[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy Anglik odżegnał się od zakupu z racji niezwykle wysokiej ceny, siadła przy kontuarze, by obejrzeć klejnot, tak jakby była w stanie go nabyć, lub ja mógłbym kupić go dla niej; zdawało się, że ów prostokątny kamień obramowany filigranowym złotem rzucił na nią czar.I wtedy, po angielsku, zapytała o cenę; nie mrugnęła nawet okiem, gdy wymieniano sumę.Zapewniłem kupca, iż rozważymy rzecz głęboko i że pani wyraźnie upodobała sobie ów klejnot i uśmiechając się, wyprowadziłem ją ze sklepu.Ogarnął mnie wtedy smutek, iż nie mogę kupić dla niej owego szmaragdu.Lecz, gdy wracaliśmy do Domu, idąc nadbrzeżem kanału, odezwała się do mnie:– Nie trap się.Któż bowiem żąda od ciebie takich rzeczy?I po raz pierwszy uśmiechnęła się do mnie i uścisnęła moją rękę.Serce podskoczyło mi w piersi, lecz ona skryła się na powrót w swoje chłodne milczenie i nie rzekła już niczego więcej.Opowiedziałem o tym wszystkim Roemerowi, który przypomniał mi, iż nie składaliśmy ślubów czystości; postępowałem jednak dotąd zgodnie z nakazami honoru – czego właśnie ode mnie oczekiwano – poza tym powinienem zająć umysł nauką i powrócić do studiowania angielskich ksiąg, gdyż moja umiejętność pisania w owym języku wciąż pozostawiała jeszcze wiele do życzenia.Siódmego dnia pobytu Debory w Domu jedna z naszych członkiń – o której dużo słyszałeś i czytałeś, chociaż od wielu już lat nie żyje – przybyła z Harlemu, gdzie odwiedzała swojego brata, przeciętnego raczej człowieka.Lecz ona sama nie była zwyczajną kobietą – potężna czarownica Geertruid van Stoik, oto o kim mówię.Nikt z członków Zgromadzenia – mężczyzn i kobiet – nie posiadał wówczas większej mocy niż ona.Natychmiast opowiedziano jej historię Debory i poproszono, by porozmawiała z dziewczyną i sprawdziła, czy zdoła poznać jej myśli.– Nie chce nam powiedzieć czy potrafi czytać i pisać – rzekł Roemer.– Zresztą nie odpowiada na żadne pytania, a my nie możemy zgadnąć, co z naszych myśli i intencji Debora potrafi odkryć i nie wiemy, jak z nią postępować.Przeczuwamy, iż posiada moc, lecz nie mamy co do tego pewności; bowiem zamknęła przed nami swój umysł.Bez zwłoki Geertruid udała się do niej, lecz Debora, gdy tylko usłyszała kroki niewiasty, zerwała się z krzesła, przewracając je, i upuściwszy na ziemię szycie, przywarła plecami do ściany.Stamtąd wpatrywała się w naszą przyjaciółkę z wyrazem czystej nienawiści w oczach; szukała ucieczki z komnaty, na oślep drapiąc paznokciami ściany, jakby chciała się przez nie wydostać; w końcu, trafiwszy do drzwi, wybiegła przez nie i popędziła w dół schodami, w stronę ulicy.Próbowaliśmy ją powstrzymać, Roemer i ja, błagając, by się uspokoiła i przekonując, iż nikt nie chce jej skrzywdzić.W końcu Roemer rzekł: „Musimy przerwać jej milczenie”.Tymczasem Geertruid podała mi kawałek papieru, na którym w pośpiechu nabazgrała po łacinie „Dziewczynka jest potężną czarownicą”; bez słowa przekazałem kartkę przyjacielowi.Ubłagaliśmy Deborę, by udała się z nami do pracowni Roemera, bardzo obszernej i przestronnej, jak dobrze wiesz, bowiem ją po nim odziedziczyłeś; w owym jednak czasie ową komnatę wypełniały ukochane przez Roemera zegary, które później rozmieszczono w całym Domu.Mój przyjaciel nigdy nie zamykał okien wychodzących na kanał, przez które wpadał ożywiony gwar miasta.Było coś pogodnego w atmosferze tego pomieszczenia.Gdy Roemer wprowadził Deborę w krąg słonecznego światła i nakłonił, by spoczęła i spróbowała się uspokoić, wydawała się wyciszona i spokojna; usiadła i podniosła na niego oczy pełne znużenia i bólu.Ból.Ujrzałem w owej chwili cierpienie tak ogromne, iż moje własne oczy omal nie wypełniły się łzami.Bowiem maska obojętności zniknęła bez śladu, a usta dziewczyny drżały, gdy odezwała się do nas po angielsku:– Kim jesteście, mężczyźni i kobiety? Czego, w imię Boga, ode mnie chcecie?!– Deboro – przemówił Roemer kojącym głosem.– Wysłuchaj moich słów, dziecko, a spróbuję ci wszystko jasno wyłożyć.Przez cały czas usiłowaliśmy jedynie dowiedzieć się, jak wiele możesz zrozumieć.– A cóż jest takiego – zapytała z nienawiścią – co powinnam rozumieć? – Wibrujący niewieści głos dobywał się z falującej piersi, policzki płonęły; i była w owej chwili dojrzałą kobietą, o duszy twardej i zimnej od oglądanych okropności.Co się stało z dzieckiem w niej, pomyślałem zrozpaczony i wtedy odwróciła się, by obrzucić spojrzeniem najpierw mnie, a potem Roemera, wyraźnie przestraszonego, jeżeli kiedykolwiek widziałem go takim; szybko jednak przezwyciężył ów lęk i odezwał się znowu:– Należymy do stowarzyszenia uczonych i pragniemy poznać osoby posiadające pewne szczególne moce, takie jakie posiadała twoja matka i jakie być może sama posiadasz, a które niesłusznie uznano za pochodzące od diabła.Czy nie jest prawdą, iż twoja matka potrafiła uzdrawiać? Owa moc nie pochodzi od diabła, córko.Czy widzisz księgi na półkach wokół ciebie? Pełne są opowieści o takich osobach, raz nazywanych czarodziejkami, kiedy indziej wiedźmami; lecz cóż wspólnego ma z tym wszystkim diabeł? Jeżeli posiadasz tajemną siłę, zaufaj nam, a nauczymy cię, co mogą, a czego nie mogą one uczynić.Opowiadał jej dalej o tym, jak pomagaliśmy czarownicom w ucieczkach przed prześladowaniami i w dotarciu tutaj, by mogły zamieszkać bezpiecznie razem z nami.Wyjawił jej także, iż dwie z przebywających tu niewiast były potężnymi prorokiniami i że Geertruid potrafiła sprawić, samą jedynie siłą woli, iż szyby drżały w oknach.Oczy dziewczynki rozszerzyły się ze zdumienia, jej twarz zachowała jednak swój twardy wyraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl