[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bo wole byczebrakiem w Novigradzie niz dopplerem na pustkowiu.Novigrad jest mi cos winien, Geralt.Topowstanie miasta skazilo srodowisko, w którym moglibysmy zyc, zyc w naszych naturalnychpostaciach.Wyniszczono nas, polujac na nas jak na wsciekle psy.Jestem jednym z niewielu,którzy przezyli.Chce przezyc i przezyje.Dawniej, gdy scigaly mnie w zimie wilki, zamienialemsie w wilka i biegalem ze stadem po kilka tygodni.I przezylem.Teraz tez tak zrobie, bo nie chcejuz tluc sie po uroczyskach i zimowac po wykrotach, nie chce byc wiecznie glodny, nie chce bycbez przerwy celem strzal.Tu, w Novigradzie, jest cieplo, jest zarcie, mozna zarobic i bardzorzadko strzelaja tu do siebie nawzajem z luków.Novigrad to stado wilków.Przylacze sie do tegostada i przezyje.Rozumiesz?Geralt z ociaganiem kiwnal glowa.- Daliscie - ciagnal doppler, krzywiac wargi w bezczelnym, Jaskrowym usmiechu - skromnamozliwosc asymilacji krasnoludom, niziolkom, gnomom, elfom nawet.Dlaczego ja mam bycgorszy? Dlaczego odmawia mi sie tego prawa? Co mam zrobic, zeby móc zyc w tym miescie?Zamienic sie w elfke o sarnich oczach, jedwabistych wlosach i dlugich nogach? Co? W czym jestelfka lepsza ode mnie? W tym, ze na widok elfki przebieracie nogami, a na mój widok chce siewam rzygac? Wypchac sie kazcie takim argumentem.Ja i tak przezyje.Wiem jak.Jako wilkbiegalem, wylem i gryzlem sie z innymi o samice.Jako mieszkaniec Novigradu bede handlowal,plótl koszyki z wikliny, zebral lub kradl, jako jeden z was bede robil to, co zwykle robi jeden zwas.Kto wie, moze sie nawet ozenie?Wiedzmin milczal.- Tak, jak powiedzialem - kontynuowal spokojnie Tellico.- Wychodze.A ty, Geralt, nie bedzieszpróbowal mnie zatrzymac, nie ruszysz sie nawet.Bo ja, Geralt, przez chwile znalem twoje mysli. W tym takze te, do których nie chcesz sie przyznac, które ukrywasz nawet przed soba.Bo zebymnie zatrzymac, musialbys mnie zabic.A ciebie przeciez mysl o zabiciu mnie z zimna krwianapawa wstretem.Prawda?Wiedzmin milczal.Tellico ponownie poprawil rzemien lutni, odwrócil sie i ruszyl ku wyjsciu.Szedl smialo, aleGeralt widzial, ze kurczy kark i garbi ramiona w oczekiwaniu na swist klingi.Wsunal miecz dopochwy.Doppler zatrzymal sie w pól kroku, obejrzal.- Bywaj, Geralt - powiedzial.- Dziekuje ci.- Bywaj, Dudu - odpowiedzial wiedzmin.- Powodzenia.Doppler odwrócil sie i ruszyl w strone ludnego bazaru, raznym, wesolym, rozkolysanym krokiemJaskra.Tak jak Jaskier wymachiwal ostro lewa reka i tak jak Jaskier szczerzyl zeby do mijanychdziewek.Geralt powoli ruszyl za nim.Powoli.Tellico w marszu chwycil lutnie, zwolniwszy kroku wzial dwa akordy, po czym zreczniewybrzeczal na strunach znana Geraltowi melodie.Odwróciwszy sie lekko, zaspiewal.Zupelnie jak Jaskier.Wróci wiosna, deszcz splynie na drogiCieplem slonca serca sie ogrzejaTak byc musi, bo ciagle tli sie w nas ten ogienWieczny ogien, który jest nadzieja- Powtórz to Jaskrowi, jesli zapamietasz - zawolal.- I powiedz mu, ze "Zima" to kiepski tytul.Taballada powinna sie nazywac "Wieczny Ogien".Bywaj, wiedzminie!- Hej! - rozleglo sie nagle.- Bazancie!Tellico odwrócil sie zaskoczony.Zza straganu wylonila sie Vespula, gwaltownie falujac biustem,mierzac go zlowrózbnym spojrzeniem.- Za dziewkami sie ogladasz, oszuscie? - zasyczala, falujac coraz bardziej podniecajaco.-Pioseneczki spiewasz, lajdaku?Tellico zdjal kapelusik i uklonil sie, usmiechajac szeroko charakterystycznym Jaskrowymusmiechem.- Vespula, moja droga - powiedzial przymilnie.- Jakem rad, ze cie widze.Wybacz mi, mojaslodka.Winien ci jestem.- A jestes, jestes - przerwala Vespula glosno.- A to, co jestes mi winien, teraz zaplacisz! Masz!Ogromna miedziana patelnia rozblysla w sloncu i z glebokim, donosnym brzekiem wyrznela wglowe dopplera.Tellico z nieopisanie glupim grymasem, zastyglym na twarzy, zachwial sie ipadl, rozkrzyzowawszy rece, a jego fizjonomia zaczela sie nagle zmieniac, rozplywac i tracicpodobienstwo do czegokolwiek.Widzac to, wiedzmin skoczyl ku niemu, w biegu zrywajac zestraganu wielki kilim.Rozscielajac kilim na ziemi, dwoma kopniakami wturlal nan dopplera iszybko, acz ciasno zrolowal.Usiadlszy na pakunku, wytarl czolo rekawem.Vespula, sciskajac patelnie, patrzyla na niegozlowrogo, a tlum gestnial dookola [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl