[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wylądował na mojej piersi i wbił mi w pierś zakrzywionepazury przednich łap, tylnymi usiłując rozszarpać mi brzuch.Przy skoku lekko obróciłłeb.Cofając się w kąt jaskini, zobaczyłem zbliżające się do mojej twarzy kły.Wokół rozpętało się istne pandemonium. Włosiennico!  ryczał Chwalebny i słyszałem rozpaczliwy krzyk księcia:  Nie,nie!Nie miałem czasu zastanawiać się nad tym, gdyż kot najwyrazniej chciał wydrapaćmi oczy.Jedną ręką sięgając po sztylet, drugą usiłowałem odepchnąć kota, ale mocnowbił pazury w moje ciało.Nie mogłem go oderwać.Padając na ziemię, odchyliłem gło-wę, mimowolnie odsłaniając gardło.Potraktował to jako zachętę i poczułem jego kływbijające się w moją szyję.Na szczęście przeszkodziły mu paciorki amuletu Dżiny, a jawykorzystałem to, żeby wreszcie wyrwać sztylet z pochwy.Nie wiedziałem, czy walczęz kotem czy z tą kobietą, ale jednego byłem pewien: to stworzenie zamierzało mnie za-bić.W tym momencie nie miało znaczenia, które z nich mnie atakuje.Trudno było mizadać skuteczny cios kotu, który mocno przywarł do mojej piersi i dwukrotnie ostrzesztyletu ześlizgnęło się po jego żebrach.Za trzecim razem w końcu zdołałem zatopićostrze w jego ciele.Puścił moje gardło, żeby przerazliwie wrzasnąć, lecz przednimi łapa-mi uparcie trzymał się mojej piersi.Tylnymi darł moją koszulę.Brzuch zapiekł mnie ży-wym ogniem.Klnąc, oderwałem kota i już chciałem cisnąć nim o ziemię, gdy Sumiennywyrwał mi go z rąk. Kotku, och, kotku!  jęknął i przytulił martwe ciało do piersi, jakby to było nie-mowlę. Zabiłeś go!  krzyknął z wyrzutem. Włosiennico?  zawołał Chwalebny. Włosiennico?Może gdyby jego partner nie został zabity, Sumienny okazałby przytomność umy-słu i udałby, że kobieta przeszła do jego ciała.Jednak nie zrobił tego i zanim zdążyłemzerwać się z ziemi, but Chwalebnego już zmierzał ku mojej skroni.Przetoczyłem siępo ziemi i skoczyłem na równe nogi ze zręcznością godną młodego Błazna.Mój szty-let tkwił w ciele kota, lecz miecz wciąż miałem u pasa.Wyrwałem go i skoczyłem naChwalebnego. Uciekaj!  ryknąłem do księcia. Znikaj stąd.Kot oddał życie za twoją wolność.Nie zmarnuj tego!Chwalebny był wyższy ode mnie, a dłuższe ręce i miecz dawały mu nade mną prze-wagę.Oburącz zadałem potężny cios i odrąbałem mu rękę zanim zdążył wyjąć miecz412 z pochwy.Padł z wrzaskiem, ściskając tryskający krwią kikut, jakby wznosił toast pu-charem wina.Zaskoczony tłum zamarł na chwilę, którą wykorzystałem, aby błyskawicz-nie wepchnąć Sumiennego do skalnej niszy za moimi plecami.Nie uciekł, a teraz byłojuż za pózno.Może zawsze było za pózno.Osunął się na kolana, z kotem w ramionach.Zakręciłem mieczem młyńca, zmuszając napastników do odwrotu. Wstawaj!  wrzasnąłem. Chwyć sztylet!Kątem oka zauważyłem, że podnosi się z ziemi.Nie zdążyłem dostrzec, czy wyrwałsztylet z ciała kota.Przez ułamek sekundy zastanawiałem się, czy wbije mi go w ple-cy.W następnej chwili tłum Srokatych runął do ataku, a ich tylne szeregi pchały przedsobą tych na przedzie.Dwaj chwycili skulonego na ziemi Chwalebnego i odciągnęli gona bok.Ktoś przeskoczył nad nim i zaatakował mnie.W tej ciasnocie nie było miejscana finezyjne pchnięcia.Zamaszystym ciosem rozpłatałem mu brzuch i twarz następ-nego napastnika.To powstrzymało ich na moment, ale zaraz znów ruszyli.Zciśnięci naniewielkiej przestrzeni, przeszkadzali sobie wzajemnie.Zmuszony cofnąć się o krok,wyczułem cofającego się obok mnie księcia i nagle obaj staliśmy oparci plecami o ścia-nę jaskini.Doskoczył i pchnął sztyletem mężczyznę, który zdołał ominąć moją zastawę.Potem odskoczył, unikając ciosu.Wrzasnął jak ryś i oddał cios, a przeciwnik odpowie-dział przerazliwym krzykiem bólu.Wiedziałem, że nie mamy żadnych szans, więc kiedy strzała przeleciała obok mniei roztrzaskała się o skalną ścianę, wcale się tym nie przejąłem.Jakiś dureń nie wiedziećpo co dął w róg.Zignorowałem to, tak samo jak krzyki padających przede mną napast-ników.Jeden już konał, a drugiego wykończyłem cięciem na odlew [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl