[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chłopi zaś w drugiej kupie poredzali spokojniej, ale nie mniej zawzięcie powstawali na Antka; gniew zwolna ogarniał wszystkie serca, wzburzenie głębokie, srogie kołysało tłumem, błyskało w oczachpiorunami, że niejedna pięść się wyciągała groznie, gotowa do spadnięcia, niejedno twarde słowo jakkamień zawarczało, że nawet Mateusz.któren go obraniał zrazu, dał spokój, a jeno w końcu rzekł:- Rozum mu odjąć musiało, jeśli się na taką rzecz ważył!Ale na to skoczył rozsrożony kowal i ją przekładać gospodarzom, że Antek dawno się odgrażałpodpaleniem, że stary już z dawna wiedział o tym i całymi nocami pilnował.- A że on to zrobił, to bym przysiągł, a zresztą są świadki, zeznają i musi być kara na takich, musi! Abo to nie zmawiał się wciąż z parobkami, nie buntował to przeciw starszym, nie podmawiał do złego,wiem ci ja nawet z którymi, wiem, patrzę nawet na nich, słuchają mnie teraz i jeszcze śmią bronićtakiego - wrzeszczał groznie.- Zaraza z takiego na całą wieś płynie, zaraza, że do kreminału, na Sybirgo, kijami zatłuc kiej psa wściekłego, bo nie dość obrazy boskiej, żeby z rodzoną macochą.a tupodpala jeszcze! Cud jeno, że cała wieś nie poszła! - wykrzykiwał namiętnie, snadz miał w tym jakieśwyrachowanie.Zmiarkował to Rocho stojący z Kłębem na uboczy i rzekł:- Mocno stajecie mu naprzeciw, choć wczoraj jeszcze piliście z nim w karczmie.- Wróg mi każden, któren wieś całą mógł powieść na dziady!- Ale dziedzic to wama nie wrogiem! - dorzucił poważnie Kłąb.Zawrzeszczał ich, zakrzyczeli i insi, a kowal rzucał się między ludzi, podjudzał, do pomsty wzywał,niestworzone rzeczy wymyślał na niego; aż i naród dość już wzburzony zmącił się do dna i zakłębił, zaczęli głośno wołać, by przywieść podpalacza, skuć w, kajdany i do urzędu powieść, a insi, gorętsi, jużsię oglądali za kijami i chcieli bieżyć, wywlec go z chałupy i tak sprać, bych całe życie popamiętał!.najbarzej nastawali ci, którym nieraz Antek żebra zrachował kijaszkiem.Rejwach się podniósł, krzyki, klątwy, wygróżki i takie zamieszanie, że naród się skłębił i miotał jako tengąszcz smagany wichurą, i jął się kolebać, bić kiej fala o płoty, przeć ku wrótniom i na drogę przeciekać- próżno wójt skoczył uspokajać, próżno sołtys i co starsi przekładali i tłumaczyli, głosy ich ginęły wpiekielnej wrzawie, a oni sami porwani przez pęd szli razem z innymi, nikt ani słuchał, ni zważał na ichmowy, kużden się rwał, rzucał, krzykał, co mu sił starczyło, że kieby opętanie jakieś poniesłowszystkich wichurą pomsty.Naraz Kozłowa jęła się przedzierać naprzód i krzyczeć wniebogłosy:- Oboje winowaci, oboje przywlec i skarać na pogorzelisku!.Baby, a zwłaszcza komornice i biedota wszystka, wzięły wtór za nią i z krzykiem nieludzkim,rozczapierzone, nieprzytomne zgoła, darły się pobok niej na czoło przez gęstwę rozwścieklonym,huczącym potokiem; podniósł się wrzask i pisk w wąskich opłotkach, boć wszyscy się naraz cisnęli,wszyscy krzyczeli, wszyscy trząchali pięściami, przepychali się z mocą, że jeno oczy błyszczały groznie isplątana, dzika wrzawa biła od nich kiej bełkot wód wzburzonych, kiej ten głos gniewu powszechnego,co objął wszystkie serca płomieniem - tłoczyli się coraz mocniej i prędzej, gdy ci na przedzie idący jęliwołać:- Ksiądz z Panem Jezusem idzie! ksiądz!Tłum się zatargał jakby na uwięzi, zakołysał i runął na drogę, przystawał, rozpadał się na bryzgi,ściszał, aż nagle przymilkł całkiem i upadł na kolana, i pochylił obnażone głowy.Ksiądz bowiem nadchodził od kościoła z Panem Jezusem; Jambroży szedł z zapaloną latarnią naprzedzie i przydzwaniał.Przeszedł rychło, że widział się już jakoby za obmarzniętą szybą w tym gęstym, śniegowym tumanie,gdy zaczęli powstawać z klęczek.- Do Filipki idzie, tak pono przemarzła wczoraj w boru, że już od świtania ledwie zipie, mówią, cowieczora nie doczeka.- Wzywali go też i do Bartka z tartaka.- Zachorzał to?- Jakże, nie wiecie? drzewo go tak przygnietło, że pewnie już nic z chłopa nie będzie.- szeptanospoglądając za księdzem.Kilka gospodyń ruszyło za nim w asyście i cała hurma chłopaków poleciała naprzełaj przez staw ku młynowi, reszta zaś stała bezradnie jak to stado owiec, kiedy je z nagła piesobgoni, gniew się gdziesik podział, ten pęd mocy prysnął, gwar umilkł, że rozglądali się po sobie, jakbyprzecknięci z głębokiego snu, przestępowali z nogi na nogę, drapali się po łbach, coś niecoś przerzekali,a że niejednemu wstyd się robiło, to jeno spluwał, czapę naciskał i chyłkiem przebierał się z gromady,która kiej ta woda rozlewała się po drodze i ginęła z wolna rozciekając się po opłotkach i chałupach.Kozłowa jedna mimo wszystko jazgotała głośno i wygrażający się Jagnie i Antkowi, ale widząc, że jąwszyscy odstąpili, naklęła, by sobie ulżyć złości, skłóciła się z Rochem, któren jej słowa prawdypowiedział, i poszła na wieś, że w końcu ostało ludzi mało wiele i ci, którzy czuwali nad pogorzelą istrzegli, by w razie odnowy ognia dać pomoc.Ostał się w podwórzu i kowal, ale tak zezlony tym, co się stało, że milczał, kręcił się niespokojnie,zaglądał po kątach i raz po raz przeganiał Aapę, któren wciąż za nim naszczekiwał i docierał.Boryna zaś nie pokazał się ani razu przez cały ten czas, powiadali, że zakopał się w pierzyny i śpi,jedna tylko Józka, z zapuchłymi od płaczów oczami, wyzierała przed chałupę na naród i kryła się znawrotem, że sama Jagustynka obrządzała gospodarstwo, ale i stara była dzisiaj kiej osa, kąśliwa inieprzystępna jak nigdy, że bali się jej pytać, bo tak odpowiadała, iż jakby kto pokrzyw polizał.Zaś o samym południu przyjechał pisarz ze strażnikami i jęli opisywać pogorzel i badać przyczyny pożaru, to juści, że i reszta narodu rozpierzchła się na wsze strony, bych czasem nie pociągnęli doświadczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl