[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To mój najbliższy przyjaciel  wyjaśnił. Był mężem siostry Nadii, czylijest moim szwagrem.Nie zdołam zliczyć, ile razy uratował mi życie.Michael zerknął na Włocha.Był niski, przysadzisty, o czarnych, siwiejącychna skroniach włosach.Między szerokimi ustami i wszystkowidzącymi oczamiwystawał nos o rzymskim profilu. Był pan również najemnikiem?  zainteresował się Michael.Guido przytaknął z namaszczeniem głową. Przez większość swego życia.Ale jeszcze przed śmiercią Julii obiecałemjej, że nie będę już więcej walczył ani zabijał.I dotrzymałem słowa. Machnąłz uśmiechem ręką w stronę gości siedzących przy stolikach i dodał:  Prowadzęwięc teraz pensjonat i oglądam mecze piłki nożnej w telewizji.Michael obrzucił Włocha uważnym spojrzeniem.Odwrócił się do Creasy egoi zapytał: Był tak dobry jak ty?Creasy skinął głową. Tak.A jeśli chodzi o pistolet maszynowy, to trudno o lepszego. A jako snajper?  dopytywał Michael z uśmiechem.Creasy poprzedził odpowiedz wzruszeniem ramion. Pierwsza klasa. Tak dobry jak ja?Creasy powoli pokręcił głową. No nie, ale jego nie szkolił Rambahadur Rai.Na twarzy Guida odbiło się zdziwienie. Chcesz powiedzieć, że tego dzieciaka szkolił Rambahadur Rai?Amerykanin przytaknął ruchem głowy i rzekł:247  Miał go przez miesiąc pod swoją opieką i na koniec był z siebie bardzozadowolony.Guido popatrzył na młodzieńca ze wzrastającym szacunkiem.Michael mruk-nął nie kryjąc rozdrażnienia: I nie jestem dzieciakiem!Guido uśmiechnął się przyjmując z pokorą reprymendę.Sędziwy kelner przyniósł na stół trzy olbrzymie talerze z potrawą z młodychkalmarów podaną z ryżem i sałatką oraz czerwone wino w nie oznakowanej bu-telce. Musisz zjeść wszystko  zwrócił się do Creasy ego  bo inaczej kucharkagotowa cię zabić.Dobrze wie, że przepadasz za kalmarami i specjalnie kazała jedla ciebie kupić.Przez następne dziesięć minut cała trójka jadła w milczeniu.Michael pierw-szy przerwał ciszę.Wytarł usta chusteczką, spojrzał na Guida i zadał Creasy emupytanie: Jaki będzie kolejny krok? Jest dziewięćdziesiąt pięć procent szansy na to, że w przyszłym tygodniuAhmed Jibril wezmie udział w odbywających się w Damaszku uroczystościachrocznicowych z okazji powstania państwa palestyńskiego.Uroczystości odbędąsię na świeżym powietrzu.Będzie silnie strzeżony, ale istnieje możliwość oddaniaz daleka pojedynczego strzału. Jaka odległość?Creasy westchnął. Jakieś pięćset pięćdziesiąt metrów. O jakiej porze dnia?  dopytywał ponaglająco Michael. Tuż przed zachodem słońca. Rambahadur Rai  skomentował krótko Michael.Creasy podniósł gwałtownie głowę. Nie mam najmniejszego zamiaru posługiwać się Rambahadurem.Michael pokręcił głową i odparł lakonicznie: Wcale tak nie myślałem.To sprawa osobista.I nie zapominaj, że dla mniema także osobisty wymiar.Nie masz przecież monopolu na zemstę.Wspomnia-łem jego nazwisko z powodu wyrażonej przez niego opinii, że jestem lepszymsnajperem niż ty. To sprawa dyskusyjna  Creasy przybrał obronny ton. Może jesteślepszy na strzelnicy, ale w terenie nie masz żadnego doświadczenia.Mnie go niebrakuje, zapytaj Guida.Włoch przytaknął i dorzucił: To wielka różnica.Człowiek to nie papierowa tarcza.Zwiadomość, że strze-la się do żywego człowieka może wpływać na sprawność umysłu i oka.248  Jibril nie jest człowiekiem  zripostował Michael. Będę zimny i spo-kojny, i nic nie zmąci mojego wzroku i jasności myślenia.Nie chybię celu zapewnił i zwrócił się z pytaniem do Creasy ego:  Ile karabinów masz w Da-maszku? Dwa. Oba Heckler and Koch! Tak.Michael nachylił się i powiedział z mocą w głosie: W takim razie ja strzelam, ty zabezpieczasz.Zrozumiałeś, Creasy?Po tych słowach wstał i rzucił serwetkę na stół: Idę spać  oznajmił i dodał zwracając się do Creasy ego:  To była mojamatka. Następnie spojrzał na Guida. Dziękuję za wyśmienity poczęstunek.Miło mi było pana poznać.Posłucham Creasy ego i będę pana traktował jak przy-jaciela.Mam nadzieję, że spotka się to z wzajemnością.Odwrócił się i przeszedł między stolikami do wyjścia. Gdzie go znalazłeś?  spytał Guido z uśmieszkiem na ustach. W sierocińcu  odburknął Creasy. Naprawdę jest tak dobry, jak sam uważa? Jest lepszym snajperem niż ty?Sam widziałem, jak z sześciuset metrów trafiłeś faceta między oczy.Creasy wzruszył ramionami. Rambahadur Rai jest najlepszym ze wszystkich strzelców wyborowych,jakich kiedykolwiek znałem.Jego zdaniem Michael wcale mu nie ustępuje.Chło-pak ma do tego prawdziwą smykałkę.Z tym trzeba się już urodzić, by potemdoskonalić się drogą ćwiczeń.Michael ma wrodzony talent i ćwiczył pod okiemnajlepszego na świecie nauczyciela. Jak sobie radzi z innymi rodzajami broni?  pytał dalej zaciekawionyGuido. Doskonale.Zamieniłem tego dzieciaka w istną maszynę do zabijania.I w pewnym sensie ma rację: nie posiadłem monopolu na zemstę.Kochał Le-onie, i na swój sposób kochał też Nadię i Julię.Być może wiodę go na pewnąśmierć. głos Creasy ego przybrał ponurą nutę. Wygląda na to, że ciążynade mną przekleństwo śmierci. Zawsze nam towarzyszyło  wtrącił cicho Guido. Urodziliśmy sięz piętnem śmierci. 68Obie kolacje odbywały się w miejscach oddalonych od siebie o dwa tysią-ce kilometrów, ale toczone przy stole rozmowy obracały się wokół tego samegotematu.Ahmed Jibril spożywał kolację w swojej kwaterze głównej w Damaszku, w to-warzystwie dwóch synów, Dalkamouniego i pułkownika Jomaha.W nocnym pociągu z Rzymu do Paryża Creasy jadł kolację w wagonie restau-racyjnym z synem Michaelem. Nie mam zamiaru zmieniać stałych zwyczajów  upierał się Jibril. Ju-tro jadę do obozu, żeby pożegnać naszych bojowników wyruszających do operacjiKUMEER.Idą na niemal pewną śmierć! Nie mogę wysyłać ludzi na śmierć, a samchować się w mysią dziurę. Kwatera główna Jibrila jest twierdzą nie do zdobycia  zauważył Creasy.Pociąg zwolnił bieg, dojeżdżając do podnóża Alp. Można w niego uderzyćtylko wówczas, kiedy opuszcza mury kwatery. Jesteś pewny, że ruszy się z miejsca?  spytał Michael.Wagon restauracyjny był zaledwie w połowie wypełniony gośćmi.Stolikiprzed nimi i za ich plecami pozostawały puste.Obaj wybrali steak au poivre ja-ko danie główne.Creasy odczekał, aż steward poda im jedzenie, i dopiero wtedyodpowiedział: Jestem pewny na dziewięćdziesiąt pięć procent, że wezmie udział w ob-chodach rocznicy powstania państwa palestyńskiego, które odbędą się pod koniecprzyszłego tygodnia. Przeniósł wzrok na swego młodego rozmówcę i zapytał: Wiesz, co oznaczają słowa: Saabat el Chouhaada?Michael przełknął kęs mięsa i popił sporym łykiem wina. Plac Męczenników  odparł. Tam właśnie będą miały miejsce uroczy-stości rocznicowe? Właśnie. A pięćset metrów dalej mieści się twoja dziupla?250  Tak.Z odsłoniętym widokiem na plac.Michael, nie pij tak szybko.Todobre wino, delektuj się smakiem, nie wlewaj go w siebie jak wodę.Khaled Jibril zachowywał całkowity sceptycyzm.Nachylił się nad parującąwazą, wyjął kawałek baraniny i włożył mięso do ust. Nie ma powodów do obaw  wymamrotał. Jesteśmy na własnym tery-torium.Nawet Mossad nie jest tu w stanie przeniknąć. Spojrzał na ojca i pod-kreślił:  Nie po to tak długo żyłeś, żeby miał cię zabić jeden człowiek.Pułkownik Jomah jako jedyny z całej piątki nie odmawiał sobie alkoholu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl