[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiedziałeś o tym?- W celu? A cóż to takiego?- Wiązka energii skierowana była bezpośrednio na stację odbiorczą na Ziemi.Utrzymałeś ją w tym położeniu przez cały czas trwania sztormu.- A co to właściwie jest, ta stacja odbiorcza?- Na Ziemi.Stacja odbiorcza na Ziemi - bełkotał nieprzytomny ze szczęścia Powell.- Cały czas utrzymywałeś wiązkę w prawidłowym położeniu.- Doprawdy, czasami zastanawiam się, czy warto wyświadczać wam jakąkolwiek grzeczność - powiedział z niesmakiem Cutie.- Wciąż te fantasmagorie! Po prostu utrzymałem wszystkie instrumenty w równowadze, bo taka była wola Pana.Zebrawszy porozrzucane po podłodze papiery odwrócił się i wyszedł.Przez chwilę panowała wymowna cisza.Pierwszy przerwał ją Donovan:- A więc co teraz robimy?Powell był zmęczony, lecz równocześnie czuł się podniesiony na duchu.- Nic.Właśnie pokazał, że doskonale potrafi radzić sobie ze Stacją sam.Nigdy jeszcze nie widziałem, aby ktoś poradził sobie tak dobrze z takim sztormem.- Ale to przecież niczego nie rozwiązuje.Słyszałeś, co plótł o tym swoim Panu.Przecież.- Posłuchaj, Mike.On wykonuje instrukcje Pana utrzymując w prawidłowym położeniu wszystkie mechanizmy Stacji.Przecież my także robiliśmy tylko to.I to własne tłumaczy jego odmowę wykonywania naszych poleceń.Posłuszeństwo jest Prawem Drugim, natomiast niedopuszczenie, aby istotom ludzkim stała się jakakolwiek krzywda, pierwszym.Ale jak może nie dopuścić do jakiejkolwiek krzywdy, jeżeli nawet jej nie zna? To logiczne - robiąc to, co my robiliśmy tu przed nim, czyli utrzymywanie wiązki w celu.Ale jednocześnie wie, że jako istota wyższego rzędu może robić to o wiele lepiej niż my, więc musi nie dopuszczać nas do pulpitu sterowniczego.To nieuniknione, a jednak zgodne z Prawami Robotyki.- To jasne, ale w dalszym ciągu nie doprowadza nas to do niczego.Przecież nie możemy pozwolić mu na kontynuowanie tej jego zabawy z Panem.- A dlaczego nie?- No bo czy ktokolwiek słyszał kiedyś o czymś takim? Jak możemy powierzyć mu Stacje, kiedy on nawet nie wierzy w Ziemię?- Jednak potrafi ją obsługiwać.- No tak, ale.- W gruncie rzeczy co za różnica, w co on właściwie wierzy?Powell uśmiechnął się słabo i niepewnym krokiem skierował w stronę łóżka.Po chwili już spał.- To byłoby nawet proste - mówił Powell, ubierając się równocześnie w kombinezon próżniowy.- Możesz przywozić tu nowe modele QT pojedynczo, wyposażone już oczywiście w rodzaj automatycznego wyłącznika, zapewniającego im działanie przez jakiś tydzień, co umożliwiłoby im zapoznanie się z hm.kultem Pana osobiście u samego Proroka, a potem przewozisz je na inną Stację i ponownie uaktywniasz.Mielibyśmy po dwa QT.Donovan uniósł grubą przesłonę hełmu i posłał mu gniewne spojrzenie.- Zamknij się już i wynośmy się stąd.Nasi zmiennicy czekają a ja nie poczuję się na dobre sobą, dopóki niej poczuję pod stopami Ziemi - po prostu aby się upewnić, że rzeczywiście istnieje.W tej samej chwili drzwi otworzyły się.Donovan mruknął pod nosem zduszone przekleństwo, zatrzasnął przesłonę i odwrócił się do wchodzącego właśnie Cutiego plecami.!Robot zbliżył się powoli w ich stronę.- Odchodzicie? - w jego głosie słychać było wyraźny j żal.Powell skinął krótko głową.- Na nasze miejsce przyjdą inni.Cutie westchnął.Był to dziwny dźwięk, przypominający podmuch wiatru przez metalową kratkę.- No cóż.A więc okres waszej służby się kończy i nadchodzi czas dezintegracji.Oczekiwałem tego, ale.trudno, wola Pana musi być spełniona.Powella zaskoczył smutek w głosie robota.- Nie czeka nas żadna dezintegracja, Cutie.Wracamy po prostu na Ziemię.- To nawet dobrze, że tak myślicie - robot westchnął ponownie.- Dopiero teraz rozumiem mądrość iluzji.Za nic nie chciałbym złamać waszej wiary - nawet gdybym mógł.Odwrócił się i wyszedł - chodzący wyraz współczucia.Powell pokiwał głową i odwrócił się w stronę czekającego niecierpliwie Donovana.Z torbami w dłoniach ruszyli w kierunku zewnętrznego lądowiska.Statek z załogą zmianową już na nich czekał.Franz Muller, zmiennik Powella, powitał ich z chłodną grzecznością.Donovan odwzajemnił się krótkim skinieniem głowy i pośpieszył do kabiny pilotów, aby przejąć stery od Sama Evansa.Powell jeszcze przez chwilę ociągał się przed wejściem na statek.- Jak tam staruszka Ziemia? - zapytał.Było to konwencjonalne pytanie, dlatego też Muller dał konwencjonalną odpowiedź:- Jeszcze się kręci [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Wiedziałeś o tym?- W celu? A cóż to takiego?- Wiązka energii skierowana była bezpośrednio na stację odbiorczą na Ziemi.Utrzymałeś ją w tym położeniu przez cały czas trwania sztormu.- A co to właściwie jest, ta stacja odbiorcza?- Na Ziemi.Stacja odbiorcza na Ziemi - bełkotał nieprzytomny ze szczęścia Powell.- Cały czas utrzymywałeś wiązkę w prawidłowym położeniu.- Doprawdy, czasami zastanawiam się, czy warto wyświadczać wam jakąkolwiek grzeczność - powiedział z niesmakiem Cutie.- Wciąż te fantasmagorie! Po prostu utrzymałem wszystkie instrumenty w równowadze, bo taka była wola Pana.Zebrawszy porozrzucane po podłodze papiery odwrócił się i wyszedł.Przez chwilę panowała wymowna cisza.Pierwszy przerwał ją Donovan:- A więc co teraz robimy?Powell był zmęczony, lecz równocześnie czuł się podniesiony na duchu.- Nic.Właśnie pokazał, że doskonale potrafi radzić sobie ze Stacją sam.Nigdy jeszcze nie widziałem, aby ktoś poradził sobie tak dobrze z takim sztormem.- Ale to przecież niczego nie rozwiązuje.Słyszałeś, co plótł o tym swoim Panu.Przecież.- Posłuchaj, Mike.On wykonuje instrukcje Pana utrzymując w prawidłowym położeniu wszystkie mechanizmy Stacji.Przecież my także robiliśmy tylko to.I to własne tłumaczy jego odmowę wykonywania naszych poleceń.Posłuszeństwo jest Prawem Drugim, natomiast niedopuszczenie, aby istotom ludzkim stała się jakakolwiek krzywda, pierwszym.Ale jak może nie dopuścić do jakiejkolwiek krzywdy, jeżeli nawet jej nie zna? To logiczne - robiąc to, co my robiliśmy tu przed nim, czyli utrzymywanie wiązki w celu.Ale jednocześnie wie, że jako istota wyższego rzędu może robić to o wiele lepiej niż my, więc musi nie dopuszczać nas do pulpitu sterowniczego.To nieuniknione, a jednak zgodne z Prawami Robotyki.- To jasne, ale w dalszym ciągu nie doprowadza nas to do niczego.Przecież nie możemy pozwolić mu na kontynuowanie tej jego zabawy z Panem.- A dlaczego nie?- No bo czy ktokolwiek słyszał kiedyś o czymś takim? Jak możemy powierzyć mu Stacje, kiedy on nawet nie wierzy w Ziemię?- Jednak potrafi ją obsługiwać.- No tak, ale.- W gruncie rzeczy co za różnica, w co on właściwie wierzy?Powell uśmiechnął się słabo i niepewnym krokiem skierował w stronę łóżka.Po chwili już spał.- To byłoby nawet proste - mówił Powell, ubierając się równocześnie w kombinezon próżniowy.- Możesz przywozić tu nowe modele QT pojedynczo, wyposażone już oczywiście w rodzaj automatycznego wyłącznika, zapewniającego im działanie przez jakiś tydzień, co umożliwiłoby im zapoznanie się z hm.kultem Pana osobiście u samego Proroka, a potem przewozisz je na inną Stację i ponownie uaktywniasz.Mielibyśmy po dwa QT.Donovan uniósł grubą przesłonę hełmu i posłał mu gniewne spojrzenie.- Zamknij się już i wynośmy się stąd.Nasi zmiennicy czekają a ja nie poczuję się na dobre sobą, dopóki niej poczuję pod stopami Ziemi - po prostu aby się upewnić, że rzeczywiście istnieje.W tej samej chwili drzwi otworzyły się.Donovan mruknął pod nosem zduszone przekleństwo, zatrzasnął przesłonę i odwrócił się do wchodzącego właśnie Cutiego plecami.!Robot zbliżył się powoli w ich stronę.- Odchodzicie? - w jego głosie słychać było wyraźny j żal.Powell skinął krótko głową.- Na nasze miejsce przyjdą inni.Cutie westchnął.Był to dziwny dźwięk, przypominający podmuch wiatru przez metalową kratkę.- No cóż.A więc okres waszej służby się kończy i nadchodzi czas dezintegracji.Oczekiwałem tego, ale.trudno, wola Pana musi być spełniona.Powella zaskoczył smutek w głosie robota.- Nie czeka nas żadna dezintegracja, Cutie.Wracamy po prostu na Ziemię.- To nawet dobrze, że tak myślicie - robot westchnął ponownie.- Dopiero teraz rozumiem mądrość iluzji.Za nic nie chciałbym złamać waszej wiary - nawet gdybym mógł.Odwrócił się i wyszedł - chodzący wyraz współczucia.Powell pokiwał głową i odwrócił się w stronę czekającego niecierpliwie Donovana.Z torbami w dłoniach ruszyli w kierunku zewnętrznego lądowiska.Statek z załogą zmianową już na nich czekał.Franz Muller, zmiennik Powella, powitał ich z chłodną grzecznością.Donovan odwzajemnił się krótkim skinieniem głowy i pośpieszył do kabiny pilotów, aby przejąć stery od Sama Evansa.Powell jeszcze przez chwilę ociągał się przed wejściem na statek.- Jak tam staruszka Ziemia? - zapytał.Było to konwencjonalne pytanie, dlatego też Muller dał konwencjonalną odpowiedź:- Jeszcze się kręci [ Pobierz całość w formacie PDF ]