[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nazwy nadawano w zależności od regionu pochodzenia kolonistów.Można więc było wykorzystać wiele szczegółów.Słowo "Agreasy" na przykład oznaczało kiedyś znaczny obszar starożytnego kraju o nazwie Sakartwelo i używano tam języka karteli, który niewiele różnił się od dzisiejszego agreasjańskiego.Innych danych tego typu na razie Jason nie znalazł.Chyba zapędził się w ślepą uliczkę, ruszył więc gdzie indziej.W językach sąsiadujących z Agreasy planet w gromadzie kulistej pojawiały się mocno zniekształcone, co prawda, ale wyraźnie greckie, a dokładniej mówiąc, starogreckie korzenie.Uważano ten język za martwy od wielu tysięcy lat, ale właśnie jego używali mieszkańcy Orhomanu, Jolka, Elesdos, a nawet Bipchinii.To już było coś.A potem, zupełnie przypadkowo, najprawdopodobniej z powodu nudy i dla rozrywki, Jason sprawdził, skąd Ziemianie z imperium wzięli nazwę "Argo", potem zmienioną na prostacko złowrogą i bezbarwną jednocześnie "Nedetrueba", to znaczy "Niezwyciężony".I w tym miejscu Jason podskoczył w miejscu.W mgnieniu oka przełknął dwieście kilobajtów starego tekstu i doszedł do niesamowitego wniosku, którym po prostu nie mógł się nie podzielić z całą załogą.- Przyjaciele! - zaczął głośno.- To, co wam teraz opowiem, może wydać się dziwne i nawet nieprawdopodobne.Ale to bardzo ważne! O naszej wyprawie przeczytałem w jednym z najstarszych ziemskich tekstów, napisanych wiele tysięcy lat nie przed naszymi czasami, ale przed Pierwszą Rewolucją Techniczną.Bohaterów tego tekstu nazywano argonautami, ponieważ płynęli po morzu na statku "Argo".A płynęli, uwaga, przyjaciele! by zdobyć złote runo pewnego sławnego barana.Nie będę zatrzymywał się na drobiazgach, ale, uwierzcie mi, cała masa fabularnych elementów i psychologicznych konfliktów nad podziw dokładnie odpowiada naszym przeżyciom.Osobiście widzę dwa sposoby wyjaśnienia: pierwszy, zupełnie fantastyczny, to pętla czasu.Rzeczywiście czytamy o sobie samych, z poprawką na zniekształcenia naturalne przy wielokrotnych przekładach.Ale zostawmy tę koncepcję do ekspertyzy naszemu przyjacielowi Archiemu, bądź zaadresujmy ją do wszystkich, którzy marzą o wciąż niemożliwych do zrealizowania podróżach w czasie.O wiele bardziej prawdopodobne, bardziej racjonalne i bliższe realiom życia jest inne rozwiązanie.Ktoś dobrze znający legendę o argonautach rozgrywa ten spektakl na scenie wszechświata z nami w rolach głównych.Wszystko zaplanował, a my jesteśmy po prostu marionetkami.Ten ktoś manipuluje nami, pociągając za sznurki.- Co takiego? - zapytał Kerk.- Marionetki?! Sznurki?Nie wyglądał na rozzłoszczonego, raczej na rozbawionego.Jason uznał, że lepiej nie wplątywać się w spór i już się przygotowywał do wyłuszczenia swoich racji, ale wtrącił się Archie.- Istnieje trzeci wariant - zaważył rozsądnie.- Prosty zbieg okoliczności.Przecież, jeśli dobrze zrozumiałem, historie nie powtarzają się idealnie.- Oczywiście, że nie - zgodził się Jason.- Ale poczytaj sobie potem ten mit i sam zrozumiesz: prawdopodobieństwo takiego zbiegu okoliczności jest niezwykle małe, praktycznie równe zeru.A jeśli nawet jestem gotów przyjąć twoją stochastyczną, tak ją nazwijmy, hipotezę, co wtedy? Przecież nie jest ona konstruktywna, a my musimy podjąć jakieś decyzje, i to szybko.Dokoła nas są wrogowie, a my nawet nie możemy pojąć, jaką bronią się posługują.Odrzucam z tego samego powodu machinę czasu.Przecież jeśli mamy do czynienia z pętlą czasową, to w żaden sposób nie będziemy mogli zmienić swojej przyszłości, która jest w istocie przeszłością.A mnie coś takiego zupełnie nie bawi, rozumiecie? Nigdy nie siadam do gry, jeśli wszystkie rozgrywki są wcześniej rozpisane.Dlatego urządza mnie tylko jeden wariant.Kiedy widzę przeciwnika.Dlatego mimo wszystko wysłuchajcie, co, według mnie, z tego wynika.Jason zrobił pauzę na zaczerpnięcie oddechu i odczekał, aż w mesie nastanie zupełna cisza.- Tajemniczy ktoś się domyśla, że ja też znam tę starożytną legendę.Że skoro przyjąłem reguły gry, przejdę całą drogę do końca.A wiecie, jaki jest koniec tej opowieści? Powinienem się ożenić z Midi, potem.- Nigdy! - krzyknęła Meta, nie zamierzając dalej słuchać.Tak się nie stanie, a to znaczy, że ten twój ktoś może się nie przejmować cała reszta.- Poczekaj, opowiadam tylko starożytną legendę.Tak więc żenię się z Midi, przybywamy na Jolk, a Fell, od dawna już przekonany, że nie żyjemy, w międzyczasie zabił mojego ojca.Midi urządza wszystko tak, że Fell ginie straszliwą śmiercią, za co nas oboje - nie rozumiem tej logiki! - pozbawiaj ą jolkańskiego obywatelstwa.Następnie na zupełnie innej planecie zdradzam Midi i zamierzam się ożenić z inną kobietą.- A nie mówiłam, babiarz! - wtrąciła Meta.-.ale Midi zemści się straszliwie, zabijając rywalkę i porzucając mnie na zawsze.Sam jak palec wieszam się z rozpaczy na własnym statku o nazwie "Argo".- Co za bzdury - bezlitośnie skwitował Rhes.- Istnieje też trochę inny wariant zakończenia - dodał Jason.- Pogrążony w rozpaczy wiecem na "Argo" i ginę zmiażdżony przegniłym, walącym mi się na głowę kadłubem własnego okrętu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Nazwy nadawano w zależności od regionu pochodzenia kolonistów.Można więc było wykorzystać wiele szczegółów.Słowo "Agreasy" na przykład oznaczało kiedyś znaczny obszar starożytnego kraju o nazwie Sakartwelo i używano tam języka karteli, który niewiele różnił się od dzisiejszego agreasjańskiego.Innych danych tego typu na razie Jason nie znalazł.Chyba zapędził się w ślepą uliczkę, ruszył więc gdzie indziej.W językach sąsiadujących z Agreasy planet w gromadzie kulistej pojawiały się mocno zniekształcone, co prawda, ale wyraźnie greckie, a dokładniej mówiąc, starogreckie korzenie.Uważano ten język za martwy od wielu tysięcy lat, ale właśnie jego używali mieszkańcy Orhomanu, Jolka, Elesdos, a nawet Bipchinii.To już było coś.A potem, zupełnie przypadkowo, najprawdopodobniej z powodu nudy i dla rozrywki, Jason sprawdził, skąd Ziemianie z imperium wzięli nazwę "Argo", potem zmienioną na prostacko złowrogą i bezbarwną jednocześnie "Nedetrueba", to znaczy "Niezwyciężony".I w tym miejscu Jason podskoczył w miejscu.W mgnieniu oka przełknął dwieście kilobajtów starego tekstu i doszedł do niesamowitego wniosku, którym po prostu nie mógł się nie podzielić z całą załogą.- Przyjaciele! - zaczął głośno.- To, co wam teraz opowiem, może wydać się dziwne i nawet nieprawdopodobne.Ale to bardzo ważne! O naszej wyprawie przeczytałem w jednym z najstarszych ziemskich tekstów, napisanych wiele tysięcy lat nie przed naszymi czasami, ale przed Pierwszą Rewolucją Techniczną.Bohaterów tego tekstu nazywano argonautami, ponieważ płynęli po morzu na statku "Argo".A płynęli, uwaga, przyjaciele! by zdobyć złote runo pewnego sławnego barana.Nie będę zatrzymywał się na drobiazgach, ale, uwierzcie mi, cała masa fabularnych elementów i psychologicznych konfliktów nad podziw dokładnie odpowiada naszym przeżyciom.Osobiście widzę dwa sposoby wyjaśnienia: pierwszy, zupełnie fantastyczny, to pętla czasu.Rzeczywiście czytamy o sobie samych, z poprawką na zniekształcenia naturalne przy wielokrotnych przekładach.Ale zostawmy tę koncepcję do ekspertyzy naszemu przyjacielowi Archiemu, bądź zaadresujmy ją do wszystkich, którzy marzą o wciąż niemożliwych do zrealizowania podróżach w czasie.O wiele bardziej prawdopodobne, bardziej racjonalne i bliższe realiom życia jest inne rozwiązanie.Ktoś dobrze znający legendę o argonautach rozgrywa ten spektakl na scenie wszechświata z nami w rolach głównych.Wszystko zaplanował, a my jesteśmy po prostu marionetkami.Ten ktoś manipuluje nami, pociągając za sznurki.- Co takiego? - zapytał Kerk.- Marionetki?! Sznurki?Nie wyglądał na rozzłoszczonego, raczej na rozbawionego.Jason uznał, że lepiej nie wplątywać się w spór i już się przygotowywał do wyłuszczenia swoich racji, ale wtrącił się Archie.- Istnieje trzeci wariant - zaważył rozsądnie.- Prosty zbieg okoliczności.Przecież, jeśli dobrze zrozumiałem, historie nie powtarzają się idealnie.- Oczywiście, że nie - zgodził się Jason.- Ale poczytaj sobie potem ten mit i sam zrozumiesz: prawdopodobieństwo takiego zbiegu okoliczności jest niezwykle małe, praktycznie równe zeru.A jeśli nawet jestem gotów przyjąć twoją stochastyczną, tak ją nazwijmy, hipotezę, co wtedy? Przecież nie jest ona konstruktywna, a my musimy podjąć jakieś decyzje, i to szybko.Dokoła nas są wrogowie, a my nawet nie możemy pojąć, jaką bronią się posługują.Odrzucam z tego samego powodu machinę czasu.Przecież jeśli mamy do czynienia z pętlą czasową, to w żaden sposób nie będziemy mogli zmienić swojej przyszłości, która jest w istocie przeszłością.A mnie coś takiego zupełnie nie bawi, rozumiecie? Nigdy nie siadam do gry, jeśli wszystkie rozgrywki są wcześniej rozpisane.Dlatego urządza mnie tylko jeden wariant.Kiedy widzę przeciwnika.Dlatego mimo wszystko wysłuchajcie, co, według mnie, z tego wynika.Jason zrobił pauzę na zaczerpnięcie oddechu i odczekał, aż w mesie nastanie zupełna cisza.- Tajemniczy ktoś się domyśla, że ja też znam tę starożytną legendę.Że skoro przyjąłem reguły gry, przejdę całą drogę do końca.A wiecie, jaki jest koniec tej opowieści? Powinienem się ożenić z Midi, potem.- Nigdy! - krzyknęła Meta, nie zamierzając dalej słuchać.Tak się nie stanie, a to znaczy, że ten twój ktoś może się nie przejmować cała reszta.- Poczekaj, opowiadam tylko starożytną legendę.Tak więc żenię się z Midi, przybywamy na Jolk, a Fell, od dawna już przekonany, że nie żyjemy, w międzyczasie zabił mojego ojca.Midi urządza wszystko tak, że Fell ginie straszliwą śmiercią, za co nas oboje - nie rozumiem tej logiki! - pozbawiaj ą jolkańskiego obywatelstwa.Następnie na zupełnie innej planecie zdradzam Midi i zamierzam się ożenić z inną kobietą.- A nie mówiłam, babiarz! - wtrąciła Meta.-.ale Midi zemści się straszliwie, zabijając rywalkę i porzucając mnie na zawsze.Sam jak palec wieszam się z rozpaczy na własnym statku o nazwie "Argo".- Co za bzdury - bezlitośnie skwitował Rhes.- Istnieje też trochę inny wariant zakończenia - dodał Jason.- Pogrążony w rozpaczy wiecem na "Argo" i ginę zmiażdżony przegniłym, walącym mi się na głowę kadłubem własnego okrętu [ Pobierz całość w formacie PDF ]