[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To było niezłe popołudnie, nawet jeszcze zanim przeżyliśmy tę „małą chwilę grozy”.Garin zgodził się, żeby starszy syn, John, zawiózł nas nad wyrobisko.Czy chłopak był podekscytowany? Przypusz­czam, że gdybym kandydował na stanowisko Pana Bo­ga, młody Garin głosowałby na mnie jak nic.Byli naprawdę fajną rodziną, bardzo przywiązaną do małego, trzeba to podkreślić.To musiało być niesa­mowite, kiedy tak zaczął nagle mówić, ale ilu lu­dzi zdecydowałoby się zmienić z takiego powodu wszystkie plany, tak pod wpływem chwili? A oni zmienili i to - z tego, co wiem - bez najmniejszej sprzeczki.Bachor trajkotał jak najęty przez całą drogę do.wyrobiska.Większość to był bełkot, ale nie wszyst­ko.Mówił w kółko o bohaterach „Bonanzy”, o Ponderosie, bandytach i kopalniach srebra.I o jakimś filmie rysunkowym.„Motorowe gliny” chyba się to nazywało.Pokazał mi figurkę z tego serialu, rudą kobietę z pistoletem laserowym, który można było wyjmować z jej kabury i przytwierdzać do ręki.Cią­gle poklepywał naszego terenowca; mówił, że to „Wóz Sprawiedliwości”.A na to John tak się nadął za kierownicą (piętnaście kilometrów jechał chyba z go­dzinę) i mówi:„A ja jestem Pułkownik Henry.Uwaga, przed nami Korytarz Mocy!”I wszyscy zaczęli się śmiać.Ja też, bo już i mnie się udzieliło to ich ożywienie.Udzieliło się na tyle, że jedna rzecz, którą po­wtarzał, mi umknęła, dotarło to do mnie dopiero później.Mówił cały czas o „starej kopalni”.Na­wet jeśli coś skojarzyłem, pomyślałem chyba, że chodzi o coś z „Bonanzy”, Nigdy by mi nie przy­szło do głowy, że on może mieć na myśli wyrobisko Grzechotnik Jeden, ponieważ nie mógł o nim wie­dzieć! Nawet mieszkańcy Desperation nie wiedzieli, że odsłoniliśmy je przy robotach strzałowych tydzień wcześniej.Cholera, przecież to dlatego mia­łem tyle przewalania tych papierów w niedzielę po południu, bo trzeba było napisać raport dla dyrek­cji generalnej, co odkryliśmy i jakie są możliwo­ści dalszego działania.Kiedy sobie uzmysłowiłem, że Seth Garin mógł mó­wić o Grzechotniku Jeden, przypomniałem sobie, iż wparował do biura, jak gdyby był tam już z tysiąc razy.Popędził prosto do zdjęć lotniczych.Aż mnie przeszedł dreszcz, ale jeszcze bardziej mnie zmro­ziło po czymś, co zobaczyłem, gdy już rodzina Garinów odjechała do Carson.Zaraz do tego wrócę.Kiedy dotarliśmy do podnóża hałdy, zamieniłem się z Johnem miejscami, po czym pojechałem drogą dla sprzętu, całą porządnie wysypaną żwirem i szerszą niż niejedna stanowa.Przejechaliśmy górą, a na­stępnie zaczęliśmy zjeżdżać po drugiej stronie.Wszy­scy wydawali okrzyki zachwytu, no ale faktycznie jest to coś więcej niż zwykła dziura w ziemi.Wy­robisko ma w najgłębszym miejscu ponad trzysta me­trów i przecina warstwy geologiczne sięgające jesz­cze paleozoiku, czyli trzysta dwadzieścia pięć mi­lionów lat wstecz.Porfir na przykład tworzy bar­dzo piękne warstwy z iskrzącymi się purpurowymi i zielonymi kryształami, które nazywamy „fałszywy­mi granatami”.Maszyny kopiące na dnie wyrobiska wyglądają z góry jak zabawki.Pani Garin żartowa­ła, że ma lęk wysokości i kto wie, czy nie zwy­miotuje, ale to wcale nie temat do żartów.Niektó­rzy rzeczywiście wymiotują, kiedy podejdą do krawędzi i zobaczą, jaka to przepaść!A potem ta dziewczynka (przepraszam, ale nie pamiętam jej imienia, może Louise) pokazała palcem na dół i zapytała:„A co to jest ta dziura z żółtymi taśmami na­około? Wygląda jak ogromne czarne oko”.„To nasze znalezisko roku - wyjaśniłem.- Sprawa jest tak poważna, że utrzymujemy to w absolutnej tajemnicy.Jeżeli się przez jakiś czas nie wygadacie, to wam powiem.Nie wygadacie się, co? Bo miałbym straszne kłopoty w pracy”.Obiecali i uznałem, że skoro są tylko przejaz­dem, niczym szczególnym mi to nie grozi, poza tym pomyślałem, że mały chciałby o tym posłuchać, sko­ro ma takiego hyzia na punkcie „Bonanzy” i w ogó­le.I jak wspomniałem, nie przyszło rai wtedy w ogó­le do głowy - dopiero potem - że on już może o tym wiedzieć.No bo niby skąd, na Boga jedynego?„To jest dawne wyrobisko Grzechotnik Jeden - wy­jaśniłem.- W każdym razie tak nam się wydaje.Od­słoniło się w czasie wysadzania skał.Przednia część tego wyrobiska zawaliła się w tysiąc osiemset pięćdziesiątym ósmym roku”.John Garin chciał wiedzieć, co jest wewnątrz.Po­wiedziałem, że nie wiemy, ponieważ nikt jeszcze tam nie schodził, z powodu zakazu Komisji Bezpieczeń­stwa Górniczego.Pani Garin (June) zapytała, czy firma ma zamiar później coś stamtąd wydobywać, a ja odparłem, że być może, jeżeli dostaniemy odpowied­nie pozwolenie.Nie okłamałem ich ani razu, ale trochę prawdy ukryłem, to fakt.Otoczyliśmy miej­sce taśmami z zakazem wstępu, zgodnie z przepisa­mi, lecz to nie znaczyło, że KBG w ogóle wiedzia­ła o naszym odkryciu.Odsłoniliśmy je dzięki ab­solutnemu przypadkowi, przy robotach strzałowych na południowej ścianie.Ktoś źle rozmieścił ładunki, więc kiedy ziemia przestała się obsuwać, opadł pył, a my zobaczyliśmy to, nie było chyba jednej osoby w firmie, która by chciała tę historię nagłośnić.Gdyby coś się wydostało na zewnątrz, zaintereso­wanie z pewnością byłoby ogromne.Według różnych relacji, kiedy w kopalni nastąpił zawał, w środku zo­stało zasypanych żywcem czterdziestu czy pięćdzie­sięciu Chińczyków, a skoro tak, to nadal tam powin­ni być, zachowani jak egipskie mumie w piramidach.Maniacy od historii mieliby prawdziwe święto, znalazłszy ich ubrania i sprzęt górniczy, nie mówiąc już o samych ciałach.My tu na miejscu też byliśmy bardzo ciekawi, co tam jest, ale nie mogliśmy pro­wadzić żadnych poszukiwań bez zgody szefostwa fir­my z Phoenix, lecz nikt ze znanych mi pracowników nie przypuszczał, żebyśmy ją dostali.„Ziemskie Głę­bie” to nie jest fundacja dobroczynna, jak się za­pewne każdy z czytających te słowa orientuje, gór­nictwo zaś, szczególnie w dzisiejszych czasach, to branża wysokiego ryzyka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl