[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.CusterPetra wiedziała, że samotność jest bronią, jakiej używają przeciwko niej.Nie pozwólmy dziewczynie rozmawiać z żadnym człowiekiem, a kiedy w końcu jakiś się pokaże, będzie tak wdzięczna, że wygada wszystko, uwierzy w każde kłamstwo, zaprzyjaźni się z najgorszym wrogiem.Niesamowite, że można dokładnie rozumieć, co z tobą robi nieprzyjaciel, a jednak mu się to udaje.Jak ta sztuka, na którą zabrali ją rodzice w drugim tygodniu po powrocie z wojny do domu.Na scenie występowała czteroletnia dziewczynka, pytająca matkę, czemu ojciec nie wrócił jeszcze do domu.Matka usiłuje znaleźć jakiś sposób, by jej powiedzieć, że ojciec zginął w zamachu bombowym azerbejdżańskich terrorystów - od wtórnej bomby, która wybuchła, żeby pozabijać ludzi ratujących ofiary pierwszej, słabszej eksplozji.Ojciec zginął jak bohater, próbując wyciągnąć dziecko uwięzione w gruzach, chociaż policjanci krzyczeli, żeby się nie zbliżał, że pewnie nastąpi drugi wybuch.W końcu matka mówi o tym dziecku.Mała dziewczynka tupie gniewnie nogą i mówi: „Przecież to mój tatuś! Nie tatuś tego chłopczyka!”.Matka odpowiada: „Tatusia i mamusi tego chłopczyka nie było przy nim i nie mogli mu pomóc.Twój tatuś zrobił to, co chciałby, żeby ktoś inny zrobił dla ciebie, jeśli sam nie będzie mógł”.Na to dziewczynka zaczyna płakać i woła: „Teraz już nigdy nic dla mnie nie zrobi! A ja nie chcę nikogo innego! Chcę mojego tatusia!”.Petra oglądała przedstawienie i doskonale pojmowała, jak jest cyniczne.Wykorzystać małe dziecko, połączyć je ze szlachetnością i heroizmem, przerobić na czarne charaktery odwiecznych wrogów i kazać dziecku, płacząc, wypowiadać po dziecięcemu niewinne zdania.Komputer mógłby napisać coś takiego - a jednak działało.Płakała gorzko, razem z resztą publiczności.Podobnie działała na nią izolacja i Petra zdawała sobie z tego sprawę.Cokolwiek chcieli osiągnąć, zapewne im się uda.Ponieważ istoty ludzkie, wiedziała o tym doskonale, są tylko maszynami, które zrobią wszystko, czego się od nich oczekuje.Trzeba tylko wiedzieć, jakie pociągać dźwignie.Nieważne, jak skomplikowani się wydają - wystarczy odciąć ich od sieci innych ludzi, którzy nadają kształt ich osobowości, od społeczności, która definiuje ich tożsamość, a redukują się do zestawu dźwigni.Choćby się opierali, choćby rozumieli, że są manipulowani, wystarczy poczekać, a można na nich grać niczym na fortepianie - każda nuta dokładnie tam, gdzie powinna zabrzmieć.Ja też, myślała Petra.Całkiem sama, dzień po dniu.Pracowała przy komputerze, odbierała zlecenia od ludzi, którzy niczym nie zdradzali swojej tożsamości.Wysyłała wiadomości do innych z jeeshu Endera, ale wiedziała, że z ich listów też wycinane są wszystkie osobiste zdania.Pozostają tylko dane przerzucane tam i z powrotem.Koniec z poszukiwaniami w sieci.Teraz musiała zgłosić zapotrzebowanie i czekać na wyniki, filtrowane przez ludzi, którzy jej pilnowali.Całkiem sama.Próbowała dłużej spać, ale chyba dosypywali czegoś do wody.Była tak pobudzona, że w ogóle nie mogła zasnąć.Przestała więc bawić się w bierny opór; robiła swoje, zmieniając się w tę maszynę, jaką chcieli z niej zrobić.Wmawiała sobie wprawdzie, że tylko udaje maszynę, że wcale nią nie jest.Ale cały czas wiedziała, że człowiek staje się tym, kogo gra.Aż wreszcie nadszedł dzień, kiedy drzwi się otworzyły i ktoś wszedł do pokoju.Vlad.Był z Armii Smoka.Młodszy od Petry.Dobry chłopak, chociaż nie znała go bliżej.Łączyło ich jednak coś wyjątkowego: Vlad był jedynym dzieciakiem w jeeshu Endera, który załamał się tak jak Petra i musieli na jeden dzień odsunąć go od walki.Wszyscy potem byli dla nich mili, lecz oboje wiedzieli, że się litują.Wszyscy dostali potem te same medale i pochwały, ale Petra nie mogła zapomnieć, że medale ich dwojga były mniej warte od pozostałych, a pochwały puste.To oni nie dali sobie rady, choć inni wytrzymali.Oczywiście, nigdy nie rozmawiała o tym z Vladem.Wiedziała jednak, że przeżywał to samo co ona, bo oboje podążali niegdyś tym samym ciemnym tunelem.I oto stał przed nią.- Cześć, Petra - odezwał się.- Cześć, Vlad - odpowiedziała.Podobało jej się, że słyszy własny głos.Wciąż funkcjonował.I głos Vlada też się jej podobał.- Można mnie chyba uznać za narzędzie tortur, które chcą na tobie wypróbować - rzekł Vlad.Mówił z uśmiechem.To zdradziło Petrze, że chce, by uznała jego słowa za żart.A to z kolei zdradziło, że wcale nie żartuje.- Naprawdę? - zdziwiła się.- Tradycyjnie powinieneś mnie tylko pocałować, a torturami zajmie się ktoś inny.- To właściwie nie jest tortura.To droga wyjścia.- Skąd?- Z więzienia.Nie jest tak, jak myślisz, Petro.Hegemonia się sypie.Nadchodzi wojna.Problem polega tylko na tym, czy ta wojna pogrąży świat w chaosie, czy doprowadzi jeden kraj do władzy nad pozostałymi.A jeśli tak, który to będzie kraj?- Pozwól mi zgadnąć.Paragwaj?- Blisko.- Vlad uśmiechnął się lekko.- Wiem, że dla mnie to łatwiejsze.Pochodzę z Białorusi.Robimy dużo hałasu wokół swojej niezależności, ale w głębi serca nie mamy nic przeciw temu, żeby Rosja wspięła się na szczyt.Poza Białorusią nikogo nie obchodzi, że nie jesteśmy Rosjanami.Więc, jak się domyślasz, nietrudno było im mnie przekonać.Ty to co innego; jesteś z Armenii, a tam ludzie byli długo uciskani przez Rosję, jeszcze za czasów komunizmu.Ale pomyśl, Petro, w jakim stopniu jesteś Ormianką? I co tak naprawdę jest dobre dla Armenii? To w każdym razie kazali mi powiedzieć.Pokazać ci, jak skorzysta Armenia, jeśli Rosja zwycięży.Koniec z sabotażem.Pomóż nam przygotować się do nowej wojny.Będziesz współpracować, to Armenia zyska szczególne miejsce w nowym porządku.Poprowadzisz za sobą cały naród.To nie są drobiazgi, Petro.A jeśli odmówisz, nikt na tym nie skorzysta.Nie pomożesz sobie, nie pomożesz Armenii.Nikt się nie dowie, jaka byłaś dzielna.- To brzmi jak groźba śmierci.- To brzmi jak groźba samotności i zapomnienia.Nie urodziłaś się, żeby być nikim, Petro.Przyszłaś na świat, żeby błyszczeć.Masz szansę znowu zostać bohaterką.Wiem, wydaje ci się, że o to nie dbasz, ale nie udawaj.Przyznaj sama: świetnie było należeć do jeeshu Endera.- A teraz to ma być jeesh tego.jak mu tam.Podzieli się z nami sławą.- Dlaczego nie? Wciąż jest tu szefem.Nie przeszkadza mu, że służą mu bohaterowie.- Vlad, on dopilnuje, żeby nikt się nie dowiedział o naszym istnieniu.Pozabija nas, kiedy już nie będziemy potrzebni.Nie miała zamiaru rozmawiać tak szczerze.Wiedziała, że jej słowa dotrą do Achillesa, a to zagwarantuje, że jej przepowiednia się sprawdzi.Ale dźwignia zadziałała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.CusterPetra wiedziała, że samotność jest bronią, jakiej używają przeciwko niej.Nie pozwólmy dziewczynie rozmawiać z żadnym człowiekiem, a kiedy w końcu jakiś się pokaże, będzie tak wdzięczna, że wygada wszystko, uwierzy w każde kłamstwo, zaprzyjaźni się z najgorszym wrogiem.Niesamowite, że można dokładnie rozumieć, co z tobą robi nieprzyjaciel, a jednak mu się to udaje.Jak ta sztuka, na którą zabrali ją rodzice w drugim tygodniu po powrocie z wojny do domu.Na scenie występowała czteroletnia dziewczynka, pytająca matkę, czemu ojciec nie wrócił jeszcze do domu.Matka usiłuje znaleźć jakiś sposób, by jej powiedzieć, że ojciec zginął w zamachu bombowym azerbejdżańskich terrorystów - od wtórnej bomby, która wybuchła, żeby pozabijać ludzi ratujących ofiary pierwszej, słabszej eksplozji.Ojciec zginął jak bohater, próbując wyciągnąć dziecko uwięzione w gruzach, chociaż policjanci krzyczeli, żeby się nie zbliżał, że pewnie nastąpi drugi wybuch.W końcu matka mówi o tym dziecku.Mała dziewczynka tupie gniewnie nogą i mówi: „Przecież to mój tatuś! Nie tatuś tego chłopczyka!”.Matka odpowiada: „Tatusia i mamusi tego chłopczyka nie było przy nim i nie mogli mu pomóc.Twój tatuś zrobił to, co chciałby, żeby ktoś inny zrobił dla ciebie, jeśli sam nie będzie mógł”.Na to dziewczynka zaczyna płakać i woła: „Teraz już nigdy nic dla mnie nie zrobi! A ja nie chcę nikogo innego! Chcę mojego tatusia!”.Petra oglądała przedstawienie i doskonale pojmowała, jak jest cyniczne.Wykorzystać małe dziecko, połączyć je ze szlachetnością i heroizmem, przerobić na czarne charaktery odwiecznych wrogów i kazać dziecku, płacząc, wypowiadać po dziecięcemu niewinne zdania.Komputer mógłby napisać coś takiego - a jednak działało.Płakała gorzko, razem z resztą publiczności.Podobnie działała na nią izolacja i Petra zdawała sobie z tego sprawę.Cokolwiek chcieli osiągnąć, zapewne im się uda.Ponieważ istoty ludzkie, wiedziała o tym doskonale, są tylko maszynami, które zrobią wszystko, czego się od nich oczekuje.Trzeba tylko wiedzieć, jakie pociągać dźwignie.Nieważne, jak skomplikowani się wydają - wystarczy odciąć ich od sieci innych ludzi, którzy nadają kształt ich osobowości, od społeczności, która definiuje ich tożsamość, a redukują się do zestawu dźwigni.Choćby się opierali, choćby rozumieli, że są manipulowani, wystarczy poczekać, a można na nich grać niczym na fortepianie - każda nuta dokładnie tam, gdzie powinna zabrzmieć.Ja też, myślała Petra.Całkiem sama, dzień po dniu.Pracowała przy komputerze, odbierała zlecenia od ludzi, którzy niczym nie zdradzali swojej tożsamości.Wysyłała wiadomości do innych z jeeshu Endera, ale wiedziała, że z ich listów też wycinane są wszystkie osobiste zdania.Pozostają tylko dane przerzucane tam i z powrotem.Koniec z poszukiwaniami w sieci.Teraz musiała zgłosić zapotrzebowanie i czekać na wyniki, filtrowane przez ludzi, którzy jej pilnowali.Całkiem sama.Próbowała dłużej spać, ale chyba dosypywali czegoś do wody.Była tak pobudzona, że w ogóle nie mogła zasnąć.Przestała więc bawić się w bierny opór; robiła swoje, zmieniając się w tę maszynę, jaką chcieli z niej zrobić.Wmawiała sobie wprawdzie, że tylko udaje maszynę, że wcale nią nie jest.Ale cały czas wiedziała, że człowiek staje się tym, kogo gra.Aż wreszcie nadszedł dzień, kiedy drzwi się otworzyły i ktoś wszedł do pokoju.Vlad.Był z Armii Smoka.Młodszy od Petry.Dobry chłopak, chociaż nie znała go bliżej.Łączyło ich jednak coś wyjątkowego: Vlad był jedynym dzieciakiem w jeeshu Endera, który załamał się tak jak Petra i musieli na jeden dzień odsunąć go od walki.Wszyscy potem byli dla nich mili, lecz oboje wiedzieli, że się litują.Wszyscy dostali potem te same medale i pochwały, ale Petra nie mogła zapomnieć, że medale ich dwojga były mniej warte od pozostałych, a pochwały puste.To oni nie dali sobie rady, choć inni wytrzymali.Oczywiście, nigdy nie rozmawiała o tym z Vladem.Wiedziała jednak, że przeżywał to samo co ona, bo oboje podążali niegdyś tym samym ciemnym tunelem.I oto stał przed nią.- Cześć, Petra - odezwał się.- Cześć, Vlad - odpowiedziała.Podobało jej się, że słyszy własny głos.Wciąż funkcjonował.I głos Vlada też się jej podobał.- Można mnie chyba uznać za narzędzie tortur, które chcą na tobie wypróbować - rzekł Vlad.Mówił z uśmiechem.To zdradziło Petrze, że chce, by uznała jego słowa za żart.A to z kolei zdradziło, że wcale nie żartuje.- Naprawdę? - zdziwiła się.- Tradycyjnie powinieneś mnie tylko pocałować, a torturami zajmie się ktoś inny.- To właściwie nie jest tortura.To droga wyjścia.- Skąd?- Z więzienia.Nie jest tak, jak myślisz, Petro.Hegemonia się sypie.Nadchodzi wojna.Problem polega tylko na tym, czy ta wojna pogrąży świat w chaosie, czy doprowadzi jeden kraj do władzy nad pozostałymi.A jeśli tak, który to będzie kraj?- Pozwól mi zgadnąć.Paragwaj?- Blisko.- Vlad uśmiechnął się lekko.- Wiem, że dla mnie to łatwiejsze.Pochodzę z Białorusi.Robimy dużo hałasu wokół swojej niezależności, ale w głębi serca nie mamy nic przeciw temu, żeby Rosja wspięła się na szczyt.Poza Białorusią nikogo nie obchodzi, że nie jesteśmy Rosjanami.Więc, jak się domyślasz, nietrudno było im mnie przekonać.Ty to co innego; jesteś z Armenii, a tam ludzie byli długo uciskani przez Rosję, jeszcze za czasów komunizmu.Ale pomyśl, Petro, w jakim stopniu jesteś Ormianką? I co tak naprawdę jest dobre dla Armenii? To w każdym razie kazali mi powiedzieć.Pokazać ci, jak skorzysta Armenia, jeśli Rosja zwycięży.Koniec z sabotażem.Pomóż nam przygotować się do nowej wojny.Będziesz współpracować, to Armenia zyska szczególne miejsce w nowym porządku.Poprowadzisz za sobą cały naród.To nie są drobiazgi, Petro.A jeśli odmówisz, nikt na tym nie skorzysta.Nie pomożesz sobie, nie pomożesz Armenii.Nikt się nie dowie, jaka byłaś dzielna.- To brzmi jak groźba śmierci.- To brzmi jak groźba samotności i zapomnienia.Nie urodziłaś się, żeby być nikim, Petro.Przyszłaś na świat, żeby błyszczeć.Masz szansę znowu zostać bohaterką.Wiem, wydaje ci się, że o to nie dbasz, ale nie udawaj.Przyznaj sama: świetnie było należeć do jeeshu Endera.- A teraz to ma być jeesh tego.jak mu tam.Podzieli się z nami sławą.- Dlaczego nie? Wciąż jest tu szefem.Nie przeszkadza mu, że służą mu bohaterowie.- Vlad, on dopilnuje, żeby nikt się nie dowiedział o naszym istnieniu.Pozabija nas, kiedy już nie będziemy potrzebni.Nie miała zamiaru rozmawiać tak szczerze.Wiedziała, że jej słowa dotrą do Achillesa, a to zagwarantuje, że jej przepowiednia się sprawdzi.Ale dźwignia zadziałała [ Pobierz całość w formacie PDF ]