[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co teraz zrobisz? - zapytała ją Sylvia.- Gdzie mieszkasz?- U Ottona i Helmwige - odpowiedziała Celia.- I nie porozmawiasz z Lloydem?- Jeszcze nie teraz.Nie przed przesileniem.Nie powinien mnie oglądać.Nie jestem jeszcze.hm, nie jestem zrównoważona.To znaczy fizycznie, nie psychicznie.- Nie napijesz się czegoś? - zaproponowała Sylvia.- Mnie samej przydałby się jeden głębszy.- Wystarczy szklanka wody.- To wszystko? Nic więcej?Sylvia wstała, okrążyła Celię i podeszła do narożnego stolika, gdzie trzymała drinki.Nalała sobie jeden kahlua, po czym powiedziała do Celii:- Idę tylko do kuchni.po wodę dla ciebie.I kilka kostek lodu.Celia stała odwrócona do niej plecami, wertując Wagnerowskie libretto.Na znak zgody nieznacznie skinęła głową.- Wiesz co.? Powiedziałam Lloydowi, że to libretto musi być warte fortunę - zawołała Sylvia, otwierając lodówkę i grzechocząc pojemnikiem na lód.- A niech to szlag! Ten lód nie chce wcale wyjść! Muszę go wstawić pod kran z ciepłą wodą!- Mieliśmy szczęście, że je znaleźliśmy - odezwała się Celia.- Faktem jest, że mamy już prawie całe.Wszystkie liczące się fragmenty.- Chcesz przez to powiedzieć, że istnieje cała opera? - Sylvia z hałasem upuściła do zlewu pojemnik z lodem i odkręciła do oporu kurek.Potem szybciutko znalazła się w drugim końcu kuchni i podniosła słuchawkę.Powstrzymując oddech wystukała numer Lloyda, modląc się ze wszystkich sił, by zdążył już dojechać do domu.„Proszę cię, Lloyd, nie zachodź tylko po drodze do restauracji.Proszę cię, bądź tylko w domu!” Celia mówiła dalej:- Wagner napisał ją w 1883.Kiedy umarł, nie była jeszcze całkiem skończona.Wziął ją ze sobą do Wenecji, po jego zawale zaś zniknęła.Niewielu ludzi o niej wiedziało.Wdowa po kompozytorze, Cosima, wspomina o operze w swych dziennikach, lecz nie wymienia tytułu.Och, doprawdy? - rzekła Sylvia.- Niech szlag trafi lód! Coś, zdaje się, jest nie tak z termostatem czy czymś tam.W mieszkaniu Lloyda odezwał się sygnał.„Proszę cię, tylko tam bądź, Lloyd! Proszę, bądź tam, na miłość boską!”- W rzeczy samej Otto był pierwszą osobą, która zaczęła jej poszukiwać na serio - kontynuowała Celia.- To było w 1938 roku, kiedy przy władzy był Hitler.Otto otrzymał jego osobistą zgodę na poszukiwanie Juniusa oraz tyle pieniędzy z funduszy partii nazistowskiej, ile mu tylko było potrzeba.Mussolini zaś gotów był oczywiście okazać mu wszelką pomoc.Lloyd odebrał telefon.- Tu Lloyd Denman.- Lloyd” - szepnęła do słuchawki Sylvia, szczelnie osłaniając dłonią mikrofon.- Lloyd, tu Sylvia.- Przykro mi, ale w ogóle pani nie słyszę - odparł.- Dopiero co wszedłem.nie zdążyłem zamknąć drzwi.Może pani chwileczkę poczekać?- Lloyd, na miłość boską, to ja, Sylvia! Celia mówiła:- Otto otrzymał do dyspozycji zespół pięciu historyków muzyki.Przetrząsnęli całą Wenecję.sprawdzając wszystkie możliwe tropy.Zabrało im to trzy lata.Lecz w końcu znaleźli ją w 1941 roku.Została ukryta przez katolickiego księdza, przed którym Wagner wyspowiadał się na łożu śmierci.- Lloyd! - błagała Sylvia.Słyszała, jak zamyka drzwi frontowe.Słyszała jego kroki w holu.Z piskiem i hurgotem podniósł słuchawkę i powieział:- Najmocniej przepraszam.Po prostu nie mogłem.Sylvia z wolna opuściła słuchawkę.Chciała krzyknąć Lloydowi: „Celia jest tutaj! Celia żyje!”, lecz w płucach zabrakło jej tchu.Celia stała w drzwiach kuchennych, przyglądając jej się zza nieprzeniknionej czerni okularów.Bez słowa podeszła do Sylvii, wyjęła jej z ręki słuchawkę i odłożyła.Odezwał się cichy głos Lloyda:- Halo! Halo! Kto mówi? Halo!- Czy to Lloyd? - zapytała Celia.Sylvia, ogarnięta niemową, skinęła głową.Nie miała pojęcia, dlaczego jest taka przerażona.Może to wina ciemnych okularów Celii.A może obawa, że mogłaby je zdjąć.- Celio, on musi się dowiedzieć.Nie możesz.Celia uniosła do ust palec w czarnej rękawiczce.- Obiecałaś mi, Sylvio.Obiecałaś, że nic nie powiesz.- Celio, to szaleństwo.Nie wiem, co za bzdury nakładł ci do głowy ten Otto, ale doprawdy uważam, że to wszystko posunęło się już zbyt daleko.- Sylvio! Obiecałaś!Kierując się impulsem, Sylvia wyciągnęła rękę i zerwała Celii z twarzy okulary.Była przygotowana niemal na wszystko - rany, oparzenia, ślepotę.Jednak gdy ujrzała oczy Celii, zaczęła krzyczeć i krzyczeć, i nie mogła przestać.Były nie mniej czarne i puste niż jej okulary, niczym otwory w szarej, pozbawionej znaków szczególnych skórze twarzy.Nadawały jej wyraz zupełnej martwoty.Oblicze Celii wyglądało jak pośmiertna maska, jak przedmiot, który się poruszał, choć nie powinien.Celia schwyciła Sylvię za nadgarstek i wydobyła okulary z jej zaciśniętej kurczowo dłoni.- Przestań wrzeszczeć! - rozkazała.- W tej chwili przestań wrzeszczeć!- Ach! Ach! Ach! - Sylvia, drżąca ze zgrozy, zanosiła się od krzyku.- Przestań! - wrzasnęła na nią Celia.- Przestań! Zamknij się!- O Boże, to wszystko nieprawda! O Boże, ty nie jesteś prawdziwa! - krzyczała Sylvia.- To tylko koszmar! Odejdź! Idź sobie!Celia chwyciła za klapy bluzki Sylvii i potrząsnęła nią tak mocno, że wypadł jej jeden z kolczyków.- Zamknij się! Zamknij się, ty historyczko!Lecz Sylvia krzyczała i bełkotała, opadłszy na kolana, jak gdyby w mózgu spaliły się jej bezpieczniki i nic już nie mogło jej zatrzymać.Zobaczyć Celię przy życiu, gdy uważano ją za umarłą, było wystarczająco przerażającym przeżyciem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Co teraz zrobisz? - zapytała ją Sylvia.- Gdzie mieszkasz?- U Ottona i Helmwige - odpowiedziała Celia.- I nie porozmawiasz z Lloydem?- Jeszcze nie teraz.Nie przed przesileniem.Nie powinien mnie oglądać.Nie jestem jeszcze.hm, nie jestem zrównoważona.To znaczy fizycznie, nie psychicznie.- Nie napijesz się czegoś? - zaproponowała Sylvia.- Mnie samej przydałby się jeden głębszy.- Wystarczy szklanka wody.- To wszystko? Nic więcej?Sylvia wstała, okrążyła Celię i podeszła do narożnego stolika, gdzie trzymała drinki.Nalała sobie jeden kahlua, po czym powiedziała do Celii:- Idę tylko do kuchni.po wodę dla ciebie.I kilka kostek lodu.Celia stała odwrócona do niej plecami, wertując Wagnerowskie libretto.Na znak zgody nieznacznie skinęła głową.- Wiesz co.? Powiedziałam Lloydowi, że to libretto musi być warte fortunę - zawołała Sylvia, otwierając lodówkę i grzechocząc pojemnikiem na lód.- A niech to szlag! Ten lód nie chce wcale wyjść! Muszę go wstawić pod kran z ciepłą wodą!- Mieliśmy szczęście, że je znaleźliśmy - odezwała się Celia.- Faktem jest, że mamy już prawie całe.Wszystkie liczące się fragmenty.- Chcesz przez to powiedzieć, że istnieje cała opera? - Sylvia z hałasem upuściła do zlewu pojemnik z lodem i odkręciła do oporu kurek.Potem szybciutko znalazła się w drugim końcu kuchni i podniosła słuchawkę.Powstrzymując oddech wystukała numer Lloyda, modląc się ze wszystkich sił, by zdążył już dojechać do domu.„Proszę cię, Lloyd, nie zachodź tylko po drodze do restauracji.Proszę cię, bądź tylko w domu!” Celia mówiła dalej:- Wagner napisał ją w 1883.Kiedy umarł, nie była jeszcze całkiem skończona.Wziął ją ze sobą do Wenecji, po jego zawale zaś zniknęła.Niewielu ludzi o niej wiedziało.Wdowa po kompozytorze, Cosima, wspomina o operze w swych dziennikach, lecz nie wymienia tytułu.Och, doprawdy? - rzekła Sylvia.- Niech szlag trafi lód! Coś, zdaje się, jest nie tak z termostatem czy czymś tam.W mieszkaniu Lloyda odezwał się sygnał.„Proszę cię, tylko tam bądź, Lloyd! Proszę, bądź tam, na miłość boską!”- W rzeczy samej Otto był pierwszą osobą, która zaczęła jej poszukiwać na serio - kontynuowała Celia.- To było w 1938 roku, kiedy przy władzy był Hitler.Otto otrzymał jego osobistą zgodę na poszukiwanie Juniusa oraz tyle pieniędzy z funduszy partii nazistowskiej, ile mu tylko było potrzeba.Mussolini zaś gotów był oczywiście okazać mu wszelką pomoc.Lloyd odebrał telefon.- Tu Lloyd Denman.- Lloyd” - szepnęła do słuchawki Sylvia, szczelnie osłaniając dłonią mikrofon.- Lloyd, tu Sylvia.- Przykro mi, ale w ogóle pani nie słyszę - odparł.- Dopiero co wszedłem.nie zdążyłem zamknąć drzwi.Może pani chwileczkę poczekać?- Lloyd, na miłość boską, to ja, Sylvia! Celia mówiła:- Otto otrzymał do dyspozycji zespół pięciu historyków muzyki.Przetrząsnęli całą Wenecję.sprawdzając wszystkie możliwe tropy.Zabrało im to trzy lata.Lecz w końcu znaleźli ją w 1941 roku.Została ukryta przez katolickiego księdza, przed którym Wagner wyspowiadał się na łożu śmierci.- Lloyd! - błagała Sylvia.Słyszała, jak zamyka drzwi frontowe.Słyszała jego kroki w holu.Z piskiem i hurgotem podniósł słuchawkę i powieział:- Najmocniej przepraszam.Po prostu nie mogłem.Sylvia z wolna opuściła słuchawkę.Chciała krzyknąć Lloydowi: „Celia jest tutaj! Celia żyje!”, lecz w płucach zabrakło jej tchu.Celia stała w drzwiach kuchennych, przyglądając jej się zza nieprzeniknionej czerni okularów.Bez słowa podeszła do Sylvii, wyjęła jej z ręki słuchawkę i odłożyła.Odezwał się cichy głos Lloyda:- Halo! Halo! Kto mówi? Halo!- Czy to Lloyd? - zapytała Celia.Sylvia, ogarnięta niemową, skinęła głową.Nie miała pojęcia, dlaczego jest taka przerażona.Może to wina ciemnych okularów Celii.A może obawa, że mogłaby je zdjąć.- Celio, on musi się dowiedzieć.Nie możesz.Celia uniosła do ust palec w czarnej rękawiczce.- Obiecałaś mi, Sylvio.Obiecałaś, że nic nie powiesz.- Celio, to szaleństwo.Nie wiem, co za bzdury nakładł ci do głowy ten Otto, ale doprawdy uważam, że to wszystko posunęło się już zbyt daleko.- Sylvio! Obiecałaś!Kierując się impulsem, Sylvia wyciągnęła rękę i zerwała Celii z twarzy okulary.Była przygotowana niemal na wszystko - rany, oparzenia, ślepotę.Jednak gdy ujrzała oczy Celii, zaczęła krzyczeć i krzyczeć, i nie mogła przestać.Były nie mniej czarne i puste niż jej okulary, niczym otwory w szarej, pozbawionej znaków szczególnych skórze twarzy.Nadawały jej wyraz zupełnej martwoty.Oblicze Celii wyglądało jak pośmiertna maska, jak przedmiot, który się poruszał, choć nie powinien.Celia schwyciła Sylvię za nadgarstek i wydobyła okulary z jej zaciśniętej kurczowo dłoni.- Przestań wrzeszczeć! - rozkazała.- W tej chwili przestań wrzeszczeć!- Ach! Ach! Ach! - Sylvia, drżąca ze zgrozy, zanosiła się od krzyku.- Przestań! - wrzasnęła na nią Celia.- Przestań! Zamknij się!- O Boże, to wszystko nieprawda! O Boże, ty nie jesteś prawdziwa! - krzyczała Sylvia.- To tylko koszmar! Odejdź! Idź sobie!Celia chwyciła za klapy bluzki Sylvii i potrząsnęła nią tak mocno, że wypadł jej jeden z kolczyków.- Zamknij się! Zamknij się, ty historyczko!Lecz Sylvia krzyczała i bełkotała, opadłszy na kolana, jak gdyby w mózgu spaliły się jej bezpieczniki i nic już nie mogło jej zatrzymać.Zobaczyć Celię przy życiu, gdy uważano ją za umarłą, było wystarczająco przerażającym przeżyciem [ Pobierz całość w formacie PDF ]