym upo-śledzeniem Shana było jego obsesyjne zainteresowanie tym, coGendun nazywał ulotnymi, nieistotnymi zagadkami zewnętrz-nego świata, gdy powinien był zgłębiać zagadkę własnej duszy.-Musisz przestać być poszukiwaczem faktów i stać się po-szukiwaczem prawdy - ciągnął lama.- To w ten sposób naprawiasię bóstwa.-Rinpocze, kiedy skończysz, nie próbuj nas szukać - po-wiedział nagle Shan.Gendun spojrzał na niego i Shan poczer-wieniał.Zabrzmiało to, jakby się targował, jakby błagał Gendu-na, aby przynajmniej pomyślał o niebezpieczeństwie, które zaw-sze ignorował.- Musisz wracać do Yerpy - dodał, mając na myślipustelnię ukrytą we wznoszącej się nad Lhadrung górze, gdzieGendun był przewodnikiem duchowym garstki mnichów.- Pro-szę.-Moje buty.- Lama wskazał głową swoje stopy w sta-rych, rozpadających się butach roboczych.- Moje buty mają juŜdosyć - stwierdził, jakby się z nim zgadzał.- Ale najpierw muszęodprowadzić ziemską część Draktego i oddać ją ziemi - powie-dział cicho, patrząc przez chwilę na zwłoki, nim znów odwróciłsię do Shana.- Niech Bodhisattwa Współczucia czuwa nad wami- szepnął.59Przez drzwi wpadł do chaty zeschły brązowy liść.Przyglądalisię w milczeniu, jak porwany wiatrem wyfruwa z powrotem nadwór, szybuje między budynkami, po czym wzbija się w górę,niknąc im z oczu.Obaj wpatrywali się w pustą przestrzeń, gdziejeszcze przed chwilą się znajdował.Wreszcie, jak gdyby liść byłsygnałem, Gendun odwrócił się ponownie ku zwłokom, rzuciw-szy Shanowi krótkie spojrzenie, które wyraŜało zarówno troskę,jak i nadzieję.-StrzeŜ się pyłu i powietrza - powiedział na koniec i znówzaczął recytować tekst rytuału bardo.StrzeŜ się pyłu i powietrza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Niemal doszczętnie wytępione przez Chińczyków,w tybetańskim folklorze symbolizowały człowieka, który samsobie wyrządza szkodę nadmierną chciwością.Rozkopując noryswych najczęstszych ofiar, świstaków, wyciągały ogłuszonezwierzęta i rzucały je za siebie, dopóki nie dopełniły dziełazniszczenia.Z reguły świstaki odzyskiwały zmysły i uciekały,gdy niedźwiedź wciąŜ jeszcze kopał.Dremu zostawał zwykle zniczym, głodny i rozjuszony jak nigdy.Niekiedy Tybetańczycynazywali tak Chińczyków.Gdy Tenzin i Nyma, prowadząc konie, ruszyli w stronę ścieŜ-ki, Shan napełnił czarkę herbatą i wszedł do chaty, w której Gen-dun siedział przy zwłokach.Stał przez chwilę w milczeniu, do-póki lama nie uniósł wzroku i nie przywitał go lekkim skinieniemgłowy.Po kolejnej minucie recytacji Gendun wstał i odszedł odtrupa.Przyjął czarkę od Shana i upił spory łyk.-To nie ból czuł na koniec - odezwał się wreszcie, patrzącna ciało.Shan nie słyszał nigdy, Ŝeby ktoś mówił jak Gendun.Lama często wypowiadał się szeptem, ale jego szept był czysty ipotęŜny jak dźwięk wielkiego dzwonu.- Jedynie smutek, Ŝe niedane mu było dokończyć waŜnych spraw.Bardzo mu trudno daćza wygraną.- Tybetańczycy wierzyli, Ŝe po śmierci czasem przezwiele dni dusza ludzka jest zdezorientowana i nie chce pogodzićsię z tym, Ŝe jej wcielenie dobiegło końca, toteŜ czasami próbujeoŜywić utracone ciało, Ŝeby dokończyć to, co robiła.-Rinpocze - powiedział Shan - kamienne oko jest juŜ nakoniu.- Jego spojrzenie na dłuŜszą chwilę spoczęło na martwymmęŜczyźnie.- Ale nie dokonam tego bez ciebie.-Drakte nauczy się, jak porzucić swe ciało, przyjacielu.Tymusisz zrobić to samo.-Drakte stracił Ŝycie.Ten stwór, ten dobdob, moŜe powró-cić.- Shan odwrócił wzrok i wpatrzył się w płomyk jednego zkaganków.Nagle ogarnął go beznadziejny smutek.Zaledwieprzed paroma godzinami uznał, Ŝe nie ma nic waŜniejszego niŜ58zwrócenie kamienia, gdyŜ podobnie jak Tybetańczycy zacząłwidzieć w nim jedno z ziaren, które naleŜało zasiać, by zachowaćmądrość i współczucie.Ale w chwili, gdy Drakte przybył dokaplicy, wszystko się zmieniło.Mimo Ŝe Gendun i Lokesh sprze-ciwiliby się temu, argumentując, Ŝe Shan zapiera się własnegobóstwa, musiał wyjaśnić tajemnicę śmierci Draktego.GdyŜ choćzwrócenie oka było sprawą wielkiej wagi, w grę wchodziło cośjeszcze, coś, w imię czego poświęciłby nawet swoje wewnętrznebóstwo.Tym czymś było zapewnienie bezpieczeństwa starymTybetańczykom.-A mieszkańcy doliny stracili swego boga - odparł na-uczyciel.Pozwolił, Ŝeby jego słowa wisiały w powietrzu, dopókiShan nie spojrzał mii w oczy.- To będzie twój największysprawdzian.Patrz przed siebie.Patrz do swego wnętrza.Nieoglądaj się za siebie.Musisz przestać być poszukiwaczem,którym byłeś, i stać się poszukiwaczem, którym chcesz być.Wiele razy o tym rozmawiali.Największym duchowym upo-śledzeniem Shana było jego obsesyjne zainteresowanie tym, coGendun nazywał ulotnymi, nieistotnymi zagadkami zewnętrz-nego świata, gdy powinien był zgłębiać zagadkę własnej duszy.-Musisz przestać być poszukiwaczem faktów i stać się po-szukiwaczem prawdy - ciągnął lama.- To w ten sposób naprawiasię bóstwa.-Rinpocze, kiedy skończysz, nie próbuj nas szukać - po-wiedział nagle Shan.Gendun spojrzał na niego i Shan poczer-wieniał.Zabrzmiało to, jakby się targował, jakby błagał Gendu-na, aby przynajmniej pomyślał o niebezpieczeństwie, które zaw-sze ignorował.- Musisz wracać do Yerpy - dodał, mając na myślipustelnię ukrytą we wznoszącej się nad Lhadrung górze, gdzieGendun był przewodnikiem duchowym garstki mnichów.- Pro-szę.-Moje buty.- Lama wskazał głową swoje stopy w sta-rych, rozpadających się butach roboczych.- Moje buty mają juŜdosyć - stwierdził, jakby się z nim zgadzał.- Ale najpierw muszęodprowadzić ziemską część Draktego i oddać ją ziemi - powie-dział cicho, patrząc przez chwilę na zwłoki, nim znów odwróciłsię do Shana.- Niech Bodhisattwa Współczucia czuwa nad wami- szepnął.59Przez drzwi wpadł do chaty zeschły brązowy liść.Przyglądalisię w milczeniu, jak porwany wiatrem wyfruwa z powrotem nadwór, szybuje między budynkami, po czym wzbija się w górę,niknąc im z oczu.Obaj wpatrywali się w pustą przestrzeń, gdziejeszcze przed chwilą się znajdował.Wreszcie, jak gdyby liść byłsygnałem, Gendun odwrócił się ponownie ku zwłokom, rzuciw-szy Shanowi krótkie spojrzenie, które wyraŜało zarówno troskę,jak i nadzieję.-StrzeŜ się pyłu i powietrza - powiedział na koniec i znówzaczął recytować tekst rytuału bardo.StrzeŜ się pyłu i powietrza [ Pobierz całość w formacie PDF ]