[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta natychmiast pękła, a Marcus najpierw pomyślał, że szyby w Royston są słabsze niż w Londynie, a dopiero potem uzmysłowił sobie, co się dzieje.- Cholera, Ellie, co ty wyrabiasz!!!Ona natomiast, waląc butem jak młotkiem, wybiła dziurę odpowiednio wielką, aby nie kalecząc się, oswobodzić tekturowego Kurta Cobaina.- Wyszedł z pudła - powiedziała i siadła na krawężniku, obejmując makietę i dziwnie się uśmiechając.Marcus wpadł w panikę.W pierwszym odruchu rzucił się biegiem, chcąc uciekać bez chwili odpoczynku do Londynu, ale po kilku jardach zatrzymał się i zawrócił na drżących nogach.Zaczerpnął kilka głębszych oddechów i usiadł obok niej.- Dlaczego to zrobiłaś?- Nie wiem.Zrobiło mi się smutno, że tak tam musi stać.- Och, Ellie!Marcusa po raz kolejny nawiedziło uczucie, że Ellie wcale nie musiała robić tego, co robiła, i że specjalnie ściągała na siebie kłopoty.Nie chodziło o nic poważnego, a na świecie dostatecznie dużo było poważnych problemów, żeby jeszcze wymyślać nowe.Przedtem ulica była cicha i spokojna, ale brzęk szkła wyrwał Royston z odrętwienia; w ich kierunku biegło kilka osób.- Siedzieć tu i się nie ruszać! - polecił facet z długimi włosami i wyraźną opalenizną.Z pewnością pracuje u fryzjera albo w butiku, pomyślał Marcus.Kiedyś nic takiego nie przyszłoby mu do głowy, ale czas spędzony z Willem robił swoje.- Chyba nigdzie nam się nie spieszy, co Marcus? - powiedziała radosnym głosem Ellie.Siedząc w policyjnym wozie, Marcus przypomniał sobie dzień, gdy urwał się na wagary, i przyszłość, jaka mu wtedy zamajaczyła przed oczyma.Miał wtedy trochę racji; istotnie, zmieniło się całe jego życie i teraz niemal pewne stawało się, że zostanie włóczęgą albo narkomanem, bo w każdym razie przestępcą już został.A wszystko z powodu mamy! Gdyby nie poskarżyła się pani Morrison na kradzież butów, on nie obraziłby się na dyrektorkę za sugestię, że powinien schodzić z drogi swym prześladowcom.A wtedy nie urwałby się ze szkoły.a poza tym nie nawiązałby znajomości z Ellie.Ona także była winna.Ostatecznie to przecież ona walnęła butem w witrynę.Chodzi o to, że kiedy już raz złamało się reguły, to człowiek zaczynał obracać się pośród takich osób jak Ellie, a to oznaczało kłopoty, areszt i komisariat w Royston.A teraz nic już nie można było na to poradzić.Policjanci okazali się całkiem mili.Ellie wyjaśniła, że nie jest chuliganem ani narkomanką, że zgodnie z przysługującym jej, jak każdemu obywatelowi, prawem protestowała, a protestowała przeciw komercjalnemu wykorzystaniu śmierci Kurta Cobaina.Policjanci zaczęli się śmiać, co Marcusa natchnęło optymizmem, Ellie jednak rozzłościło.Powiedziała, że traktująją protekcjonalnie, a oni spojrzeli po sobie i zaczęli się śmiać jeszcze głośniej.Na komisariacie wprowadzono ich do małego pokoju, gdzie po chwili zjawiła się policjantka i zaczęła ich wypytywać: ile mają lat, gdzie mieszkają, co robią w Royston.Marcus usiłował opowiedzieć o ojcu, parapecie, wspaniałym pomyśle, Kurcie Cobainie i wódce, widział jednak, że tylko coraz bardziej wszystko gmatwa, a policjantka w żaden sposób nie może pojąć, co jego ojciec ma wspólnego z Ellie i szybą wystawową, więc zrezygnował.- On nic nie zrobił - odezwała się nagle Ellie, chociaż głos miała nieprzyjemny; zupełnie jakby sugerowała, że powinien był coś zrobić, ale się nie popisał.- Wysiadłam z pociągu, a on poszedł za mną.Puśćcie go.- A dokąd? - spytała policjantka.Dobre pytanie, pomyślał Marcus, zadowolony, że ono padło.Wcale nie chciał znaleźć się nagle sam w Royston.- Musimy zadzwonić do jego rodziców.I do twoich także.Ellie zmarszczyła brwi i wpatrzyła się w policjantkę, ale ta nie spuściła wzroku.Niewiele było więcej do powiedzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl