[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każda rzecz miała w nim swoje miejsce, nic nie walało się na podłodze, ani na półkach.To był kolejny plusdla Baza.Zaimponował jej tym jeszcze bardziej.Zaścielone starannie łóżko na którym przysiedli było miękkie i wygodne.Pościel pachniało świeżością.Tak,jakby Baz przygotował ją specjalnie dla nich.Ale Baz przecież nie mógł wiedzieć, ze dzisiaj.Nie, to musiałbyć przypadek.Chyba, że za każdym razem kiedy się z nią umawiał liczył na to po cichu i dlatego jego pokójbył zawsze w pogotowiu.Czysty i pachnący.Stale gotowy na jej przybycie.Jeśli nawet tak właśnie było,świadczyło tylko o przezorności Baza.Jego perfekcjonizmie.O tym, że nie był takim tumanem, jak jegokoledzy z drużyny, którzy z pewnością nie postaraliby się aż tak bardzo zapraszając ja do siebie.-Muszę zadzwonić powiedział Baz po kolejnym namiętnym pocałunku - Nie spodziewałem się że spędzimydzisiaj więcej czasu niż zwykle i umówiłem się na wieczór z kolegami.Muszę to odwołać.Iret uśmiechnęła się wyrozumiale i kiedy Baz wyszedł z pokoju, zaczęła przeglądać jego rzeczy.Książki,kompakty, kasety wideo, czasopisma.Książki były dobrych pisarzy, płyty niebanalnych zespołów, czasopismatypu Times i Newsweek Tak, Baz był jej ideałem.Był facetem, na którego czekała całe życie.Gdy Baz wrócił, wszystko rozpoczęło się naprawdę.Prowadził ją krok po kroku, niczego nie przyspieszając,ani specjalnie nie spowalniając, nadając każdej rzeczy właściwy rytm.Iret czuła się wspaniale.Cudownie.Nawet ten ból, o którym tyle słyszała i którego tak bardzo się obawiała, nie był zbyt duży.Wszystko odbyłosię zupełnie tak, jak sobie wymarzyła.Wróciła do domu przed rodzicami i kiedy przyszli leżała już w łóżku, marząc o Bazie.Idąc następnego dnia do szkoły, Iret czuła się kimś innym.Zwiat wydawał się jej wspanialszy.O wielewspanialszy.A jej serce wypełniała radość na samą myśl o tym, że za chwilę ujrzy Baza.Gdy przechodziła przez szkolny korytarz, idąc do swojej szafki, uchwyciła kilka dziwnych spojrzeń, które jązlustrowały.Usłyszała nawet jakąś dziewczynę, mówiącą cicho: O patrzcie, właśnie idzie ta Iret.Przyjrzałasię jej uważnie, ale stwierdziła, ze jej nie zna.Ani tej drugiej dziewczyny stojącej z tamtą, która w odpowiedzina jej pytające spojrzenie, posłał jej drwiący uśmieszek.Nim zatrzymała się przy swojej szafce, uchwyciła jeszcze kilka takich spojrzeń.I jeszcze parę tajemniczychśmiechów.A gdy otwierała drzwi szafki, nieprzyjemnie odczuła, że oczy wszystkich ludzi na korytarzuintensywnie się w nią wpatrują.Upłynęła chwila zanim w dziewczynie na skserowanym zdjęciu rozpoznała siebie.Było przyklejone dowewnętrznej ściany szafki i opatrzone jakimś napisem.Twarz Iret na nim wyrażała rozkosz.A dobrzewidoczne, nagie piersi ze sterczącymi sutkami-podniecenie.A obejmujący ją chłopak, którego obie dłonieginęły poniżej jej brzucha, w miejscu którego na szczęście na zdjęciu nie było widać, był Bazem.Bazemprzytulonym do jej pleców, spoglądającym przed siebie i jawnie uśmiechającym się do obiektywu.Nie byłowątpliwości.To była jedna ze scen z ich poprzedniego wieczora.W ułamku sekundy Iret wróciła pamięcią doniego, ujrzała siebie i Baza splecionych w tym samym miłosnym uścisku co na fotografii, a w miejscu w którezwrócone były ich twarze.zobaczyła kamerę.Komputerową kamerę, połączoną z internetem, stojącą namonitorze.Kamerę w której nieustannie przez cały wieczór migało czerwone światełko.Dopiero po długiej chwili dotarł do Iret sens słów, które widniały pod zdjęciem.Napis brzmiał: LODOWIEC IRET ROZTOPIONY!!!To, co nie udało się wielu z Was, udało się Największemu Playboyowi naszej szkoły Bazowi Armstrongowi.Wczoraj w póznych godzinach wieczornych dziewictwo zimnej Iret Brown w końcu przeszło do historii.I gdy Iret ze łzami w oczach odwróciła się za siebie, ujrzała te same kartki w rękach wielu stojących za niąludzi.Plik pobrany ze stronyhttp://www.ksiazki4u.prv.pllubhttp://www.ksiazki.cvx.pl [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Każda rzecz miała w nim swoje miejsce, nic nie walało się na podłodze, ani na półkach.To był kolejny plusdla Baza.Zaimponował jej tym jeszcze bardziej.Zaścielone starannie łóżko na którym przysiedli było miękkie i wygodne.Pościel pachniało świeżością.Tak,jakby Baz przygotował ją specjalnie dla nich.Ale Baz przecież nie mógł wiedzieć, ze dzisiaj.Nie, to musiałbyć przypadek.Chyba, że za każdym razem kiedy się z nią umawiał liczył na to po cichu i dlatego jego pokójbył zawsze w pogotowiu.Czysty i pachnący.Stale gotowy na jej przybycie.Jeśli nawet tak właśnie było,świadczyło tylko o przezorności Baza.Jego perfekcjonizmie.O tym, że nie był takim tumanem, jak jegokoledzy z drużyny, którzy z pewnością nie postaraliby się aż tak bardzo zapraszając ja do siebie.-Muszę zadzwonić powiedział Baz po kolejnym namiętnym pocałunku - Nie spodziewałem się że spędzimydzisiaj więcej czasu niż zwykle i umówiłem się na wieczór z kolegami.Muszę to odwołać.Iret uśmiechnęła się wyrozumiale i kiedy Baz wyszedł z pokoju, zaczęła przeglądać jego rzeczy.Książki,kompakty, kasety wideo, czasopisma.Książki były dobrych pisarzy, płyty niebanalnych zespołów, czasopismatypu Times i Newsweek Tak, Baz był jej ideałem.Był facetem, na którego czekała całe życie.Gdy Baz wrócił, wszystko rozpoczęło się naprawdę.Prowadził ją krok po kroku, niczego nie przyspieszając,ani specjalnie nie spowalniając, nadając każdej rzeczy właściwy rytm.Iret czuła się wspaniale.Cudownie.Nawet ten ból, o którym tyle słyszała i którego tak bardzo się obawiała, nie był zbyt duży.Wszystko odbyłosię zupełnie tak, jak sobie wymarzyła.Wróciła do domu przed rodzicami i kiedy przyszli leżała już w łóżku, marząc o Bazie.Idąc następnego dnia do szkoły, Iret czuła się kimś innym.Zwiat wydawał się jej wspanialszy.O wielewspanialszy.A jej serce wypełniała radość na samą myśl o tym, że za chwilę ujrzy Baza.Gdy przechodziła przez szkolny korytarz, idąc do swojej szafki, uchwyciła kilka dziwnych spojrzeń, które jązlustrowały.Usłyszała nawet jakąś dziewczynę, mówiącą cicho: O patrzcie, właśnie idzie ta Iret.Przyjrzałasię jej uważnie, ale stwierdziła, ze jej nie zna.Ani tej drugiej dziewczyny stojącej z tamtą, która w odpowiedzina jej pytające spojrzenie, posłał jej drwiący uśmieszek.Nim zatrzymała się przy swojej szafce, uchwyciła jeszcze kilka takich spojrzeń.I jeszcze parę tajemniczychśmiechów.A gdy otwierała drzwi szafki, nieprzyjemnie odczuła, że oczy wszystkich ludzi na korytarzuintensywnie się w nią wpatrują.Upłynęła chwila zanim w dziewczynie na skserowanym zdjęciu rozpoznała siebie.Było przyklejone dowewnętrznej ściany szafki i opatrzone jakimś napisem.Twarz Iret na nim wyrażała rozkosz.A dobrzewidoczne, nagie piersi ze sterczącymi sutkami-podniecenie.A obejmujący ją chłopak, którego obie dłonieginęły poniżej jej brzucha, w miejscu którego na szczęście na zdjęciu nie było widać, był Bazem.Bazemprzytulonym do jej pleców, spoglądającym przed siebie i jawnie uśmiechającym się do obiektywu.Nie byłowątpliwości.To była jedna ze scen z ich poprzedniego wieczora.W ułamku sekundy Iret wróciła pamięcią doniego, ujrzała siebie i Baza splecionych w tym samym miłosnym uścisku co na fotografii, a w miejscu w którezwrócone były ich twarze.zobaczyła kamerę.Komputerową kamerę, połączoną z internetem, stojącą namonitorze.Kamerę w której nieustannie przez cały wieczór migało czerwone światełko.Dopiero po długiej chwili dotarł do Iret sens słów, które widniały pod zdjęciem.Napis brzmiał: LODOWIEC IRET ROZTOPIONY!!!To, co nie udało się wielu z Was, udało się Największemu Playboyowi naszej szkoły Bazowi Armstrongowi.Wczoraj w póznych godzinach wieczornych dziewictwo zimnej Iret Brown w końcu przeszło do historii.I gdy Iret ze łzami w oczach odwróciła się za siebie, ujrzała te same kartki w rękach wielu stojących za niąludzi.Plik pobrany ze stronyhttp://www.ksiazki4u.prv.pllubhttp://www.ksiazki.cvx.pl [ Pobierz całość w formacie PDF ]