[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To mnie uspokaja.Ale, prawda, musi pan mieć worek, futrzany worek jakmogliśmy o tym zapomnieć?! To pózne lato jest zdradliwe; lada godzina możeprzyjść ostra zima.Pan spędzi tutaj najzimniejsze miesiące. Tak, tak, worek do werandowania powiedział Hans Castorp należy dotutejszego ekwipunku.Przychodziło mi już przez myśl, że w najbliższych dniachbędziemy musieli, mój kuzyn i ja, zejść do Uzdrowiska i kupić taki worek.Pózniejnie będzie już nigdy w życiu potrzebny, ale ostatecznie na cztery do sześciu mie-sięcy warto go nabyć. Warto, warto, inżynierze! powiedział cicho Settembrini podchodząc bliżejdo młodego człowieka. A wie pan, że aż strach bierze, jak pan szafuje tymi mie-siącami.Strach, bo to jest nienaturalne i obce jego naturze, a pochodzi jedyniez pojętności, właściwej pańskiemu wiekowi.Ach, ta nadmierna pojętność młodości!Ona jest rozpaczą wychowawców, bo przede wszystkim każe im chłonąć to, co złe.Młody człowieku, niech pan nie mówi rzeczy, które tu niejako unoszą się w powie-trzu, ale niech pan wygłasza zdania zgodne ze swymi europejskimi formami życia!- 242 -Tutaj jest przede wszystkim dużo Azji w powietrzu nie darmo aż się roi odtypów z moskiewskiej Mongolii! Ci ludzie i pan Settembrini wskazał ruchembrody przez ramię za siebie niech się pan nie nastawia wewnętrznie według nich,niech pan się nie zaraża ich sposobem myślenia, ale niech im pan raczej przeciw-stawi swoją własną, swoją w y ż s z ą istotę, i niech pan uważa za święte to, co dlapana, syna Zachodu, boskiego Zachodu dla syna cywilizacji, z natury i z pocho-dzenia jest święte, na przykład czas! Ta rozrzutność, ten barbarzyński szeroki gestw zużywaniu czasu jest w stylu azjatyckim i to jest zapewne powodem, dlaczegotutaj tak się podoba dzieciom Wschodu.Czy pan nigdy nie zauważył, że jeżeliRosjanin mówi: cztery godziny jest to nie więcej, niż jeżeli ktoś z nas powie: jedna ? Nasuwa się myśl, że nonszalancja tych ludzi w stosunku do czasu pozo-staje w związku z dzikim bezmiarem ich kraju.Gdzie jest dużo przestrzeni, jest teżwiele czasu mówi się przecież, że oni są narodem, który ma czas i może czekać.My, Europejczycy, nie możemy.Mamy tak samo mało czasu, jak mało miejsca jestna naszym szlachetnym i misternie rozczłonkowanym kontynencie; musimy ekono-micznie gospodarować jednym i drugim i umieć wysnuwać z nich korzyści, korzy-ści, inżynierze! Niech pan pomyśli, na przykład, o naszych wielkich miastach, tychośrodkach i ogniskach cywilizacji, tych kotłach, w których powstają i mieszają sięidee! W tym samym stosunku, w jakim drożeje tam ziemia i staje się niemożliwo-ścią trwonienie przestrzeni, w tym samym stosunku, niech pan zwróci na to uwagę,także czas staje się tam droższy.Carpe diem! To słowa poety, który był mieszkań-cem wielkiego miasta.Czas jest darem bogów, danym człowiekowi, aby z niegokorzystał korzystał, inżynierze, służąc postępowi ludzkości.Słowa te, jakkolwiek na pewno sprawiły trudności jego śródziemnomorskiemujęzykowi, wypowiedział pan Settembrini wyraznie, dzwięcznie i, rzec można, pla-stycznie.Hans Castorp odpowiedział krótkim, sztywnym i nieśmiałym ukłonemucznia otrzymującego należną mu reprymendę.Bo cóż miał odpowiedzieć? To pri-vatissimum*, wygłoszone dla niego poufnie i prawie szeptem przez pana Settembri-niego, odwróconego tyłem do pozostałych gości, miało charakter tak ściśle rze-czowy i mało towarzyski, tak bardzo odbiegało od swobodnej rozmowy, że byłobynietaktem reagować na nie, chociażby wyrażając uznanie.Nauczycielowi nie odpo-wiada się: Pięknie pan to powiedział.Hans Castorp czynił to wprawdzie przedtemkilkakrotnie, chcąc poniekąd utrzymać się na równym poziomie towarzyskim, aleteż humanista nigdy dotychczas nie przemawiał doń tak zdecydowanie mentorskim* Privatissimum (łac.) w nauczaniu uniwersyteckim wykład lub ćwiczenia, przeznaczonedla ograniczonej liczby osób.- 243 -tonem.Nie pozostawało nic innego, jak tylko przełknąć kazanie i Hans Castorpmilczał, przytłoczony jak student tym nawałem morałów.Zresztą widać było po panu Settembrinim, że chociaż już zamilkł, myśli swesnuje dalej.Wciąż jeszcze stał tuż przed Hansem Castorpem, tak że ten musiałnawet przechylić się nieco w tył, a jego czarne, głęboko zamyślone oczy uparciewpatrywały się w twarz młodzieńca. Pan cierpi, inżynierze! mówił dalej. Pan cierpi jak człowiek zbłąkany któż nie poznałby tego po panu? Ale pana ustosunkowanie się do cierpieniapowinno również mieć charakter europejski a nie zabarwienie Wschodu, nieod-partego i skłonnego do chorób Wschodu, który tak wydatnie przyczynia się do wiel-kiej frekwencji w tej miejscowości.Współczucie i bezgraniczna cierpliwość otopostawa Wschodu wobec cierpienia.Ale nam, ale panu tak nie wolno!.Mówiliśmyo mojej korespondencji.Niechże pan spojrzy.Albo jeszcze lepiej, niech pan pój-dzie ze mną.Poczynię przed panem pewne zwierzenia, które.Chodzmy! I odwróciwszy się, pociągnął za sobą Hansa Castorpa z przedsionka do najbliższegoz salonów ogólnych, w tej chwili zupełnie pustego; była to czytelnia i pokój dopisania, o jasnym, sklepionym suficie i dębowej boazerii; pod ścianami szafyz książkami, pośrodku otoczony krzesłami stół, pokryty gazetami na kijach, a podłukami nisz okiennych biureczka z przyborami do pisania.Pan Settembrini podszedłdo jednego z okien, a Hans Castorp za nim, nie zamykając drzwi. Papiery te odezwał się Włoch, wyciągając pośpiesznie z workowatej kie-szeni swojej włochatej marynarki dużą, już otwartą kopertę i wydobywając przedoczami Hansa Castorpa zawarte w niej różne druki i pisma odręczne papiery temają francuski nagłówek: Międzynarodowa Liga Organizacji Postępu.Przysłanomi je z Lugano, gdzie znajduje się ekspozytura Ligi.Pyta mnie pan, jakie są w niejpunkty wyjścia i cele? Odpowiem panu w paru słowach. Liga OrganizacjiPostępu wyprowadza z teorii ewolucji Darwina pogląd filozoficzny, że najistotniej-szym i naturalnym powołaniem człowieka jest jego doskonalenie się.Wysnuwa stąddalej wniosek, że jest obowiązkiem każdego, kto chce iść za swym naturalnympowołaniem, przyczyniać się swą współpracą do postępu ludzkości.Wielu jesttakich, co poszło za tym hasłem; Liga ma licznych członków we Francji, Włoszech,w Hiszpanii, Turcji, a nawet w Niemczech.Ja także mam zaszczyt figurowaćw wykazie członków.Opracowano program reformy w wielkim stylu, oparty nazasadach naukowych i obejmujący wszystkie możliwe dzisiaj sposoby doskonaleniaorganizmu ludzkiego.Studiuje się zagadnienia zdrowia naszej rasy, bada się wszel-kie metody zwalczania degeneracji, która jest bez wątpienia pożałowania godnym- 244 -zjawiskiem towarzyszącym wzrostowi uprzemysłowienia.Liga zakłada dalej uni-wersytety ludowe, pracuje nad przezwyciężeniem walki klas za pomocą wszystkichzmierzających do tego celu ulepszeń społecznych, a wreszcie pragnie położyć kreswalce narodów, wojnie, dzięki rozwojowi prawa międzynarodowego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. To mnie uspokaja.Ale, prawda, musi pan mieć worek, futrzany worek jakmogliśmy o tym zapomnieć?! To pózne lato jest zdradliwe; lada godzina możeprzyjść ostra zima.Pan spędzi tutaj najzimniejsze miesiące. Tak, tak, worek do werandowania powiedział Hans Castorp należy dotutejszego ekwipunku.Przychodziło mi już przez myśl, że w najbliższych dniachbędziemy musieli, mój kuzyn i ja, zejść do Uzdrowiska i kupić taki worek.Pózniejnie będzie już nigdy w życiu potrzebny, ale ostatecznie na cztery do sześciu mie-sięcy warto go nabyć. Warto, warto, inżynierze! powiedział cicho Settembrini podchodząc bliżejdo młodego człowieka. A wie pan, że aż strach bierze, jak pan szafuje tymi mie-siącami.Strach, bo to jest nienaturalne i obce jego naturze, a pochodzi jedyniez pojętności, właściwej pańskiemu wiekowi.Ach, ta nadmierna pojętność młodości!Ona jest rozpaczą wychowawców, bo przede wszystkim każe im chłonąć to, co złe.Młody człowieku, niech pan nie mówi rzeczy, które tu niejako unoszą się w powie-trzu, ale niech pan wygłasza zdania zgodne ze swymi europejskimi formami życia!- 242 -Tutaj jest przede wszystkim dużo Azji w powietrzu nie darmo aż się roi odtypów z moskiewskiej Mongolii! Ci ludzie i pan Settembrini wskazał ruchembrody przez ramię za siebie niech się pan nie nastawia wewnętrznie według nich,niech pan się nie zaraża ich sposobem myślenia, ale niech im pan raczej przeciw-stawi swoją własną, swoją w y ż s z ą istotę, i niech pan uważa za święte to, co dlapana, syna Zachodu, boskiego Zachodu dla syna cywilizacji, z natury i z pocho-dzenia jest święte, na przykład czas! Ta rozrzutność, ten barbarzyński szeroki gestw zużywaniu czasu jest w stylu azjatyckim i to jest zapewne powodem, dlaczegotutaj tak się podoba dzieciom Wschodu.Czy pan nigdy nie zauważył, że jeżeliRosjanin mówi: cztery godziny jest to nie więcej, niż jeżeli ktoś z nas powie: jedna ? Nasuwa się myśl, że nonszalancja tych ludzi w stosunku do czasu pozo-staje w związku z dzikim bezmiarem ich kraju.Gdzie jest dużo przestrzeni, jest teżwiele czasu mówi się przecież, że oni są narodem, który ma czas i może czekać.My, Europejczycy, nie możemy.Mamy tak samo mało czasu, jak mało miejsca jestna naszym szlachetnym i misternie rozczłonkowanym kontynencie; musimy ekono-micznie gospodarować jednym i drugim i umieć wysnuwać z nich korzyści, korzy-ści, inżynierze! Niech pan pomyśli, na przykład, o naszych wielkich miastach, tychośrodkach i ogniskach cywilizacji, tych kotłach, w których powstają i mieszają sięidee! W tym samym stosunku, w jakim drożeje tam ziemia i staje się niemożliwo-ścią trwonienie przestrzeni, w tym samym stosunku, niech pan zwróci na to uwagę,także czas staje się tam droższy.Carpe diem! To słowa poety, który był mieszkań-cem wielkiego miasta.Czas jest darem bogów, danym człowiekowi, aby z niegokorzystał korzystał, inżynierze, służąc postępowi ludzkości.Słowa te, jakkolwiek na pewno sprawiły trudności jego śródziemnomorskiemujęzykowi, wypowiedział pan Settembrini wyraznie, dzwięcznie i, rzec można, pla-stycznie.Hans Castorp odpowiedział krótkim, sztywnym i nieśmiałym ukłonemucznia otrzymującego należną mu reprymendę.Bo cóż miał odpowiedzieć? To pri-vatissimum*, wygłoszone dla niego poufnie i prawie szeptem przez pana Settembri-niego, odwróconego tyłem do pozostałych gości, miało charakter tak ściśle rze-czowy i mało towarzyski, tak bardzo odbiegało od swobodnej rozmowy, że byłobynietaktem reagować na nie, chociażby wyrażając uznanie.Nauczycielowi nie odpo-wiada się: Pięknie pan to powiedział.Hans Castorp czynił to wprawdzie przedtemkilkakrotnie, chcąc poniekąd utrzymać się na równym poziomie towarzyskim, aleteż humanista nigdy dotychczas nie przemawiał doń tak zdecydowanie mentorskim* Privatissimum (łac.) w nauczaniu uniwersyteckim wykład lub ćwiczenia, przeznaczonedla ograniczonej liczby osób.- 243 -tonem.Nie pozostawało nic innego, jak tylko przełknąć kazanie i Hans Castorpmilczał, przytłoczony jak student tym nawałem morałów.Zresztą widać było po panu Settembrinim, że chociaż już zamilkł, myśli swesnuje dalej.Wciąż jeszcze stał tuż przed Hansem Castorpem, tak że ten musiałnawet przechylić się nieco w tył, a jego czarne, głęboko zamyślone oczy uparciewpatrywały się w twarz młodzieńca. Pan cierpi, inżynierze! mówił dalej. Pan cierpi jak człowiek zbłąkany któż nie poznałby tego po panu? Ale pana ustosunkowanie się do cierpieniapowinno również mieć charakter europejski a nie zabarwienie Wschodu, nieod-partego i skłonnego do chorób Wschodu, który tak wydatnie przyczynia się do wiel-kiej frekwencji w tej miejscowości.Współczucie i bezgraniczna cierpliwość otopostawa Wschodu wobec cierpienia.Ale nam, ale panu tak nie wolno!.Mówiliśmyo mojej korespondencji.Niechże pan spojrzy.Albo jeszcze lepiej, niech pan pój-dzie ze mną.Poczynię przed panem pewne zwierzenia, które.Chodzmy! I odwróciwszy się, pociągnął za sobą Hansa Castorpa z przedsionka do najbliższegoz salonów ogólnych, w tej chwili zupełnie pustego; była to czytelnia i pokój dopisania, o jasnym, sklepionym suficie i dębowej boazerii; pod ścianami szafyz książkami, pośrodku otoczony krzesłami stół, pokryty gazetami na kijach, a podłukami nisz okiennych biureczka z przyborami do pisania.Pan Settembrini podszedłdo jednego z okien, a Hans Castorp za nim, nie zamykając drzwi. Papiery te odezwał się Włoch, wyciągając pośpiesznie z workowatej kie-szeni swojej włochatej marynarki dużą, już otwartą kopertę i wydobywając przedoczami Hansa Castorpa zawarte w niej różne druki i pisma odręczne papiery temają francuski nagłówek: Międzynarodowa Liga Organizacji Postępu.Przysłanomi je z Lugano, gdzie znajduje się ekspozytura Ligi.Pyta mnie pan, jakie są w niejpunkty wyjścia i cele? Odpowiem panu w paru słowach. Liga OrganizacjiPostępu wyprowadza z teorii ewolucji Darwina pogląd filozoficzny, że najistotniej-szym i naturalnym powołaniem człowieka jest jego doskonalenie się.Wysnuwa stąddalej wniosek, że jest obowiązkiem każdego, kto chce iść za swym naturalnympowołaniem, przyczyniać się swą współpracą do postępu ludzkości.Wielu jesttakich, co poszło za tym hasłem; Liga ma licznych członków we Francji, Włoszech,w Hiszpanii, Turcji, a nawet w Niemczech.Ja także mam zaszczyt figurowaćw wykazie członków.Opracowano program reformy w wielkim stylu, oparty nazasadach naukowych i obejmujący wszystkie możliwe dzisiaj sposoby doskonaleniaorganizmu ludzkiego.Studiuje się zagadnienia zdrowia naszej rasy, bada się wszel-kie metody zwalczania degeneracji, która jest bez wątpienia pożałowania godnym- 244 -zjawiskiem towarzyszącym wzrostowi uprzemysłowienia.Liga zakłada dalej uni-wersytety ludowe, pracuje nad przezwyciężeniem walki klas za pomocą wszystkichzmierzających do tego celu ulepszeń społecznych, a wreszcie pragnie położyć kreswalce narodów, wojnie, dzięki rozwojowi prawa międzynarodowego [ Pobierz całość w formacie PDF ]