[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówili jasno, w języku negacji.Walczyli za wojowników i żołnierzy, którzy stali u ich boku.Nawet ich śmierć miała cel, a to był jego zdaniem najrzadziej spotykany ze wszystkich darów.Tak przynajmniej powinno to wyglądać.Niewolnik wiedział jednak, że będzie inaczej.W nadchodzącej bitwie bronią będą czary.Być może tak właśnie będzie w przyszłości wyglądało oblicze wszystkich wojen na całym świecie.Bezsensowne zniszczenie, zagłada niezliczonych istnień.Logiczne przedłużenie rządów, królów i cesarzy.Wojna jako starcie przeciwstawnych dążeń, obojętna na koszty, mająca na celu jedynie sprawdzenie, kto mrugnie pierwszy, i obojętna również na to.Nie różniąca się w zasadzie niczym od zgarniania majątku w Kupieckich Rejestrach i w związku z tym całkowicie zrozumiała.Tiste Edur i ich sojusznicy zajmowali pozycje naprzeciwko letheryjskich armii.Światło dnia pociemniało, przesłonięte falą wiszącego nad ziemią pyłu.Gdzieniegdzie było widać migoczące w powietrzu iskry czarów, niepewne próby ucieczki mocy trzymanej na smyczy przez obie strony.Udinaas zastanawiał się, czy ktokolwiek ujdzie z życiem z dzisiejszej bitwy.A jeśli komuś się to uda, to jaką wyciągnie z niej nauczkę?Czasami gra posuwa się zbyt daleko.Stała obok niego, milcząca i drobna, spowita w strój z miękkiej, niebarwionej jeleniej skóry.Nic nie mówiła, nie próbowała wytłumaczyć, dlaczego tu przyszła.Nie potrafił przeniknąć jej myśli.Była dla niego całkowicie niepoznawalna.Nagle jednak usłyszał, jak, drżąc, zaczerpnęła głęboko tchu.Spojrzał na nią.– Siniaki już prawie zniknęły – stwierdził.Piórkowa Wiedźma skinęła głową.– Powinnam ci podziękować.– Nie ma potrzeby.– I bardzo dobrze.– Wydawało się, że wystraszyła ją własna gwałtowność.– Nie powinnam była tak mówić.Nie wiem co myśleć.– Na jaki temat?Pokręciła głową.– Pyta mnie na jaki temat.Na Zbłąkanego, Udinaas, Lether za chwilę upadnie.– Zapewne tak.Przyjrzałem się uważnie letheryjskim oddziałom i wypatrzyłem tu i ówdzie ludzi, którzy z pewnością są magami.Ale nie było wśród nich cedy.– Musi tu być.Jak mogłoby być inaczej?Udinaas nie odpowiedział.– Nie jesteś już zadłużony.– I to ma jakieś znaczenie?– Nie wiem.Umilkli.Stali na wzniesieniu położonym na północny zachód od pola bitwy.Widzieli w oddali mury Twierdzy Brans, potężnej, przysadzistej cytadeli opierającej się o pionowy klif wzgórza.W narożnikach murów zbudowano baszty, a na każdej z nich zmontowano na stałe wielki mangonel.Obok każdej machiny stał unoszący ramiona mag.Było oczywiste, że odbywa się tam jakiś rytuał, łączący czarodzieja z mangonelem.Zapewne miał on defensywny charakter, jako że większa część Batalionu Królewskiego zajęła pozycje u stóp twierdzy.Na zachód od batalionu ze skupiska wzgórz wynurzał się krótki szereg wzniesień.Po jego drugiej stronie rozlokowano oddziały królewskiej ciężkiej piechoty, na spółkę z Rozdartą Brygadą.Na zachód od nich czekały kompanie Batalionu Pasów z Wężowej Skóry, osłaniane na przeciwległej flance przez Dumną Karmazynową Brygadę, zwróconą plecami do zachodniej krawędzi Wzgórz Brans oraz do toczącego swe wody na południe od niej Sprzeciwu.Trudniej było dostrzec ustawienie letheryjskich oddziałów na wschód od Batalionu Królewskiego.Na północny wschód od twierdzy znajdowało się sztuczne jezioro, na północ od niego zajął pozycje Batalion Kupiecki.Następna wysychająca latem rzeka, czy może kanał odwadniający, wiła się na północny wschód od prawej flanki brygady.Wyglądało na to, że letheryjskie siły stacjonujące po drugiej stronie zamierzają użyć tego rowu jako linii obrony.Tak czy inaczej, na zachodnim skrzydle atakujących Edur miała się przemieszczać armia Rhulada.Centrum zajmowała armia Feara, a dalej na wschód, za szeregiem mniejszych wzgórz oraz wyschniętych jezior, powinna się pojawić armia Tornada oraz Binadasa Sengara, która maszerowała tu z miasta Pięć Wierzchołków.Wzgórze, na którym stali Udinaas i Piórkowa Wiedźma, otaczały pierścieniem widma cienia.Udinaas wyczuwał ich ochronne czary.Za wzgórzem, tam gdzie nie widział ich nieprzyjaciel, czekały kobiety, dzieci i starcy Edur.Gdzieś między nimi była Mayen, nadal pozostająca pod ścisłą obserwacją Uruth Sengar.Ponownie spojrzał na Piórkową Wiedźmę.– Widziałaś Mayen? – zapytał.– Nie.Ale słyszałam różne rzeczy.– Na przykład?– Nie jest z nią dobrze, Udinaas.Złapano niewolnicę, która przynosiła jej biały nektar.Została za to stracona.– Kto to był?– Bethra.Udinaas przypominał sobie tę starą kobietę, która całe życie spędziła w domu rodziców Mayen.– Myślała, że wyświadcza jej przysługę – wyjaśniła Piórkowa Wiedźma [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Mówili jasno, w języku negacji.Walczyli za wojowników i żołnierzy, którzy stali u ich boku.Nawet ich śmierć miała cel, a to był jego zdaniem najrzadziej spotykany ze wszystkich darów.Tak przynajmniej powinno to wyglądać.Niewolnik wiedział jednak, że będzie inaczej.W nadchodzącej bitwie bronią będą czary.Być może tak właśnie będzie w przyszłości wyglądało oblicze wszystkich wojen na całym świecie.Bezsensowne zniszczenie, zagłada niezliczonych istnień.Logiczne przedłużenie rządów, królów i cesarzy.Wojna jako starcie przeciwstawnych dążeń, obojętna na koszty, mająca na celu jedynie sprawdzenie, kto mrugnie pierwszy, i obojętna również na to.Nie różniąca się w zasadzie niczym od zgarniania majątku w Kupieckich Rejestrach i w związku z tym całkowicie zrozumiała.Tiste Edur i ich sojusznicy zajmowali pozycje naprzeciwko letheryjskich armii.Światło dnia pociemniało, przesłonięte falą wiszącego nad ziemią pyłu.Gdzieniegdzie było widać migoczące w powietrzu iskry czarów, niepewne próby ucieczki mocy trzymanej na smyczy przez obie strony.Udinaas zastanawiał się, czy ktokolwiek ujdzie z życiem z dzisiejszej bitwy.A jeśli komuś się to uda, to jaką wyciągnie z niej nauczkę?Czasami gra posuwa się zbyt daleko.Stała obok niego, milcząca i drobna, spowita w strój z miękkiej, niebarwionej jeleniej skóry.Nic nie mówiła, nie próbowała wytłumaczyć, dlaczego tu przyszła.Nie potrafił przeniknąć jej myśli.Była dla niego całkowicie niepoznawalna.Nagle jednak usłyszał, jak, drżąc, zaczerpnęła głęboko tchu.Spojrzał na nią.– Siniaki już prawie zniknęły – stwierdził.Piórkowa Wiedźma skinęła głową.– Powinnam ci podziękować.– Nie ma potrzeby.– I bardzo dobrze.– Wydawało się, że wystraszyła ją własna gwałtowność.– Nie powinnam była tak mówić.Nie wiem co myśleć.– Na jaki temat?Pokręciła głową.– Pyta mnie na jaki temat.Na Zbłąkanego, Udinaas, Lether za chwilę upadnie.– Zapewne tak.Przyjrzałem się uważnie letheryjskim oddziałom i wypatrzyłem tu i ówdzie ludzi, którzy z pewnością są magami.Ale nie było wśród nich cedy.– Musi tu być.Jak mogłoby być inaczej?Udinaas nie odpowiedział.– Nie jesteś już zadłużony.– I to ma jakieś znaczenie?– Nie wiem.Umilkli.Stali na wzniesieniu położonym na północny zachód od pola bitwy.Widzieli w oddali mury Twierdzy Brans, potężnej, przysadzistej cytadeli opierającej się o pionowy klif wzgórza.W narożnikach murów zbudowano baszty, a na każdej z nich zmontowano na stałe wielki mangonel.Obok każdej machiny stał unoszący ramiona mag.Było oczywiste, że odbywa się tam jakiś rytuał, łączący czarodzieja z mangonelem.Zapewne miał on defensywny charakter, jako że większa część Batalionu Królewskiego zajęła pozycje u stóp twierdzy.Na zachód od batalionu ze skupiska wzgórz wynurzał się krótki szereg wzniesień.Po jego drugiej stronie rozlokowano oddziały królewskiej ciężkiej piechoty, na spółkę z Rozdartą Brygadą.Na zachód od nich czekały kompanie Batalionu Pasów z Wężowej Skóry, osłaniane na przeciwległej flance przez Dumną Karmazynową Brygadę, zwróconą plecami do zachodniej krawędzi Wzgórz Brans oraz do toczącego swe wody na południe od niej Sprzeciwu.Trudniej było dostrzec ustawienie letheryjskich oddziałów na wschód od Batalionu Królewskiego.Na północny wschód od twierdzy znajdowało się sztuczne jezioro, na północ od niego zajął pozycje Batalion Kupiecki.Następna wysychająca latem rzeka, czy może kanał odwadniający, wiła się na północny wschód od prawej flanki brygady.Wyglądało na to, że letheryjskie siły stacjonujące po drugiej stronie zamierzają użyć tego rowu jako linii obrony.Tak czy inaczej, na zachodnim skrzydle atakujących Edur miała się przemieszczać armia Rhulada.Centrum zajmowała armia Feara, a dalej na wschód, za szeregiem mniejszych wzgórz oraz wyschniętych jezior, powinna się pojawić armia Tornada oraz Binadasa Sengara, która maszerowała tu z miasta Pięć Wierzchołków.Wzgórze, na którym stali Udinaas i Piórkowa Wiedźma, otaczały pierścieniem widma cienia.Udinaas wyczuwał ich ochronne czary.Za wzgórzem, tam gdzie nie widział ich nieprzyjaciel, czekały kobiety, dzieci i starcy Edur.Gdzieś między nimi była Mayen, nadal pozostająca pod ścisłą obserwacją Uruth Sengar.Ponownie spojrzał na Piórkową Wiedźmę.– Widziałaś Mayen? – zapytał.– Nie.Ale słyszałam różne rzeczy.– Na przykład?– Nie jest z nią dobrze, Udinaas.Złapano niewolnicę, która przynosiła jej biały nektar.Została za to stracona.– Kto to był?– Bethra.Udinaas przypominał sobie tę starą kobietę, która całe życie spędziła w domu rodziców Mayen.– Myślała, że wyświadcza jej przysługę – wyjaśniła Piórkowa Wiedźma [ Pobierz całość w formacie PDF ]