[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale musimy zjechaćz gościńca.Skręć waćpanna.tak właśnie.Waćpanna tak koniem powodujesz, jak najspraw-niejszy kozaczek.Trawy wysokie, żadne oko nas nie dojrzy.Rzeczywiście trawy, w miarę jak się zagłębiali w step, stawały się coraz wyższe, tak że wkońcu utonęli w nich zupełnie.Ale koniom ciężko było iść w tej plątaninie zdziebeł cieńszychi grubszych, a czasem ostrych i kaleczących.Wkrótce też zmęczyły się tak, że ustały zupełnie. Jeśli chcemy, by nam służyły one szkapiny dłużej  mówił Zagłoba  trzeba zsiąść i roz-siodłać je.Niechby się wytarzały i podjadły trochę: inaczej nie pójdą.Miarkuję, że niedługodo Kahamliku się dostaniemy.Rad bym już tam był; nie masz jak oczerety: jak się schowasz,sam diabeł cię nie znajdzie.Byleśmy tylko nie zbłądzili!To rzekłszy zsiadł z konia i Helenie zsiąść pomógł; następnie jął zdejmować terlice i wy-dobywać zapasy żywności, w które się był przezornie w Rozłogach zaopatrzył. Należy się pokrzepić  rzekł  bo droga daleka.Zróbże waćpanna jakie wotum do św.Rafała, byśmy ją szczęśliwie odbyli.Przecie w Zołotonoszy jest stara warowienka, może iprezydium w niej jakie stoi.Pleśniewski mówił, że i na Zadnieprzu chłop się podniosą.Hm!być może, skory tu wszędy lud do buntu, ale na Zadnieprzu spoczywa ręka księcia wojewody,147 a diablo ciężka to ręka! Bohun zdrowy ma kark, ale jeśli ta ręka nań spadnie, to się przecieugnie do samej ziemi, co daj Boże, amen.Jedzże waćpanna.Pan Zagłoba wydobył zza cholewy sztuciec i podał go Helenie, następnie ułożył przed niąna czapraku pieczeń wołową i chleb. Jedzże waćpanna  rzekł   kiedy w brzuchu pusto, w głowie groch z kapustą. Chcesz nie podrwić głową, jedz pieczeń wołową. My zaś już raz podrwili, bo pokazuje się,że lepiej było do Aubniów uciekać, ale stało się.Książę też pewnie z wojskiem do Dniepruruszy na pomoc hetmanom.Strasznych to czasów dożyliśmy, gdyż wojna domowa to zewszystkiego złego najgorsze.Nie będzie kąta dla spokojnych ludzi.Lepiej mi było księdzemzostać, do czego miałem i powołanie, bom człek spokojny i wstrzemięzliwy, ale fortuna ina-czej zrządziła.Mój Boże, mój Boże! byłbym sobie teraz kanonikiem krakowskim i śpiewał-bym godzinki w stallach, bo mam głos bardzo piękny.Ale cóż! Z młodu podobały mi siępodwiki! Ho! ho! nie uwierzysz waćpanna, jaki był ze mnie gładysz.A com się na którą spoj-rzał, to jakby w nią piorun trzasł.%7łeby mi tak dwadzieścia lat mniej, miałby się z pyszna panSkrzetuski.Bardzo foremny z waćpanny kozaczek.Nie dziwić się młodym, że wedle ciebiezabiegają i że się o ciebie za łby biorą.Pan Skrzetuski  zabijaka to także nie lada.Byłemświadkiem, jak mu Czapliński okazję dawał, a on, prawda, że miał w głowie, ale kiedy nieporwie go za łeb i  z przeproszeniem waćpanny  za hajdawery, kiedy nie grzmotnie nim odrzwi  to mówię waćpannie, że mu wszystkie kości z zawiasów wyszły.Stary Zaćwilichow-ski powiadał mi też o waćpanny narzeczonym, iż wielki z niego rycerz, księcia wojewodyulubiony, ale i ja sam poznałem zaraz, iż żołnierz to powagi niepośledniej i eksperiencji nadwiek.Gorąco się robi.Chociaż miła mi waćpanny kompania, ale dałbym nie wiem co, żebyjuż być w Zołotonoszy.Widzę, że we dnie trzeba nam będzie w trawach siedzieć, a nocą je-chać.Nie wiem jeno, czy waćpanna takie trudy wytrzymasz? Jam zdrowa, wszystkie trudy wytrzymam.Możemy jechać choćby i zaraz. Całkiem nie białogłowska w waćpannie fantazja.Konie się wytarzały, więc i pokulbaczęje zaraz, żeby na wszelki przypadek były gotowe.Nie będę się czuł bezpiecznym, póki ka-hamlickich oczeretów i zarośli nie zobaczę.%7łebyśmy byli z gościńca nie zjeżdżali, to byśmysię byli bliżej Czehryna na rzekę natknęli, ale w tym miejscu będzie do niej od gościńca zmila drogi.Tak przynajmniej miarkuję.Przeprawimy się zaraz na drugą stronę rzeki.Powiemwaćpannie, że okrutnie spać mi się chce.Wczorajszą noc całą przebaraszkowało się w Czeh-rynie, wczorajszego dnia do Rozłogów licho mnie z Kozakiem niosło, a dzisiejszej nocy zno-wu z Rozłogów odnosi.Spać mi się tak chce, że i do rozmowy straciłem ochotę, a choć mil-czeć nie mam zwyczaju, bo filozofowie mówią, że kot powinien być łowny, a chłop mowny,jednakże widzę, że język mi jakoś zleniwiał.Przepraszam tedy waćpannę, jeśli się zdrzemnę. Nie ma za co  odpowiedziała Helena.Pan Zagłoba niepotrzebnie wprawdzie oskarżał swój język o lenistwo, bo od świtu mełłnim bez przestanku, ale spać chciało mu się istotnie.Jakoż gdy siedli znowu na koń, począłzaraz drzemać i żydy wozić na kulbace, a na koniec usnął na dobre.Uśpił go trud i szum trawrozchylanych piersiami końskimi.Helena zaś oddała się myślom, które w jej głowie wichrzyłysię jak stado ptactwa.Dotychczas wypadki tak szybko następowały po sobie, że dziewczynanie umiała zdać sobie sprawy ze wszystkiego, co ją spotkało.Napad, straszne sceny mordu,strach, niespodziany ratunek i ucieczka  wszystko to przewaliło się jak burza w ciągu jednejnocy.A przy tym zaszło tyle rzeczy niezrozumiałych! Kto był ten, co ją ratował? Powiedziałjej wprawdzie swe nazwisko, ale to nazwisko w niczym nie objaśniało powodów jego postęp-ku.Skąd się wziął w Rozłogach? Mówił, że przyjechał z Bohunem, więc widocznie trzymał znimi kompanię, był mu znajomym i przyjacielem.Ale w takim razie dlaczego ją ratował nara-żając się na największe niebezpieczeństwo i straszną zemstę Kozaka? %7łeby to zrozumieć,trzeba było znać dobrze pana Zagłobę i jego niespokojną głowę przy dobrym sercu.Helena148 zaś znała go od sześciu godzin.I oto ten nieznajomy człowiek z bezczelną twarzą warchoła iopoja jest jej zbawcą.Gdyby go spotkała trzy dni temu, wzbudziłby w niej wstręt i nieufność,a teraz patrzy nań jak na swego dobrego anioła i ucieka z nim  dokąd? Do Zołotonoszy  lubgdzie indziej, sama dobrze jeszcze nie wie.Co za zmiana losu! Wczoraj jeszcze kładła się dosnu pod spokojnym dachem rodzinnym, dzisiaj jest w stepie, na koniu, w męskich szatach,bez domu i bez przytułku.Za nią straszliwy watażka godzący na jej cześć, na jej miłość; przednią pożar buntu chłopskiego, wojna domowa, wszystkie jej zasadzki, trwogi i okropności [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl