[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Inne są o wiele ładniejsze.Mają to po Penelopie.Najwyrazniej nie potrafisz osądzić zalet z kociego punktu widzenia odciął sięDługowłosy. We właściwym czasie Zawadiaka będzie wspaniałym przykładem kociej męskości,takim samym jak ja.Chocia\ muszę przyznać, \e masz rację, jeśli chodzi o piękność Penelopy.Dama, o której właśnie mówiono, wkroczyła do sali, wiodąc za sobą troje pozostałychpotomków.Była elegancką kotką o lśniącej sierści z dominującym brązowym kolorem irozmarzonych, niemal \ółtych oczach.Nie mam pojęcia, co ona w tobie widzi zauwa\ył bezgłośnie Mark.Mogę tylko powiedzieć, \e ma lepszy gust ni\ niektórzy moi znajomi.Chcę się po prostu upewnić, \e nie poło\yła na tobie swoich pazurków.Bardzo dowcipne padła sarkastyczna odpowiedz. Przypomnij mi, \ebym w raziepotrzeby nie prosił cię o rady w sprawach rodziny.Mark roześmiał się i Moroski spojrzał na niego pytająco. śartujecie sobie? zapytał, a w jego ciemnych oczach zamigotało rozbawienie. Przepraszam powiedział Mark. Wymienialiśmy po prostu uwagi o naszychrodzinach.Jeśli o tym mowa, nie poznałeś jeszcze Luka, prawda? To ju\ niemal młody mę\czyzna.To dyskusyjna sprawa. Przyprowadzę go ciągnął dalej Mark, nie racząc od powiedzieć na uwagęDługowłosego. Dasz sobie radę przez chwilę sam?Moroski uśmiechnął się szeroko. Och, tak zapewnił go, sięgając po dzban z piwem. Z pewnością dam sobie radę.Długowłosy podą\ył za Markiem w blask słońca, pozostawiając Zawadiakę, by sam stawiłczoło groznemu spojrzeniu Atlanty.Kociątko dotrzymało pola przez kilka chwil, a potem umknęłodo niosącego bezpieczeństwo boku swej matki.Na dziedzińcu Jani siedział na jednym z ni\szych stop prowadzących do otoczonegowewnętrznym murem podwórca; na którym rosło drzewo księ\ycowych jagód.Po wyrazie twarzymo\na było poznać, \e jest nieco przygnębiony i wyraznie ucieszył się z nadejścia Marka.Co się stało Janiemu? zapytał Mark Długowłosego.Przywykł ju\, bowiem do faktu, \ejego kot potrafi porozumiewać się z głuchoniemym mę\czyzną.Nie była to, jak próbował wyjaśnićDługowłosy, obustronna więz, taka, jaka łączyła go z Markiem.Mogli sobie jednak przekazywaćodczucia i do pewnego stopnia, informacje.Nawet Długowłosy nie rozumiał, w jaki sposób do tegodochodzi, ale był zadowolony z faktu, \e niekiedy okazywał się to u\yteczne i cieszyłopogrą\onego w wiecznym milczeniu Janiego.Nic się nie stało odparł Długowłosy. Jest po prostu odrobinę rozdra\niony, \e jegopozycja jako towarzysza zabaw młodego księcia została zagro\ona.Jani spojrzał z wyrzutem na kota, a potem uśmiechnął się szeroko i wskazał w stronęwejścia na dziedziniec z drzewem W wewnętrznym sanktuarium zamku rosło drogocenne drzewksię\ycowych jagód, jedyne na Arce, tak samo jak na wszystkich innych wyspach.Za drzewemwznosiła się Wie\a Jasnej Gwiazd albo jak ją powszechnie nazywano, Wie\a Czarodzieja.Wstęp nwy\sze piętra był zakazany dla wszystkich, z wyjątkiem tych, którym towarzyszył Ferragamo, aleni\sza część wie\y miała dlaLuka nieodparty urok, pełna fascynujących zakamarków i kryjówek.Gdy Mark wspinał się po stopniach, instynkt podpowiedział mu, \eby poruszał się cicho.Stanąwszy w cieniu na najwy\szym stopniu wejścia zerknął do środka.To, co zobaczył, sprawiło,\e niemal wybuchnął śmiechem, lecz stłumił go i skrył się głębiej w cieniu.Wewnątrz, rozciągnięty na plecach na kamiennych płytach, le\ał Pabalan z głupawymuśmiechem na twarzy.Luk siedział okrakiem na jego szerokiej piersi, z dłońmi wplecionymi wkrótką, szczeciniastą brodę swojego dziadka.Gdy Mark się przyglądał, Luk pociągnął obiemarękoma za włosy, jak gdyby ściągając cugle, i cmoknął językiem. Klip klap, daduniu.Klip klap! wrzasnął.Oczy Pabalana rozszerzyły się.Skrzywił się komicznie. Oooch! Aaach! To boli! zawołał, udając ból [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Inne są o wiele ładniejsze.Mają to po Penelopie.Najwyrazniej nie potrafisz osądzić zalet z kociego punktu widzenia odciął sięDługowłosy. We właściwym czasie Zawadiaka będzie wspaniałym przykładem kociej męskości,takim samym jak ja.Chocia\ muszę przyznać, \e masz rację, jeśli chodzi o piękność Penelopy.Dama, o której właśnie mówiono, wkroczyła do sali, wiodąc za sobą troje pozostałychpotomków.Była elegancką kotką o lśniącej sierści z dominującym brązowym kolorem irozmarzonych, niemal \ółtych oczach.Nie mam pojęcia, co ona w tobie widzi zauwa\ył bezgłośnie Mark.Mogę tylko powiedzieć, \e ma lepszy gust ni\ niektórzy moi znajomi.Chcę się po prostu upewnić, \e nie poło\yła na tobie swoich pazurków.Bardzo dowcipne padła sarkastyczna odpowiedz. Przypomnij mi, \ebym w raziepotrzeby nie prosił cię o rady w sprawach rodziny.Mark roześmiał się i Moroski spojrzał na niego pytająco. śartujecie sobie? zapytał, a w jego ciemnych oczach zamigotało rozbawienie. Przepraszam powiedział Mark. Wymienialiśmy po prostu uwagi o naszychrodzinach.Jeśli o tym mowa, nie poznałeś jeszcze Luka, prawda? To ju\ niemal młody mę\czyzna.To dyskusyjna sprawa. Przyprowadzę go ciągnął dalej Mark, nie racząc od powiedzieć na uwagęDługowłosego. Dasz sobie radę przez chwilę sam?Moroski uśmiechnął się szeroko. Och, tak zapewnił go, sięgając po dzban z piwem. Z pewnością dam sobie radę.Długowłosy podą\ył za Markiem w blask słońca, pozostawiając Zawadiakę, by sam stawiłczoło groznemu spojrzeniu Atlanty.Kociątko dotrzymało pola przez kilka chwil, a potem umknęłodo niosącego bezpieczeństwo boku swej matki.Na dziedzińcu Jani siedział na jednym z ni\szych stop prowadzących do otoczonegowewnętrznym murem podwórca; na którym rosło drzewo księ\ycowych jagód.Po wyrazie twarzymo\na było poznać, \e jest nieco przygnębiony i wyraznie ucieszył się z nadejścia Marka.Co się stało Janiemu? zapytał Mark Długowłosego.Przywykł ju\, bowiem do faktu, \ejego kot potrafi porozumiewać się z głuchoniemym mę\czyzną.Nie była to, jak próbował wyjaśnićDługowłosy, obustronna więz, taka, jaka łączyła go z Markiem.Mogli sobie jednak przekazywaćodczucia i do pewnego stopnia, informacje.Nawet Długowłosy nie rozumiał, w jaki sposób do tegodochodzi, ale był zadowolony z faktu, \e niekiedy okazywał się to u\yteczne i cieszyłopogrą\onego w wiecznym milczeniu Janiego.Nic się nie stało odparł Długowłosy. Jest po prostu odrobinę rozdra\niony, \e jegopozycja jako towarzysza zabaw młodego księcia została zagro\ona.Jani spojrzał z wyrzutem na kota, a potem uśmiechnął się szeroko i wskazał w stronęwejścia na dziedziniec z drzewem W wewnętrznym sanktuarium zamku rosło drogocenne drzewksię\ycowych jagód, jedyne na Arce, tak samo jak na wszystkich innych wyspach.Za drzewemwznosiła się Wie\a Jasnej Gwiazd albo jak ją powszechnie nazywano, Wie\a Czarodzieja.Wstęp nwy\sze piętra był zakazany dla wszystkich, z wyjątkiem tych, którym towarzyszył Ferragamo, aleni\sza część wie\y miała dlaLuka nieodparty urok, pełna fascynujących zakamarków i kryjówek.Gdy Mark wspinał się po stopniach, instynkt podpowiedział mu, \eby poruszał się cicho.Stanąwszy w cieniu na najwy\szym stopniu wejścia zerknął do środka.To, co zobaczył, sprawiło,\e niemal wybuchnął śmiechem, lecz stłumił go i skrył się głębiej w cieniu.Wewnątrz, rozciągnięty na plecach na kamiennych płytach, le\ał Pabalan z głupawymuśmiechem na twarzy.Luk siedział okrakiem na jego szerokiej piersi, z dłońmi wplecionymi wkrótką, szczeciniastą brodę swojego dziadka.Gdy Mark się przyglądał, Luk pociągnął obiemarękoma za włosy, jak gdyby ściągając cugle, i cmoknął językiem. Klip klap, daduniu.Klip klap! wrzasnął.Oczy Pabalana rozszerzyły się.Skrzywił się komicznie. Oooch! Aaach! To boli! zawołał, udając ból [ Pobierz całość w formacie PDF ]