[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.“Hege, Jorgen i ja” - pomyślał.Dla słonki nie pozostawało tu miejsca, ona była gdzie indziej.Mattis bezwiednie usiadł z powrotem.- To będzie ciężkie - powiedział głośno, z mocą.Ale nikt go nie słyszał.“Ciężko być mądrym” - pomyślał jeszcze.41Plan stanowił tajemnicę.Wszystko należało wykonać w największej tajemnicy.Siostrze nie mógł wspomnieć ani słowem - bo Hege natychmiast by się wtrąciła w tę sprawę i przeszkodziłaby bratu.Wobec tego jednak, że plan był trudny do przeprowadzenia, miał prawo raz jeszcze spróbować łatwiejszej drogi - doszedł do tego przekonania po ocknięciu się z pierwszego oszołomienia błyskawicznym odkryciem.Nazajutrz czekał, aż Jorgen pójdzie do lasu, a potem niemal uroczyście udał się do siostry.Hege robiła na drutach i nuciła piosenkę.- O co chodzi, Mattis? - zapytała przerywając nucenie.Sądząc z wyglądu Mattisa, zmiarkowała, że nie chodziło o błahostkę.- To jest ważne - odpowiedział.- Ważniejsze, niż myślisz.- No więc o co chodzi? - Hege mówiła z lekkim zniecierpliwieniem.- Musisz teraz powiedzieć, z kim zostaniesz na zawsze, z Jorgenem czy ze mną - głos Mattisa brzmiał, jakby mu zasychało w gardle.Hege nie potrzebowała dalszych wyjaśnień.Wydawało się również, że nie potrzebowała czasu do namysłu.- Pod tym względem nic się nie zmieniło - odparła stanowczo.- Wiesz dobrze, z kim nadal muszę pozostać.- Tak - wyjąkał Mattis - ale wtedy.Urwał, chyba za dużo powiedział.- Jeżeli się zastanowisz, na pewno przyznasz, że to rzecz naturalna, prawda?Owszem, zastanawiając się nad tym musiał przyznać słuszność siostrze.Ale.Czepiał się myśli, że może jeszcze nastąpi, zmiana.Słyszał, że i to może się zmienić.Może minąć.Przecież tak się stało z tą parą, z którą pełł buraki.Mattis zadał pytanie niezmiernej wagi:- Czy jesteś pewna, Hege, że nigdy nic się nie zmieni?- To jest tak pewne jak to, że mnie tu widzisz.I dzięki Bogu za to.Mattis czuł się pogrążony.- No, to.Hege dobrze wiedziała, co mówi.Głos jej brzmiał twardo, był niewzruszony jak skala.A zatem nie ma nadziei - Mattis jej nie pozyska dla siebie.- To jest trudne i ciężkie - powiedział.- Z tym może być dużo trudności.- Z czym? - zapytała nic nie rozumiejąc.- Czy sądzisz, że nie poradzimy sobie oboje z Jorgenem?Zamilkł.Niczego nie pojmowała.- Nie możesz mi tego odmawiać, Mattis - powiedziała nieco łagodniejszym tonem.Klamka zapadła.- Nie odmawiać.- powtórzył.Sprawa skończona, niczego dorzucić nie można.- Chciałeś coś jeszcze? - spytała Hege przyjaźnie, gdy brat umilkł.Mattis potrząsnął głową przecząco.Trudno wyrazić się jaśniej niż Hege.Sprawa rozstrzygnięta.Mattis musi zrealizować swój wielki plan.Tylko chwileczkę jeszcze się tu zatrzyma.42W szopie od wielu lat leżały z grubsza ociosane wiosła.Mattis ich nie wykończył, zadawalał się starymi.Obecnie wyciągnął je i zaczął heblować.Plan swój opracował bardzo dokładnie, ciężkie niewykończone wiosła grały w nim rolę.“Wszystko dobrze ułożyłem!” - pomyślał, a jednocześnie ogarnęło go dziwne wrażenie jakby na ślepo oddał się w cudze ręce.Jorgen, wracając z lasu, zobaczył Mattisa heblującego wiosła.Niezwykły widok.- Chcesz zrobić nowe wiosła?- Dawno o tym myślałem - odparł Mattis.- Pewno będziesz znowu pilnował przewozu? - zapytał Jorgen podchodząc bliżej.- Może być - odpowiedział Mattis nie podnosząc wzroku.Całej prawdy nie mógł ujawnić, w przeciwnym razie plan by zawiódł, przeszkodziliby mu.“Może by mnie nawet mocno związali!”- To dobrze, bo na nic się nie zda wałęsać bez pracy - zauważył Jorgen i poszedł do Hege, poszedł jeść.Wiosła były za duże i za ciężkie, ale Mattis ostrugał je tylko z grubsza, aby zrobiły się bielsze i okrąglejsze, słowem, aby tylko wyglądały na wykończone.W rzeczywistości pozostały w surowym stanie i takie będą mu służyły.Utrzyma się przy ich pomocy na wodzie i dopłynie do brzegu albo też utonie i zniknie.Tak wyglądał zasadniczy punkt jego planu.“W ten sposób dowiem się, co mam począć.Zobaczymy.”Na najgłębszej wodzie Mattis wybije dziurę w łodzi, zbutwiały wrak utonie natychmiast.On sam pływać nie umiał.Ale spróbuje utrzymać się na powierzchni przy pomocy grubych wioseł; jeżeli w ten sposób zdoła dopłynąć do brzegu, pozostanie z siostrą i Jorgenem - jak dotychczas.W tym wypadku nie on będzie tym, który rozstrzygnie.“Ale ciężko zdobyć się na to” - pomyślał.Kiedy skończył oporządzać wiosła, poszedł się położyć.Teraz wszystko stało się jasne.Miał jedną jedyną rzecz do zrobienia.“Ale jeszcze nie jutro” - pomyślał.“Dlaczego nie?” Pytanie to narzucało mu się natarczywie, z uporem.“Nie, bo to jest niezwykłe - odpowiadał sobie.- I to jest wystarczający powód.”Leżał na posłaniu i patrzył w jasną noc.Powracając wieczorem do chaty, nie spotkał ani siostry, ani Jorgena.ale usłyszał ich stłumione głosy na poddaszu.Tak rozmawiali ludzie szczęśliwi, on sam tęsknił do podobnej rozmowy.Ale ta rozmowa na pewno dotyczyła jego, Mattisa, co było znacznie mniej przyjemne, bo przecież stal się dla nich zawadą.Wiosła są gotowe, Mattis wkrótce przekona się, co go czeka.Odpędzał tę myśl, nie chciał się nad tym zastanawiać.Wtem nasunęło mu się porównanie: “Zupełnie to samo co wyjść na świat podczas burzy.”Na poddaszu szeptali i rozmawiali bez przerwy.Czasem rozlegał się perlisty śmiech, jakby kulki toczyły się po podłodze, to znów nagle się urywał.A więc Hege potrafiła śmiać się w ten sposób, kiedy była szczęśliwa.Czy Mattis o tym nie wiedział?Później chyba zaczęli mówić o nim, bo zrobiło się zupełnie cicho.- Słyszysz! - krzyknął nagle głośno i radośnie, siadając na posłaniu.Zerwał się wiatr.Porywisty jesienny wiatr.Wciskał się do starej, nędznej chaty, wzdychał i szemrał.Pośród drzew rozległ się przeciągły szum.Fala pluskała na jeziorze.Co za szczęście!Mattis odprężył się i uspokoił.“Jutro rano na pewno będzie wiatr.Wobec tego jutro nic nie będę mógł zrobić.Muszę wypłynąć na jezioro podczas pogody.Teraz mogę spać.”Usnął natychmiast, znużony wyczerpującym pełnym napięcia dniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.“Hege, Jorgen i ja” - pomyślał.Dla słonki nie pozostawało tu miejsca, ona była gdzie indziej.Mattis bezwiednie usiadł z powrotem.- To będzie ciężkie - powiedział głośno, z mocą.Ale nikt go nie słyszał.“Ciężko być mądrym” - pomyślał jeszcze.41Plan stanowił tajemnicę.Wszystko należało wykonać w największej tajemnicy.Siostrze nie mógł wspomnieć ani słowem - bo Hege natychmiast by się wtrąciła w tę sprawę i przeszkodziłaby bratu.Wobec tego jednak, że plan był trudny do przeprowadzenia, miał prawo raz jeszcze spróbować łatwiejszej drogi - doszedł do tego przekonania po ocknięciu się z pierwszego oszołomienia błyskawicznym odkryciem.Nazajutrz czekał, aż Jorgen pójdzie do lasu, a potem niemal uroczyście udał się do siostry.Hege robiła na drutach i nuciła piosenkę.- O co chodzi, Mattis? - zapytała przerywając nucenie.Sądząc z wyglądu Mattisa, zmiarkowała, że nie chodziło o błahostkę.- To jest ważne - odpowiedział.- Ważniejsze, niż myślisz.- No więc o co chodzi? - Hege mówiła z lekkim zniecierpliwieniem.- Musisz teraz powiedzieć, z kim zostaniesz na zawsze, z Jorgenem czy ze mną - głos Mattisa brzmiał, jakby mu zasychało w gardle.Hege nie potrzebowała dalszych wyjaśnień.Wydawało się również, że nie potrzebowała czasu do namysłu.- Pod tym względem nic się nie zmieniło - odparła stanowczo.- Wiesz dobrze, z kim nadal muszę pozostać.- Tak - wyjąkał Mattis - ale wtedy.Urwał, chyba za dużo powiedział.- Jeżeli się zastanowisz, na pewno przyznasz, że to rzecz naturalna, prawda?Owszem, zastanawiając się nad tym musiał przyznać słuszność siostrze.Ale.Czepiał się myśli, że może jeszcze nastąpi, zmiana.Słyszał, że i to może się zmienić.Może minąć.Przecież tak się stało z tą parą, z którą pełł buraki.Mattis zadał pytanie niezmiernej wagi:- Czy jesteś pewna, Hege, że nigdy nic się nie zmieni?- To jest tak pewne jak to, że mnie tu widzisz.I dzięki Bogu za to.Mattis czuł się pogrążony.- No, to.Hege dobrze wiedziała, co mówi.Głos jej brzmiał twardo, był niewzruszony jak skala.A zatem nie ma nadziei - Mattis jej nie pozyska dla siebie.- To jest trudne i ciężkie - powiedział.- Z tym może być dużo trudności.- Z czym? - zapytała nic nie rozumiejąc.- Czy sądzisz, że nie poradzimy sobie oboje z Jorgenem?Zamilkł.Niczego nie pojmowała.- Nie możesz mi tego odmawiać, Mattis - powiedziała nieco łagodniejszym tonem.Klamka zapadła.- Nie odmawiać.- powtórzył.Sprawa skończona, niczego dorzucić nie można.- Chciałeś coś jeszcze? - spytała Hege przyjaźnie, gdy brat umilkł.Mattis potrząsnął głową przecząco.Trudno wyrazić się jaśniej niż Hege.Sprawa rozstrzygnięta.Mattis musi zrealizować swój wielki plan.Tylko chwileczkę jeszcze się tu zatrzyma.42W szopie od wielu lat leżały z grubsza ociosane wiosła.Mattis ich nie wykończył, zadawalał się starymi.Obecnie wyciągnął je i zaczął heblować.Plan swój opracował bardzo dokładnie, ciężkie niewykończone wiosła grały w nim rolę.“Wszystko dobrze ułożyłem!” - pomyślał, a jednocześnie ogarnęło go dziwne wrażenie jakby na ślepo oddał się w cudze ręce.Jorgen, wracając z lasu, zobaczył Mattisa heblującego wiosła.Niezwykły widok.- Chcesz zrobić nowe wiosła?- Dawno o tym myślałem - odparł Mattis.- Pewno będziesz znowu pilnował przewozu? - zapytał Jorgen podchodząc bliżej.- Może być - odpowiedział Mattis nie podnosząc wzroku.Całej prawdy nie mógł ujawnić, w przeciwnym razie plan by zawiódł, przeszkodziliby mu.“Może by mnie nawet mocno związali!”- To dobrze, bo na nic się nie zda wałęsać bez pracy - zauważył Jorgen i poszedł do Hege, poszedł jeść.Wiosła były za duże i za ciężkie, ale Mattis ostrugał je tylko z grubsza, aby zrobiły się bielsze i okrąglejsze, słowem, aby tylko wyglądały na wykończone.W rzeczywistości pozostały w surowym stanie i takie będą mu służyły.Utrzyma się przy ich pomocy na wodzie i dopłynie do brzegu albo też utonie i zniknie.Tak wyglądał zasadniczy punkt jego planu.“W ten sposób dowiem się, co mam począć.Zobaczymy.”Na najgłębszej wodzie Mattis wybije dziurę w łodzi, zbutwiały wrak utonie natychmiast.On sam pływać nie umiał.Ale spróbuje utrzymać się na powierzchni przy pomocy grubych wioseł; jeżeli w ten sposób zdoła dopłynąć do brzegu, pozostanie z siostrą i Jorgenem - jak dotychczas.W tym wypadku nie on będzie tym, który rozstrzygnie.“Ale ciężko zdobyć się na to” - pomyślał.Kiedy skończył oporządzać wiosła, poszedł się położyć.Teraz wszystko stało się jasne.Miał jedną jedyną rzecz do zrobienia.“Ale jeszcze nie jutro” - pomyślał.“Dlaczego nie?” Pytanie to narzucało mu się natarczywie, z uporem.“Nie, bo to jest niezwykłe - odpowiadał sobie.- I to jest wystarczający powód.”Leżał na posłaniu i patrzył w jasną noc.Powracając wieczorem do chaty, nie spotkał ani siostry, ani Jorgena.ale usłyszał ich stłumione głosy na poddaszu.Tak rozmawiali ludzie szczęśliwi, on sam tęsknił do podobnej rozmowy.Ale ta rozmowa na pewno dotyczyła jego, Mattisa, co było znacznie mniej przyjemne, bo przecież stal się dla nich zawadą.Wiosła są gotowe, Mattis wkrótce przekona się, co go czeka.Odpędzał tę myśl, nie chciał się nad tym zastanawiać.Wtem nasunęło mu się porównanie: “Zupełnie to samo co wyjść na świat podczas burzy.”Na poddaszu szeptali i rozmawiali bez przerwy.Czasem rozlegał się perlisty śmiech, jakby kulki toczyły się po podłodze, to znów nagle się urywał.A więc Hege potrafiła śmiać się w ten sposób, kiedy była szczęśliwa.Czy Mattis o tym nie wiedział?Później chyba zaczęli mówić o nim, bo zrobiło się zupełnie cicho.- Słyszysz! - krzyknął nagle głośno i radośnie, siadając na posłaniu.Zerwał się wiatr.Porywisty jesienny wiatr.Wciskał się do starej, nędznej chaty, wzdychał i szemrał.Pośród drzew rozległ się przeciągły szum.Fala pluskała na jeziorze.Co za szczęście!Mattis odprężył się i uspokoił.“Jutro rano na pewno będzie wiatr.Wobec tego jutro nic nie będę mógł zrobić.Muszę wypłynąć na jezioro podczas pogody.Teraz mogę spać.”Usnął natychmiast, znużony wyczerpującym pełnym napięcia dniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]