[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aleca i Steve a. Uśmiechnął się szeroko.-Steve to ty.Opowiadałem jej, że studiujesz informatykę, alemusisz ostro zakuwać, żeby cię nie wylali, dlatego całe dniesiedzisz nad tą cholerną pracą domową.Christopher spojrzał na niego i ku swojemu zdumieniupojął, że sam od razu by w coś takiego uwierzył.Rzeczywiście, ten facet zdołałby zaprowadzić grupęw bezpieczne miejsce, nieważne, gdzie by się znajdowało.- Dobra - oznajmił, zamykając laptop.- Ruszajmy.Chciałbym znalezć jakiś urząd pocztowy.Muszę jeszczewysłać list.- List? - w głosie Dylana prawie zabrzmiało oburzenie.Christopher wymacał kopertę w kieszeni koszuli.Schowany w niej tekst szlifował przez pół nocy.- Właśnie tak powiedział. Stary, dobry list. 47 | Kiedy wrócili, Clive Tucker stał w otwartychprzesuwanych drzwiach.Palił papierosa, a gdy wjeżdżali,pomachał im na powitanie.Dla odmiany nie miał teraz nasobie któregoś ze swoich obrzydliwych kombinezonów, alekoszulę w okropny, kwiecisty wzór i krótkie spodenki,z których wystawały blade, bocianie nóżki.Zarost, splecionyw kunsztowne warkocze, wisiał mu do pasa.Christopher odruchowo wziął głęboki oddech.Właśnie sięzastanawiał, gdzie mógłby znalezć Clive a, a ten pojawił sięjak na zamówienie! Chłopak chętnie by jeszcze niecoodsunął od siebie to, co planował zrobić.Jednak teraz niemiał już innego wyjścia.Teraz musiał udowodnić, żenaprawdę jest zdecydowany na to wszystko.Dylan zatrzymał auto.- No, udało się nam doskonale - stwierdził, zadowolony.-Wróciliśmy punktualnie na obiad.Bardzo jestem ciekawy,co będzie.Christopher tylko pokiwał głową, zamyślony.- Ja& ekhm& muszę jeszcze porozmawiać z Clive em wyksztusił.- Dzięki za podwiezienie& Alec dodał jeszcze.Dylan uśmiechnął się szeroko, po czym wysiadł.Zgodnieze zwyczajem Hideout, kluczyk zostawił w stacyjce.- Cała przyjemność po mojej stronie& Steve - odparł.-Do zobaczenia!Potem rozkołysanym krokiem ruszył w stronę schodów,pogwizdując melodię ostatniego kawałka, jaki słyszeliw radiu.Christopher zawiesił sobie na ramieniu torbę z laptopem.Tutaj, na dole w kopalni, panował przyjemny chłód.Z całejsiły pragnął zaraz po tej podróży w palącym słońcu spłukaćz siebie cały pot pod prysznicem.Jednak zamiast tegoposzedł do Clive a, który właśnie zgniatał niedopałekpapierosa w blaszanej puszce, służącej mu za popielniczkę.Przez otwartą bramę do środka wdzierał się skwar.Ciepływiatr niósł kurz i piach, osadzające się w prowadnicachbramy.- No i co? - zapytał Clive.- Wszystko się udało?- Tak - odparł Christopher jak najbardziej.- Straszny dzisiaj upał, prawda? Taki dzień, że człowiekpołożyłby się na plaży.- Możliwe.- Do tej pory nie zrozumiał, co też ludzietakiego widzą w leżeniu na plaży i prażeniu się w słońcu.Clive chwycił szczotkę, aby wyczyścić prowadnice.Zegar na monitorze pokazywał, że niedługo zakończy sięślepa faza, a do tego czasu brama powinna zostaćzamknięta.- Panie Tucker? - zapytał Christopher.- Tak?- Mówił mi pan kiedyś, że ma pan u mnie dług. 48 | Niedługo przed kolacją Christopher wreszcie siępojawił.Serenity nie widziała go przez cały dzień, słyszałatylko, że gdzieś pojechał.- Mogę z tobą porozmawiać? - zapytał półgłosem.Dziewczyna przyjrzała mu się uważnie.Zachowywał sięjakoś inaczej niż zwykle- Co się stało?- Nie tutaj.Chodzmy gdzieś, gdzie każdego słowa niesłychać z odległości stu kroków.To wcale nie było takie łatwe.Rzeczywiście, kiedy szło sięlabiryntem korytarzy, ciągle się słyszało, jak ktoś mamrocze,chichocze albo coś mówi, skądś dobiegały odgłosy krokówalbo urywki słów.Jednak Christopher już odpowiedniowcześniej znalazł stosowne miejsce.Serenity ruszyła za nimna dół, na najniższy poziom, gdzie zaciągnął ją w miejscestanowiące całkowite przeciwieństwo romantycznejscenerii: małego, ciasnego i pełnego maszyn, któreszumiały, trzeszczały i pachniały elektrycznością.W przyćmionym świetle jarzeniówek widać było tabliceostrzegające przed wysokim napięciem, umieszczone naskrzynkach rozdzielczych i kable grube na kciuk, ciągnącesię we wszystkie strony po zgrubnie ociosanych ścianach.Wszystko najwyrazniej stanowiło część systemuzaopatrywania Hideout w prąd elektryczny.Serenity miałanawet wrażenie, że słyszy szum podziemnego strumienia,dobiegający spod metalowej klapy.Tu jednak nikt nie usłyszy, o czym będą rozmawiać.- Dobra powiedziała i westchnęła.- O co chodzi?- Opuszczam Hideout - oznajmił Christopher.- Muszęodszukać Pentabyte-Mana i dowiedzieć się, co takiego jestw jego danych, czego tak bardzo boi się Koherencja.Serenity miała wrażenie, że od elektryczności aż jeżą jejsię włosy na ciele.- Co?- I chciałbym ciągnął - żebyś wyruszyła ze mną.Poczuła, że włosy rzeczywiście stają jej dęba.A może takjej się tylko wydawało.O czym on w ogóle mówi? Najchętniejby gdzieś usiadła, ale wolała tutaj niczego nie dotykać.- Christopherze - powiedziała - jeśli chcesz szukaćPentabyte-Mana, musisz jechać do Europy.Jak chcesz tozrobić?Zbył ją machnięciem ręki.- To akurat jest najmniejszy problem.W głowie Serenity aż kotłowało się od myśli.On chce takpo prostu zwiać? Przecież nie może tak po prostu zwiać!A potem z opóznieniem dotarło do niej, co jeszczepowiedział.- Ja? Ja mam z tobą jechać? Mówisz poważnie?- Tak.- Ale dokąd.- Chętnie by nim potrząsnęła za to, że takodpowiada pojedynczymi słowami. I jak miałabym cipomóc?- Nie chodzi o to, żebyś mi pomogła, ale o twojebezpieczeństwo.- Tu przecież jestem bezpieczna.Christopher spojrzał na nią z powagą.- Serenity, to, co planuje twój ojciec, się nie uda.Wszystko, co przemyślał, Koherencja przemyślała już dawnotemu i podjęła odpowiednie środki zaradcze.Gwarantuję.A kiedy on albo ktokolwiek inny zostanie schwytany, Hideoutprzestanie być bezpieczne.- A ty chcesz odejść i pozostawić innych własnemulosowi? - zapytała Serenity ze zdumieniem.Christopher potrząsnął głową.- Ruszam, bo chcę się dowiedzieć& muszę siędowiedzieć, czego boi się Koherencja - powiedział.I muszę to zrobić teraz.Każdy kolejny dzień może być tymjednym dniem za dużo.Nagle poczuła, że nie jest w stanie złapać oddechu.- Ale moi rodzice& Kyle& wszyscy ludzie tutaj& Przecieżnie możesz tak po prostu odejść, wiedząc, że w najgorszymwypadku&- Przygotowałem kilka rzeczy na najgorszy wypadek -oznajmił, w sposób dający jasno do zrozumienia, że już nicwięcej nie może powiedzieć.- Obiecałem jednak bronić cięprzed Koherencją tak dobrze, jak tylko będę potrafił.Dlategoproszę cię, żebyś ze mną ruszyła.Serenity wydało się, że w jej głowie przekrzykują siętysiące głosów.Nie rób tego, mówił rozum, mówiła logika,mówił zdrowy rozsądek.Bezpieczniejsza jesteś w grupie, a niewędrując po świecie z siedemnastoletnim dziwakiem.Christopher patrzył na nią, czekał na decyzję.A wśród tych wszystkich głosów był też taki jeden,całkowicie pewny, że pójdzie z Christopherem, że w ogólenie ma co się zastanawiać, bo decyzja dawno już zapadła.- Kiedy chcesz jechać? - zapytała z wyschniętymi ustami.- Dzisiaj, godzinę po północy.Poczuła drżenie w piersi, zaraz pod szyją.- Tak na łapu-capu?- Tak to już bywa z ucieczkami.- Mogę się jeszcze pożegnać?- Nie - odpowiedział.- Ani słowa nikomu.Możesznapisać list i zostawić w swoim pokoju.Nic poza tym.To było straszne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Aleca i Steve a. Uśmiechnął się szeroko.-Steve to ty.Opowiadałem jej, że studiujesz informatykę, alemusisz ostro zakuwać, żeby cię nie wylali, dlatego całe dniesiedzisz nad tą cholerną pracą domową.Christopher spojrzał na niego i ku swojemu zdumieniupojął, że sam od razu by w coś takiego uwierzył.Rzeczywiście, ten facet zdołałby zaprowadzić grupęw bezpieczne miejsce, nieważne, gdzie by się znajdowało.- Dobra - oznajmił, zamykając laptop.- Ruszajmy.Chciałbym znalezć jakiś urząd pocztowy.Muszę jeszczewysłać list.- List? - w głosie Dylana prawie zabrzmiało oburzenie.Christopher wymacał kopertę w kieszeni koszuli.Schowany w niej tekst szlifował przez pół nocy.- Właśnie tak powiedział. Stary, dobry list. 47 | Kiedy wrócili, Clive Tucker stał w otwartychprzesuwanych drzwiach.Palił papierosa, a gdy wjeżdżali,pomachał im na powitanie.Dla odmiany nie miał teraz nasobie któregoś ze swoich obrzydliwych kombinezonów, alekoszulę w okropny, kwiecisty wzór i krótkie spodenki,z których wystawały blade, bocianie nóżki.Zarost, splecionyw kunsztowne warkocze, wisiał mu do pasa.Christopher odruchowo wziął głęboki oddech.Właśnie sięzastanawiał, gdzie mógłby znalezć Clive a, a ten pojawił sięjak na zamówienie! Chłopak chętnie by jeszcze niecoodsunął od siebie to, co planował zrobić.Jednak teraz niemiał już innego wyjścia.Teraz musiał udowodnić, żenaprawdę jest zdecydowany na to wszystko.Dylan zatrzymał auto.- No, udało się nam doskonale - stwierdził, zadowolony.-Wróciliśmy punktualnie na obiad.Bardzo jestem ciekawy,co będzie.Christopher tylko pokiwał głową, zamyślony.- Ja& ekhm& muszę jeszcze porozmawiać z Clive em wyksztusił.- Dzięki za podwiezienie& Alec dodał jeszcze.Dylan uśmiechnął się szeroko, po czym wysiadł.Zgodnieze zwyczajem Hideout, kluczyk zostawił w stacyjce.- Cała przyjemność po mojej stronie& Steve - odparł.-Do zobaczenia!Potem rozkołysanym krokiem ruszył w stronę schodów,pogwizdując melodię ostatniego kawałka, jaki słyszeliw radiu.Christopher zawiesił sobie na ramieniu torbę z laptopem.Tutaj, na dole w kopalni, panował przyjemny chłód.Z całejsiły pragnął zaraz po tej podróży w palącym słońcu spłukaćz siebie cały pot pod prysznicem.Jednak zamiast tegoposzedł do Clive a, który właśnie zgniatał niedopałekpapierosa w blaszanej puszce, służącej mu za popielniczkę.Przez otwartą bramę do środka wdzierał się skwar.Ciepływiatr niósł kurz i piach, osadzające się w prowadnicachbramy.- No i co? - zapytał Clive.- Wszystko się udało?- Tak - odparł Christopher jak najbardziej.- Straszny dzisiaj upał, prawda? Taki dzień, że człowiekpołożyłby się na plaży.- Możliwe.- Do tej pory nie zrozumiał, co też ludzietakiego widzą w leżeniu na plaży i prażeniu się w słońcu.Clive chwycił szczotkę, aby wyczyścić prowadnice.Zegar na monitorze pokazywał, że niedługo zakończy sięślepa faza, a do tego czasu brama powinna zostaćzamknięta.- Panie Tucker? - zapytał Christopher.- Tak?- Mówił mi pan kiedyś, że ma pan u mnie dług. 48 | Niedługo przed kolacją Christopher wreszcie siępojawił.Serenity nie widziała go przez cały dzień, słyszałatylko, że gdzieś pojechał.- Mogę z tobą porozmawiać? - zapytał półgłosem.Dziewczyna przyjrzała mu się uważnie.Zachowywał sięjakoś inaczej niż zwykle- Co się stało?- Nie tutaj.Chodzmy gdzieś, gdzie każdego słowa niesłychać z odległości stu kroków.To wcale nie było takie łatwe.Rzeczywiście, kiedy szło sięlabiryntem korytarzy, ciągle się słyszało, jak ktoś mamrocze,chichocze albo coś mówi, skądś dobiegały odgłosy krokówalbo urywki słów.Jednak Christopher już odpowiedniowcześniej znalazł stosowne miejsce.Serenity ruszyła za nimna dół, na najniższy poziom, gdzie zaciągnął ją w miejscestanowiące całkowite przeciwieństwo romantycznejscenerii: małego, ciasnego i pełnego maszyn, któreszumiały, trzeszczały i pachniały elektrycznością.W przyćmionym świetle jarzeniówek widać było tabliceostrzegające przed wysokim napięciem, umieszczone naskrzynkach rozdzielczych i kable grube na kciuk, ciągnącesię we wszystkie strony po zgrubnie ociosanych ścianach.Wszystko najwyrazniej stanowiło część systemuzaopatrywania Hideout w prąd elektryczny.Serenity miałanawet wrażenie, że słyszy szum podziemnego strumienia,dobiegający spod metalowej klapy.Tu jednak nikt nie usłyszy, o czym będą rozmawiać.- Dobra powiedziała i westchnęła.- O co chodzi?- Opuszczam Hideout - oznajmił Christopher.- Muszęodszukać Pentabyte-Mana i dowiedzieć się, co takiego jestw jego danych, czego tak bardzo boi się Koherencja.Serenity miała wrażenie, że od elektryczności aż jeżą jejsię włosy na ciele.- Co?- I chciałbym ciągnął - żebyś wyruszyła ze mną.Poczuła, że włosy rzeczywiście stają jej dęba.A może takjej się tylko wydawało.O czym on w ogóle mówi? Najchętniejby gdzieś usiadła, ale wolała tutaj niczego nie dotykać.- Christopherze - powiedziała - jeśli chcesz szukaćPentabyte-Mana, musisz jechać do Europy.Jak chcesz tozrobić?Zbył ją machnięciem ręki.- To akurat jest najmniejszy problem.W głowie Serenity aż kotłowało się od myśli.On chce takpo prostu zwiać? Przecież nie może tak po prostu zwiać!A potem z opóznieniem dotarło do niej, co jeszczepowiedział.- Ja? Ja mam z tobą jechać? Mówisz poważnie?- Tak.- Ale dokąd.- Chętnie by nim potrząsnęła za to, że takodpowiada pojedynczymi słowami. I jak miałabym cipomóc?- Nie chodzi o to, żebyś mi pomogła, ale o twojebezpieczeństwo.- Tu przecież jestem bezpieczna.Christopher spojrzał na nią z powagą.- Serenity, to, co planuje twój ojciec, się nie uda.Wszystko, co przemyślał, Koherencja przemyślała już dawnotemu i podjęła odpowiednie środki zaradcze.Gwarantuję.A kiedy on albo ktokolwiek inny zostanie schwytany, Hideoutprzestanie być bezpieczne.- A ty chcesz odejść i pozostawić innych własnemulosowi? - zapytała Serenity ze zdumieniem.Christopher potrząsnął głową.- Ruszam, bo chcę się dowiedzieć& muszę siędowiedzieć, czego boi się Koherencja - powiedział.I muszę to zrobić teraz.Każdy kolejny dzień może być tymjednym dniem za dużo.Nagle poczuła, że nie jest w stanie złapać oddechu.- Ale moi rodzice& Kyle& wszyscy ludzie tutaj& Przecieżnie możesz tak po prostu odejść, wiedząc, że w najgorszymwypadku&- Przygotowałem kilka rzeczy na najgorszy wypadek -oznajmił, w sposób dający jasno do zrozumienia, że już nicwięcej nie może powiedzieć.- Obiecałem jednak bronić cięprzed Koherencją tak dobrze, jak tylko będę potrafił.Dlategoproszę cię, żebyś ze mną ruszyła.Serenity wydało się, że w jej głowie przekrzykują siętysiące głosów.Nie rób tego, mówił rozum, mówiła logika,mówił zdrowy rozsądek.Bezpieczniejsza jesteś w grupie, a niewędrując po świecie z siedemnastoletnim dziwakiem.Christopher patrzył na nią, czekał na decyzję.A wśród tych wszystkich głosów był też taki jeden,całkowicie pewny, że pójdzie z Christopherem, że w ogólenie ma co się zastanawiać, bo decyzja dawno już zapadła.- Kiedy chcesz jechać? - zapytała z wyschniętymi ustami.- Dzisiaj, godzinę po północy.Poczuła drżenie w piersi, zaraz pod szyją.- Tak na łapu-capu?- Tak to już bywa z ucieczkami.- Mogę się jeszcze pożegnać?- Nie - odpowiedział.- Ani słowa nikomu.Możesznapisać list i zostawić w swoim pokoju.Nic poza tym.To było straszne [ Pobierz całość w formacie PDF ]