[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cóż więc jest tam przez chwilę choćby i króciutką? Próżnia!Do tej pory Fryderyk bawił się słuchaniem dysputy, ale teraz miał już jej dosyć. Koniec!  rzekł. Jutro możecie dokonać próby i rzucić inną kurę do izby nagórze.A teraz, jeśli chodzi o kury, pozwólcie mi spożyć tę oto, a ufam, że ukręcili jej łebjak Pan Bóg przykazał. 25.Baudolino dwakroć patrzy na śmierć FryderykaWieczerza przeciągnęła się do pózna, aż w końcu sam cesarz oznajmił, że pragnieudać się na spoczynek.Baudolino i jego kompani odprowadzili go do komnaty, doko-nali jeszcze raz jej gruntownych oględzin w świetle dwóch łuczyw osadzonych w ścia-nach.Poeta chciał zbadać również okap kominka, ale przewód zwężał się gwałtownie,tak że człowiek nie mógł się w nim zmieścić. Najwyżej przeciśnie się tędy dym  po-wiedział.Zajrzeli też do komórki defekacyjnej i uznali, że nikt nie zdoła wspiąć się tutajkanałem ściekowym.Obok łoża postawiono zapalony już kaganek oraz dzban z wodą, której Baudolinozaraz skosztował.Poeta zwrócił też uwagę, że mogli umieścić trującą substancję najaśku, do którego Fryderyk może przyłożyć we śnie usta.Dobrze byłoby, gdyby cesarzmiał zawsze w zasięgu ręki odtrutkę  powiedział  bo nigdy wszak nie wiadomo.Fryderyk oznajmił, że nie powinni przesadzać z tymi obawami, ale zaraz o głos po-prosił z pokorą rabbi Solomon. Wiedz, Panie, że choć jestem %7łydem, całym sercem oddałem się sprawie, która bę-dzie zwieńczeniem twej chwały.Twoje życie jest mi równie drogie jak własne.Posłuchajzatem.W Gallipolis kupiłem cudowną odtrutkę.Wez  dodał, wyjmując ampułkę zeswej symary  daję ci ją, albowiem w mym skromnym życiu nieczęsto będą mnie nękaćnazbyt możni nieprzyjaciele.Gdybyś której nocy poczuł się zle, wypij natychmiast za-wartość.Jeśli bowiem podsuną ci coś szkodliwego, ten płyn ocali cię niechybnie. Dziękuję ci, rabbi Solomonie  odparł wzruszony Fryderyk  a widać, że do-brześmy czynili my, Teutoni, chroniąc ludzi twej rasy, i tak będziemy postępować w na-stępnych wiekach, przysięgam ci to w imieniu mojego ludu.Przyjmuję twój zbawczypłyn i oto, co zrobię. Wyjął ze swej torby podróżnej szkatułę z Gradalisem, którąwszędy i z wielką pieczołowitością zabierał ze sobą. Spójrz, nalewam płyn od ciebie,%7łyda, do kielicha, do którego zebrano niegdyś krew naszego Pana.Solomon skłonił się, ale szepnął z niepokojem do ucha Baudolina: %7łydowski magiczny napój staje się krwią fałszywego mesjasza!.Niechaj Zwięty,oby zawsze błogosławiony był, zechce mi wybaczyć.Lecz właściwie tę całą historię224 z mesjaszem wymyśliliście wy, poganie, nie zaś Jehoszua, który był jednym ze spra-wiedliwych, nasi rabini zaś powiadają, że studiował Talmud z rabbim Jehoszua benPerachią.A poza tym czuję sympatię do twojego cesarza.Mniemam, że trzeba słuchaćtego, co mówi serce.Fryderyk ujął w dłonie Gradalis i zamierzał złożyć go z powrotem w szkatule, aleprzerwał mu Kyot.Tego wieczoru wszyscy czuli, że mogą odzywać się do cesarza, nawetnie pytani: między wiernymi sługami i ich panem wytworzył się nastrój poufałości,wszyscy bowiem byli zamknięci w miejscu, o którym nie wiedzieli, gościnne jest czywrogie.Rzekł więc Kyot: Nie pomyśl, panie, że powątpiewam w rabbiego Solomona, lecz nawet on mógłpaść ofiarą oszustwa.Pozwól zatem, że skosztuję tego płynu. Pozwól, panie, by Kyot to uczynił  wsparł go rabbi Solomon.Fryderyk skinął głową.Kyot uniósł czarkę jak celebrans podczas mszy, a potemprzyłożył jej krawędz do warg, jakby przyjmował Komunię.W tym momencie nawetBaudolino miał wrażenie, że komnatę wypełniło intensywne światło, lecz być może topłomień łuczywa nabrał mocy, liznąwszy miejsce, gdzie zgromadziło się więcej sub-stancji żywicznej.Kyot trwał chwilę pochylony, poruszając wargami, jakby chciał le-piej wchłonąć tę odrobinę płynu, który wziął do ust.Potem obrócił się z kielichem przypiersi i ostrożnie złożył go do szkatuły.Na koniec zamknął tabernakulum  powolut-ku, by nie zakłócić żadnym dzwiękiem panującej ciszy. Czuję cudowną woń  wyszeptał Boron. Widzicie tę jasność?  spytał Abdul. Zstąpili na nas wszyscy aniołowie niebiescy  dodał z wielkim przekonaniemZosima, wykonując znak krzyża w odwrotnym kierunku.A Poeta szepnął do ucha Baudolina: Kyot, ten syn rozwiązłej niewiasty, skorzystał ze sposobności, by odprawić wła-sną świętą mszę z Gradalisem, i kiedy wróci do siebie, będzie się chełpił od Szampaniipo Bretanię.Baudolino, poruszając niemal bezgłośnie wargami, skarcił go: nie bądz niegodziwy,boć przecież Kyot postąpił jak człek, który znalazł się w najwyższych sferach niebios. Przed nikim się już nie ugniemy  oznajmił Fryderyk, którego ogarnęło potężnewzruszenie mistyczne. Jerozolima będzie rychło wolna.A potem w drogę, by zwró-cić tę świętą relikwię księdzu Janowi! Baudolinie, dziękuję ci za to, coś mi dał.Zaiste je-stem teraz królem i kapłanem.Uśmiechał się, ale drżał przy tym na całym ciele.Krótka ceremonia była dla niegowstrząsającym przeżyciem. Jestem zmęczony  powiedział. Baudolinie, zamknę się teraz w komnacie na225 ten skobel.Oby straż nie była zbyt dla was uciążliwa i dziękuję za wasze oddanie.Niebudzcie mnie, póki słońce nie zawędruje wysoko.Potem pójdę się wykąpać. I dodał: Jestem strasznie zmęczony, chciałbym spać całe wieki. Wystarczy ci długa spokojna noc, ojcze mój  odparł słowami pełnymi miłościBaudolino. Nie powinieneś się spieszyć.Kiedy słońce wzniesie się wysoko, woda niebędzie taka zimna.Zpij bez trosk.Wyszli.Fryderyk zamknął skrzydła drzwi i usłyszeli trzask zasuwanego rygla.Zajęlimiejsca na ławach pod drzwiami. Nie mamy tu cesarskiej komórki defekacyjnej  powiedział Baudolino. Musimy więc załatwiać szybko nasze potrzeby na dziedzińcu.Pojedynczo, by drzwikomnaty zawsze były strzeżone.Być może ten Ardzrouni jest zacnym człekiem, ale niemamy prawa ufać nikomu, tylko sobie samym.Po kilku minutach wszyscy wrócili.Baudolino zgasił kaganek, życzył wszystkim do-brej nocy i próbował zasnąć. Czułem, panie Niketasie, jakąś trwogę, choć nie było po temu żadnych powo-dów.Spałem niespokojnie i budziłem się po krótkim płytkim śnie, jakbym przerywałjakiś urok, który ktoś na mnie rzucił.Stawała mi przed oczami moja biedna Colandrina,która wychylała kielich z czarnego kamienia i padała martwa na ziemię.Godzinę potemusłyszałem jakiś hałas.Także w zbrojowni było okno przepuszczające blade nocne świa-tło: zdaje mi się, że tej nocy przypadała kwadra księżyca.Zobaczyłem, że Poeta wycho-dzi.Może nie dość opróżnił pęcherz.Pózniej, a nie wiem kiedy, gdyż zasypiałem i bu-dziłem się, i za każdym razem miałem uczucie, że minęło niewiele czasu, lecz możeprawda była inna, otóż pózniej wyszedł Boron.Słyszałem też, jak wraca i Kyot szep-cze mu, że też jest niespokojny i chce zaczerpnąć powietrza.Lecz właściwie moim obo-wiązkiem było czuwać nad tym, kto próbuje wejść, nie zaś wyjść, i zdałem sobie spra-wę, że dla wszystkich jest to noc pełna napięcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl