[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czyludzie ci staliby się celem ataku? Jeszcze raz pomyślałem o oczywistych kandy-datach, uczniach Konsyliarza.%7ładen nie darzył mnie sympatią, ale nie musiało to220 oznaczać, że nie byli wierni księciu Szczeremu.Wprawdzie Konsyliarz nie po-trafił stworzyć z nich użytecznego kręgu Mocy, ale może dałoby się to naprawić.Natychmiast skreśliłem Dostojnego.Stracił talent w wyniku ostatniego doświad-czenia z Mocą  w Stromym.Usunął się po cichu do jakiejś miejscowości nadRzeką Winną i żył tam, jak gadali ludzie, postarzały przed czasem.Ale byli prze-cież inni.Ośmioro przeżyło naukę.Siedmioro wróciło z próby.Ja jej nie przesze-dłem, Dostojny zmarnował talent.Zostało pięcioro.Ledwie jeden krąg Mocy.Czy nienawidzili mnie tak samo gorąco jak Pogod-na? Winiła mnie za śmierć Konsyliarza i nie czyniła z tego żadnej tajemnicy.Czyinni także mieli wiedzę o tym, co się wydarzyło w stolicy Królestwa Górskie-go? Próbowałem sobie ich przypomnieć.Prawy.Bardzo zajęty sobą i zbyt dumnyze swojego talentu władania Mocą.Bystry.Kiedyś był miłym, wiecznie sennymchłopcem.Został członkiem kręgu Mocy i od tego czasu rzadko go widywałem.Oczy miał prawie zupełnie pozbawione wyrazu.Jakby nic z niego nie zostało.Mocny, od kiedy zajął się Mocą w miejsce ciesielki, z umięśnionego osiłka prze-mienił się w rozleniwionego tłuściocha.Stanowczy zawsze był niezauważalnyi władanie Mocą wcale go nie odmieniło.Wszyscy pięcioro mieli talent do uży-wania Mocy.Czy książę Szczery mógł ich przyuczyć? Prawdopodobnie.Tylkokiedy? Kiedy miał znalezć czas na takie przedsięwzięcie? Ktoś idzie.Obudziłem się.Leżałem pomiędzy rozrzuconymi zwojami.Nie miałem za-miaru spać, a rzadko zapadałem w sen tak głęboko.Gdyby Zlepun nie używał mo-ich własnych zmysłów, żeby mnie strzec, na pewno bym się nie obudził.Drzwiuchyliły się wolno.Nie zaryglowałem ich, bo nie zamierzałem spać.Ogień nakominku przygasł, innego światła nie było.Leżałem bardzo spokojnie, zastana-wiając się, kto przyszedł tak cicho.Czy miał nadzieję mnie zaskoczyć, a możemyślał, że nie zastanie nikogo? Czy zjawił się po zwoje? Wolno ująłem w dłońnóż przy pasie, sprężyłem się do skoku.Tajemnicza postać weszła na palcach,bezszelestnie.Wyjąłem nóż z pochwy. To twoja samica.Zlepun gdzieś daleko przeciągnął się i ziewnął.Leniwie machnął ogonem.Zorientowałem się, że węszę jak wilk. Sikorka  potwierdziłem z ulgą, gdy dotarł do mnie cudowny zapach,a potem poczułem zadziwiające ożywienie.Leżałem nieruchomo, z zamknięty-mi oczyma.Pozwoliłem jej zbliżyć się do łóżka.Zbeształa mnie cicho, a potemzakrzątnęła się, zebrała rozrzucone zwoje i ułożyła je bezpiecznie na stojaku.Nie-pewnie dotknęła mojego policzka. Nowy?Nie mogłem się oprzeć pokusie: dalej udawałem śpiącego.Usiadła obok mnie;piernat ugiął się słodko pod ciepłym ciężarem.Delikatnie pocałowała mnie w usta.Przygarnąłem ją do siebie.Do wczoraj mało doświadczyłem od ludzi czułości.221 A teraz.Nie wierzyłem własnemu szczęściu.Sikorka położyła się obok mnie.Wciągnąłem głęboko jej woń i trwałem w bezruchu, smakując pieszczoty.Uczu-cie podobne do bańki mydlanej unoszonej podmuchem wiatru.Obawiałem się, żenawet oddech może je zniszczyć. Miłe  przytaknął Zlepun. Już teraz nie będzie takiej samotności.Bar-dziej w stadzie.Zesztywniałem, odsunąłem się od Sikorki odrobinę. Nowy? Co się stało? Moje.To jest moje i nie będę się tym z tobą dzielił! Samolub.Przecież to nie mięso, że jak się podzielisz, masz mniej. Sikorko, jedną chwileczkę.Skurcz mnie złapał. W co?  głupi uśmieszek. Nie, to rzeczywiście nie mięso.Mięsem podzieliłbym się z tobą zawszei schronieniem też, i zawsze będę przy tobie walczył, jeśli będziesz mnie po-trzebował.Zawsze pozwolę ci towarzyszyć mi na polowaniu i zawsze pomogęci polować.Ale to, z moją.samicą, muszę mieć tylko dla siebie.Wyłącznie.Zlepun prychnął, podrapał się za uchem, gdzie ugryzła go pchła. Zawsze stawiasz granice, które nie istnieją.Mięso, polowanie, obrona tery-torium, samice.to wszystko sprawy stada.Jak ona się oszczeni, to ja nie będęprzynosił mięsa dla małych? Mam ich nie bronić? Zlepun.nie mogę ci tego wytłumaczyć akurat teraz.Powinienem był z to-bą porozmawiać wcześniej.Na razie się wycofaj.Obiecuję, że to omówimy.Póz-niej.Czekałem.Nic.Ani śladu.Jeden został, jeden zniknął. Nowy? Nic ci nie jest? Wszystko dobrze.Po prostu.chwileczkę.To było chyba najtrudniejsze zadanie w życiu.Sikorka tuż koło mnie  nagleprzelękniona, gotowa uciec.Musiałem się skoncentrować, odnalezć granice siebiesamego, umieścić własny umysł w jednym ciele i poskromić myśli.Wziąłem głę-boki wdech i wolno wypuściłem powietrze.Zakładanie uprzęży.Z tym mi się tozawsze kojarzyło i tego obrazu zazwyczaj używałem.Nie za luzno, żeby nie po-zwolić się wyślizgnąć.Nie za ciasno, tyle tylko, by uwiązać.Ograniczyłem siebiedo ciała, żeby nie obudzić księcia Szczerego. Ludzie gadają. zaczęła Sikorka i nagle zamilkła. Przepraszam.Niepowinnam była przychodzić.Myślałam, że może potrzebujesz.ale chyba woliszbyć sam. Nie, Sikorko, proszę, wróć!  rzuciłem się w poprzek łóżka i zdążyłemschwycić brzeg jej spódnicy, zanim odeszła.Odwróciła się, ciągle jeszcze niepewna. Ciebie potrzebuję zawsze  zapewniłem ją. Zawsze.Cień uśmiechu zagościł na jej ustach.Usiadła na krawędzi łóżka.222  Wydajesz się taki nieobecny. Tak było.Czasami muszę po prostu oczyścić umysł. Przerwałem.Cojeszcze mógłbym powiedzieć, jeśli miałem jej nie okłamywać? Wziąłem Sikorkęza rękę. Ach tak  rzekła po chwili.Przez moment trwała niezręczna cisza, którąpowinno wypełnić moje wyjaśnienie. Nic ci nie jest?  spytała, gdy minęłokilka kolejnych chwil. Nic.Widzisz, nie udało mi się dzisiaj zobaczyć z królem.Próbowałem, alenie czuł się dobrze i. Masz posiniaczoną twarz.I podrapaną.Ludzie gadają.Cichutko nabrałem powietrza. Co gadają?Książę Szczery nakazał świadkom milczenie.Brus na pewno milczał jak głaz,tak samo Brzeszczot.Pozostali pewnie też nie rozmawiali z nikim, kto nie był z ni-mi w lesie.Ale przecież ludzie zawsze gadają o tym, czego razem doświadczyli,a inni podsłuchują. Nie baw się ze mną w kotka i myszkę.Jeśli nie chcesz mi nic mówić,powiedz, że nie chcesz. Następca tronu prosił nas o zachowanie dyskrecji.To nie to samo, co niechcieć ci powiedzieć.Sikorka rozważyła moje słowa. Chyba nie.Wiem, nie powinnam słuchać plotek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl