[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jak to się zaczęło? Wspomniał Piotr na słowa, które mu powiedział Jezus: pierwej nim kogut dwa razyzapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz.I wybuchnął płaczem odparł biblijnym cytatem. Wasza dostojność chce mi powiedzieć, że jest Piotrem Apostołem? spytałem podługiej chwili.Roześmiał się. Szkoda, że nie, prawda? Ale lubię sobie wyobrażać, że tak mogło być.%7łe byłem kimśważnym dla świata, a moja klątwa czy moje błogosławieństwo, jakby tego nie nazwać, miałaracjonalne przyczyny.Tymczasem nic z tego, Mordimerze.Ja po prostu istnieję.Nieprzypominam sobie żadnych strasznych grzechów, za które miałbym pokutować, ani żadnychniezwykłych dokonań, za które miałbym być błogosławiony.Przypatrywałem mu się, nie wiedząc, co o całej sprawie sądzić.Racjonalna, trzezwaczęść mojego umysłu walczyła z tym, co zobaczyłem na własne oczy.Czy Haustoffer mógłposłużyć się sprytnymi, magicznymi sztuczkami, aby mnie zwieść i ogłupić? Nie znałemjednak zaklęć, które potrafiłyby człowieka tak szkolonego jak ja sparaliżować w jednej,krótkiej chwili.Poza tym jego zęby.Uwierzcie mi: nie zostały dosztukowane. Niemniej faktem jest, że byłem tam, kiedy Jezus wdrapywał się na Golgotę z krzyżemna poranionych ramionach.Byłem, kiedy go krzyżowano i słyszałem, jak krzyczał, gdygwozdzie zagłębiały się w miękkie ciało.Nie robiłem nic złego.Nie kląłem i niewyśmiewałem się z Niego, jak inni.Nie rzucałem kamieniami.Szedłem z koszykiem, któryprzygotowała mi żona, jadłem figi i popijałem kwaśne wino z flaszy. umilkł na długąchwilę. Do tej pory pamiętam jego smak. A Zstąpienie? zapytałem szeptem. Na wzgórzu stały trzy krzyże powiedział zapatrzony gdzieś w niewidzialny punkt zamoimi plecami. Paliło mocne słońce Palestyny.Było sucho, gorąco.Wyczerpany długimmarszem, otumaniony winem pitym w pełnym blasku dnia.położyłem się i zasnąłem. Zasnąłeś? niemal krzyknąłem. Upiłeś się, zasnąłeś i przespałeś Zstąpienie naszegoPana?! Kiedy się obudziłem była już noc, a na czarnym niebie widziałem tylko łuny płonącejJerozolimy mówił, nie zwracając na mnie uwagi. Wracałem wśród trupów leżących poobu stronach drogi.Im bardziej zbliżałem się do miasta, tym było ich więcej.A krew tegodnia płynęła ulicami zacytował Pismo. A ja wtedy po raz pierwszy poczułem szaleńczepragnienie, narastający w gardle czerwony skowyt, niepohamowaną żądzę, by wraz ze słodkąkrwią wypijać życie oraz dusze.Tak, ten szał, nad którym czasami nie jestem w staniezapanować umilkł na moment. Potem znalazłem to na swoim ramieniu. Podciągnąłrękaw koszuli, obnażając rękę.Na ramieniu miał czarny tatuaż przedstawiający węża oraz unoszącego się nad jegogłową gołębia. Oto ja was posyłam jako owce między wilki.Bądzcież tedy mądrymi jako wężowie, aprostymi jako gołębice powiedziałem. To dlatego wasza dostojność przybrał ten herb.Otrząsnął się z zapatrzenia w przeszłość i zwrócił wzrok na mnie. Powinienem cię zabić, inkwizytorze, ale dam ci jednak szansę.Niech los zdecyduje, cowypada nam czynić.Nie miałem tak wielkiego zaufania do losu, jak on, a poza tym nie jego życie miało byćstawką w rozgrywce.Jednak, jak się zapewne domyślacie, nie miałem wielkiego wyboru. Co pan baron proponuje? spytałem. Kości odparł, sięgając w zanadrze i kładąc na stół trzy sześcienne kostki.Były oznaczone złoconymi cyframi o wartości od jednego do sześciu, zrobione zciężkiego, czarnego drewna.Wziąłem je w dłoń i poczułem, że są bardzo stare.Ale nie byłow nich żadnej magii, nie zostały też sfałszowane.Miałem nadzieję, że mój Anioł Stróżwybaczy mi tę grę, choć niewątpliwie stawka była wysoka. Pozwolisz, że rzucę pierwszy? spytał.Podałem mu kości, a on rzucił je na blat, nie patrząc. Dziesięć powiedziałem. Nie najgorzej. Zgarnął kości z blatu i podał mi je na wyciągniętej dłoni.Uśmiechnąłem się do własnych myśli i rzuciłem. Trzy powiedział, nawet nie patrząc. Niestety nie, panie baronie odparłem uprzejmie. Osiemnaście.Drgnął jak dzgnięty ostrzem i zapatrzył się na trzy kości.Każda ze ścianek pokazywałaszóstkę o pełnym brzuszku. Niemożliwe warknął. Ha odparłem wiara czyni cuda.Wpatrywał się we mnie, a jego górna warga drgała niebezpiecznie.Zastanawiałem się,czy nie zabije mnie, pomimo zawartej umowy.W końcu niewiele by go to kosztowało.Czyżstare przysłowie nie mówiło: nie zakładaj się z mocniejszymi od siebie, gdyż tylkoprzegrywając, możesz uratować życie ? No, a jak stawką było właśnie życie, to problem robiłsię jeszcze bardziej skomplikowany. Te kości są fałszywe wysyczał. Podmieniłem komplet po własnym rzucie.Powinnawypaść trójka.Był tak wściekły, że zdecydowałem się nie wyrażać mej, niewątpliwie krytycznej, opiniina temat oszukiwania w czasie poważnej rozgrywki.Haustoffer chwytał kości i rzucał raz poraz.Raz po raz.Piąty, dziesiąty i piętnasty.Zawsze wypadały trzy jedynki o smętniepochylonym daszku. Rzuć jeszcze warknął. Zmiana zasad w trakcie trwania zabawy? zapytałem. Ekscytujące.Wziąłem kości i niedbale cisnąłem.Osiemnaście.Haustoffer westchnął głęboko i opadłna łóżko. Niemożliwe powiedział. Jak to się dzieje? Podniósł na mnie wzrok.Rozłożyłem ręce. Nawet gdybym chciał, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.Mogę tylko wyjawićwaszej dostojności, że znam dziwniejsze przypadki.Słyszałem o człowieku, który otrzymałsfałszowaną monetę mającą dwa rewersy.Ale gdy nią rzucił, odwróciła się awersem. Kpisz! Nie ośmieliłbym się, panie baronie odparłem poważnie. Sądzę tylko, że świat jestpełen pytań, na które nie umiemy znalezć odpowiedzi. Pytań. powtórzył i jego twarz jakby nieco złagodniała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Jak to się zaczęło? Wspomniał Piotr na słowa, które mu powiedział Jezus: pierwej nim kogut dwa razyzapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz.I wybuchnął płaczem odparł biblijnym cytatem. Wasza dostojność chce mi powiedzieć, że jest Piotrem Apostołem? spytałem podługiej chwili.Roześmiał się. Szkoda, że nie, prawda? Ale lubię sobie wyobrażać, że tak mogło być.%7łe byłem kimśważnym dla świata, a moja klątwa czy moje błogosławieństwo, jakby tego nie nazwać, miałaracjonalne przyczyny.Tymczasem nic z tego, Mordimerze.Ja po prostu istnieję.Nieprzypominam sobie żadnych strasznych grzechów, za które miałbym pokutować, ani żadnychniezwykłych dokonań, za które miałbym być błogosławiony.Przypatrywałem mu się, nie wiedząc, co o całej sprawie sądzić.Racjonalna, trzezwaczęść mojego umysłu walczyła z tym, co zobaczyłem na własne oczy.Czy Haustoffer mógłposłużyć się sprytnymi, magicznymi sztuczkami, aby mnie zwieść i ogłupić? Nie znałemjednak zaklęć, które potrafiłyby człowieka tak szkolonego jak ja sparaliżować w jednej,krótkiej chwili.Poza tym jego zęby.Uwierzcie mi: nie zostały dosztukowane. Niemniej faktem jest, że byłem tam, kiedy Jezus wdrapywał się na Golgotę z krzyżemna poranionych ramionach.Byłem, kiedy go krzyżowano i słyszałem, jak krzyczał, gdygwozdzie zagłębiały się w miękkie ciało.Nie robiłem nic złego.Nie kląłem i niewyśmiewałem się z Niego, jak inni.Nie rzucałem kamieniami.Szedłem z koszykiem, któryprzygotowała mi żona, jadłem figi i popijałem kwaśne wino z flaszy. umilkł na długąchwilę. Do tej pory pamiętam jego smak. A Zstąpienie? zapytałem szeptem. Na wzgórzu stały trzy krzyże powiedział zapatrzony gdzieś w niewidzialny punkt zamoimi plecami. Paliło mocne słońce Palestyny.Było sucho, gorąco.Wyczerpany długimmarszem, otumaniony winem pitym w pełnym blasku dnia.położyłem się i zasnąłem. Zasnąłeś? niemal krzyknąłem. Upiłeś się, zasnąłeś i przespałeś Zstąpienie naszegoPana?! Kiedy się obudziłem była już noc, a na czarnym niebie widziałem tylko łuny płonącejJerozolimy mówił, nie zwracając na mnie uwagi. Wracałem wśród trupów leżących poobu stronach drogi.Im bardziej zbliżałem się do miasta, tym było ich więcej.A krew tegodnia płynęła ulicami zacytował Pismo. A ja wtedy po raz pierwszy poczułem szaleńczepragnienie, narastający w gardle czerwony skowyt, niepohamowaną żądzę, by wraz ze słodkąkrwią wypijać życie oraz dusze.Tak, ten szał, nad którym czasami nie jestem w staniezapanować umilkł na moment. Potem znalazłem to na swoim ramieniu. Podciągnąłrękaw koszuli, obnażając rękę.Na ramieniu miał czarny tatuaż przedstawiający węża oraz unoszącego się nad jegogłową gołębia. Oto ja was posyłam jako owce między wilki.Bądzcież tedy mądrymi jako wężowie, aprostymi jako gołębice powiedziałem. To dlatego wasza dostojność przybrał ten herb.Otrząsnął się z zapatrzenia w przeszłość i zwrócił wzrok na mnie. Powinienem cię zabić, inkwizytorze, ale dam ci jednak szansę.Niech los zdecyduje, cowypada nam czynić.Nie miałem tak wielkiego zaufania do losu, jak on, a poza tym nie jego życie miało byćstawką w rozgrywce.Jednak, jak się zapewne domyślacie, nie miałem wielkiego wyboru. Co pan baron proponuje? spytałem. Kości odparł, sięgając w zanadrze i kładąc na stół trzy sześcienne kostki.Były oznaczone złoconymi cyframi o wartości od jednego do sześciu, zrobione zciężkiego, czarnego drewna.Wziąłem je w dłoń i poczułem, że są bardzo stare.Ale nie byłow nich żadnej magii, nie zostały też sfałszowane.Miałem nadzieję, że mój Anioł Stróżwybaczy mi tę grę, choć niewątpliwie stawka była wysoka. Pozwolisz, że rzucę pierwszy? spytał.Podałem mu kości, a on rzucił je na blat, nie patrząc. Dziesięć powiedziałem. Nie najgorzej. Zgarnął kości z blatu i podał mi je na wyciągniętej dłoni.Uśmiechnąłem się do własnych myśli i rzuciłem. Trzy powiedział, nawet nie patrząc. Niestety nie, panie baronie odparłem uprzejmie. Osiemnaście.Drgnął jak dzgnięty ostrzem i zapatrzył się na trzy kości.Każda ze ścianek pokazywałaszóstkę o pełnym brzuszku. Niemożliwe warknął. Ha odparłem wiara czyni cuda.Wpatrywał się we mnie, a jego górna warga drgała niebezpiecznie.Zastanawiałem się,czy nie zabije mnie, pomimo zawartej umowy.W końcu niewiele by go to kosztowało.Czyżstare przysłowie nie mówiło: nie zakładaj się z mocniejszymi od siebie, gdyż tylkoprzegrywając, możesz uratować życie ? No, a jak stawką było właśnie życie, to problem robiłsię jeszcze bardziej skomplikowany. Te kości są fałszywe wysyczał. Podmieniłem komplet po własnym rzucie.Powinnawypaść trójka.Był tak wściekły, że zdecydowałem się nie wyrażać mej, niewątpliwie krytycznej, opiniina temat oszukiwania w czasie poważnej rozgrywki.Haustoffer chwytał kości i rzucał raz poraz.Raz po raz.Piąty, dziesiąty i piętnasty.Zawsze wypadały trzy jedynki o smętniepochylonym daszku. Rzuć jeszcze warknął. Zmiana zasad w trakcie trwania zabawy? zapytałem. Ekscytujące.Wziąłem kości i niedbale cisnąłem.Osiemnaście.Haustoffer westchnął głęboko i opadłna łóżko. Niemożliwe powiedział. Jak to się dzieje? Podniósł na mnie wzrok.Rozłożyłem ręce. Nawet gdybym chciał, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.Mogę tylko wyjawićwaszej dostojności, że znam dziwniejsze przypadki.Słyszałem o człowieku, który otrzymałsfałszowaną monetę mającą dwa rewersy.Ale gdy nią rzucił, odwróciła się awersem. Kpisz! Nie ośmieliłbym się, panie baronie odparłem poważnie. Sądzę tylko, że świat jestpełen pytań, na które nie umiemy znalezć odpowiedzi. Pytań. powtórzył i jego twarz jakby nieco złagodniała [ Pobierz całość w formacie PDF ]