[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeśli chociaż jeden szanowany kapitan poręczy mi za twoje że­glarskie umiejętności, oddam ci jutro żaglowiec! Jednakże całe Mia­sto Wolnego Handlu wie, kim jesteś.Amatorką, która udaje mary­narza.- Statek może za nią poręczyć - zauważył drżącym głosem Wintrow.Podniósł rękę do czoła, jak gdyby chciał przytrzymać gło­wę na karku.- Jeśli statek za nią poręczy, zrobisz, jak obiecałeś? Przecież przysięgałeś na Sa, czyniąc świadkami nas wszystkich.Mu­sisz dotrzymać obietnicy.Nie wierzę, że mój dziadek chciał, abyśmy się tak kłócili i gniewali na siebie.Pomyśl, ojcze, jak łatwo możesz przywrócić spokój w rodzinie.Gdyby Althea weszła na pokład “Vi­vacii”, mógłbym wrócić do mojego klasztoru.Każde z nas znala­złoby się na właściwym miejscu.Tam, gdzie jesteśmy szczęśliwi.- Urwał, kiedy zdał sobie sprawę, że wszyscy zebrani na niego patrzą.Oczy ojca zwęziły się z wściekłości, a Ronica Vestrit podniosła rękę do ust, jak gdyby słowa chłopca boleśnie ją dotknęły.- Mam dość tego jęczenia! - wybuchnął nagle Kyle.W kilku krokach przeciął pokój, pochylił się nad stołem i obrzucił syna pio­runującym spojrzeniem.- Czy tego cię nauczyli kapłani? Przekręcać fakty po to, by osiągnąć swój cel? Zawstydza mnie, że mój syn, krew z mojej krwi, używa takich sztuczek wobec własnej babki.Wstań! - warknął, a kiedy Wintrow bez słowa podniósł na niego wzrok, wrzasnął: - Wstawaj!Chłopiec wahał się przez moment, po czym podniósł się z krzesła.Otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz ojciec odezwał się pierwszy.- Masz trzynaście lat, mimo iż nie wyglądasz na więcej niż dzie­sięć, a zachowujesz się jak trzylatek.Trzynaście lat! Zgodnie z pra­wem panującym w Mieście Wolnego Handlu, do czasu ukończenia piętnastu lat praca syna należy do jego ojca.Przeciwstaw mi się, a odwołam się do tego prawa.Nie dbam o twoją brązową sutannę.Może nawet wyrastają ci święte rogi z czoła.Nie dbam o to.Póki nie skończysz piętnastu lat, będziesz pracował na statku.Rozumiesz mnie?Nawet Altheę zaszokowały ocierające się o bluźnierstwo słowa Kyle'a.Kiedy Wintrow odpowiadał ojcu, stał prosto; tylko głos mu drżał.- Jako kapłan Sa podlegam jedynie tym prawom cywilnym, które są sprawiedliwe i cnotliwe.Przywołując prawa cywilne, łamiesz swoje przyrzeczenie sprzed lat.Gdy oddałeś mnie Sa, oddałeś Mu także moją pracę.Już nie należę do ciebie.- Spojrzał na matkę, po­tem na babkę, wreszcie dodał, niemal pokornie: - Właściwie nie je­stem już nawet członkiem tej rodziny.Odkąd przekazaliście mnie kapłanom Sa.Ronica wstała, aby zasłonić go przed ciosem, lecz Kyle odsunął ją z taką siłą, że aż się zachwiała.Keffria z krzykiem doskoczyła do matki.Ojciec chwycił syna za przód jego szaty i zaczął nim potrzą­sać.Głowa chłopca poruszała się to w tył, to w przód.- Mój - ryczał Kyle na Wintrowa.Jego słowa zniekształcała fu­ria.- Jesteś mój.Zamknij się i rób, jak ci mówię.Natychmiast! - Chwycił mocniej przód szaty i podciągnął za nią syna, aż ten stanął na czubkach palców.- Pójdziesz sam na statek.Zameldujesz się u mata.Powiesz mu, że jesteś nowym chłopcem pokładowym i ni­kim więcej.Chłopcem pokładowym, zrozumiano?!Althea obserwowała scenę z przerażeniem, a równocześnie z fa­scynacją, która nie pozwalała jej odwrócić oczu.Wydawało się jej, że matka, już opanowana, próbuje pocieszyć histerycznie łkającą Kef­frię.Dwoje służących, nie potrafiąc dłużej pohamować ciekawości, wyglądało zza rogu.Althea wiedziała, że powinna interweniować, ale jej ciałem zawładnął jakiś osobliwy paraliż i mogła tylko patrzeć.O takich kłótniach plotkowała służba kuchenna, dziewczyna słysza­ła też gdzieś o handlarzach, których synowie terminowali u nich wbrew swej woli.Wiedziała, że na niektórych statkach panuje po­dobna dyscyplina.Tyle że tego typu incydenty nigdy nie miały miej­sca w domach rodzin Pierwszych Kupców.A jeśli się zdarzały, nikt o nich nie rozpowiadał.- Rozumiesz mnie?! - spytał Kyle głośniej, jakby sądził, że wy­krzykując słowa uczyni je bardziej zrozumiałymi.Oszołomiony chłopiec skinął głową.Kyle puścił go i Wintrow zatoczył się, potem chwycił krawędzi stołu.Chwilę stał ze zwieszoną głową.- Kazałem ci iść natychmiast! - burknął Kyle gniewnie, lecz z triumfem.Następnie obrócił się do drzwi i spojrzał na zapatrzone­go służącego.- Ty! Welf! Przestań się gapić.Odprowadzisz mojego syna na “Vivacię”.Dopilnuj, żeby spakował wszystkie rzeczy, z któ­rymi tu przyjechał, ponieważ od tej pory będzie mieszkał na statku.Welf pospiesznie wszedł, wziął Wintrowa pod ramię i zaczął wyprowadzać z pomieszczenia, a wówczas Kyle odwrócił się do Al­thei.Skutecznie wymuszone posłuszeństwo na synu najwyraźniej dodało mu odwagi, gdyż wyzywająco spytał:- Jesteś wystarczająco mądra, aby nauczyć się czegoś z tego, co widziałaś, siostrzyczko?Althea odpowiedziała mu spokojnie i cicho.- Tak, tak, wszyscy dowiedzieliśmy się dzisiaj czegoś o tobie, Kyle'u.Zwłaszcza tego, jak wiele potrafisz poświęcić, by zaspokoić własną ambicję kontrolowania rodziny Vestritów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl