[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następuje dramatyczny moment: Tosca chwyta drżącą ręką kielich wina, a widząc leżący na stole nóż, ukrywa go za sobą.Breon zbliża się ku niej - przystojny, skupiony, płonący namiętnością.Tosca, finalmente mia! Przeszywające pchnięcie nożem i mściwy syk Toski:- Questo e il bacio di Tosca! Tak całuje Tosca.Nigdy przedtem Nazorkoff nie wyraziła z takim przekonaniem mściwości Toski.Ostatni, pełen zawziętości szept: Muori dannato, a potem dziwnie spokojny głos wypełnił teatr:- Or gli perdono! Teraz mu wybaczam!Przy dźwiękach wyciszonej, pozgonnej melodii, Tosca dopełnia ceremonii - ustawia świece u wezgłowia zmarłego, kładzie mu krucyfiks na piersi.Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na drzwi, rytmiczny dźwięk werbli z oddali i kurtyna opada.Tym razem widownię ogarnął prawdziwy entuzjazm; był on jednakże krótkotrwały.Ktoś wybiegł szybko zza kulis i zwrócił się do lorda Rustonbury, ten zaś powstał i po chwili konsultacji przywołał sir Donalda Calthorpa, sławnego lekarza.Niemal natychmiast wieść rozeszła się po widowni.Coś się stało, wypadek, ktoś został ranny.Przed kurtynę wyszedł jeden ze śpiewaków i wyjaśnił, że panu Breonowi przytrafił się nieszczęśliwy wypadek i przedstawienie trzeba przerwać.Znów rozległy się głośne szepty.Breon został zasztyletowany.Nazorkoff straciła głowę, tak dalece utożsamiła się z rolą, że naprawdę zabiła swego partnera ze sceny.Lord Leconmere, zajęty rozmową z ambasadorem, poczuł nagle czyjąś rękę na swoim ramieniu; odwrócił się i napotkał wzrok Blanche Amery.- To nie był wypadek - powiedziała dziewczyna.- Jestem przekonana, że to nie był wypadek.Czy słyszał pan tę historię o włoskiej dziewczynie, którą Breon opowiadał tuż przed obiadem? Tą dziewczyną była Paula Nazorkoff.Zaraz potem nadmieniła, że jest Rosjanką.Zobaczyłam zdziwiony wzrok pana Cowana.Przybrała rosyjskie nazwisko, ale on przecież wiedział doskonale, że jest Włoszką.- Droga Blanche.- wtrącił lord Leconmere.- Jestem tego pewna, proszę pana.Miała ilustrowany magazyn w swej sypialni, otwarty dokładnie na stronie, gdzie pokazywano wiejską posiadłość pana Breona.Wiedziała o tym, zanim tu przyjechała.Przypuszczam, że temu biednemu Włochowi podała coś specjalnie, aby się rozchorował.- Ale dlaczego? - zawołał lord Leconmere.- Dlaczego?- Nie rozumie pan? To przecież powtórzenie historii Toski.Zapragnął jej we Włoszech, ale ona była wierna swemu kochankowi.Chcąc ratować kochanka, zwróciła się do Breona z prośbą, aby go ocalił.Breon udawał, że jest w stanie to uczynić, ale tego nie zrobił.Pozwolił mu umrzeć.I teraz wreszcie wybiła godzina jej zemsty.Czy zauważył pan sposób, w jaki wycedziła: „Ja jestem Toską”? Widziałam twarz Breona, kiedy padły te słowa.Wtedy już wiedział - rozpoznał ją!W garderobie Paula Nazorkoff siedziała nieruchomo, otulona etolą z gronostajów.Rozległo się pukanie do drzwi.- Proszę wejść - powiedziała primadonna.Weszła Elise.Pochlipywała.- Proszę pani, proszę pani, on nie żyje! I.- Tak?- Jak mam to pani powiedzieć? Jest tu dwóch panów z policji, chcą z panią rozmawiać.Paula Nazorkoff podniosła się z godnością.- Schodzę do nich - powiedziała spokojnym głosem.Zdjęła z szyi naszyjnik z pereł i wręczyła młodej Francuzce.- To dla ciebie, Elise.Jesteś dobrą dziewczyną.Nie będę go już potrzebowała.Rozumiesz, Elise? Nigdy już nie zaśpiewam Toski.Stała przez chwilę w drzwiach, omiatając spojrzeniem garderobę, jak gdyby podsumowywała minione trzydzieści lat swojej kariery.Potem cichutko, przez zęby, wyszeptała ostatnie zdanie z innej opery:- La commedia e finila! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Następuje dramatyczny moment: Tosca chwyta drżącą ręką kielich wina, a widząc leżący na stole nóż, ukrywa go za sobą.Breon zbliża się ku niej - przystojny, skupiony, płonący namiętnością.Tosca, finalmente mia! Przeszywające pchnięcie nożem i mściwy syk Toski:- Questo e il bacio di Tosca! Tak całuje Tosca.Nigdy przedtem Nazorkoff nie wyraziła z takim przekonaniem mściwości Toski.Ostatni, pełen zawziętości szept: Muori dannato, a potem dziwnie spokojny głos wypełnił teatr:- Or gli perdono! Teraz mu wybaczam!Przy dźwiękach wyciszonej, pozgonnej melodii, Tosca dopełnia ceremonii - ustawia świece u wezgłowia zmarłego, kładzie mu krucyfiks na piersi.Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na drzwi, rytmiczny dźwięk werbli z oddali i kurtyna opada.Tym razem widownię ogarnął prawdziwy entuzjazm; był on jednakże krótkotrwały.Ktoś wybiegł szybko zza kulis i zwrócił się do lorda Rustonbury, ten zaś powstał i po chwili konsultacji przywołał sir Donalda Calthorpa, sławnego lekarza.Niemal natychmiast wieść rozeszła się po widowni.Coś się stało, wypadek, ktoś został ranny.Przed kurtynę wyszedł jeden ze śpiewaków i wyjaśnił, że panu Breonowi przytrafił się nieszczęśliwy wypadek i przedstawienie trzeba przerwać.Znów rozległy się głośne szepty.Breon został zasztyletowany.Nazorkoff straciła głowę, tak dalece utożsamiła się z rolą, że naprawdę zabiła swego partnera ze sceny.Lord Leconmere, zajęty rozmową z ambasadorem, poczuł nagle czyjąś rękę na swoim ramieniu; odwrócił się i napotkał wzrok Blanche Amery.- To nie był wypadek - powiedziała dziewczyna.- Jestem przekonana, że to nie był wypadek.Czy słyszał pan tę historię o włoskiej dziewczynie, którą Breon opowiadał tuż przed obiadem? Tą dziewczyną była Paula Nazorkoff.Zaraz potem nadmieniła, że jest Rosjanką.Zobaczyłam zdziwiony wzrok pana Cowana.Przybrała rosyjskie nazwisko, ale on przecież wiedział doskonale, że jest Włoszką.- Droga Blanche.- wtrącił lord Leconmere.- Jestem tego pewna, proszę pana.Miała ilustrowany magazyn w swej sypialni, otwarty dokładnie na stronie, gdzie pokazywano wiejską posiadłość pana Breona.Wiedziała o tym, zanim tu przyjechała.Przypuszczam, że temu biednemu Włochowi podała coś specjalnie, aby się rozchorował.- Ale dlaczego? - zawołał lord Leconmere.- Dlaczego?- Nie rozumie pan? To przecież powtórzenie historii Toski.Zapragnął jej we Włoszech, ale ona była wierna swemu kochankowi.Chcąc ratować kochanka, zwróciła się do Breona z prośbą, aby go ocalił.Breon udawał, że jest w stanie to uczynić, ale tego nie zrobił.Pozwolił mu umrzeć.I teraz wreszcie wybiła godzina jej zemsty.Czy zauważył pan sposób, w jaki wycedziła: „Ja jestem Toską”? Widziałam twarz Breona, kiedy padły te słowa.Wtedy już wiedział - rozpoznał ją!W garderobie Paula Nazorkoff siedziała nieruchomo, otulona etolą z gronostajów.Rozległo się pukanie do drzwi.- Proszę wejść - powiedziała primadonna.Weszła Elise.Pochlipywała.- Proszę pani, proszę pani, on nie żyje! I.- Tak?- Jak mam to pani powiedzieć? Jest tu dwóch panów z policji, chcą z panią rozmawiać.Paula Nazorkoff podniosła się z godnością.- Schodzę do nich - powiedziała spokojnym głosem.Zdjęła z szyi naszyjnik z pereł i wręczyła młodej Francuzce.- To dla ciebie, Elise.Jesteś dobrą dziewczyną.Nie będę go już potrzebowała.Rozumiesz, Elise? Nigdy już nie zaśpiewam Toski.Stała przez chwilę w drzwiach, omiatając spojrzeniem garderobę, jak gdyby podsumowywała minione trzydzieści lat swojej kariery.Potem cichutko, przez zęby, wyszeptała ostatnie zdanie z innej opery:- La commedia e finila! [ Pobierz całość w formacie PDF ]