[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Alex, poznałeś już pana Dakkona?- Tak.Rozmawialiśmy przez chwilę, czekając na pana, sir. C spiorunował go wzrokiem za tę szpilę, ale mówił dalej:- Pan Dakkon to doświadczony pracownik CIA, językowy spe-cjalista od arabskiego i agent terenowy, którego oddelegował do nasWaszyngton.Przez ostatnie dziesięć lat działał pod przykryciemzarówno w Pakistanie, jak i w górach Hindukusz w Afganistanie.Będzie ci pomagał w tym zadaniu.Jeśli masz jakieś pytania co dokwalifikacji wywiadowczych pana Dakkona, możesz zadzwonić doswojego znajomego, dyrektora Delly w Langley.221- Dziękuję, tak zrobię.- Zapewne zastanawiasz się, jak stracił prawą rękę.Pan Dakkonsam ci tego nie powie, ale ja to zrobię.Został porwany przez bojow-ników Al-Kaidy w Kabulu.Poddano go surowym torturom.Wrógdomagał się, by wydał położenie amerykańskiego przyczółku woj-skowego w prowincji Helmand.Pan Dakkon nie chciał mówić i jakiścholerny rzeznik odciął mu rękę mieczem.Zostawili go na pustyni,żeby zmarł.A potem tego pożałowali.- Podziwiam pańską odwagę, sir - powiedział Hawke, patrzącAmerykaninowi prosto w oczy.- Alex, pan Dakkon od pięciu lat infiltruje armię kontrolowanąprzez najbardziej wpływowego przywódcę w północnym Pakistanie.Szejka Abu al-Rashada.Al-Rashad, zatwardziały wróg Al-Kaidy,powszechnie uważany jest za mózg, który stoi za działaniami terro-rystycznymi Miecza Allacha na całym świecie.Obecny tu Abdul urósłbardzo wysoko w oczach szejka al-Rashada i zdobył jego pełne zau-fanie.Czy mam rację, Abdul?- Traktuje mnie jak syna, którego nigdy nie miał, sir - odparłdumnie, ale skromnie Dakkon.- Dzięki temu związkowi otrzymujemy ostatnio sporo bardzoważnych informacji wywiadowczych, wszystkie macie w swoichraportach.Chodzi o najważniejszy plan szejka al-Rashada, jak po-konać ochronę zakładów jądrowych przy lotnisku w Islamabadzie izdobyć dla siebie pakistańską broń masowego rażenia.Słowem, jakzapanować nad krajem.To złe wieści.- A te dobre? - zapytał Hawke ożywiony nagle perspektywąnowej misji.Do tej pory tylko lekko się gotował.Teraz w nim za-wrzało.Odezwał się Dakkon:- Szejk ma wielu rywali w wyścigu po pakistański arsenał ją-drowy.Zarówno w walczących ze sobą odłamach talibów, Al-Kaidy,jak i w pakistańskim wywiadzie ISI.Rywale wielokrotnie próbowaligo zabić.W pewnym sensie ten zestaw wrogów go ogranicza.- Nowy prezydent Ameryki Tom McCloskey i Pentagon bardzoby chcieli, żeby szejk al-Rashad nie wygrał tego wyścigu, Alex -odezwał się C.- A to dlaczego? - zapytał Hawke.222- Bo wiemy, że szejk to bardzo przebiegły człowiek dysponującyznacznymi środkami - odparł Trulove.- Jest na sprzedaż, podobnie jakwielu rządowych oficjeli odpowiedzialnych za jądrowy arsenał.Dakkon poinformował mnie właśnie, że plotka głosi, iż wielu straż-ników mających dostęp do głowic i detonatorów otrzymuje potężnesumy od al-Rashada.Albo że szejk trzyma ich rodziny jako zakład-ników.Można założyć, że pod grozbą śmierci strażnicy spełnią jegożyczenia.Nie możemy wykluczyć, że szejk już ma albo będzie miałdostęp do broni jądrowej.Te głowice mogą po prostu zniknąć, kiedystrażnik opłacany przez szejka odwróci wzrok.Nie mamy wpływu napolitykę tego kraju.Ale możemy mocno utrudnić życie szejkowial-Rashadowi.- Czy są na to jakieś twarde dowody, panie Dakkon? - zapytałHawke.- To tylko plotki, ale w Pakistanie plotka to waluta obiegowa wpolityce.Nic nam nie wiadomo, by broń wpadła w jego ręce.Ale niemamy też pewności, że tak się nie stało.Musimy to sprawdzić.Thorne dorzucił:- Jeśli wasz zespół odkryje, że szejk potajemnie szabruje arsenałjądrowy, zarówno rząd brytyjski, jak i amerykański gotowe sąwkroczyć i odebrać nad nim kontrolę skorumpowanemu rządowiPakistanu.- I wtedy planeta będzie nieco bezpieczniejszym miejscem - do-dał C pykając leniwie z fajki.Montague Thorne dodał:- Przyda się wam również doświadczenie panny Karim w dzie-dzinie broni jądrowej, Alex.Pojedzie wraz z tobą i panem Dakkonemdo Islamabadu, by sprawdzić pakistańskie magazyny jądrowe.Będzieci także towarzyszyć w wyprawie do Hindukuszu, gdzie zmierzysz sięz szejkiem al-Rashadem.Będzie miała za zadanie dopilnować, byskradzione ewentualnie głowice wróciły bezpiecznie do naszych rąk.Kiedy już postanowimy, co z nimi zrobić, będzie nadzorować tenproces.- Mam pytanie, panie Dakkon - powiedział Hawke.- Mów mi Abdul, proszę.- Abdul, gdzie przebywa szejk?223- Przemieszcza się.Stale prowadzi potyczki zarówno z paki-stańskimi milicjami, które walczą z talibami, jak i z rywalizującymodłamami talibów i Al-Kaidy.Ale ma silnie umocnioną główną bazęoperacyjną ukrytą głęboko pośród jednej z gór wysoko w łańcuchuHindukusz.Tam właśnie pojedziemy, kiedy skończymy w Islama-badzie.- Jak wysoko w góry jedziemy? - zapytał Hawke.- Wiem, o czym myślisz, Alex - odezwała się Sahira.- Chodzi owielbłądy, prawda?- Jak na to wpadłaś?- Nikt nie lubi wielbłądów.A zwłaszcza ty.Masz to wypisane natwarzy.- Ja lubię wielbłądy - powiedział Abdul Dakkon z wielkim bia-łym uśmiechem.- Dlaczego? - dociekał Hawke, który nie mógł pojąć, jak ktośmógł znosić te wredne hałaśliwe bestie.- Podoba mi się ich zapach - wyjaśnił Abdul.Hawke parsknął śmiechem.- No cóż, chyba będę musiał dać im jeszcze jedną szansę, panieDakkon.- W górach będziemy szli ścieżkami, które mają gdzieniegdziepół metra szerokości.Jeden niewłaściwy krok i człowiek leci w kil-kusetmetrową przepaść.Wielbłądy nie robią niewłaściwych kroków.Idlatego je lubię.Będziemy też mieli wiele mułów, które będą niosłyprowiant, wodę i broń. C wstał, dając do zrozumienia, że spotkanie dobiegło końca.- Dziękuję wszystkim za przybycie.W najbliższych dniach bę-dziemy się często widywać.Alex? Zostań na herbacie, opowiesz mi oIrlandii, dobrze?- Z przyjemnością - odparł Hawke, myśląc o czymś zupełnieinnym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.- Alex, poznałeś już pana Dakkona?- Tak.Rozmawialiśmy przez chwilę, czekając na pana, sir. C spiorunował go wzrokiem za tę szpilę, ale mówił dalej:- Pan Dakkon to doświadczony pracownik CIA, językowy spe-cjalista od arabskiego i agent terenowy, którego oddelegował do nasWaszyngton.Przez ostatnie dziesięć lat działał pod przykryciemzarówno w Pakistanie, jak i w górach Hindukusz w Afganistanie.Będzie ci pomagał w tym zadaniu.Jeśli masz jakieś pytania co dokwalifikacji wywiadowczych pana Dakkona, możesz zadzwonić doswojego znajomego, dyrektora Delly w Langley.221- Dziękuję, tak zrobię.- Zapewne zastanawiasz się, jak stracił prawą rękę.Pan Dakkonsam ci tego nie powie, ale ja to zrobię.Został porwany przez bojow-ników Al-Kaidy w Kabulu.Poddano go surowym torturom.Wrógdomagał się, by wydał położenie amerykańskiego przyczółku woj-skowego w prowincji Helmand.Pan Dakkon nie chciał mówić i jakiścholerny rzeznik odciął mu rękę mieczem.Zostawili go na pustyni,żeby zmarł.A potem tego pożałowali.- Podziwiam pańską odwagę, sir - powiedział Hawke, patrzącAmerykaninowi prosto w oczy.- Alex, pan Dakkon od pięciu lat infiltruje armię kontrolowanąprzez najbardziej wpływowego przywódcę w północnym Pakistanie.Szejka Abu al-Rashada.Al-Rashad, zatwardziały wróg Al-Kaidy,powszechnie uważany jest za mózg, który stoi za działaniami terro-rystycznymi Miecza Allacha na całym świecie.Obecny tu Abdul urósłbardzo wysoko w oczach szejka al-Rashada i zdobył jego pełne zau-fanie.Czy mam rację, Abdul?- Traktuje mnie jak syna, którego nigdy nie miał, sir - odparłdumnie, ale skromnie Dakkon.- Dzięki temu związkowi otrzymujemy ostatnio sporo bardzoważnych informacji wywiadowczych, wszystkie macie w swoichraportach.Chodzi o najważniejszy plan szejka al-Rashada, jak po-konać ochronę zakładów jądrowych przy lotnisku w Islamabadzie izdobyć dla siebie pakistańską broń masowego rażenia.Słowem, jakzapanować nad krajem.To złe wieści.- A te dobre? - zapytał Hawke ożywiony nagle perspektywąnowej misji.Do tej pory tylko lekko się gotował.Teraz w nim za-wrzało.Odezwał się Dakkon:- Szejk ma wielu rywali w wyścigu po pakistański arsenał ją-drowy.Zarówno w walczących ze sobą odłamach talibów, Al-Kaidy,jak i w pakistańskim wywiadzie ISI.Rywale wielokrotnie próbowaligo zabić.W pewnym sensie ten zestaw wrogów go ogranicza.- Nowy prezydent Ameryki Tom McCloskey i Pentagon bardzoby chcieli, żeby szejk al-Rashad nie wygrał tego wyścigu, Alex -odezwał się C.- A to dlaczego? - zapytał Hawke.222- Bo wiemy, że szejk to bardzo przebiegły człowiek dysponującyznacznymi środkami - odparł Trulove.- Jest na sprzedaż, podobnie jakwielu rządowych oficjeli odpowiedzialnych za jądrowy arsenał.Dakkon poinformował mnie właśnie, że plotka głosi, iż wielu straż-ników mających dostęp do głowic i detonatorów otrzymuje potężnesumy od al-Rashada.Albo że szejk trzyma ich rodziny jako zakład-ników.Można założyć, że pod grozbą śmierci strażnicy spełnią jegożyczenia.Nie możemy wykluczyć, że szejk już ma albo będzie miałdostęp do broni jądrowej.Te głowice mogą po prostu zniknąć, kiedystrażnik opłacany przez szejka odwróci wzrok.Nie mamy wpływu napolitykę tego kraju.Ale możemy mocno utrudnić życie szejkowial-Rashadowi.- Czy są na to jakieś twarde dowody, panie Dakkon? - zapytałHawke.- To tylko plotki, ale w Pakistanie plotka to waluta obiegowa wpolityce.Nic nam nie wiadomo, by broń wpadła w jego ręce.Ale niemamy też pewności, że tak się nie stało.Musimy to sprawdzić.Thorne dorzucił:- Jeśli wasz zespół odkryje, że szejk potajemnie szabruje arsenałjądrowy, zarówno rząd brytyjski, jak i amerykański gotowe sąwkroczyć i odebrać nad nim kontrolę skorumpowanemu rządowiPakistanu.- I wtedy planeta będzie nieco bezpieczniejszym miejscem - do-dał C pykając leniwie z fajki.Montague Thorne dodał:- Przyda się wam również doświadczenie panny Karim w dzie-dzinie broni jądrowej, Alex.Pojedzie wraz z tobą i panem Dakkonemdo Islamabadu, by sprawdzić pakistańskie magazyny jądrowe.Będzieci także towarzyszyć w wyprawie do Hindukuszu, gdzie zmierzysz sięz szejkiem al-Rashadem.Będzie miała za zadanie dopilnować, byskradzione ewentualnie głowice wróciły bezpiecznie do naszych rąk.Kiedy już postanowimy, co z nimi zrobić, będzie nadzorować tenproces.- Mam pytanie, panie Dakkon - powiedział Hawke.- Mów mi Abdul, proszę.- Abdul, gdzie przebywa szejk?223- Przemieszcza się.Stale prowadzi potyczki zarówno z paki-stańskimi milicjami, które walczą z talibami, jak i z rywalizującymodłamami talibów i Al-Kaidy.Ale ma silnie umocnioną główną bazęoperacyjną ukrytą głęboko pośród jednej z gór wysoko w łańcuchuHindukusz.Tam właśnie pojedziemy, kiedy skończymy w Islama-badzie.- Jak wysoko w góry jedziemy? - zapytał Hawke.- Wiem, o czym myślisz, Alex - odezwała się Sahira.- Chodzi owielbłądy, prawda?- Jak na to wpadłaś?- Nikt nie lubi wielbłądów.A zwłaszcza ty.Masz to wypisane natwarzy.- Ja lubię wielbłądy - powiedział Abdul Dakkon z wielkim bia-łym uśmiechem.- Dlaczego? - dociekał Hawke, który nie mógł pojąć, jak ktośmógł znosić te wredne hałaśliwe bestie.- Podoba mi się ich zapach - wyjaśnił Abdul.Hawke parsknął śmiechem.- No cóż, chyba będę musiał dać im jeszcze jedną szansę, panieDakkon.- W górach będziemy szli ścieżkami, które mają gdzieniegdziepół metra szerokości.Jeden niewłaściwy krok i człowiek leci w kil-kusetmetrową przepaść.Wielbłądy nie robią niewłaściwych kroków.Idlatego je lubię.Będziemy też mieli wiele mułów, które będą niosłyprowiant, wodę i broń. C wstał, dając do zrozumienia, że spotkanie dobiegło końca.- Dziękuję wszystkim za przybycie.W najbliższych dniach bę-dziemy się często widywać.Alex? Zostań na herbacie, opowiesz mi oIrlandii, dobrze?- Z przyjemnością - odparł Hawke, myśląc o czymś zupełnieinnym [ Pobierz całość w formacie PDF ]