[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Abodaj cię. myślę a to ci dopiero spotkanie! Dobry wieczór powiada pop. Nie poznałeś mnie pyta czy co? Wzbogacisz się wkrótce odparłem i zdjąłem czapkę chcąc jechać dalej.Wówczas on po-wiada: Poczekaj chwilkę, Tewel, czego się tak śpieszysz? Chciałem ci rzec dwa słowa. Och mówię i owszem, byle coś pomyślnego.A jeśli nie prawię można to odłożyćdo następnego razu. Co znaczy według ciebie pyta pop do następnego razu? Do następnego razu odpowiadam znaczy według mnie do czasu, gdy Mesjasz przyj-dzie. Przecież pop na to Mesjasz już przyszedł. O tym słyszałem już od ciebie niejednokrotnie odrzekłem. Ty, ojczulku, opowiedz milepiej coś nowego.155 O to mi właśnie chodzi.Chciałem z tobą porozmawiać o tobie samym, a raczej o twej córce.Coś mnie jakby ukłuło w sercu: co za pan brat pop z moją córką? Odzywam się więc doń tymisłowy: Moje córki nie należą, broń Boże, do takich, za które trzeba mówić.Już one powiadam same potrafią swoje sprawy załatwić!. No, ale sprawa, o której ja chcę z tobą mówić, należy do takich, jakich ona sama załatwićnie może.O tym musi kto inny porozmawiać, ponieważ chodzi tu o rzecz bardzo istotną, o jejprzyszłość. A kogóż to obchodzi przyszłość mego dziecka? Zdaje mi się, że skoro mowa o przyszłości,to chyba ja jestem swemu dziecku ojcem do stu dwudziestu lat, czy nie? Prawda.Jesteś ojcem swojego dziecka, lecz jesteś powiada ślepy i nie potrafisz zrozu-mieć swojej córki.Twoje dziecko powiada rwie się w inny świat, a ty tego nie pojmujesz albonie chcesz pojąć. Czy ja jej nie pojmuję, czy pojąć nie chcę, to inna sprawa.O tym powiadam możemynieco pogawędzić.Ale powiedz mi no, ojczulku, co ty masz z tym wspólnego? Mam z tym bardzo wiele wspólnego, albowiem ona znajduje się w tej chwili pod moją opie-ką mówi gładząc swą okazałą brodę.Wtedy zerwałem się naturalnie z krzykiem:156 Kto? Moje dziecko jest w twojej mocy? Jakim prawem? zawołałem czując, że wpadamw złość.A on powiada zupełnie opanowany, spokojny i z uśmieszkiem: Tylko się nie gorączkuj, Tewel! Ty wiesz mówi że nie jestem ci, uchowaj Boże, wro-giem, chociaż jesteś %7łydem.Ty wiesz ciągnie dalej że ja %7łydów lubię, że serce mnie boli zanich, za ich upór, za to, iż zacięli się i nie chcą zrozumieć, że tu chodzi o ich dobro. O dobroci przerywam mu ojczulku, możesz ze mną teraz nie mówić, gdyż każde słowo,które słyszę w tej chwili od ciebie, to dla mnie kropla jadu śmiertelnego, kula powiadam z pistoletu trafiająca prosto w moje serce.Skoro rzeczywiście jesteś moim przyjacielem, chciałbymcię prosić tylko o jedną przysługę: moją córkę pozostaw w spokoju. Głupi z ciebie człowiek mówi. Twojej córce nic złego, broń Boże, się nie stanie.Czekają teraz wielkie szczęście powiada. Dostaje mówi narzeczonego, taki rok na mnie. Omejn! powiadam niby z uśmiechem, a w sercu piekło gore! Kto, na przykład, jest tymnarzeczonym, jeśli w ogóle dostąpiłem tej godności, ażeby o tym wiedzieć? Powinieneś go znać; jest bardzo porządnym i uczciwym człowiekiem.Wykształcony, choćzdobył wiedzę o własnych siłach.Przy tym zakochany jest w twojej córce i pragnie się z niąożenić, lecz nie może, ponieważ nie jest %7łydem.157 Chwedko pomyślałem i jakiś dziwny żar zapłonął mi w głowie, a zimny pot oblał całe ciało;ledwo usiedziałem na furmance.Ale zdradzić się z tym przed nim niedoczekanie jego! Jak niepociągnę za lejce, jak nie smagnę szkapiny, i poszedł Mojsze Mordche czyli wyrwałem bezpożegnania i jazda do domu.Wchodzę do izby.Aj, aj, aj! Zwiat się kończy! Dzieci z ukrytymi w poduszkach głowamiszlochają, moja Gołde jest więcej na tamtym niż na tym świecie.Szukam Chawy; gdzie Chawa?Nie muszę już wcale pytać, och i jej! Czuję smak mąk piekielnych, pali we mnie niczym ogniemi nie wiem sam, przeciw komu.Wziąłbym i sam siebie wychłostał.Rozkrzyczałem się na dzie-ci, a całe zgorzkniałe serce wylewam w kłótni z żoną.Nie mogę sobie miejsca znalezć.Wychodzędo stajni nakarmić konia i zastaję bydlę z jedną nogą spętaną po przeciwnej stronie kojca.Chwy-tam więc kij i zaczynam je okładać, grzmocić, zdzierać skórę, łamać kości: bodajbyś się spalił, tyciemięgo jedna! Bodajbyś tak żył, jeśli ja mam choćby ziarnko owsa dla ciebie! Zmartwienia, jeślichcesz, dać ci mogę, ciosy, utrapienia, plagi i nieszczęścia.Tak rozprawiam się z bydlęciem, leczpo chwili zastanawiam się, że to przecież znęcanie się nad żywym stworzeniem, które jest Boguducha winne.Czego ja właściwie chcę od tego konia? Dosypuję mu więc trochę sieczki i obiecuję,że z bożą wolą pokażę mu w sobotę koniczynkę na czyjejś łące, i wracam z powrotem do miesz-kania.Kładę się i leżę pełen bólu i cierpienia, a głowa omal nie pęka mi od rozmyślań.Usiłuję158dociec i pojąć znaczenie tego wszystkiego, co zaszło. Jaki grzech mój i jakie me przewinienie czyli czymże ja, Tewje, zgrzeszyłem bardziej niż świat cały, iż ukarany zostałem bardziej niż wszy-scy %7łydzi.Oj, Panie Wszechświata! Cóż my i cóż żywot nasz? czyli kimże ja jestem, iż staleo mnie pamiętasz? Wciąż się o mnie troszczysz i nie dopuszczasz, żeby jeden chociaż cios, jednozmartwienie, jedno nieszczęście ominęło czasem Tewje!.Gdy tak sobie medytuję leżąc jak na rozżarzonych węglach, słyszę, że moja biedna żona wzdy-cha, aż serce się rwie słuchając jej westchnień. Gołde powiadam śpisz?. Nie mówi a bo co?. Nic powiadam. Jesteśmy pogrążeni głęboko, głęboko w ziemi.Może wiesz, jaka jestrada na to, co należy robić? Ty pytasz mnie o radę, och i jej! Dziecko wstaje rano mówi żona zdrowe, świeże,ubiera się powiada i nagle zaczyna mnie ściskać, całować i płakać.i nic nie mówi.Myślałam,że broń Boże, zwariowała! Pytam ją: Co ci jest, córko? Mówi, że nic.Wychodzi na chwilkę dokrów i znika.Czekam godzinę, czekam dwie czekam trzy gdzie Chawa? Nie ma Chawy! Odzywasię więc do dzieci: Podskoczcie no mówię na chwilkę do popa. Skąd ty pytam wiedziałaś, Gołde, że ona poszła do popa?159 Skąd ja wiedziałam? odrzekła żona. Och, ty moja dolo nieszczęśliwa! Alboż to ja oczunie mam? Alboż to ja nie jestem matką? A skoro masz oczy i jesteś jej matką, to czemużeś powiadam milczała i czemużeś mnieo niczym nie powiedziała? Czemu tobie o niczym nie powiedziałam? A kiedy ty jesteś w domu? odparła żona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
. Abodaj cię. myślę a to ci dopiero spotkanie! Dobry wieczór powiada pop. Nie poznałeś mnie pyta czy co? Wzbogacisz się wkrótce odparłem i zdjąłem czapkę chcąc jechać dalej.Wówczas on po-wiada: Poczekaj chwilkę, Tewel, czego się tak śpieszysz? Chciałem ci rzec dwa słowa. Och mówię i owszem, byle coś pomyślnego.A jeśli nie prawię można to odłożyćdo następnego razu. Co znaczy według ciebie pyta pop do następnego razu? Do następnego razu odpowiadam znaczy według mnie do czasu, gdy Mesjasz przyj-dzie. Przecież pop na to Mesjasz już przyszedł. O tym słyszałem już od ciebie niejednokrotnie odrzekłem. Ty, ojczulku, opowiedz milepiej coś nowego.155 O to mi właśnie chodzi.Chciałem z tobą porozmawiać o tobie samym, a raczej o twej córce.Coś mnie jakby ukłuło w sercu: co za pan brat pop z moją córką? Odzywam się więc doń tymisłowy: Moje córki nie należą, broń Boże, do takich, za które trzeba mówić.Już one powiadam same potrafią swoje sprawy załatwić!. No, ale sprawa, o której ja chcę z tobą mówić, należy do takich, jakich ona sama załatwićnie może.O tym musi kto inny porozmawiać, ponieważ chodzi tu o rzecz bardzo istotną, o jejprzyszłość. A kogóż to obchodzi przyszłość mego dziecka? Zdaje mi się, że skoro mowa o przyszłości,to chyba ja jestem swemu dziecku ojcem do stu dwudziestu lat, czy nie? Prawda.Jesteś ojcem swojego dziecka, lecz jesteś powiada ślepy i nie potrafisz zrozu-mieć swojej córki.Twoje dziecko powiada rwie się w inny świat, a ty tego nie pojmujesz albonie chcesz pojąć. Czy ja jej nie pojmuję, czy pojąć nie chcę, to inna sprawa.O tym powiadam możemynieco pogawędzić.Ale powiedz mi no, ojczulku, co ty masz z tym wspólnego? Mam z tym bardzo wiele wspólnego, albowiem ona znajduje się w tej chwili pod moją opie-ką mówi gładząc swą okazałą brodę.Wtedy zerwałem się naturalnie z krzykiem:156 Kto? Moje dziecko jest w twojej mocy? Jakim prawem? zawołałem czując, że wpadamw złość.A on powiada zupełnie opanowany, spokojny i z uśmieszkiem: Tylko się nie gorączkuj, Tewel! Ty wiesz mówi że nie jestem ci, uchowaj Boże, wro-giem, chociaż jesteś %7łydem.Ty wiesz ciągnie dalej że ja %7łydów lubię, że serce mnie boli zanich, za ich upór, za to, iż zacięli się i nie chcą zrozumieć, że tu chodzi o ich dobro. O dobroci przerywam mu ojczulku, możesz ze mną teraz nie mówić, gdyż każde słowo,które słyszę w tej chwili od ciebie, to dla mnie kropla jadu śmiertelnego, kula powiadam z pistoletu trafiająca prosto w moje serce.Skoro rzeczywiście jesteś moim przyjacielem, chciałbymcię prosić tylko o jedną przysługę: moją córkę pozostaw w spokoju. Głupi z ciebie człowiek mówi. Twojej córce nic złego, broń Boże, się nie stanie.Czekają teraz wielkie szczęście powiada. Dostaje mówi narzeczonego, taki rok na mnie. Omejn! powiadam niby z uśmiechem, a w sercu piekło gore! Kto, na przykład, jest tymnarzeczonym, jeśli w ogóle dostąpiłem tej godności, ażeby o tym wiedzieć? Powinieneś go znać; jest bardzo porządnym i uczciwym człowiekiem.Wykształcony, choćzdobył wiedzę o własnych siłach.Przy tym zakochany jest w twojej córce i pragnie się z niąożenić, lecz nie może, ponieważ nie jest %7łydem.157 Chwedko pomyślałem i jakiś dziwny żar zapłonął mi w głowie, a zimny pot oblał całe ciało;ledwo usiedziałem na furmance.Ale zdradzić się z tym przed nim niedoczekanie jego! Jak niepociągnę za lejce, jak nie smagnę szkapiny, i poszedł Mojsze Mordche czyli wyrwałem bezpożegnania i jazda do domu.Wchodzę do izby.Aj, aj, aj! Zwiat się kończy! Dzieci z ukrytymi w poduszkach głowamiszlochają, moja Gołde jest więcej na tamtym niż na tym świecie.Szukam Chawy; gdzie Chawa?Nie muszę już wcale pytać, och i jej! Czuję smak mąk piekielnych, pali we mnie niczym ogniemi nie wiem sam, przeciw komu.Wziąłbym i sam siebie wychłostał.Rozkrzyczałem się na dzie-ci, a całe zgorzkniałe serce wylewam w kłótni z żoną.Nie mogę sobie miejsca znalezć.Wychodzędo stajni nakarmić konia i zastaję bydlę z jedną nogą spętaną po przeciwnej stronie kojca.Chwy-tam więc kij i zaczynam je okładać, grzmocić, zdzierać skórę, łamać kości: bodajbyś się spalił, tyciemięgo jedna! Bodajbyś tak żył, jeśli ja mam choćby ziarnko owsa dla ciebie! Zmartwienia, jeślichcesz, dać ci mogę, ciosy, utrapienia, plagi i nieszczęścia.Tak rozprawiam się z bydlęciem, leczpo chwili zastanawiam się, że to przecież znęcanie się nad żywym stworzeniem, które jest Boguducha winne.Czego ja właściwie chcę od tego konia? Dosypuję mu więc trochę sieczki i obiecuję,że z bożą wolą pokażę mu w sobotę koniczynkę na czyjejś łące, i wracam z powrotem do miesz-kania.Kładę się i leżę pełen bólu i cierpienia, a głowa omal nie pęka mi od rozmyślań.Usiłuję158dociec i pojąć znaczenie tego wszystkiego, co zaszło. Jaki grzech mój i jakie me przewinienie czyli czymże ja, Tewje, zgrzeszyłem bardziej niż świat cały, iż ukarany zostałem bardziej niż wszy-scy %7łydzi.Oj, Panie Wszechświata! Cóż my i cóż żywot nasz? czyli kimże ja jestem, iż staleo mnie pamiętasz? Wciąż się o mnie troszczysz i nie dopuszczasz, żeby jeden chociaż cios, jednozmartwienie, jedno nieszczęście ominęło czasem Tewje!.Gdy tak sobie medytuję leżąc jak na rozżarzonych węglach, słyszę, że moja biedna żona wzdy-cha, aż serce się rwie słuchając jej westchnień. Gołde powiadam śpisz?. Nie mówi a bo co?. Nic powiadam. Jesteśmy pogrążeni głęboko, głęboko w ziemi.Może wiesz, jaka jestrada na to, co należy robić? Ty pytasz mnie o radę, och i jej! Dziecko wstaje rano mówi żona zdrowe, świeże,ubiera się powiada i nagle zaczyna mnie ściskać, całować i płakać.i nic nie mówi.Myślałam,że broń Boże, zwariowała! Pytam ją: Co ci jest, córko? Mówi, że nic.Wychodzi na chwilkę dokrów i znika.Czekam godzinę, czekam dwie czekam trzy gdzie Chawa? Nie ma Chawy! Odzywasię więc do dzieci: Podskoczcie no mówię na chwilkę do popa. Skąd ty pytam wiedziałaś, Gołde, że ona poszła do popa?159 Skąd ja wiedziałam? odrzekła żona. Och, ty moja dolo nieszczęśliwa! Alboż to ja oczunie mam? Alboż to ja nie jestem matką? A skoro masz oczy i jesteś jej matką, to czemużeś powiadam milczała i czemużeś mnieo niczym nie powiedziała? Czemu tobie o niczym nie powiedziałam? A kiedy ty jesteś w domu? odparła żona [ Pobierz całość w formacie PDF ]