[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oni obaj byli ze mną.Teraz ja ich oczekuję.Zapraszaj ich na każdą twoją Mszę i dziel się z nimi każdą Komunią świętą.Pan tego ci nie zabroni.Boga cieszy miłosierdzie człowieka.Włączaj ich w swoje codzienne modlitwy.Po prostu zapraszaj do uczestnictwa w nich.Wtedy, gdy wy prosicie za świat i w poszczególnych inten­cjach, czyściec też prosi, bo my was kochamy - tym bardziej, im bardziej czujemy się wam wdzięczni za wstawiennictwo - ale też tym bardziej prosimy i pomagamy, im bardziej zawiniliśmy lub w jakikolwiek sposób opóźniliśmy zbliżenie do Boga każdego z was.Żeby wejść w dom Boga, trzeba obmyć się z win wobec jakiegokolwiek człowieka, a także ujrzeć, zrozumieć i przebłagać Pana za zło nieświadome, ale szkodzące innym.Na przykład, jeśli przez naszą obojętność lub zlekceważenie potrzeby inny człowiek poniesie duchową stratę - powiedzmy, zwątpi w dobroć, odejdzie od modlitwy, odrzuci obowiązki itd.- ileż czekać trzeba na przebaczenie tych, wobec których zawiniliśmy, jeśli oni wskutek tego ulegli pokusom, zahamowali swój rozwój duchowy lub w ogóle upa­dli z braku współczucia i pomocy Wtedy i nam samym trudno ­tu - otrzymać wspomożenie.Oni obaj pamiętają o tobie i proszą za ciebie.Teraz, ponieważ słyszą, że o nich pytasz, zapewniają o swojej stałej życzliwości i pamięci.Wiesz, że wy możecie więcej im pomóc niż my - z domu Pana? A to dlatego, że Pan inaczej ocenia wasze prośby, ofiary i wstawiennictwo - jako ostatni grosz wdowy, dany z niedostatku waszego.Oni cię nie poproszą, ale ja proszę cię bardzo, pomagaj im, to niedługo będą mogli być z nami.Wiesz, jak oni czekają? Nie, nikt z was tego wyobrazić sobie nie może.Głód Boga - tu - jest jak umieranie bez wody.Pragnienie bycia z Tym, który nas do życia powołał, do którego wracamy stęsknieni, to największe cierpienie „pod bramą" Królestwa - bramą naszego prawdziwego domu.Przechodzę do sprawy ważniejszej, gdyż mogącej pomóc ludziom w zobaczeniu miłosierdzia Bożego względem człowieka.Ja tu jestem tylko przykładem, ale może ze względu na mojeinwalidztwo (brak nogi i utrata wzroku po wybuchu pocisku, zaraz po wojnie) zdołam przekazać, jakim jest Pan nasz dla tych, którzy są „pokrzywdzeni przez los", czyli idą przez życie drogą prowadzącą poprzez cierpienia, ciężki trud i znoszenie swego kalectwa (drogą wybraną przez Boga jako taką, która zaprowadzi ich najdalej w rozwoju duchowym i przez którą najwięcej dla siebie zdobędą ­na wieczne, prawdziwe życie).Czy mówię dość jasno?Po śmierci bardzo szybko rozumie się, że nasze cechy czy wady przy bardziej sprzyjających warunkach mogłyby nas sprowa­dzić na manowce tak dalece, że moglibyśmy stracić życie wieczne.Ale może zacznę od początku, od naszych narodzin w świecie Bożym.Mówię to dla odróżnienia od świata wolności woli ludzkiej, naszego ziemskiego świata, który przepełniony jest nieszczęściem, gwałtem, nienawiścią i smutkiem.Stąd oglądamy was z największym współczuciem i dziwimy się, jak mogliśmy w nim żyć, a co gorsza ­jakże często współpracować z szatanami; bo duchów zła i nienawiści jest nieprzeliczona ilość, a wskutek naszej pewności siebie - homo sapiens! - i ignorancji, działają prawie nie niepokojone.Nie wiem, czy istnieje człowiek, który by im kiedykolwiek i w czymkolwiek nie służył, a my, przeciętni człowieczkowie, służymy im sobą często i ochoczo choć nieświadomie (na ogół).Bóg o tym wie, rozumie i usprawiedliwia naszą rzeczywistą, duchową ślepotę.Ale tu spojrzenie na swoje życie jest jasne i zgroza ogarnia, kiedy się widzi setki tysięcy zmarnowanych okazji uczynie­nia dobra - od czego daliśmy się pokornie odwieść - i tyleż samo odrzuconych szans, wzgardzonych propozycji, zlekceważonych łask, z których każda była pomocą Boga, Jego ojcowską zachętą do przyjaźni, do zbliżenia, do zaufania Jego mocy, która tylko oczekiwa­ła na nasze zezwolenie, aby nas wziąć na ręce, osłonić, obsypać darami, czekającymi na nasze „chcę".A najczęściej nie chcieliśmy o tej pomocy słyszeć, nie wierzyliś­my w nią, bo nie wierzyliśmy Jego miłości do nas lub, co gorsza, nic nas Ona nie obchodziła.Najstraszniejszy jest obraz zmarnowania swojego zadania życiowego, które Pan nasz w troskliwej miłości wybrał specjalnie dla nas jako najlżejszą, najprostszą drogę do Jego Serca i tę, na której wysławimy Go najpiękniej i nie wejdziemy do Jego domu z pustymi rękoma.Przecież Pan, Ojciec najdobrotliwszy robi to dla nas, dla szczęścia każdego z nas! - dlatego, byśmy mogli być dumni w wieczności, że choć odrobinę przyczyniliśmy się do wzrostu dobra na ziemi, do wzrostu chwały Bożej, którą kiedyś głosić będzie cała ziemia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl