[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pokręcił głową.- Znam pewnego starego robota.Jest moim jedynym krewnym.Kiedy byłem na Łabędziu, poleciał do jednego z systemów gwiezdnych na samej krawędzi i osiedlił się tam.Jadę do niego.- Rozumiem - odrzekła poważnie.- Jest jeszcze jedna sprawa - dodał.- Wciąż pamiętam małą dziewczynkę, która podeszła i odezwała się do mnie, gdy łowiłem ryby.Wiem, że była tylko projekcją mojego umysłu.Wiem, że wszystko zrobiono celowo, ale nie ma to najmniejszego znaczenia.Wciąż o niej myślę.Spojrzał na Evę i dostrzegł, że światło lampy przemieniło jej włosy w miedzianą aureolę.- Nie wiem, czy kiedykolwiek się zakocham - rzekł.- Nie mogę z całą pewnością stwierdzić, że cię kocham.Evo.Ale pragnąłbym, abyś poleciała ze mną na planetę Bustera.Pokręciła głową.- Ash, muszę tu jeszcze zostać przez jakiś czas.Pracowałam nad tą sprawą wiele lat.Muszę dopilnować jej ukończenia.Widoczne w świetle lampy jej oczy były przymglone.- Może kiedyś, Ash, jeżeli wciąż będziesz mnie pragnął.będę mogła przylecieć na twoją planetę.- Zawsze będę cię pragnął, Evo - odparł po prostu.Wyciągnął rękę i z czułością dotknął miedzianego koka spadającego na jej czoło.- Wiem, że nigdy nie przylecisz - stwierdził.- Gdyby wszystko było nieco inaczej.Gdybyśmy byli dwojgiem zwykłych ludzi, którzy mają swoje zwyczajne życie.- Jest w tobie wielkość, Ash - powiedziała.- Dla wielu będziesz bogiem.Wstał w milczeniu i poczuł, jak ogarnia go samotność wieczności.Nie było wielkości, o której mówiła, jedynie samotność i gorycz człowieka, który był sam i pozostanie sam na zawsze.Sutton unosił się w morzu światła i słyszał dobiegający z oddali pomruk pracujących maszyn, małych, krzątających się maszyn, które rozbierały go na podstawowe składniki za pomocą delikatnych świetlnych palców, trzaskających migawek i światłoczułego papieru wysnuwającego się z podajników jak strumień roztopionego srebra.Przeprowadzały wiwisekcję, mierzyły, badały, sondowały.niczego nie omijając, niczego nie ujmując.Wierny zapis nie tylko jego samego, ale każdej jego cząstki, każdej komórki i atomu, każdego nerwu i włókna mięśniowego.A z jakiegoś innego, bardzo oddalonego źródła, z miejsca położonego poza unoszącym go morzem światła, nieznany głos wypowiedział jedno jedyne słowo i powtarzał je bez przerwy:Zdrajca.Zdrajca.Zdrajca.Jedno słowo bez wykrzyknika.Beznamiętny głos.Jedno proste słowo.Najpierw odzywał się jeden głos, potem dołączył się drugi, wreszcie powstał chór, a w końcu ryczący tłum.Dźwięk narastał do maksimum, aż stał się światem głosów wypowiadających jedno tylko słowo.Powtarzających słowo, które nie miało już żadnego znaczenia, utraciło je całkowicie i stało się po prostu wielokrotnie powtarzanym dźwiękiem.Sutton próbował odpowiedzieć temu głosowi, ale nie mógł znaleźć ani odpowiedzi, ani sposobu, w jaki mógłby jej udzielić.Nie mógł wydać głosu, ponieważ nie miał już ani warg, ani języka i gardła.Był jednostką unoszącą się w przestrzeni światła, a słowo wciąż się rozlegało, powtarzane niezmiennie i bez przerwy.Ale oprócz tego słowa, na jego tle, znajdowały się jeszcze inne - nie wypowiedziane.To my jesteśmy tymi, którzy uderzyli krzemieniem o krzemień i rozniecili pierwszy ogień Człowieka.My jesteśmy tymi, którzy wypędzili zwierzęta z jaskiń i zajęli je sami, aby stworzyć w nich pierwsze zręby ludzkiej kultury.My jesteśmy tymi, którzy malowali barwne bizony na ukrytych ścianach, pracując przy świetle lamp, w których mech pełnił funkcję knota, a tłuszcz - oliwy.Jesteśmy tymi, którzy orali ziemię i rozrzucali ziarno, by wzrastało pod naszymi dłońmi.Jesteśmy tymi, którzy wybudowali wielkie miasta, aby nasz ród mógł żyć razem i tworzyć wielkość, jakiej nie podołałaby garstka.To my marzyliśmy o gwiazdach.To my rozbiliśmy atom i ujarzmiliśmy go siłą naszego umysłu.A teraz zaprzepaszczasz nasze dziedzictwo.Naszą tradycję oddajesz rzeczom, które sami zrobiliśmy, które wykonaliśmy dzięki zręczności naszych rąk i sprawności umysłu.Maszyny cykały, głos zaś powtarzał wciąż jedno tylko słowo.Gdzieś jednak głęboko, w nie dającej się określić istocie, jaką był teraz Asher Sutton, rozbrzmiewał jeszcze jeden, słabiutki głosik.Nie wypowiadał słowa, ponieważ żadne słowo nie mogło oddać przekazywanej myśli.Sutton odpowiedział mu:- Dziękuję ci Johnny.Bardzo ci dziękuję.Zaskoczyło go, że mógł odpowiedzieć Johnny'emu, chociaż nie potrafił nic odrzec innym.Maszyny wciąż pobrzękiwały i cykały.52.Srebrzysty statek przemknął z rykiem po rampie startowej, zawrócił ku górze i pomknął w niebo, pozostawiając w błękicie nieba ognisty ślad.- Nie wie - rzekł Herkimer - że wszystko było starannie zaplanowane, że manipulowaliśmy nim do ostatka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl