[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zasługiwał na to.Członek Mamuta? Nie.Pulsujący Filar Namiętności? Nie.BandyckiPies Na Baby? W życiu.Pyton? Brzmiciekawie&Kilka razy powiedziałam to na głos, za-śmiewając się pod nosem. Pyton, Pyton, Pyyyton  szeptałam. Hej, Dziewczynko w Piżamce! Choć notu  zawołał Simon, wyrywając mnie z moichrozważań.Przerwałam mój strumień myślii ostrożnie poszłam kamienistą ścieżkądo niego. Potrzebuję cię. Tu? Teraz?  zdziwiłam się.Opuścił aparat i popatrzył na mnie. Potrzebuję cię do kompozycji.Stańtam  wskazał skraj klifu. Co? O nie, nie.%7ładnych zdjęć.Ruszyłam z powrotem na koc. 555/748 Tak, tak.Robimy zdjęcia.Daj spokój.Muszę mieć coś na pierwszym planie.Ustawsię tam. Jestem rozczochrana i czerwonaod słońca. Odsłoniłam trochę dekolt, żebypokazać mu zaróżowioną skórę. Lubię, jak pokazujesz mi piersi, ale tymrazem, siostro, oszczędz sobie.To tylko dlamnie, żebym złapał perspektywę.I nie jesteśrozczochrana.No, może trochę. Każesz mi pozować z różą w zębach,tak?  westchnęłam, idąc niechętniew stronę brzegu. A masz różę?  spytał z powagą, którejprzeczył rozbrajający uśmiech. Odczep się.Rób te zdjęcia. Zachowuj się naturalnie.Nie pozuj, tylkostań tam.Twarzą w stronę wody  polecił.Zastosowałam się do wskazówek.Poruszałsię dookoła mnie, próbując ujęć pod różnymikątami.Słyszałam, jak mówił pod nosem,które mu się podobały.Byłam onieśmielona 556/748tym, że robił mi zdjęcia.Przez obiektywczułam jego wzrok na sobie.Nie trwałoto długo, ale mnie się ciągnęło.Na nowo za-częłam toczyć wewnętrzną walkę. Kończysz już? Nie możesz poganiać artysty.Muszęto zrobić dobrze  oświadczył. Ale tak, jużprawie skończyłem.Zgłodniałaś? Chcę klementynkę.Są w koszyku.Rzu-cisz mi jedną? Czy zburzy to twojearcydzieło? Nie zburzy.Nazwę te zdjęcia  Rozczo-chrana dziewczyna z klementynkąna klifie. Zaśmiał się i podszedłdo samochodu. Jesteś taki zabawny  powiedziałam ci-erpko.Złapałam cytrusa, którego rzuciłw moją stronę, i zaczęłam go obierać. Podzielisz się? Chyba tak.Przynajmniej tyle mogęzrobić dla mężczyzny, który mnie 557/748tu przywiózł.Prawda?  zażartowałami wgryzłam się w owoc, aż po twarzy pociekłmi sok. Masz dziurawe usta?  spytał,uwieczniając tę chwilę. Naprawdę myślisz, że jesteś zabawny,czy tylko tak ci się wydaje?  odcięłam się,machając na niego skórką z klementynki.Zmiejąc się, wziął cząstkę i ugryzł, niebrudząc się przy tym sokiem.Zrobił zach-wyconą minę, a ja rozgniotłam trochęmiąższu na jego twarzy.Kropla soku spłynęłamu po nosie. Brudasek  powiedziałam, a onpo prostu patrzył na mnie.Nagle przycisnąłusta do moich, rozcierając sok na naszychtwarzach. Słodka Caroline  szepnął i uśmiechnąłsię szeroko.Odwrócił nas tak, żeby morzebyło za naszymi plecami, podniósł aparatdo góry i zrobił zdjęcie.My oblepieni owo-cowym miąższem. 558/748 A tak z ciekawości, to czemu wcześniejpowtarzałaś  pyton ?  zapytał.Wybuchnęłam śmiechem.*** To jest zdecydowanie najlepsza rzecz,jaką miałam w ustach  oznajmiłam,po czym zamknęłam oczy i jęknęłamz zadowoleniem. Mówiłaś tak przy każdej potrawie, którądziś jadłaś. Wiem, ale to jest zabójczo dobre.Szturchnij mnie, uszczypnij, wyrzuć za burtę.To jest przepyszne. Znowu zajęczałam.Siedzieliśmy przy małym stoliku w roguniewielkiej restauracji w miasteczku.Ch-ciałam spróbować wszystkiego.Simonzamawiał, chwaląc się znajomością języka.Wiedziałam, że byłam w dobrych rękachi że nie wybierze zle.I faktycznie się spisał.Ucztowaliśmy.Wzięliśmy tapas, tradycyjne przystawki,no i oczywiście wino.Co kilka minut na stole 559/748pojawiały się małe miseczki i talerze: drobnewieprzowe pulpety, plasterki szynki,marynowane grzyby, wspaniałe kiełbaski,grillowane kałamarnice polane miejscowąoliwą.Każdy kęs wydawał mi się lepszyod poprzedniego.Potem dostaliśmy kolejnądawkę nieziemskiego jedzenia, co utwierdz-iło mnie w przekonaniu, że jadłam najlepszerzeczy na świecie.I wtedy podano krewetki.Niesamowite.Usmażone w oliwie z dużą iloś-cią czosnku, natki pietruszki i papryką,chrupiące.Byłam zachwycona.Simon? Bardzo mu smakowało.Pochłaniałwszystko.Zarówno jedzenie, jak i mojereakcje. Naprawdę nie zmieszczę nic więcej protestowałam, maczając chrupiące pieczywow oliwie.Uśmiechnął się i patrzył, jakbezwstydnie rozkoszuję się kolejnymkawałkiem chleba, a potem odsuwam sięod stołu z jęknięciem. Najlepszy posiłek w życiu? 560/748 Myślę, że tak.To było oszałamiające westchnęłam i pogłaskałam się po brzuchu.Maniery, szmaniery.Pożerałam jedzenie, takjakby ktoś miał mi je za chwilę zabrać.Kel-ner podał nam w małych kieliszkach winoprodukowane w okolicy.Słodkiei orzezwiające.Było doskonałym deserem.Sączyliśmy je powoli.Wiał lekki wiatr, któryniósł zapach morza. Simon, to naprawdę była wspaniałarandka.Idealna wręcz  podkreśliłam,rozkoszując się winem. To była randka?  zapytał.Zmroziło mnie. To znaczy nie.Chyba nie.Miałamna myśli& Caroline, spokojnie.Wiem, co miałaśna myśli.Po prostu to zabawne nazywaćto randką.Dwoje ludzi podróżuje razemi dopiero teraz to jest randka. Uśmiechnąłsię, a ja się rozluzniłam. 561/748 Hmmm, do tej pory nie przestrzegaliśmyzwyczajowo przyjętych zasad, co nie? Tech-nicznie rzecz ujmując, to jest nasza pierwszarandka. Technicznie rzecz ujmując, co składa sięna randkę?  zapytał. Chyba kolacja.Ale już kiedyś jedliśmyrazem kolację  zaczęłam. I film.To też już robiliśmy  przypomni-ał mi.Przeszedł mnie przyjemny dreszczyk. Tak i to z pewnością był chwyt, żeby siędo mnie poprzytulać.Straszny film, przecieżto oczywiste  docięłam mu. Zadziałało, prawda? I wydaje mi się,że tamtej nocy spałem z tobą, Dziewczynkow Piżamce. Tak.Jestem tania i łatwa.Przyznaję.Chyba wszystko zrobiliśmy od tyłu.Uśmiechnęłam się i przesunęłam stopę podstołem, kopiąc go delikatnie. 562/748 Podoba mi się od tyłu. Zaśmiał sięszelmowsko. Tego tematu nie poruszamy. Zrobiłamsrogą minę. A tak poważnie, to jak już mówiłem, niemam doświadczenia w tym wszystkim powiedział. Jak to się odbywa? Gdybyśmynie robili tego od tyłu? Co byłoby kolejnymkrokiem? Przypuszczam, że byłaby następnarandka, a potem jeszcze jedna  odparłamz nieśmiałym uśmiechem. I bazy.Powinienem zdobywać bazy,prawda?  zapytał z powagą.Wyplułam wino. Bazy? Mówisz serio? Obmacać przezbluzkę, pod bluzką.Takie bazy?  Roześmi-ałam się z niedowierzaniem. Tak, dokładnie.Co ujdzie mi na sucho?Oczywiście jako dżentelmenowi.Gdybyto naprawdę była nasza pierwsza randka,to nie poszlibyśmy razem do domu, co nie? 563/748Randkowanie, ale bez seksu.Chyba fak-tycznie jestem świetny w uwodzeniu stwierdził. Tak, jesteś.I to prawda, że nie posz-libyśmy razem do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl