[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piękna Anna nie ustępowała wcale, a chłód jej, przytomność i panowanie nad sobą wkońcu wszystkich niepokoić zaczynały.Obawiano się, aby się król nie zraził, nie odstąpił, aby nieskorzystano ze znużenia jego dla ułatwienia innego wyboru.Pani Hoym, ilekroć ją badano, odpowiadałachłodno, że może być żoną, lecz nie chce zostać kochanką.Wymagała jeśli nie ożenienia, któremu stałana przeszkodzie królowa Krystyna Eberhardyna, to uroczystego zapewnienia, iż król ją poślubi, jeśliowdowieje.Warunek był zaprawdę dziwny i niezwyczajny; w innym czasie, na innym dworze, wśródmniej płochych ludzi byłby się wydawał niemożliwym, przecież król August, gdy mu pierwszy raz o nimdoniósł Furstemberg.nie odpowiedział ani słowa.- Przyznam ci się - rzekł do niego w kilka godzin potem - żem zmęczony tymi przedłużonymikonkurami; raz przecie skoń czyć to potrzeba.- Zerwać? - zapytał książę.- Zobaczymy - lakonicznie odezwał się król.Więcej nawet zwykły jego powiernik nie mógł siędowiedzieć.Tegoż dnia król August kazał ze skarbu przynieść do gabinetu sto tysięcy talarów w złocie.Wór był ogromny i dwóch ludzi musiało go dzwigać, choć silnych i barczystych.Gdy go złożono naziemi, król rękę wyciągnął, chwycił za sznury i brzegi i podniósł bez trudności.Była to próba tylko.Furstemberg nie śmiał się dopytywać o przeznaczenie tego skarbu, bo król był chmurny i opryskliwy.W przeddzień August się widział z Hoymową w Bażantarni, dokąd ją przyjaciółki na przechadzkęwywiozły.Mówił z nią chodząc długo, był niezmiernie czuły, lecz pani oblewała go chłodem i gdyodjeżdżał, Vitzthumowa zapewniała, że na twarzy jego, wprawdzie skrywanego, lecz tak strasznegogniewu nie widziała nigdy jeszcze.Widocznym było dla wszystkich, iż się stanowcze wypadki zbliżały.Król był milczący.Jezdził niemal co dzień do ks.Teschen, która tonęła we łzach, gdy jej donoszono oHoymowej i osuszała je zobaczywszy Augusta.W tej niepewności przeszło kilka tygodni, czas, który siędworskim wydawał zbyt długim.Nie wiedzieli, komu się kłaniać i dokąd iść z hołdami i plotkami.Naostatek Hoymowi już nie pozwolono, ale nakazano wracać, bo w skarbie dawała się czuć niebytnośćjego, on go najskuteczniej zasilał.Właśnie tego dnia gdy się z powrotem spodziewano ministra, król zowymi stu tysiącami talarów w karecie kazał wieczorem jechać do pałacu Hoyma.Była szara godzina i dzień jesienny a mglisty.Hrabina Hoym, sama jedna w domu.chodziła zamyślonapo swoim saloniku, dość niewykwintnie przybranym.Nie przyjmowała u siebie innych odwiedzin nadkobiece, zdziwiona była mocno usłyszawszy męskie głosy na schodach, a bardziej jeszcze, gdy bezżadnego oznajmienia otwarły się drzwi i wszedł król.Drzwi natychmiast zamknęły się za nim.Przerażona tym zjawiskiem, które nic dobrego nie zapowiadało, śmiała kobieta cofnęła się kroków kilka.Na stoliku leżał zawsze od pierwszych dni pobytu jej w Dreznie pistolet nabity; był to jej nieodstępnytowarzysz.Zmiano się z niej, bo go tam wszyscy u niej widzieli.Gdy król wszedł, Hoymowa chwyciła pistolet iwsunęła go pod chustkę, którą była okryta.Jakkolwiek ruch ten był żywy i zdawał się niepostrzeżonym,oku króla nie uszedł.- Nie potrzebujesz pani żadnej obrony - zawołał - a ta, którąś sobie wybrała, nanic by przydatną nie była.Anna wlepiła w niego oczy nie mogąc przemówić jeszcze.- Słuchaj mnie, pani - kończył August rzucając wór złota na ziemię z taką siłą, iż pękł i dukatyrozsypały sie brzęcząc po posadzce - mogę cię obsypać złotem, dostojeństwy i tytułami.W tej chwiliprzyniesione z sobą wziął dwie podkowy i zgruchotał je w rękach, rzucając kawały ich na kupę złota.- Ale mogę - dodał - to, co mi się opiera, złamać, jak kruszę to żelazo.Masz pani do wyboru złoto lubżelazo, pokój i miłość lub wojnę.Anna stała, obojętnie patrząc na kupę złota i połamane żelastwo.- Najjaśniejszy Panie - odezwała się po chwili - ja się nie lękam śmierci ani pragnę złota.Możesz mniezgnieść jak te podkowy, woli mojej nie złamiesz.Złoto jej nie roztopi.Dlaczegóż nie przynosisz mijednej rzeczy, która mnie poruszyć i zwyciężyć może? twego serca?August podbiegł ku niej.- Masz je od dawna! - krzyknął.- Nie widzę tego i nie czuję - poczęła powoli Hoymowa - serce się objawia czynem: serce, co kocha, niemoże pragnąć zbezcześcić to.co ukochało! Nie będę taić ci.królu, kocham cię! Nie mogłam się oprzećtej miłości, ale jej nie splamię.Król żywo poskoczyl ku niej i ukląkł: Anna uciekła w drugi koniec sali.- Posłuchaj mnie.królu.- Rozkazuj.- Anna Hoym inaczej twoją nie będzie, jak gdy się godną twej miłości uczuje.- Więc warunki? mów! jakie są warunki?- Przyrzeczenie ożenienia na piśmie.August słysząc to zamilkł, spuścił głowę, brwi zmarszczył.- Anno - rzekł - to dla ciebie samej niebezpieczny warunek, Wierzaj mi.- Nie odstąpię od niego, życie zań dam, nie odstąpię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Piękna Anna nie ustępowała wcale, a chłód jej, przytomność i panowanie nad sobą wkońcu wszystkich niepokoić zaczynały.Obawiano się, aby się król nie zraził, nie odstąpił, aby nieskorzystano ze znużenia jego dla ułatwienia innego wyboru.Pani Hoym, ilekroć ją badano, odpowiadałachłodno, że może być żoną, lecz nie chce zostać kochanką.Wymagała jeśli nie ożenienia, któremu stałana przeszkodzie królowa Krystyna Eberhardyna, to uroczystego zapewnienia, iż król ją poślubi, jeśliowdowieje.Warunek był zaprawdę dziwny i niezwyczajny; w innym czasie, na innym dworze, wśródmniej płochych ludzi byłby się wydawał niemożliwym, przecież król August, gdy mu pierwszy raz o nimdoniósł Furstemberg.nie odpowiedział ani słowa.- Przyznam ci się - rzekł do niego w kilka godzin potem - żem zmęczony tymi przedłużonymikonkurami; raz przecie skoń czyć to potrzeba.- Zerwać? - zapytał książę.- Zobaczymy - lakonicznie odezwał się król.Więcej nawet zwykły jego powiernik nie mógł siędowiedzieć.Tegoż dnia król August kazał ze skarbu przynieść do gabinetu sto tysięcy talarów w złocie.Wór był ogromny i dwóch ludzi musiało go dzwigać, choć silnych i barczystych.Gdy go złożono naziemi, król rękę wyciągnął, chwycił za sznury i brzegi i podniósł bez trudności.Była to próba tylko.Furstemberg nie śmiał się dopytywać o przeznaczenie tego skarbu, bo król był chmurny i opryskliwy.W przeddzień August się widział z Hoymową w Bażantarni, dokąd ją przyjaciółki na przechadzkęwywiozły.Mówił z nią chodząc długo, był niezmiernie czuły, lecz pani oblewała go chłodem i gdyodjeżdżał, Vitzthumowa zapewniała, że na twarzy jego, wprawdzie skrywanego, lecz tak strasznegogniewu nie widziała nigdy jeszcze.Widocznym było dla wszystkich, iż się stanowcze wypadki zbliżały.Król był milczący.Jezdził niemal co dzień do ks.Teschen, która tonęła we łzach, gdy jej donoszono oHoymowej i osuszała je zobaczywszy Augusta.W tej niepewności przeszło kilka tygodni, czas, który siędworskim wydawał zbyt długim.Nie wiedzieli, komu się kłaniać i dokąd iść z hołdami i plotkami.Naostatek Hoymowi już nie pozwolono, ale nakazano wracać, bo w skarbie dawała się czuć niebytnośćjego, on go najskuteczniej zasilał.Właśnie tego dnia gdy się z powrotem spodziewano ministra, król zowymi stu tysiącami talarów w karecie kazał wieczorem jechać do pałacu Hoyma.Była szara godzina i dzień jesienny a mglisty.Hrabina Hoym, sama jedna w domu.chodziła zamyślonapo swoim saloniku, dość niewykwintnie przybranym.Nie przyjmowała u siebie innych odwiedzin nadkobiece, zdziwiona była mocno usłyszawszy męskie głosy na schodach, a bardziej jeszcze, gdy bezżadnego oznajmienia otwarły się drzwi i wszedł król.Drzwi natychmiast zamknęły się za nim.Przerażona tym zjawiskiem, które nic dobrego nie zapowiadało, śmiała kobieta cofnęła się kroków kilka.Na stoliku leżał zawsze od pierwszych dni pobytu jej w Dreznie pistolet nabity; był to jej nieodstępnytowarzysz.Zmiano się z niej, bo go tam wszyscy u niej widzieli.Gdy król wszedł, Hoymowa chwyciła pistolet iwsunęła go pod chustkę, którą była okryta.Jakkolwiek ruch ten był żywy i zdawał się niepostrzeżonym,oku króla nie uszedł.- Nie potrzebujesz pani żadnej obrony - zawołał - a ta, którąś sobie wybrała, nanic by przydatną nie była.Anna wlepiła w niego oczy nie mogąc przemówić jeszcze.- Słuchaj mnie, pani - kończył August rzucając wór złota na ziemię z taką siłą, iż pękł i dukatyrozsypały sie brzęcząc po posadzce - mogę cię obsypać złotem, dostojeństwy i tytułami.W tej chwiliprzyniesione z sobą wziął dwie podkowy i zgruchotał je w rękach, rzucając kawały ich na kupę złota.- Ale mogę - dodał - to, co mi się opiera, złamać, jak kruszę to żelazo.Masz pani do wyboru złoto lubżelazo, pokój i miłość lub wojnę.Anna stała, obojętnie patrząc na kupę złota i połamane żelastwo.- Najjaśniejszy Panie - odezwała się po chwili - ja się nie lękam śmierci ani pragnę złota.Możesz mniezgnieść jak te podkowy, woli mojej nie złamiesz.Złoto jej nie roztopi.Dlaczegóż nie przynosisz mijednej rzeczy, która mnie poruszyć i zwyciężyć może? twego serca?August podbiegł ku niej.- Masz je od dawna! - krzyknął.- Nie widzę tego i nie czuję - poczęła powoli Hoymowa - serce się objawia czynem: serce, co kocha, niemoże pragnąć zbezcześcić to.co ukochało! Nie będę taić ci.królu, kocham cię! Nie mogłam się oprzećtej miłości, ale jej nie splamię.Król żywo poskoczyl ku niej i ukląkł: Anna uciekła w drugi koniec sali.- Posłuchaj mnie.królu.- Rozkazuj.- Anna Hoym inaczej twoją nie będzie, jak gdy się godną twej miłości uczuje.- Więc warunki? mów! jakie są warunki?- Przyrzeczenie ożenienia na piśmie.August słysząc to zamilkł, spuścił głowę, brwi zmarszczył.- Anno - rzekł - to dla ciebie samej niebezpieczny warunek, Wierzaj mi.- Nie odstąpię od niego, życie zań dam, nie odstąpię [ Pobierz całość w formacie PDF ]