[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli więc mowa o swobodzie, to będzie jej miała mniej, a nie więcej.Została więc wmanewrowana dokładnie w taką sytuację, której się najbardziej obawiała.A był to dopiero początek - po zaślubinach będzie jeszcze gorzej.Niestety, sama się oszukiwała, myśląc, że będzie miała więcej wolności jako żona er-lorda.Życie pod dachem ojca było trudne, lecz pod dachem lorda Lyona będzie stokroć gorsze.Zabraknie tam Lorryna, który mó­głby porywać ją od czasu do czasu na swoje eskapady.Lord Lyon każe ją bez przerwy obserwować, by upewnić się, że rzeczywiście jest takim posłusznym głuptasem, jak sądzi.Każda czytana przez nią książka zostanie sprawdzona, a każdy przejaw jej siły dokład­nie zmierzony i zważony.Będzie śledzona o każdej porze dnia i nocy.Nie będzie mogła mieć żadnych tajemnic, gdyż dla lorda Lyona każdy sekret oznacza tajemny spisek przeciw niemu.W tamtym domu był tylko jeden władca, który nie dopuści, by ktoś mu zagroził.Jeśli chce tam przetrwać, to nie ma wyjścia, musi się całko­wicie podporządkować.Musi stać się kopią swojej matki: łagodną, posłuszną i martwą w środku.Tylko jedna osoba mogła jej jeszcze pomóc.Lorryn! On jest taki mądry, na pewno coś wymyśli! Jakby w odpowiedzi na tę myśl usłyszała lekkie pukanie do drzwi.Trzy uderzenia, przerwa, potem dwa i jeszcze jedno.Zeskoczyła z łóżka i podbiegła do drzwi, żeby wpuścić brata.Przez jedną radosną chwilę była przekonana, że słyszał już, co zaszło i przybył, by jej doradzić, jak ma się wyplątać z sytuacji, w której się znalazła.Jednak kiedy wśliznął się do środka po­spiesznie zamykając za sobą drzwi, dostrzegła, że jego twarz jest równie blada i przerażona, jak jej własna.- Reno, musisz mi pomóc! - szepnął chrapliwie, rwącym się głosem.Rozszerzone, okolone sinymi obwódkami oczy kon­trastowały z białą twarzą.- Nie mam nikogo innego, do kogo mógłbym się zwrócić.Wstrząsnęło nią to bardziej niż wrzucenie do lodowatej wody.Lorryn bezradny? Nie mający do kogo się zwrócić?“W jaki sposób ja mogłabym coś dla niego zrobić?” - po­myślała, i potrząsnęła głową.- Lorrynie, co na litość boską mogę zrobić, żeby ci pomóc? Co ci się stało?W głowie zaczęły jej się roić wszelkie możliwe katastrofy.Czy zachował się nietaktownie wobec kogoś, kto ma potężnego ojca? Skusił się na hazard o wysokie stawki i przegrał? A może wdał się w kłótnię z innym er-lordem - o Przodkowie, pokłócił się, walczyli i walka zakończyła się śmiercią? Wyrzuciła z siebie pierwsze słowa, które jej się nasunęły:- Czy wplątałeś się w kłopoty z.Potrząsnął gwałtownie głową.- Nie jesteś w stanie tego odgadnąć - odparł, po czym złapał ją za ręce i pociągnął na kanapę naprzeciw łóżka, żeby usiadła.- Uwierz mi, jest to coś, czego nawet nie potrafisz sobie wyobrazić.Jestem w straszliwym niebezpieczeństwie.Jestem.Przełknął głośno ślinę i przeciągnął dłonią po czole.- Podczas tego bankietu u lorda Ardeyna coś miało się wy­darzyć.Wysocy Lordowie z Rady sprawdzali każdego przybyłego na przyjęcie, czy nie jest półelfem ukrywającym się pod złudze­niem elfa.Kiwnęła głową, gdyż przypomniała sobie mrowienie towarzy­szące rzucaniu zaklęcia, które poczuła po przybyciu na bankiet oraz swoje zdziwienie, że ojciec kazał ją upiększać kosmetykami, zamiast uzyskać ten efekt dzięki iluzji.- Tak więc nie poszedłem na przyjęcie, a wczoraj wieczorem przybyło tu trzech członków Rady z rozkazem sprawdzenia mnie - ciągnął, a na czoło wystąpiły mu kropelki potu.- Nie rozumiem - powiedziała Rena, zdezorientowana.- Co w tym takiego strasznego?Nie potrafiła przestać myśleć o swojej własnej, fatalnej sy­tuacji; przecież fakt, że Lorryn miał być poddany takiemu czy innemu testowi, nie mógł być gorszy niż pułapka, w którą ona wpadła.- Nie mogę dopuścić do tego, żeby mnie sprawdzili! - wyrzucił z siebie chrapliwie, ściskając coraz mocniej jej dłonie, dopóki nie krzyknęła z bólu.- Reno, oni nie mogą mnie spraw­dzić! Jeśli to zrobią, to odkryją, że jestem półelfem!Wytrzeszczyła na niego oczy, nie widząc żadnego sensu w je­go słowach.- Jak możesz być półelfem? - spytała bezmyślnie.- Matka.- Lady Viridina jest moją matką - odparł jej bez wyrazu - lecz lord Tylar nie jest moim ojcem.Mój ojciec był ludzkim niewolnikiem, zarządcą jej dworu.Utrzymywała złudzenie mojego elfiego wyglądu, dopóki nie podrosłem na tyle, by podtrzymywać je samemu.Jestem półelfem, czarodziejem, i kiedy Rada to od­kryje.Był to dla niej kolejny szok, lecz tym razem fakt, że może jednak będzie mogła jakoś mu pomóc, dodał jej myślom jasności i szybkości.- Oni cię zabiją - wyszeptała.- O, Przodkowie! Lorry­nie, jak.musimy coś zrobić! Czy matka nie może ci pomóc?Ponownie zamknął jej dłonie w miażdżącym uścisku, lecz tym razem niemal tego nie zauważyła.Rozpacz zmieniła jego twarz w maskę bólu.- Tym razem matka nie może mnie uratować.Ojciec za­mknął ją w buduarze na czas przeprowadzania testu.Jesteś jedyną osobą, do której mogę się zwrócić.Mogłabyś mnie ukryć wśród swoich służących, czy coś w tym rodzaju? Albo.- Mam lepszy pomysł - odparła szybko, układając w my­ślach i natychmiast odrzucając kilkanaście planów.“Nie może się tu ukryć, musi uciekać.A jeśli ucieknie.Będzie musiał zabrać ją ze sobą!” - Starała się błyskawicznie obmyślić rozwiązanie.- Przynajmniej sądzę, że mam.Jedna z moich służących, Myre, stale przynosi najrozmaitsze wieści o smokach i czarodzie­jach.Wieści wiarygodne, gdyż porównywałam je z tym, co tobie udało się odkryć.- Co to ma do rzeczy.- zaczął, po czym zamrugał ocza­mi.- Ach, oczywiście! Jeśli ma jakieś źródło informacji, to musi znać drogę do tego źródła! - W jego oczach pojawił się prze­błysk nadziei.- Myślisz, że jest agentką czarodziejów?Rena wzruszyła ramionami; nigdy dotąd nie przyszło jej to na myśl, lecz oczywiście było to prawdopodobne.- Zapewne tak.Jest niesamowicie bezczelna w przeciwień­stwie do większości niewolników, z którymi miałam do czynienia.Nie jest jedną z odrzuconych nałożnic ojca, zresztą zuchwalstwo tamtych jest innego rodzaju.Czarodzieje z pewnością mają szpie­gów wśród niewolników, prawda? Bo jak inaczej wiedzieliby, co się u nas dzieje? I skąd mogliby wiedzieć, którzy niewolnicy są mieszańcami? A Myre mówiła mi, że czarodzieje zawsze ratują dzieci półkrwi z zagród dla niewolników.Przecież właśnie tak uratowali Zgubę Elfów.Skinął głową, a jego twarz przybrała wyraz ponurego napięcia.- O mnie nie mogli się dowiedzieć, bo nie byłem niewolni­kiem.chyba, że ta twoja Myre została tu wysłana, gdyż domyślali się, że ty albo ja możemy mieć w żyłach ludzką krew.- To brzmi sensownie - zgodziła się.- Tym bardziej, jeśli wziąć pod uwagę wszystkie historie o smokach i czarodzie­jach, które mi opowiadała oraz wszystkie wieści na temat ich poczynań, które znosiła.Mówiła, że budują teraz nową Cytadelę, a smoki im pomagają.- Teraz ona z kolei ścisnęła jego dłonie.- Musimy uciekać, Lorrynie, obydwoje! Musimy uciekać do smoków!- Obydwoje? - spytał z cieniem wątpliwości w głosie.- Ale ty nie jesteś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl