[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.154 Jeden? odrzekÅ‚ katar, wybuchajÄ…c gromkim Å›miechem, powtórzonym po tysiÄ…c-kroć przez echo. Popatrz!.W tejże samej chwili zwielokrotniÅ‚ siÄ™: na czterech innych stalagmitach ukazaÅ‚y siÄ™cztery jego kopie, doskonale identyczne.Konrad z towarzyszÄ…cymi, zbici z tropu i zdezorientowani, przywarli do Å›ciany, niewiedzÄ…c gdzie patrzeć.Wzburzony mag skinÄ…Å‚ rÄ™kÄ… na Viscontiego, rozkazujÄ…c: Daj mi ksiÄ™gÄ™, prÄ™dko!.Ten wahaÅ‚ siÄ™, spoglÄ…dajÄ…c to na maga, to na katara i zwielokrotnienia jego postaci. Zrób co ci mówiÄ™, natychmiast! wrzasnÄ…Å‚ rozwÅ›cieczony Scot. Ty nic mu niemożesz zrobić!.Szymon Visconti posÅ‚uchaÅ‚ odruchowo.WyciÄ…gnÄ…Å‚ spod ka5àana plik skór i podaÅ‚go magowi.Ten, nie spuszczajÄ…c z oczu wroga i jego kopii, wyciÄ…gnÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ i chwyciÅ‚ ksiÄ™gÄ™,potem pokazaÅ‚ jÄ… drwiÄ…co piÄ™ciu postaciom katara i wsunÄ…Å‚ jÄ… sobie za pazuchÄ™ woÅ‚a-jÄ…c: Teraz chodz i wez jÄ… sobie, jeÅ›li chcesz!.Przez oblicze tamtego (czy raczej tamtych?) przemknÄ…Å‚ wyraz niezadowolenia. Najwidoczniej byÅ‚o napisane, że tak musi siÄ™ skoÅ„czyć.A zatem na nas dwóchkolej!. Odejdzcie stÄ…d! szepnÄ…Å‚ mag to towarzyszy. I cokolwiek siÄ™ stanie, na miÅ‚ośćBoskÄ…, nie wtrÄ…cajcie siÄ™!.Potem odszedÅ‚ kilka kroków, rozÅ‚ożyÅ‚ ramiona i.również siÄ™ zwielokrotniÅ‚.PiÄ™ciuMichałów Scotów biegaÅ‚o po pieczarze, każdy w innym kierunku.Katarzy natychmiast zniknÄ™li, by pojawić siÄ™ każdy obok każdego z MichałówScotów.Magowie znikali i ponownie siÄ™ pojawiali w rozmaitych miejscach, i to samo, bezprzerwy, czynili katarzy.StojÄ…cy przy Å›cianie, czuli ból w oczach od tego widoku.W pewnej chwili jeden z katarów zmaterializowaÅ‚ siÄ™, stajÄ…c tyÅ‚em przed Viscontim,który natychmiast wymierzyÅ‚ mu cios pięściÄ….Lecz rÄ™ka przeszÅ‚a gwaÅ‚townie przez bez-cielesny obraz.Katar odwróciÅ‚ siÄ™, by na niego spojrzeć, chichoczÄ…c mu szyderczo w twarz, potemzniknÄ…Å‚, by pojawić siÄ™ gdzieÅ› dalej.Sarabanda, tak jak siÄ™ nagle zaczęła, tak nagle ustaÅ‚a i pozostaÅ‚y tylko dwie postaci:jeden katar wysoko na skale i, na drugim kraÅ„cu, jeden MichaÅ‚ Scoto. Nigdy ci siÄ™ nie uda! zawoÅ‚aÅ‚ mag. JesteÅ›my równi! I tu siÄ™ mylisz! , zasyczaÅ‚ tamten i wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ w stronÄ™ przeciwnika.Natychmiast, nie wiadomo skÄ…d, wyfrunęły tysiÄ…ce nietoperzy i caÅ‚ym mrowiemrzuciÅ‚y siÄ™ na maga.Ten zakryÅ‚ gÅ‚owÄ™ ramionami i zniknÄ…Å‚ pod czarnÄ… chmurÄ… rojÄ…cychsiÄ™, lepkich skrzydeÅ‚.155Harudne chciaÅ‚ siÄ™ rzucić na pomoc Szkotowi, ale Konrad go powstrzymaÅ‚.Z nagÅ‚a wokół maga rozbÅ‚ysÅ‚o niebieskie Å›wiatÅ‚o i nietoperze odleciaÅ‚y z ohydnympiskiem, znikajÄ…c w zakamarkach jaskini.Teraz przyszÅ‚a kolej na Scota.PodniósÅ‚ rÄ™kÄ™ z wyprostowanymi kciukiem i palcem wskazujÄ…cym.RozlegÅ‚y siÄ™gwizdy i piski, pochodzÄ…ce z podnóża skaÅ‚y, na której staÅ‚ katar.Wszyscy zwrócili siÄ™w tamtÄ… stronÄ™ i ze zgrozÄ… dostrzegli caÅ‚e gromady odrażajÄ…cych stworzeÅ„, myszy, pajÄ…-ków, karaluchów, najrozmaitszych węży, zdążajÄ…cych do stóp garbusa.On jednak ledwie rzuciÅ‚ na nie pogardliwym spojrzeniem, nastÄ™pnie z ponurÄ…, zÅ‚o-wróżbnÄ… minÄ… zamknÄ…Å‚ oczy i zniknÄ…Å‚.Tamci rozglÄ…dali siÄ™ przez dÅ‚ugie, drÄ™czÄ…ce chwile, starajÄ…c siÄ™ odgadnąć, gdziemógÅ‚by siÄ™ pokazać.Jeżeli miaÅ‚by siÄ™ znowu pojawić.I rzeczywiÅ›cie, pojawiÅ‚ siÄ™ znowu i to nie gdzie indziej, jak na ramionach MichaÅ‚aScota, którego towarzysze jednym gÅ‚osem wydali ostrzegawczy okrzyk.W samÄ… porÄ™.Szkot, obróciwszy siÄ™ z nagÅ‚a, ujrzaÅ‚ wroga i zniknÄ…Å‚, by siÄ™ pojawić na drugimwierzchoÅ‚ku podziemnej skaÅ‚y.RyczÄ…c z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci katar, przygotowywaÅ‚ siÄ™, by dotrzeć do niego posÅ‚ugujÄ…c siÄ™tym samym sposobem bÅ‚yskawicznego przemieszczania siÄ™, ale uprzedziÅ‚ go mag, któryzaczÄ…Å‚ siÄ™ zwielokrotniać.PiÄ™ciu, dziesiÄ™ciu różnych magów wyrosÅ‚o na tyluż stalagmitach.Katar, którego wyglÄ…d mówiÅ‚, iż tym razem postanowiÅ‚ skoÅ„czyć potyczkÄ™, zrobiÅ‚ tosamo i pojawiÅ‚ siÄ™ zwielokrotniony w tych samych miejscach, co przeciwnik.Każda kopia natarÅ‚a na kopiÄ™ antagonisty w szalonej walce wrÄ™cz, chwiejÄ…c siÄ™ naswoich stalagmitach.Konrad i jego towarzysze, ogarniÄ™ci rozpaczÄ…, usiÅ‚owali Å›ledzić etapy starcia, lecznie wiedzieli gdzie patrzeć. Co zrobimy? , zawoÅ‚aÅ‚ struchlaÅ‚y Gaddo. Tylko dwaj sÄ… prawdziwi, tylko dwaj! krzyknÄ…Å‚ Harudne. Ale którzy?!. Istotnie, to zÅ‚udzenia! To zÅ‚udzenia! rzekÅ‚ Visconti, krÄ™cÄ…c gÅ‚owÄ… na boki, żeby od-gadnąć, gdzie naprawdÄ™ sÄ… przeciwnicy. Szukajcie cienia! , zawoÅ‚aÅ‚ nagle zdÅ‚awionym gÅ‚osem Konrad. To oni, to oni! SÄ… tam!.Gaddo pierwszy rozpoznaÅ‚ dwie postacie, które jako je-dyne rzucaÅ‚y cieÅ„.ByÅ‚y najdalej, na ogromnym stalagmicie, którego niewidocznÄ… pod-stawÄ™ zakrywaÅ‚y inne skaÅ‚y.Wszyscy spojrzeli w tamtÄ… stronÄ™.Walka przybieraÅ‚a zÅ‚yobrót dla MichaÅ‚a Scota: katar, ze zwierzÄ™cÄ… zrÄ™cznoÅ›ciÄ… i siÅ‚Ä…, nieprawdopodobnÄ… w takrachitycznym ciele, chwyciÅ‚ maga za gardÅ‚o szponiastymi palcami i dusiÅ‚ bezlitoÅ›nie,zwalajÄ…c przeciwnika na kolana.156Widać byÅ‚o, że Scoto za chwilÄ™ wyzionie ducha.Z trudem Å‚apaÅ‚ powietrze, twarzmu zsiniaÅ‚a, a oczy prawie wyszÅ‚y z orbit. Trzeba coÅ› zrobić! wrzasnÄ…Å‚ Visconti, jeÅ›li katar zwycięży, bÄ™dzie po nas! Niemożemy nawet marzyć o rywalizowaniu z nim! Jest zbyt potężny! Szybko, daj mi swój pas! , zawoÅ‚aÅ‚ wtedy do niego Konrad.Tamten spojrzaÅ‚ naÅ„, osÅ‚upiaÅ‚y.Natychmiast jednak zrozumiaÅ‚ i posÅ‚uchaÅ‚, gdy zo-baczyÅ‚, że Konrad schyla siÄ™ i podnosi duży kamieÅ„.Francuz zgiÄ…Å‚ pas na pół, w zagÅ‚Ä™bienie wÅ‚ożyÅ‚ kamieÅ„ i zaczÄ…Å‚ krÄ™cić uczynionÄ… na-prÄ™dce procÄ…, naprowadzajÄ…c jÄ… na cel. A teraz niechaj Å›wiÄ™ty król Dawid poprowadzi jÄ… do celu, gdyż nie bÄ™dzie czasu, byjeszcze raz spróbować , powiedziaÅ‚ zataczajÄ…c koÅ‚a prymitywnÄ… broniÄ…. Teraz albo już nigdy! , krzyknÄ…Å‚.KamieÅ„ poleciaÅ‚ ze Å›wistem i, z Bożą pomocÄ…, trafiÅ‚ katara w skroÅ„.Trysnęła obficie krew.Mężczyzna obróciÅ‚ siÄ™, jakby boleÅ›nie zdumiony, i spojrzaÅ‚ naich grupkÄ™.ZachwiaÅ‚ siÄ™, ale nie zwolniÅ‚ uÅ›cisku.StaÅ‚ tak przez kilka chwil nieruchomy,a potem z nieludzkim, przenikliwym, niesÅ‚ychanie dÅ‚ugim krzykiem spadÅ‚ po drugiejstronie stalagmitu, pociÄ…gajÄ…c za sobÄ… maga. Nieeeee!.Wszyscy czterej jak jeden mąż rozpaczliwie krzyknÄ™li i rzucili siÄ™ razemdo podnóża podziemnej skaÅ‚y.Nie byÅ‚o to Å‚atwe z powodu spiczastoÅ›ci i nierównoÅ›ci gruntu oraz gÅ‚Ä™bokich kaÅ‚uż.Kiedy zaÅ› okrążyli już strzelisty wierzchoÅ‚ek, stanÄ™li zmartwiali z przerażenia.Przepaść.Z tyÅ‚u byÅ‚a przepaść.Konrad ledwo powstrzymaÅ‚ rozpÄ™dzonego Gadda, chwytajÄ…c go za sutannÄ™ i ratu-jÄ…c przed upadkiem w czeluść.ByÅ‚a to prawdziwa otchÅ‚aÅ„, szczelina bez dna, czarna i wÄ…ska, której wylot mieÅ›ciÅ‚siÄ™ tak nisko, że byÅ‚ niewidoczny dla kogoÅ›, kto nie okrążyÅ‚ stalagmitu.Po magu i kata-rze nie byÅ‚o Å›ladu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.154 Jeden? odrzekÅ‚ katar, wybuchajÄ…c gromkim Å›miechem, powtórzonym po tysiÄ…c-kroć przez echo. Popatrz!.W tejże samej chwili zwielokrotniÅ‚ siÄ™: na czterech innych stalagmitach ukazaÅ‚y siÄ™cztery jego kopie, doskonale identyczne.Konrad z towarzyszÄ…cymi, zbici z tropu i zdezorientowani, przywarli do Å›ciany, niewiedzÄ…c gdzie patrzeć.Wzburzony mag skinÄ…Å‚ rÄ™kÄ… na Viscontiego, rozkazujÄ…c: Daj mi ksiÄ™gÄ™, prÄ™dko!.Ten wahaÅ‚ siÄ™, spoglÄ…dajÄ…c to na maga, to na katara i zwielokrotnienia jego postaci. Zrób co ci mówiÄ™, natychmiast! wrzasnÄ…Å‚ rozwÅ›cieczony Scot. Ty nic mu niemożesz zrobić!.Szymon Visconti posÅ‚uchaÅ‚ odruchowo.WyciÄ…gnÄ…Å‚ spod ka5àana plik skór i podaÅ‚go magowi.Ten, nie spuszczajÄ…c z oczu wroga i jego kopii, wyciÄ…gnÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ i chwyciÅ‚ ksiÄ™gÄ™,potem pokazaÅ‚ jÄ… drwiÄ…co piÄ™ciu postaciom katara i wsunÄ…Å‚ jÄ… sobie za pazuchÄ™ woÅ‚a-jÄ…c: Teraz chodz i wez jÄ… sobie, jeÅ›li chcesz!.Przez oblicze tamtego (czy raczej tamtych?) przemknÄ…Å‚ wyraz niezadowolenia. Najwidoczniej byÅ‚o napisane, że tak musi siÄ™ skoÅ„czyć.A zatem na nas dwóchkolej!. Odejdzcie stÄ…d! szepnÄ…Å‚ mag to towarzyszy. I cokolwiek siÄ™ stanie, na miÅ‚ośćBoskÄ…, nie wtrÄ…cajcie siÄ™!.Potem odszedÅ‚ kilka kroków, rozÅ‚ożyÅ‚ ramiona i.również siÄ™ zwielokrotniÅ‚.PiÄ™ciuMichałów Scotów biegaÅ‚o po pieczarze, każdy w innym kierunku.Katarzy natychmiast zniknÄ™li, by pojawić siÄ™ każdy obok każdego z MichałówScotów.Magowie znikali i ponownie siÄ™ pojawiali w rozmaitych miejscach, i to samo, bezprzerwy, czynili katarzy.StojÄ…cy przy Å›cianie, czuli ból w oczach od tego widoku.W pewnej chwili jeden z katarów zmaterializowaÅ‚ siÄ™, stajÄ…c tyÅ‚em przed Viscontim,który natychmiast wymierzyÅ‚ mu cios pięściÄ….Lecz rÄ™ka przeszÅ‚a gwaÅ‚townie przez bez-cielesny obraz.Katar odwróciÅ‚ siÄ™, by na niego spojrzeć, chichoczÄ…c mu szyderczo w twarz, potemzniknÄ…Å‚, by pojawić siÄ™ gdzieÅ› dalej.Sarabanda, tak jak siÄ™ nagle zaczęła, tak nagle ustaÅ‚a i pozostaÅ‚y tylko dwie postaci:jeden katar wysoko na skale i, na drugim kraÅ„cu, jeden MichaÅ‚ Scoto. Nigdy ci siÄ™ nie uda! zawoÅ‚aÅ‚ mag. JesteÅ›my równi! I tu siÄ™ mylisz! , zasyczaÅ‚ tamten i wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ w stronÄ™ przeciwnika.Natychmiast, nie wiadomo skÄ…d, wyfrunęły tysiÄ…ce nietoperzy i caÅ‚ym mrowiemrzuciÅ‚y siÄ™ na maga.Ten zakryÅ‚ gÅ‚owÄ™ ramionami i zniknÄ…Å‚ pod czarnÄ… chmurÄ… rojÄ…cychsiÄ™, lepkich skrzydeÅ‚.155Harudne chciaÅ‚ siÄ™ rzucić na pomoc Szkotowi, ale Konrad go powstrzymaÅ‚.Z nagÅ‚a wokół maga rozbÅ‚ysÅ‚o niebieskie Å›wiatÅ‚o i nietoperze odleciaÅ‚y z ohydnympiskiem, znikajÄ…c w zakamarkach jaskini.Teraz przyszÅ‚a kolej na Scota.PodniósÅ‚ rÄ™kÄ™ z wyprostowanymi kciukiem i palcem wskazujÄ…cym.RozlegÅ‚y siÄ™gwizdy i piski, pochodzÄ…ce z podnóża skaÅ‚y, na której staÅ‚ katar.Wszyscy zwrócili siÄ™w tamtÄ… stronÄ™ i ze zgrozÄ… dostrzegli caÅ‚e gromady odrażajÄ…cych stworzeÅ„, myszy, pajÄ…-ków, karaluchów, najrozmaitszych węży, zdążajÄ…cych do stóp garbusa.On jednak ledwie rzuciÅ‚ na nie pogardliwym spojrzeniem, nastÄ™pnie z ponurÄ…, zÅ‚o-wróżbnÄ… minÄ… zamknÄ…Å‚ oczy i zniknÄ…Å‚.Tamci rozglÄ…dali siÄ™ przez dÅ‚ugie, drÄ™czÄ…ce chwile, starajÄ…c siÄ™ odgadnąć, gdziemógÅ‚by siÄ™ pokazać.Jeżeli miaÅ‚by siÄ™ znowu pojawić.I rzeczywiÅ›cie, pojawiÅ‚ siÄ™ znowu i to nie gdzie indziej, jak na ramionach MichaÅ‚aScota, którego towarzysze jednym gÅ‚osem wydali ostrzegawczy okrzyk.W samÄ… porÄ™.Szkot, obróciwszy siÄ™ z nagÅ‚a, ujrzaÅ‚ wroga i zniknÄ…Å‚, by siÄ™ pojawić na drugimwierzchoÅ‚ku podziemnej skaÅ‚y.RyczÄ…c z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci katar, przygotowywaÅ‚ siÄ™, by dotrzeć do niego posÅ‚ugujÄ…c siÄ™tym samym sposobem bÅ‚yskawicznego przemieszczania siÄ™, ale uprzedziÅ‚ go mag, któryzaczÄ…Å‚ siÄ™ zwielokrotniać.PiÄ™ciu, dziesiÄ™ciu różnych magów wyrosÅ‚o na tyluż stalagmitach.Katar, którego wyglÄ…d mówiÅ‚, iż tym razem postanowiÅ‚ skoÅ„czyć potyczkÄ™, zrobiÅ‚ tosamo i pojawiÅ‚ siÄ™ zwielokrotniony w tych samych miejscach, co przeciwnik.Każda kopia natarÅ‚a na kopiÄ™ antagonisty w szalonej walce wrÄ™cz, chwiejÄ…c siÄ™ naswoich stalagmitach.Konrad i jego towarzysze, ogarniÄ™ci rozpaczÄ…, usiÅ‚owali Å›ledzić etapy starcia, lecznie wiedzieli gdzie patrzeć. Co zrobimy? , zawoÅ‚aÅ‚ struchlaÅ‚y Gaddo. Tylko dwaj sÄ… prawdziwi, tylko dwaj! krzyknÄ…Å‚ Harudne. Ale którzy?!. Istotnie, to zÅ‚udzenia! To zÅ‚udzenia! rzekÅ‚ Visconti, krÄ™cÄ…c gÅ‚owÄ… na boki, żeby od-gadnąć, gdzie naprawdÄ™ sÄ… przeciwnicy. Szukajcie cienia! , zawoÅ‚aÅ‚ nagle zdÅ‚awionym gÅ‚osem Konrad. To oni, to oni! SÄ… tam!.Gaddo pierwszy rozpoznaÅ‚ dwie postacie, które jako je-dyne rzucaÅ‚y cieÅ„.ByÅ‚y najdalej, na ogromnym stalagmicie, którego niewidocznÄ… pod-stawÄ™ zakrywaÅ‚y inne skaÅ‚y.Wszyscy spojrzeli w tamtÄ… stronÄ™.Walka przybieraÅ‚a zÅ‚yobrót dla MichaÅ‚a Scota: katar, ze zwierzÄ™cÄ… zrÄ™cznoÅ›ciÄ… i siÅ‚Ä…, nieprawdopodobnÄ… w takrachitycznym ciele, chwyciÅ‚ maga za gardÅ‚o szponiastymi palcami i dusiÅ‚ bezlitoÅ›nie,zwalajÄ…c przeciwnika na kolana.156Widać byÅ‚o, że Scoto za chwilÄ™ wyzionie ducha.Z trudem Å‚apaÅ‚ powietrze, twarzmu zsiniaÅ‚a, a oczy prawie wyszÅ‚y z orbit. Trzeba coÅ› zrobić! wrzasnÄ…Å‚ Visconti, jeÅ›li katar zwycięży, bÄ™dzie po nas! Niemożemy nawet marzyć o rywalizowaniu z nim! Jest zbyt potężny! Szybko, daj mi swój pas! , zawoÅ‚aÅ‚ wtedy do niego Konrad.Tamten spojrzaÅ‚ naÅ„, osÅ‚upiaÅ‚y.Natychmiast jednak zrozumiaÅ‚ i posÅ‚uchaÅ‚, gdy zo-baczyÅ‚, że Konrad schyla siÄ™ i podnosi duży kamieÅ„.Francuz zgiÄ…Å‚ pas na pół, w zagÅ‚Ä™bienie wÅ‚ożyÅ‚ kamieÅ„ i zaczÄ…Å‚ krÄ™cić uczynionÄ… na-prÄ™dce procÄ…, naprowadzajÄ…c jÄ… na cel. A teraz niechaj Å›wiÄ™ty król Dawid poprowadzi jÄ… do celu, gdyż nie bÄ™dzie czasu, byjeszcze raz spróbować , powiedziaÅ‚ zataczajÄ…c koÅ‚a prymitywnÄ… broniÄ…. Teraz albo już nigdy! , krzyknÄ…Å‚.KamieÅ„ poleciaÅ‚ ze Å›wistem i, z Bożą pomocÄ…, trafiÅ‚ katara w skroÅ„.Trysnęła obficie krew.Mężczyzna obróciÅ‚ siÄ™, jakby boleÅ›nie zdumiony, i spojrzaÅ‚ naich grupkÄ™.ZachwiaÅ‚ siÄ™, ale nie zwolniÅ‚ uÅ›cisku.StaÅ‚ tak przez kilka chwil nieruchomy,a potem z nieludzkim, przenikliwym, niesÅ‚ychanie dÅ‚ugim krzykiem spadÅ‚ po drugiejstronie stalagmitu, pociÄ…gajÄ…c za sobÄ… maga. Nieeeee!.Wszyscy czterej jak jeden mąż rozpaczliwie krzyknÄ™li i rzucili siÄ™ razemdo podnóża podziemnej skaÅ‚y.Nie byÅ‚o to Å‚atwe z powodu spiczastoÅ›ci i nierównoÅ›ci gruntu oraz gÅ‚Ä™bokich kaÅ‚uż.Kiedy zaÅ› okrążyli już strzelisty wierzchoÅ‚ek, stanÄ™li zmartwiali z przerażenia.Przepaść.Z tyÅ‚u byÅ‚a przepaść.Konrad ledwo powstrzymaÅ‚ rozpÄ™dzonego Gadda, chwytajÄ…c go za sutannÄ™ i ratu-jÄ…c przed upadkiem w czeluść.ByÅ‚a to prawdziwa otchÅ‚aÅ„, szczelina bez dna, czarna i wÄ…ska, której wylot mieÅ›ciÅ‚siÄ™ tak nisko, że byÅ‚ niewidoczny dla kogoÅ›, kto nie okrążyÅ‚ stalagmitu.Po magu i kata-rze nie byÅ‚o Å›ladu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]