[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Na twoim miejscu trzymałbym się piwa i napojów fermentowanych i destylowanych na własnej planecie, na pewno je mają.Niektóre drinki mogłyby ci naprawdę dokopać – nie ten metabolizm, wiesz.– Dziękuję za radę – odparła, gdy ruszyli z powrotem do innych.– Naprawdę? – spytał cynicznie Andurs.– Zmienili nam plan lotów.Startujemy jutro o dziesiątej według czasu bazy.Pospieszny transport.Stacja Przesiadkowa Regulus.Mogłabyś skorzystać z gwarancji kredytowej Cechu i, jeśli masz ochotę, przelecieć całą Drogę Mleczną.– Wolę zostać tutaj i zobaczyć, co się stanie.– Sprawdzałaś już jakieś dane? – zniżył głos, bo zbliżali się do stołu.– Wystarczająco dużo.– Nieważne, co wyczytasz – nigdy nie będzie to cała prawda ani nawet jej dostateczna część – ton głosu Andursa był bardzo surowy.– Zgodnie z prawem FPR muszą ujawnić wszelkie zagrożenia, związane z uprawianiem zawodu.Andurs prychnął tylko, ale dotarli już do stołu i natychmiast stracił ochotę do dalszej dyskusji.Właśnie przedstawiano ją inżynierowi pokładowemu, którego wcześniej nie znała, gdy dostrzegła nagłe napięcie na twarzach nadzorcy załadunku i drugiego oficera.Zaciekawiona, obejrzała się przez ramię.Dwóch mężczyzn i kobieta przyglądali się oblegającym stoły przybyszom.Uwagę Killashandry przyciągnęły nie ich zniszczone, poplamione ubrania, znoszone buty i zaniedbane włosy, choć był to dość niezwykły widok w społeczeństwie, które ceni schludność i zapewnia wszystkim niedrogą, porządną odzież.Oszołomiła ją arogancka postawa trójki, wyniosłość, która wykluczała z ich kręgu całą resztę świata, bystrość spojrzenia, jakim omiatali całą salę, włączając w to także jej osobę.Znieruchomiałe na krótko pomieszczenie ożywiło się, gdy trio ruszyło zdecydowanym krokiem w stronę narożnego stołu, gdzie, jak dostrzegła Killashandra, siedziało już dwoje równie niezwykłych osób.– Jak sądzicie, kto to? – spytała głupio.Jeszcze nie skończyła mówić, gdy domyśliła się odpowiedzi, bowiem widziała już podobną wyniosłość, taki sam wewnętrzny blask u Carrika.– Śpiewacy, tak?– Owszem – odparł bezdźwięcznie nadzorca ładunków.– Czy zawsze tak się zachowują?– A jaki był twój przyjaciel Carrik? – odparował Andurs.– Niezupełnie taki.– Zatem stanowił absolutny wyjątek – odrzekł oficer.– Najgorsi są zaraz po powrocie z gór.Jak ci tutaj.Na szczęście dla nas, kapitanie, są jeszcze dwa monasteriańskie statki.Zabiorą ich stąd.Andurs przytaknął, po czym, jakby chcąc się upewnić, że Killashandra nie będzie ciągnąć dalej drażliwego tematu, zasypał swą załogę gradem pytań o załadunek, rachunki i zapasy.Zrozumiała, o co mu chodziło, i zajęła się jedzeniem.Ale co chwila rzucała zaciekawione spojrzenia w stronę fascynującej grupki.Dodatkowo zaskoczył ją fakt, że ludzie ci wyraźnie nie mieli sobie zbyt wiele do powiedzenia, choć przecież trzymali się razem.Nie odchodzili też od stołu na dłużej niż potrzeba, by zamówić od razu kilka dzbanków wina.Zupełnie nie zwracali uwagi na tłum, z wolna wypełniający kantynę.Ponieważ panował nieustanny ruch, wokół rozbrzmiewały powitania przyjaciół i dobroduszne żarciki przerzucane pomiędzy stołami, Killashandra zdołała dokonać pewnych ocen.Wszystko wskazywało na to, że pomiędzy mieszkańcami Bazy, nieważne, czy byli członkami Cechu, czy nie, a przybyszami istniała serdeczna więź.Rozmaite kolory i oznaczenia umożliwiały rozróżnienie funkcji i zawodów otaczających ją ludzi.Podróżnicy ubierali się wedle własnego widzimisię oraz stylu i mody kilkudziesięciu kultur i profesji.Personel statków wyróżniał się tradycyjnymi ciemnymi mundurami, stanowiącymi surowy akcent w orgii barw i krojów.W głównym foyer pojawiło się kilku przyodzianych w podtrzymującą życie aparaturę obcych, szybko jednak zniknęli w odrębnych pomieszczeniach restauracji, przystosowanych do bardziej egzotycznych potrzeb.Po skończeniu posiłku i dopiciu drinków oficerowie przeprosili i odeszli, tłumacząc się obowiązkami przedstartowymi.Andurs pożegnał ich ogólnym gestem, po czym zwrócił się do Killashandry.– Widzisz, co by się stało, gdybyś nadal upierała się przy pomyśle zostanie śpiewaczką?– Co? – spytała niewinnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.– Na twoim miejscu trzymałbym się piwa i napojów fermentowanych i destylowanych na własnej planecie, na pewno je mają.Niektóre drinki mogłyby ci naprawdę dokopać – nie ten metabolizm, wiesz.– Dziękuję za radę – odparła, gdy ruszyli z powrotem do innych.– Naprawdę? – spytał cynicznie Andurs.– Zmienili nam plan lotów.Startujemy jutro o dziesiątej według czasu bazy.Pospieszny transport.Stacja Przesiadkowa Regulus.Mogłabyś skorzystać z gwarancji kredytowej Cechu i, jeśli masz ochotę, przelecieć całą Drogę Mleczną.– Wolę zostać tutaj i zobaczyć, co się stanie.– Sprawdzałaś już jakieś dane? – zniżył głos, bo zbliżali się do stołu.– Wystarczająco dużo.– Nieważne, co wyczytasz – nigdy nie będzie to cała prawda ani nawet jej dostateczna część – ton głosu Andursa był bardzo surowy.– Zgodnie z prawem FPR muszą ujawnić wszelkie zagrożenia, związane z uprawianiem zawodu.Andurs prychnął tylko, ale dotarli już do stołu i natychmiast stracił ochotę do dalszej dyskusji.Właśnie przedstawiano ją inżynierowi pokładowemu, którego wcześniej nie znała, gdy dostrzegła nagłe napięcie na twarzach nadzorcy załadunku i drugiego oficera.Zaciekawiona, obejrzała się przez ramię.Dwóch mężczyzn i kobieta przyglądali się oblegającym stoły przybyszom.Uwagę Killashandry przyciągnęły nie ich zniszczone, poplamione ubrania, znoszone buty i zaniedbane włosy, choć był to dość niezwykły widok w społeczeństwie, które ceni schludność i zapewnia wszystkim niedrogą, porządną odzież.Oszołomiła ją arogancka postawa trójki, wyniosłość, która wykluczała z ich kręgu całą resztę świata, bystrość spojrzenia, jakim omiatali całą salę, włączając w to także jej osobę.Znieruchomiałe na krótko pomieszczenie ożywiło się, gdy trio ruszyło zdecydowanym krokiem w stronę narożnego stołu, gdzie, jak dostrzegła Killashandra, siedziało już dwoje równie niezwykłych osób.– Jak sądzicie, kto to? – spytała głupio.Jeszcze nie skończyła mówić, gdy domyśliła się odpowiedzi, bowiem widziała już podobną wyniosłość, taki sam wewnętrzny blask u Carrika.– Śpiewacy, tak?– Owszem – odparł bezdźwięcznie nadzorca ładunków.– Czy zawsze tak się zachowują?– A jaki był twój przyjaciel Carrik? – odparował Andurs.– Niezupełnie taki.– Zatem stanowił absolutny wyjątek – odrzekł oficer.– Najgorsi są zaraz po powrocie z gór.Jak ci tutaj.Na szczęście dla nas, kapitanie, są jeszcze dwa monasteriańskie statki.Zabiorą ich stąd.Andurs przytaknął, po czym, jakby chcąc się upewnić, że Killashandra nie będzie ciągnąć dalej drażliwego tematu, zasypał swą załogę gradem pytań o załadunek, rachunki i zapasy.Zrozumiała, o co mu chodziło, i zajęła się jedzeniem.Ale co chwila rzucała zaciekawione spojrzenia w stronę fascynującej grupki.Dodatkowo zaskoczył ją fakt, że ludzie ci wyraźnie nie mieli sobie zbyt wiele do powiedzenia, choć przecież trzymali się razem.Nie odchodzili też od stołu na dłużej niż potrzeba, by zamówić od razu kilka dzbanków wina.Zupełnie nie zwracali uwagi na tłum, z wolna wypełniający kantynę.Ponieważ panował nieustanny ruch, wokół rozbrzmiewały powitania przyjaciół i dobroduszne żarciki przerzucane pomiędzy stołami, Killashandra zdołała dokonać pewnych ocen.Wszystko wskazywało na to, że pomiędzy mieszkańcami Bazy, nieważne, czy byli członkami Cechu, czy nie, a przybyszami istniała serdeczna więź.Rozmaite kolory i oznaczenia umożliwiały rozróżnienie funkcji i zawodów otaczających ją ludzi.Podróżnicy ubierali się wedle własnego widzimisię oraz stylu i mody kilkudziesięciu kultur i profesji.Personel statków wyróżniał się tradycyjnymi ciemnymi mundurami, stanowiącymi surowy akcent w orgii barw i krojów.W głównym foyer pojawiło się kilku przyodzianych w podtrzymującą życie aparaturę obcych, szybko jednak zniknęli w odrębnych pomieszczeniach restauracji, przystosowanych do bardziej egzotycznych potrzeb.Po skończeniu posiłku i dopiciu drinków oficerowie przeprosili i odeszli, tłumacząc się obowiązkami przedstartowymi.Andurs pożegnał ich ogólnym gestem, po czym zwrócił się do Killashandry.– Widzisz, co by się stało, gdybyś nadal upierała się przy pomyśle zostanie śpiewaczką?– Co? – spytała niewinnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]