[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet Niko zachowuje się czasem w taki sposób,zwłaszcza wówczas, gdy pokazuje tę swoją wyniosłość".Ponieważ wieczorny posiłek niemal dobiegł już końca, nowygość pozostał na podwyższeniu, rozmawiając cicho z księciemi lady Inoulią.Wszyscy mieli już wstać od stołów, gdy dowielkiej komnaty wpadł zdyszany młody chłopiec.Wyglądałtak, jakby w krótkim czasie przebiegł bardzo długi dystans.- Mistrzu Yarrunie, wróciłeś wreszcie! - krzyknął.- Bogomniech będą dzięki! - Zataczając się, wszedł na podwyższenie,bez przerwy dysząc.Wszyscy patrzyli na niego, dostrzegającślady ognia i sadzy na prostym, chłopskim ubraniu.Książę powiedział coś szeptem do jednego ze służących.Tenwziął kryształowy puchar i napełnił go wodą.Chłopiec wy-chylił całą zawartość, robiąc przerwy jedynie na zaczerpnięciekolejnych haustów powietrza.Yarrun cofnął się o krok, tak jakby chciał zachować dystanspomiędzy sobą a posłańcem.- Jak mniemam, gdzieś wybuchł pożar? - mruknął.Chłopiec gorączkowo pokiwał głową, przełykając jednocze-śnie resztki wody z pucharu.Służący zabrał naczynie i napełniłje po raz drugi.- To.to przez komin koło zagrody - wydusił z siebie wkońcu młodzieniec.- Przyszła chłodna noc, no a oni wcześniejgo nie przeczyścili.- Wziął puchar z rąk służącego i pociągnąłsolidny łyk wody.- I teraz ich dom się pali.Myśmy myśleli, żejuż się udało zagasić ogień, ale wiatr.-Jak poważna jest sytuacja? - przerwał mu Yarrun.- Pali się dach nad deptakiem i jedna stodoła.Na razie ogieńjest jeszcze w ogrodach, ale jak dojdzie do ogrodzenia.Wy wiecie, panie, że ten nasz mur, to on jest ino zdrewnianych pali.Yarrun podniósł palec, uciszając chłopaka, po czym zastygłna chwilę, rozmyślając nad czymś, podczas gdy wszyscyobecni w komnacie zaczęli nerwowo się rozglądać.Każdywiedział, że wieś położoną u stóp wzgórza, na którym stałzamek, otaczał las.„No dalej." - Sandry, zniecierpliwiona, rzuciła w myślachrozkaz pod adresem maga.„To nie jest jakieś przedstawienie,tu chodzi o prawdziwych ludzi."Yarrun uśmiechnął się szeroko.- Czy zechciałbyś ujrzeć mały pokaz moich umiejętności? -zapytał Nika.- Jestem pewien, że uznasz to widowisko zabardzo zajmujące.Magiczny głos Tris rozbrzmiał w umyśle Sandry tak dono-śnie, jakby jej rudowłosa przyjaciółka krzyknęła jej wprost doucha:Zajmujące widowisko?! On nazywa ogień widowiskiem?!Powinno mu się wsadzić w zadek rozpaloną pochodnię izapytać, czy to też uważa za takie zajmujące!Sandry pokręciła głową, choć nie potrafiła zaprzeczyć, że jejzrzędliwa przyjaciółka ma sporo racji.Yarrun skierował się w stronę wyjścia.Niko wstał z miejsca iruszył za nim, kiwając ręką na Sandry.Następnie rzuciwszyznaczące spojrzenie Szronoświerkowi, Skowronkowi i Cier-nistej Róży, przywołał do siebie trójkę służebnych, za którymiszybko podążyli Briar, Daja i Tris.Gdy Sandry mijała fotel Inoulii, usłyszała fragment jej roz-mowy z księciem:- To drobnostka - mówiła lady - interesująca wyłącznie tych,którzy parają się rzemiosłem Yarruna.Sądzę, że możemyprzenieść się do jednej z prywatnych komnat.Niektóre z moichdam dworu szczycą się wybitnym talentem muzycznym.„Czy Yarrun jest naprawdę aż tak dobry w tym, co robi, żeona zupełnie nie obawia się, jak to wszystko się skończy?"-przemknęło przez myśl Sandry, gdy dołączyła do swoichprzyjaciół.„A może los wsi zupełnie jej nie obchodzi?"Yarrun wyszedł z zamku i przeszedł raźnym krokiem nadrugą stronę dziedzińca.Po drodze podbiegła do niego młodaposługaczka ze skórzaną torbą.Mag przyjął od niej torbę iszedł dalej, aż dotarł do jednej z przysadzistych wież stojącychpo obydwu stronach głównej bramy.Tam dogonił go Niko i odtej pory szli obok siebie.Obydwaj mężczyźni, rozmawiająccicho, weszli do wnętrza wieży, której kręte schody prowadziłyaż na jej szczyt i do drzwi wiodących na mury.Zamkowe mury obronne były grube, a chodnik poniżejblanek wyróżniał się znaczną szerokością i co sto stópobsadzony był strażnikami.Z tego miejsca towarzyszącyYarrunowi ludzie mogli już bez problemu dostrzecpomarańczową łunę jarzącą się na północy.Mury obronne, podobnie jak te otaczające Wietrzny Krąg,zwieńczone były blankami z głębokimi prześwitami.ZarównoYarrun, jak i jego goście rozlokowali się w nich, dzięki czemumieli przed sobą niczym niezakłócony widok na spowityczernią nocy teren znajdujący się poniżej.Widać też byłogrupę chat otoczonych drewnianą palisadą oraz ogień.Wyglądało to dokładnie tak, jak opisywał chłopiec: jeden zbudynków płonął już cały, a ogień obejmował właśnie strzechęchaty stojącej tuż obok.Nieco dalej ogień pożerał równieżniewielką stodołę oraz dwa położone wyżej i niżej magazyny.Pomiędzy stodołą i palisadą rozciągały się szerokie ogrody,obecnie już w połowie strawione przez wściekły żywioł,poszukujący czegokolwiek, co jeszcze nie zostało zniszczone.Ludzie zgromadzeni na murach odsunęli się nieco, aby móclepiej widzieć, jak Yarrun zamierza poradzić sobie z tymwszystkim.Mag odwrócił głowę w kierunku Nika, a w jego wielkichoczach odbijały się szalejące w oddali płomienie.- Obyczaj naszej sztuki wymaga, abym w pierwszej kolej-ności tobie zaproponował przeprowadzenie próby zduszeniatego ognia,Daja zmarszczyła brwi.W głosie Yarruna słychać było do-cinek, co bardzo jej się nie podobało.- Nie potrafię - odparł cicho Niko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Nawet Niko zachowuje się czasem w taki sposób,zwłaszcza wówczas, gdy pokazuje tę swoją wyniosłość".Ponieważ wieczorny posiłek niemal dobiegł już końca, nowygość pozostał na podwyższeniu, rozmawiając cicho z księciemi lady Inoulią.Wszyscy mieli już wstać od stołów, gdy dowielkiej komnaty wpadł zdyszany młody chłopiec.Wyglądałtak, jakby w krótkim czasie przebiegł bardzo długi dystans.- Mistrzu Yarrunie, wróciłeś wreszcie! - krzyknął.- Bogomniech będą dzięki! - Zataczając się, wszedł na podwyższenie,bez przerwy dysząc.Wszyscy patrzyli na niego, dostrzegającślady ognia i sadzy na prostym, chłopskim ubraniu.Książę powiedział coś szeptem do jednego ze służących.Tenwziął kryształowy puchar i napełnił go wodą.Chłopiec wy-chylił całą zawartość, robiąc przerwy jedynie na zaczerpnięciekolejnych haustów powietrza.Yarrun cofnął się o krok, tak jakby chciał zachować dystanspomiędzy sobą a posłańcem.- Jak mniemam, gdzieś wybuchł pożar? - mruknął.Chłopiec gorączkowo pokiwał głową, przełykając jednocze-śnie resztki wody z pucharu.Służący zabrał naczynie i napełniłje po raz drugi.- To.to przez komin koło zagrody - wydusił z siebie wkońcu młodzieniec.- Przyszła chłodna noc, no a oni wcześniejgo nie przeczyścili.- Wziął puchar z rąk służącego i pociągnąłsolidny łyk wody.- I teraz ich dom się pali.Myśmy myśleli, żejuż się udało zagasić ogień, ale wiatr.-Jak poważna jest sytuacja? - przerwał mu Yarrun.- Pali się dach nad deptakiem i jedna stodoła.Na razie ogieńjest jeszcze w ogrodach, ale jak dojdzie do ogrodzenia.Wy wiecie, panie, że ten nasz mur, to on jest ino zdrewnianych pali.Yarrun podniósł palec, uciszając chłopaka, po czym zastygłna chwilę, rozmyślając nad czymś, podczas gdy wszyscyobecni w komnacie zaczęli nerwowo się rozglądać.Każdywiedział, że wieś położoną u stóp wzgórza, na którym stałzamek, otaczał las.„No dalej." - Sandry, zniecierpliwiona, rzuciła w myślachrozkaz pod adresem maga.„To nie jest jakieś przedstawienie,tu chodzi o prawdziwych ludzi."Yarrun uśmiechnął się szeroko.- Czy zechciałbyś ujrzeć mały pokaz moich umiejętności? -zapytał Nika.- Jestem pewien, że uznasz to widowisko zabardzo zajmujące.Magiczny głos Tris rozbrzmiał w umyśle Sandry tak dono-śnie, jakby jej rudowłosa przyjaciółka krzyknęła jej wprost doucha:Zajmujące widowisko?! On nazywa ogień widowiskiem?!Powinno mu się wsadzić w zadek rozpaloną pochodnię izapytać, czy to też uważa za takie zajmujące!Sandry pokręciła głową, choć nie potrafiła zaprzeczyć, że jejzrzędliwa przyjaciółka ma sporo racji.Yarrun skierował się w stronę wyjścia.Niko wstał z miejsca iruszył za nim, kiwając ręką na Sandry.Następnie rzuciwszyznaczące spojrzenie Szronoświerkowi, Skowronkowi i Cier-nistej Róży, przywołał do siebie trójkę służebnych, za którymiszybko podążyli Briar, Daja i Tris.Gdy Sandry mijała fotel Inoulii, usłyszała fragment jej roz-mowy z księciem:- To drobnostka - mówiła lady - interesująca wyłącznie tych,którzy parają się rzemiosłem Yarruna.Sądzę, że możemyprzenieść się do jednej z prywatnych komnat.Niektóre z moichdam dworu szczycą się wybitnym talentem muzycznym.„Czy Yarrun jest naprawdę aż tak dobry w tym, co robi, żeona zupełnie nie obawia się, jak to wszystko się skończy?"-przemknęło przez myśl Sandry, gdy dołączyła do swoichprzyjaciół.„A może los wsi zupełnie jej nie obchodzi?"Yarrun wyszedł z zamku i przeszedł raźnym krokiem nadrugą stronę dziedzińca.Po drodze podbiegła do niego młodaposługaczka ze skórzaną torbą.Mag przyjął od niej torbę iszedł dalej, aż dotarł do jednej z przysadzistych wież stojącychpo obydwu stronach głównej bramy.Tam dogonił go Niko i odtej pory szli obok siebie.Obydwaj mężczyźni, rozmawiająccicho, weszli do wnętrza wieży, której kręte schody prowadziłyaż na jej szczyt i do drzwi wiodących na mury.Zamkowe mury obronne były grube, a chodnik poniżejblanek wyróżniał się znaczną szerokością i co sto stópobsadzony był strażnikami.Z tego miejsca towarzyszącyYarrunowi ludzie mogli już bez problemu dostrzecpomarańczową łunę jarzącą się na północy.Mury obronne, podobnie jak te otaczające Wietrzny Krąg,zwieńczone były blankami z głębokimi prześwitami.ZarównoYarrun, jak i jego goście rozlokowali się w nich, dzięki czemumieli przed sobą niczym niezakłócony widok na spowityczernią nocy teren znajdujący się poniżej.Widać też byłogrupę chat otoczonych drewnianą palisadą oraz ogień.Wyglądało to dokładnie tak, jak opisywał chłopiec: jeden zbudynków płonął już cały, a ogień obejmował właśnie strzechęchaty stojącej tuż obok.Nieco dalej ogień pożerał równieżniewielką stodołę oraz dwa położone wyżej i niżej magazyny.Pomiędzy stodołą i palisadą rozciągały się szerokie ogrody,obecnie już w połowie strawione przez wściekły żywioł,poszukujący czegokolwiek, co jeszcze nie zostało zniszczone.Ludzie zgromadzeni na murach odsunęli się nieco, aby móclepiej widzieć, jak Yarrun zamierza poradzić sobie z tymwszystkim.Mag odwrócił głowę w kierunku Nika, a w jego wielkichoczach odbijały się szalejące w oddali płomienie.- Obyczaj naszej sztuki wymaga, abym w pierwszej kolej-ności tobie zaproponował przeprowadzenie próby zduszeniatego ognia,Daja zmarszczyła brwi.W głosie Yarruna słychać było do-cinek, co bardzo jej się nie podobało.- Nie potrafię - odparł cicho Niko [ Pobierz całość w formacie PDF ]