[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gówno prawda - zauważył pułkownik, siedzący obok generała Fremonta.- Niby czemu? - Dowódca sił strategicznych odwrócił się od mikrofonu.- Bo doktor Elliot ma na pewno rację, generale.Jej teoria ma ręce i nogi.- Panie prezydencie - rozległo się w nadajniku.- Nowa depesza na gorącej linii.PREZYDENCIE FOWLER:OTRZYMALIŚMY WŁAŚNIE MELDUNEK, ŻE AMERYKAŃSKI ODDZIAŁ Z BERLINA ZAATAKOWAŁ BEZ OSTRZEŻENIA JEDNOSTKĘ RADZIECKĄ.NASZE STRATY SA BARDZO POWAŻNE.PROSZĘ MI WY­JAŚNIĆ, CO SIĘ DZIEJE.- O, kurwa - skwitował Ryan telefaks.- Proszę państwa o opinie - zwrócił się Fowler do wszystkich ośrodków.- Najlepiej będzie odpisać, że nic nie wiemy o tym incydencie - odezwała się Liz Elliot.- Jeżeli przyznamy się, że o nim wiemy, na nas także spadnie odpowiedzialność.- Moim zdaniem, to jak najgorsza chwila na kłamstwa - oznajmił stanowczo Ryan, karcąc się w duchu za ton.Powtarzał sobie bez skutku, jeśli zacznie podnosić glos, tamci przestaną go słuchać.- Niech pan to powie Narmonowowi - odcięła się Liz Elliot.- Już pan zapomniał, że Rosjanie zaatakowali pierwsi?- Tak twierdzą meldunki, ale.- Panie Ryan, sugeruje pan, że nasi oficerowie kłamią! - zdenerwo­wał się Borstein w swoim bunkrze pod górami Cheyenne.- Skądże znowu, generale, chodziło mi tylko o to, że w takich chwi­lach informacje bywają niejasne.Wie pan o tym lepiej ode mnie!- Jeżeli powiemy, że nic nam o tym nie wiadomo, unikniemy zajęcia stanowiska, z którego trudno się będzie później wycofać, a więc uspokoi­my Rosjan - stwierdziła doradczyni do spraw bezpieczeństwa narodowe­go.- Ale dlaczego wyskoczyli nagle z Berlinem?- Panie prezydencie, był pan niegdyś prokuratorem, wiec sam pan wie, jak niejasne bywają zeznania świadków - nie ustępował Ryan.- Narmonow mógł zadać to pytanie w dobrej wierze.Proponuję, żeby mu odpowiedzieć uczciwie.Siedzący obok Jacka Goodley wyciągnął w górę kciuk, pochwalając ostatnie zdanie.- Pamiętaj, Robercie, że nie mamy do czynienia z cywilami, tylko z zawodowymi żołnierzami, a ci znają się na rzeczy.Narmonow oskarża nas o to, czego nie popełniliśmy - drążyła zagadnienie Liz Elliot.- Radzieckie wojska nie zaczynają działań bojowych bez rozkazu, a zatem Narmonow doskonale wie, że jego oskarżenia nie mają podstaw.Jeżeli przyznamy się, że wiemy o walkach, wyjdzie na to, że istnieją powody do oskarżeń, Nie mam pojęcia, jaką grę prowadzi Narmonow, czy ktokol­wiek na drugim końcu linii, ale jeżeli oświadczymy mu, że o niczym nie mamy pojęcia, zyskamy na czasie.- Stanowczo się z tym nie zgadzam - oznajmił Ryan, usiłując nie wybuchnąć.PREZYDENCIE NARMONOW:JAK PAN WIE, ZAJMUJĄ MNIE W TEJ CHWILI GŁÓWNIE WYPADKI NA TERENIE MOJEGO KRAJU.NIE OTRZYMAŁEM DOTĄD Z BERLINA ŻADNYCH INFORMACJI.DZIĘKUJE, ŻE PODNIÓSŁ PAN TĘ SPRAWĘ.WYDAŁEM POLECENIE, BY SPRAWDZONO, CO SIĘ DZIEJE.- Co wy na to?- Swołocz kłamie w żywe oczy - oświadczył minister obrony.- Mają taką świetną łączność i nic nie wiedzą? Bajki.- Ej, Robercie, Robercie, łżyj tak, żebym nie wiedział, że łżesz.- szepnął Narmonow, pochylając głowę.Radziecki prezydent szukał odpo­wiedzi na kilka naglących pytań.Od dwóch czy trzech miesięcy kontakty z Ameryką stały się dziwnie chłodne.Ilekroć Narmonow prosił o dodat­kowe kredyty, spotykał się z odmową.Amerykanie domagali się wypeł­nienia przez Kreml co do joty postanowień traktatu o redukcji arsenału, choć dobrze znali problem zakładów rozbiórki rakiet, i chociaż Nar­monow osobiście zapewnił Fowlera, że wypełni wszystkie zobowiązania.Skąd taka odmiana? Dlaczego Fowler przestał dotrzymywać obietnic? Co się właściwie wyrabia?- To więcej niż kłamstwo, w każdym razie nie jest to zwykłe kłamstwo - oświadczył nagle minister obrony.- Wytłumaczcie.- Fowler podkreśla, że najbardziej obchodzą go ofiary wybuchu w Denver, chociaż dobrze wiemy, że postawił w pogotowie wszystkie siły strategiczne.Dlaczego nic nam o tym nie powiedział?- Może boi się nas sprowokować.? - bąknął Narmonow, lecz nawet dla niego były to puste słowa.- Może i tak.Amerykanie na pewno nie wiedzą, że umiemy odczyty­wać ich szyfry.Może się łudzą, że nic nie wiemy o ich pogotowiu.- Ja mam inne zdanie -wypowiedział się ze swojego bunkra Kuropatkin.- Jakim cudem mielibyśmy przegapić rozmaite szczegóły, świadczą­ce o pogotowiu? Amerykanie powinni sobie zdawać sprawę, że orientu­jemy się chociaż w części ich przygotowań.- W części, nie w całości - uciął minister obrony i spoglądając twardo na Narmonowa oświadczył: - Musimy dopuścić do siebie możliwość, że amerykański prezydent przestał postępować racjonalnie.- Pierwszy raz? - nie wierzył Fowler.Elizabeth Elliot skinęła głową.Twarz miała jeszcze bledszą niż przed­tem.- Mało kto o tym wie, Robercie, ale taka jest prawda.Rosjanie nigdy dotąd nie postawili strategicznych sił rakietowych w stan pogotowia.- Więc dlaczego teraz? - zapytał prezydent.- Robercie! Możliwa jest tylko jedna odpowiedź.Nie rozmawiamy już z Narmonowem, tylko z kimś innym.- Ale jak się o tym upewnić?- Nie mą jak.Jedyne, co mamy, to łącze komputerowe.Nie słyszymy głosu, nie widzimy twarzy, tylko sam tekst.- Święty Boże.40KOLIZJE- Ryan, skąd wiadomo, że naprawdę rozmawiamy z Narmonowem?- A niby z kim, panie prezydencie?- Do diabła, panie Ryan! Nie kto inny, jak pan, przynosił mi te raporty.- Proszę się uspokoić, panie prezydencie - zwrócił się Jack do Fowlera głosem, w którym było wszystko tylko nie spokój [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl