[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Życzę ci dużo sukcesów i szczęścia w twojej krainie i wiem, że kiedy nadejdzie twój czas rządzenia.Dor zrobił lekceważący gest.Nauczył się wiele tutaj - więcej nie chciałby.Nie chciał myśleć o byciu Królem.- Mam dla ciebie prezent - powiedział Skoczek, wręczając Królowi pudełko.- To jest układanka - arras, którą dał mi Mistrz Zombich.Nie mogę zabrać tego ze sobą.Proszę, żebyś złożył ją w wolnej chwili i powiesił na ścianie w jakimkolwiek pokoju, gdzie będzie pasowała.To dostarczy ci wielu godzin przyjemności.- Zawsze będzie miała honorowe miejsce - powiedział Król przyjmując dar.Wtem Dor pomyślał o czymś.- Ja również mam pewien ważny przedmiot.Nie mogę zabrać go ze sobą.Ale mogę go odzyskać po ośmiuset latach, jeżeli będziesz tak miły i zaklniesz go do arrasu.- To żaden problem - powiedział Król Roogna.- Dor wręczył mu fiolkę z eliksirem, który miał przywrócić zombiemu życie.- Spowoduję, że odpowie na słowa “Wybawca Xanth”.- Dziękuję - skłonił się zażenowany Dor.Wszedł na blanki, żeby pożegnać się z centaurami.Oczywiście nie znalazł tam Cedryka, który wrócił do domu.Ale był ogr Egor i Dor ostrożnie potrząsnął jego olbrzymią kościstą ręką.To było wszystko.Dor nie celebrował zbytnio pożegnań ani powitań.Odeszli z Zamku przez opuszczone, poryte wybuchami pole bitewne i zbliżyli się do bujnej trawy na skraju.Skoczek, bardziej czujny od Dora, powstrzymał go w ostatniej chwili od zerwania niebezpiecznej trawki.Byli z powrotem w dżungli.W prastarej, gęstej puszczy, gdzie mało zważano na zło.W pewien sposób przypominała dom.Systematycznie przedzierali się przez las, unikając zasadzek, ciągłych niebezpieczeństw i niszczących pułapek w rutynowy sposób.Dor stwierdził, że ogarnia go coraz większy smutek.Pomyślał o tym i w końcu znalazł odpowiedź.- To o ciebie chodzi, Skoczku - powiedział.- Jesteśmy prawie w domu.Ale tam ja jestem chłopcem, a ty małym pajączkiem.Nigdy więcej się nie zobaczymy! - I poczuł, że napływają mu do oczu dziecięce łzy.- Och, Skoczku, jesteś moim najlepszym przyjacielem.Byłeś ze mną podczas największej i najstraszniejszej przygody mojego życia, i.i.- Dziękuję ci za twoją troskę - zaświergotał pająk.- Ale nie musimy być rozdzieleni całkowicie.Mój dom jest w arrasie.Jest tam wiele tłustych, leniwych robaków próbujących przegryźć nitki, a teraz mam specjalny powód, żeby ich przed tym powstrzymać.Szukaj mnie tam, a z pewnością znajdziesz.- Ale - ale za trzy miesiące ja będę jedynie starszym chłopcem - a ty umrzesz!- Taka jest moja długość życia - zapewnił go Skoczek.- Będę żył w tym czasie tak samo intensywnie, jak ty w ciągu następnych dwudziestu lat.Powiem o tobie moim potomkom.Jestem ci wdzięczny, że ta przygoda dała mi szansę poznania twojego światopoglądu.W innym przypadku nigdy nie zdawałbym sobie sprawy, że takie gigantyczne gatunki posiadają inteligencję, a także uczucia.To była wspaniała i satysfakcjonująca nauka dla mnie.- I dla mnie! - wykrzyknął Dor.Potem spontanicznie podał mu rękę.Pająk poważnie uniósł przednią nogę i potrząsnął ręką Dora.12.POWRÓTW jednej chwili Dor kołysał się na jedwabiu pająka nad mniejszą i rozpadliną, w drugiej już stał na podłodze Zamku Roogna w pokoju przyjęć przed arrasem.- Czy to ty, Dor? - zapytał znajomy głos.Dor rozejrzał się dookoła i wypatrzył małą humanoidalną figurkę.- Oczywiście, że to ja, Grundy - powiedział golem.- Któż inny mógłby to być?- Mózgo-koral, oczywiście.To nim było to ciało przez ostatnie dwa tygodnie.Oczywiście.Dor szybko uporządkował myśli.Nie był już wielkim, umięśnionym Mundańczykiem.Był małym, dwunastoletnim chłopcem o długich, cienkich nogach.W swoim własnym ciele.Oczywiście za jakiś czas wyrośnie.Kątem oka zerknął na arras, szukając Skoczka.Pająk powinien być tam, gdzie się znajdowali, kiedy zaklęcie się odwróciło - w puszczy.Ale była tam jakaś kropka.Dor przysunął się i dostrzegł maleńkie stworzenie.Tak małe, że mógł je rozgnieść czubkiem najmniejszego palca.Nie, nigdy nie zrobiłby takiej rzeczy! Stworzonko uniosło cienką jak włos przednią nóżkę i pomachało.- Mówi, że dziwnie wyglądasz w swojej prawdziwej formie - powiedział Grundy.- Mówi.- Nie potrzebuję tłumaczenia! - parsknął Dor.Nagle oślepiły go łzy napływające do oczu.Czy była to radość, czy smutek - nie mógł określić.- Ja.zobaczę się z tobą znowu, Skoczku.Wkrótce! Za kilka dni - kilka miesięcy w twoim czasie - myślę - Och, Skoczku!- Kto martwiłby się o jakiegoś niemego robaka? - zapytał Grundy.Dor zacisnął pięść, doświadczając przez chwilę pokusy rozgniecenia golema na papkę, z której był zrobiony.Ale zapanował nad sobą.Skąd Grundy mógł wiedzieć, co znaczy Skoczek dla Dora! Grundy był staroświecki i nie oświecony.Dor nie mógł nic zrobić.Pająk miał swoje własne życie, a Dor własne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Życzę ci dużo sukcesów i szczęścia w twojej krainie i wiem, że kiedy nadejdzie twój czas rządzenia.Dor zrobił lekceważący gest.Nauczył się wiele tutaj - więcej nie chciałby.Nie chciał myśleć o byciu Królem.- Mam dla ciebie prezent - powiedział Skoczek, wręczając Królowi pudełko.- To jest układanka - arras, którą dał mi Mistrz Zombich.Nie mogę zabrać tego ze sobą.Proszę, żebyś złożył ją w wolnej chwili i powiesił na ścianie w jakimkolwiek pokoju, gdzie będzie pasowała.To dostarczy ci wielu godzin przyjemności.- Zawsze będzie miała honorowe miejsce - powiedział Król przyjmując dar.Wtem Dor pomyślał o czymś.- Ja również mam pewien ważny przedmiot.Nie mogę zabrać go ze sobą.Ale mogę go odzyskać po ośmiuset latach, jeżeli będziesz tak miły i zaklniesz go do arrasu.- To żaden problem - powiedział Król Roogna.- Dor wręczył mu fiolkę z eliksirem, który miał przywrócić zombiemu życie.- Spowoduję, że odpowie na słowa “Wybawca Xanth”.- Dziękuję - skłonił się zażenowany Dor.Wszedł na blanki, żeby pożegnać się z centaurami.Oczywiście nie znalazł tam Cedryka, który wrócił do domu.Ale był ogr Egor i Dor ostrożnie potrząsnął jego olbrzymią kościstą ręką.To było wszystko.Dor nie celebrował zbytnio pożegnań ani powitań.Odeszli z Zamku przez opuszczone, poryte wybuchami pole bitewne i zbliżyli się do bujnej trawy na skraju.Skoczek, bardziej czujny od Dora, powstrzymał go w ostatniej chwili od zerwania niebezpiecznej trawki.Byli z powrotem w dżungli.W prastarej, gęstej puszczy, gdzie mało zważano na zło.W pewien sposób przypominała dom.Systematycznie przedzierali się przez las, unikając zasadzek, ciągłych niebezpieczeństw i niszczących pułapek w rutynowy sposób.Dor stwierdził, że ogarnia go coraz większy smutek.Pomyślał o tym i w końcu znalazł odpowiedź.- To o ciebie chodzi, Skoczku - powiedział.- Jesteśmy prawie w domu.Ale tam ja jestem chłopcem, a ty małym pajączkiem.Nigdy więcej się nie zobaczymy! - I poczuł, że napływają mu do oczu dziecięce łzy.- Och, Skoczku, jesteś moim najlepszym przyjacielem.Byłeś ze mną podczas największej i najstraszniejszej przygody mojego życia, i.i.- Dziękuję ci za twoją troskę - zaświergotał pająk.- Ale nie musimy być rozdzieleni całkowicie.Mój dom jest w arrasie.Jest tam wiele tłustych, leniwych robaków próbujących przegryźć nitki, a teraz mam specjalny powód, żeby ich przed tym powstrzymać.Szukaj mnie tam, a z pewnością znajdziesz.- Ale - ale za trzy miesiące ja będę jedynie starszym chłopcem - a ty umrzesz!- Taka jest moja długość życia - zapewnił go Skoczek.- Będę żył w tym czasie tak samo intensywnie, jak ty w ciągu następnych dwudziestu lat.Powiem o tobie moim potomkom.Jestem ci wdzięczny, że ta przygoda dała mi szansę poznania twojego światopoglądu.W innym przypadku nigdy nie zdawałbym sobie sprawy, że takie gigantyczne gatunki posiadają inteligencję, a także uczucia.To była wspaniała i satysfakcjonująca nauka dla mnie.- I dla mnie! - wykrzyknął Dor.Potem spontanicznie podał mu rękę.Pająk poważnie uniósł przednią nogę i potrząsnął ręką Dora.12.POWRÓTW jednej chwili Dor kołysał się na jedwabiu pająka nad mniejszą i rozpadliną, w drugiej już stał na podłodze Zamku Roogna w pokoju przyjęć przed arrasem.- Czy to ty, Dor? - zapytał znajomy głos.Dor rozejrzał się dookoła i wypatrzył małą humanoidalną figurkę.- Oczywiście, że to ja, Grundy - powiedział golem.- Któż inny mógłby to być?- Mózgo-koral, oczywiście.To nim było to ciało przez ostatnie dwa tygodnie.Oczywiście.Dor szybko uporządkował myśli.Nie był już wielkim, umięśnionym Mundańczykiem.Był małym, dwunastoletnim chłopcem o długich, cienkich nogach.W swoim własnym ciele.Oczywiście za jakiś czas wyrośnie.Kątem oka zerknął na arras, szukając Skoczka.Pająk powinien być tam, gdzie się znajdowali, kiedy zaklęcie się odwróciło - w puszczy.Ale była tam jakaś kropka.Dor przysunął się i dostrzegł maleńkie stworzenie.Tak małe, że mógł je rozgnieść czubkiem najmniejszego palca.Nie, nigdy nie zrobiłby takiej rzeczy! Stworzonko uniosło cienką jak włos przednią nóżkę i pomachało.- Mówi, że dziwnie wyglądasz w swojej prawdziwej formie - powiedział Grundy.- Mówi.- Nie potrzebuję tłumaczenia! - parsknął Dor.Nagle oślepiły go łzy napływające do oczu.Czy była to radość, czy smutek - nie mógł określić.- Ja.zobaczę się z tobą znowu, Skoczku.Wkrótce! Za kilka dni - kilka miesięcy w twoim czasie - myślę - Och, Skoczku!- Kto martwiłby się o jakiegoś niemego robaka? - zapytał Grundy.Dor zacisnął pięść, doświadczając przez chwilę pokusy rozgniecenia golema na papkę, z której był zrobiony.Ale zapanował nad sobą.Skąd Grundy mógł wiedzieć, co znaczy Skoczek dla Dora! Grundy był staroświecki i nie oświecony.Dor nie mógł nic zrobić.Pająk miał swoje własne życie, a Dor własne [ Pobierz całość w formacie PDF ]