[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Eryk stanął na: “Dla Dobra Dzieci”.Dziwne, prawda? – powiedział.– Dlaczego tak je zrobili?To pewnie miały być dobre chęci – wyjaśnił RincewindSzli przecież drogą do Piekła, a demony to jednak tradycjonaliści.I chociaż wszystkie są nieodwracalnie zaprzedane złu, to nie są przecież takie złe.Rincewind zstąpił z “Jesteśmy Firmą Równych Szans” i przez ścianę, która zrosła się za nim, wyszedł na świat.Musiał przyznać, ze mogło być o wiele gorzej.Prezydent Astfgl siedział w plamie światłą w swym wielkim, mrocznym gabinecie.Raz jeszcze dmuchnął w rurę.Halo? – zawołał.– Halo!Jakoś nikt mu nie odpowiadał.Dziwne.Sięgnął po kolorowy pisak i spojrzał na stosy przestudiowanych dokumentów.Wszystkie te akta, które trzeba przeanalizować, rozważyć, ocenić i zaopiniować, potem sformułować odpowiednie dyrektywy organizacyjne, naszkicować podstawowe wytyczne strategii, a po właściwym namyśle przerobić je znowu.Znowu sprawdził rurę.Halo! Halo!Nikogo.Ale nie ma się o co martwić.Pracy nie zabraknie.Jego czas jest zbyt cenny, by go marnować.Oparł stopy o gruby, ciepły dywan.Spojrzał z dumą na palmy w doniczkach.Puknął w skomplikowaną konstrukcję z chromowanego drutu i kulek, która zaczęła się kołysać i stukać kierowniczo.Stanowczym, zdecydowanym ruchem odkręcił pióro.Zapisał: Na jakim rynku działamy???Pomyślał chwilę, po czym starannie zapisał pod spodem: Działamy na rynku potępienia!!!I to także było szczęście.Swego rodzaju [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Eryk stanął na: “Dla Dobra Dzieci”.Dziwne, prawda? – powiedział.– Dlaczego tak je zrobili?To pewnie miały być dobre chęci – wyjaśnił RincewindSzli przecież drogą do Piekła, a demony to jednak tradycjonaliści.I chociaż wszystkie są nieodwracalnie zaprzedane złu, to nie są przecież takie złe.Rincewind zstąpił z “Jesteśmy Firmą Równych Szans” i przez ścianę, która zrosła się za nim, wyszedł na świat.Musiał przyznać, ze mogło być o wiele gorzej.Prezydent Astfgl siedział w plamie światłą w swym wielkim, mrocznym gabinecie.Raz jeszcze dmuchnął w rurę.Halo? – zawołał.– Halo!Jakoś nikt mu nie odpowiadał.Dziwne.Sięgnął po kolorowy pisak i spojrzał na stosy przestudiowanych dokumentów.Wszystkie te akta, które trzeba przeanalizować, rozważyć, ocenić i zaopiniować, potem sformułować odpowiednie dyrektywy organizacyjne, naszkicować podstawowe wytyczne strategii, a po właściwym namyśle przerobić je znowu.Znowu sprawdził rurę.Halo! Halo!Nikogo.Ale nie ma się o co martwić.Pracy nie zabraknie.Jego czas jest zbyt cenny, by go marnować.Oparł stopy o gruby, ciepły dywan.Spojrzał z dumą na palmy w doniczkach.Puknął w skomplikowaną konstrukcję z chromowanego drutu i kulek, która zaczęła się kołysać i stukać kierowniczo.Stanowczym, zdecydowanym ruchem odkręcił pióro.Zapisał: Na jakim rynku działamy???Pomyślał chwilę, po czym starannie zapisał pod spodem: Działamy na rynku potępienia!!!I to także było szczęście.Swego rodzaju [ Pobierz całość w formacie PDF ]