[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mówiła jak wariatka - powiedziała Ellen wzdrygając się.- Próbowałam z nią porozmawiać, ale deklamowała tylko nawiedzone teksty o Archaniele, bliskim nadejściu Chrystusa i grzechu.Szalona rozmowa.To było tak nienormalne, że wzięłam wcześniej urlop i pojechałam do San Francisco.Zamknęła oczy i potrząsnęła głową.- Znalazłam ją żebrzącą na ulicach.Muzyka skończyła się; było to ostatnie nagranie na kasecie i magnetofon wyłączył się z wyraźnie słyszalnym pstryknięciem.- Żebrzącą? - powtórzył ktoś.- Żebrzącą - potwierdziła Ellen z bólem.- Wszyscy mieszkali poza miastem, na dużej farmie.Każdego ranka zawozili ich do miasta, aby żebrali.Rose opowiadała, że czasem potrafi uzbierać ponad sto dolarów.Mówiła takim tonem, jakby czuła z tego powodu dumę, ale jednocześnie była zażenowana i taka zmęczona, nienaturalnie blada.Starałam się przekonać ją, żeby ich porzuciła, ale nie udawało mi się zazwyczaj porozmawiać z nią sam na sam, ponieważ pracowali w grupach i pilnowali się nawzajem.Parę razy, kiedy na ulicy panował duży tłok, mogłam zabrać ją na bok, ale była wystraszona, rozglądała się bez przerwy dookoła, bojąc się, że nas zobaczą.Błagała mnie, żebym się do nich przyłączyła.Twarz i oczy miała takie dziwne.jakby była zahipnotyzowana; wiedziałam, że nie kontroluje tego, co robi.Kiedy widziałam ją ostatni raz, nagle wybuchnęła płaczem.Objęłam ją, a potem chciałam stamtąd zabrać, ale dostrzegli nas jej towarzysze.Jeden z nich rozkazał, by została z nimi.Inni zaś odepchnęli mnie i zanim mogłam cokolwiek zrobić, wsadzili moją siostrę do samochodu i odjechali.- Wtedy poszłam na policję.Byli - spojrzała w górę, jakby szukając odpowiedniego słowa - współczujący.Napływało wiele podobnych skarg, ale policjanci powiedzieli mi, że nie mogą przeszukać farmy Błękitnego Bractwa bez nakazu sądowego.Wzięłam z pracy pieniądze za urlop i wynajęłam prawnika.Sędzia wydał nakaz.Policja przeszukała farmę.Członkowie sekty zaprzeczyli, jakoby Rose Barbar kiedykolwiek tam przebywała.W ciągu godziny adwokaci Bractwa, najlepsi prawnicy w San Francisco, uzyskali nakaz wstrzymujący wszelkie działania.Policja musiała go respektować i Ellen została sama.Wypytując dawnych wyznawców, którzy porzucili sektę, dowiedziała się, że Rose została zabrana do innego ośrodka na Zachodnim Wybrzeżu.- Przewieźli ją na północ, potem do Oregonu, potem do stanu Waszyngton.W jej głosie brzmiała nieugięta stanowczość, kiedy opisywała, jak podążała śladami uprowadzonej siostry.Zajęło jej to trzy miesiące; obecnie była pewna, że Rose znajduje się w Hudson City.- Co pani zamierza teraz zrobić? - spytał Springer Ellen wzruszyła bezradnie ramionami.- Sama dobrze nie wiem.Nawet moi rodzice się poddali.Nie mogą mi już dać ani grosza więcej.Mówią, że muszą pogodzić się z decyzją Rose.- Może mają rację - odezwał się Kent.- Ona nie podjęła decyzji - zaprzeczyła Ellen gwałtownie.- Zrobili jej pranie mózgu.Muszę ją ratować.- Może nie chce zostać uratowana - ciągnął burmistrz.- Jak ona wygląda? - spytał Pete Lewis.- Całe ich gromady przychodzą do mojego sklepu.Być może ją widziałem.Ellen pogrzebała w torebce i wyjęła fotografię.- Jest ruda - powiedziała.- Mniej więcej mojego wzrostu i bardzo do mnie podobna.Springer spojrzał na zdjęcie dziewczyny o twarzy dziecka.Nie miała tak delikatnych rysów jak Ellen, ale duże, melancholijne oczy były takie same.Podał fotografię Tomowi House'owi.Nikt jednak nie rozpoznał uprowadzonej.Margaret odezwała się:- Musi pani o nich wiedzieć więcej niż my.Jak pani myśli, dlaczego się tu osiedlili?- Rosną w siłę.Rozprzestrzeniają się na cały kraj - odparła złowieszczo Ellen.Odpowiedzią na jej słowa było długie, pełne napięcia milczenie.- Powiem wam, dlaczego tutaj są.Mają tu masę miejsca i całkowity spokój - stwierdził Bob Kent.- Słusznie - stwierdził Pete Lewis.- Nie mają zamiaru nas niepokoić, Margaret.Chcą po prostu być sami.Z całą pewnością nie zamierzają żebrać na naszych ulicach.Charlie Daniels wsadziłby ich do ciupy, zanim by się obejrzeli.Słuchacze roześmieli się hałaśliwie.Ktoś włączył z powrotem muzykę.Ellen odwróciła się do Toma House'a i do uszu Springera doleciały jego słowa:- Odprowadzę cię do domu.Kiedy wyszli, przyjęcie rozpoczęło się na nowo.Gościom ulżyło, że nie muszą się zajmować nową mieszkanką i jej problemami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl