[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Annie darła koty z Elliotem, Annie była wściekła, księgarnia należy do Annie.Teraz pozostaje mu tylko zebrać dowody.Max poczuł nagle, jakby otrzymał cios prosto w żołądek.Ale kapitan Mac jeszcze nie skończył.Ściskał w palcach cygaro tak mocno, że pękło.- Ale jest jeszcze coś, o czym nie wiesz, synu.Coś niedobrego.Saulter wpadł na kolejny, idiotyczny pomysł.VIIIJedną z pierwszych inwestycji, jakie Annie poczyniła dla księgami, było wyposażenie jej w komputer marki Apple, nabyty z myślą o rejestrowaniu zakupów i zamówień.Dzięki temu wspaniałemu urządzeniu oszczędzała mnóstwo czasu; komputer prowadził księgi, sporządzał spisy wszystkich adresów, zapisywał terminy spotkań, a nawet sprawdzał pisownię wyrazów w korespondencji.Czego natomiast nie potrafił zrobić, to odczytać dyskietki przysłanej jej przez Elliota.W porządku.To znaczy, że Elliot użył komputera innej firmy.Przypomniała sobie wieczór, kiedy pisarze rozmawiali o swoich komputerach.Elliot miał Epsona, Niektóre z komputerów są kompatybilne, pod warunkiem że dysponuje się odpowiednim oprogramowaniem.Widocznie miała nieodpowiednie oprogramowanie albo też nieodpowiedni komputer.Elliot musiał o tym wiedzieć.Dlatego wysłał jej dyskietkę i zjadliwy liścik.Droga Annie,Wydaje mi się, że jedynie tobie spośród członków Cotygodniowego Klubu Niedzielnego mogę zaufać, że nie zniszczysz tego materiału.Tak więc okaż się dobrą duszą i przechowaj dla mnie ty dyskietkę przez kilka dni.Twoja nudna uczciwość z pewnością jest rezultatem prowincjonalnego wychowania.Czy naprawdę nie dostrzegasz, że grzech bywa o wiele bardziej opłacalny? Na dyskietce znajdują się informacje dotyczące was wszystkich.Podzielę się tym z wami w niedzielę wieczorem.Twój wsadzający wszędzie nosElliotOczywiście Elliot był zbyt zadufany w sobie, by przypuszczać, że ktoś go zamorduje, ale chyba czuł się trochę niepewnie.Jakiż miałby inny powód, aby przysyłać jej tę dyskietkę? Czyżby w ten sposób chciał się zabezpieczyć, mówiąc wszystkim, że ktoś dysponuje kopią zebranych przez niego materiałów? Co zawiera dyskietka?Próbując nie zwracać uwagi na szuranie nóg i głosy dochodzące z księgami, zaczęła rozpakowywać książki kupione na aukcji w Teksasie.Przez moment zastanawiała się, czy nie powinna pójść i pomóc Ingrid, w końcu jednak postanowiła, że nie będzie dostarczała ciekawskim kolejnej porcji rozrywki.Wyciągnęła pierwsze wydanie siódmej z kolei powieści Phoebe Atwood Taylor.Co u licha ma począć z tą nieszczęsną dyskietką?Max już by szalał z niecierpliwości.Nie dawał jej spokoju, chciał wyciągać od niej informacje na temat członków Klubu.Dyskietka z pewnością zawierała wszystkie brudy, jakie Elliotowi udało się zebrać na ich temat.Ktoś zamordował Elliota, aby przeszkodzić mu w rozpowszechnianiu tych informacji.Dyskietka bezwzględnie powinna znaleźć się w rękach policji.Z drugiej strony jednak nie mogła być pewna, że Elliota zamordował któryś z pisarzy.Owszem, było to dość logiczne przypuszczenie, ale tylne drzwi księgarni z całą pewnością były otwarte tamtego wieczoru.Rzucenie wszystkich na żer Saulterowi byłoby doprawdy nieludzkie.Nie może tego zrobić, przynajmniej dopóki nie dowie się, co naprawdę zawiera dyskietka.Max nie wahałby się ani przez moment.Przecież aż się palił do tego śledztwa.Ona sama najchętniej nie miałaby z tym nic wspólnego.Niestety, w jej rękach znalazła się teraz ta cholerna dyskietka.Czy jeszcze ktoś na wyspie ma Epsona?Zaczęta się zastanawiać.Wszyscy pisarze przechwalali się swoimi komputerami i każdy był przekonany, że jego model jest najlepszy.Nie, na wyspie tylko Elliot miał Epsona.Zatem jedynym sposobem na odczytanie dyskietki jest użycie komputera Elliota.I tu nasuwa się bardzo interesujące pytanie.Czy dom Elliota jest pilnowany przez policję?Zmarszczyła czoło.Prawdopodobnie nie.W końcu Saulter ma do dyspozycji zaledwie dwóch policjantów.Dom pewnie będzie zamknięty, ale Elliot także zajmował dom na drzewie, Max zaś dowiódł nie dalej jak wczoraj, jak łatwo można się tam dostać.Na wyspie nikt się specjalnie nie przejmował zabezpieczaniem mieszkań; przynajmniej tak było do tej pory.Drzwi na zaplecze zaczęły się otwierać.Serce Annie podskoczyło radośnie.To już prawie pora lunchu.Lunch z Maxem.Na przekór ponurym rozważaniom uśmiechnęła się.Dlaczego na myśl o Maxie serce biło jej żywiej? Gdyby tylko.- Panno Laurance.Uśmiech zamarł Annie na wargach.To nie był Max.Na twarzy sierżanta Saultera nie było ani odrobiny serdeczności.Stał oddalony zaledwie o stopę od jej biurka.Teraz wydawał jej się znacznie wyższy niż przy poprzednim spotkaniu.Wczoraj w nocy nie była pewna, co wyrażało jego spojrzenie.Obecnie nie miała już żadnych wątpliwości: w oczach sierżanta malowała się otwarta wrogość.Saulter miał kościstą, pobrużdżoną zmarszczkami twarz, wyblakłe, piwne oczy, żółtawą cerę i wąskie, skrzywione usta.Z bolesnym przestrachem Annie uświadomiła sobie, że sierżant ma rewolwer w zwisającym u biodra futerale z czarnej skóry.Ta broń jeszcze bardziej podkreślała władzę, symbolizowaną przez bluzę i spodnie brunatnego uniformu.Poczuła, że jej zdenerwowanie rośnie, ale zmusiła się do uprzejmego powitania.- Dzień dobry, panie sierżancie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Annie darła koty z Elliotem, Annie była wściekła, księgarnia należy do Annie.Teraz pozostaje mu tylko zebrać dowody.Max poczuł nagle, jakby otrzymał cios prosto w żołądek.Ale kapitan Mac jeszcze nie skończył.Ściskał w palcach cygaro tak mocno, że pękło.- Ale jest jeszcze coś, o czym nie wiesz, synu.Coś niedobrego.Saulter wpadł na kolejny, idiotyczny pomysł.VIIIJedną z pierwszych inwestycji, jakie Annie poczyniła dla księgami, było wyposażenie jej w komputer marki Apple, nabyty z myślą o rejestrowaniu zakupów i zamówień.Dzięki temu wspaniałemu urządzeniu oszczędzała mnóstwo czasu; komputer prowadził księgi, sporządzał spisy wszystkich adresów, zapisywał terminy spotkań, a nawet sprawdzał pisownię wyrazów w korespondencji.Czego natomiast nie potrafił zrobić, to odczytać dyskietki przysłanej jej przez Elliota.W porządku.To znaczy, że Elliot użył komputera innej firmy.Przypomniała sobie wieczór, kiedy pisarze rozmawiali o swoich komputerach.Elliot miał Epsona, Niektóre z komputerów są kompatybilne, pod warunkiem że dysponuje się odpowiednim oprogramowaniem.Widocznie miała nieodpowiednie oprogramowanie albo też nieodpowiedni komputer.Elliot musiał o tym wiedzieć.Dlatego wysłał jej dyskietkę i zjadliwy liścik.Droga Annie,Wydaje mi się, że jedynie tobie spośród członków Cotygodniowego Klubu Niedzielnego mogę zaufać, że nie zniszczysz tego materiału.Tak więc okaż się dobrą duszą i przechowaj dla mnie ty dyskietkę przez kilka dni.Twoja nudna uczciwość z pewnością jest rezultatem prowincjonalnego wychowania.Czy naprawdę nie dostrzegasz, że grzech bywa o wiele bardziej opłacalny? Na dyskietce znajdują się informacje dotyczące was wszystkich.Podzielę się tym z wami w niedzielę wieczorem.Twój wsadzający wszędzie nosElliotOczywiście Elliot był zbyt zadufany w sobie, by przypuszczać, że ktoś go zamorduje, ale chyba czuł się trochę niepewnie.Jakiż miałby inny powód, aby przysyłać jej tę dyskietkę? Czyżby w ten sposób chciał się zabezpieczyć, mówiąc wszystkim, że ktoś dysponuje kopią zebranych przez niego materiałów? Co zawiera dyskietka?Próbując nie zwracać uwagi na szuranie nóg i głosy dochodzące z księgami, zaczęła rozpakowywać książki kupione na aukcji w Teksasie.Przez moment zastanawiała się, czy nie powinna pójść i pomóc Ingrid, w końcu jednak postanowiła, że nie będzie dostarczała ciekawskim kolejnej porcji rozrywki.Wyciągnęła pierwsze wydanie siódmej z kolei powieści Phoebe Atwood Taylor.Co u licha ma począć z tą nieszczęsną dyskietką?Max już by szalał z niecierpliwości.Nie dawał jej spokoju, chciał wyciągać od niej informacje na temat członków Klubu.Dyskietka z pewnością zawierała wszystkie brudy, jakie Elliotowi udało się zebrać na ich temat.Ktoś zamordował Elliota, aby przeszkodzić mu w rozpowszechnianiu tych informacji.Dyskietka bezwzględnie powinna znaleźć się w rękach policji.Z drugiej strony jednak nie mogła być pewna, że Elliota zamordował któryś z pisarzy.Owszem, było to dość logiczne przypuszczenie, ale tylne drzwi księgarni z całą pewnością były otwarte tamtego wieczoru.Rzucenie wszystkich na żer Saulterowi byłoby doprawdy nieludzkie.Nie może tego zrobić, przynajmniej dopóki nie dowie się, co naprawdę zawiera dyskietka.Max nie wahałby się ani przez moment.Przecież aż się palił do tego śledztwa.Ona sama najchętniej nie miałaby z tym nic wspólnego.Niestety, w jej rękach znalazła się teraz ta cholerna dyskietka.Czy jeszcze ktoś na wyspie ma Epsona?Zaczęta się zastanawiać.Wszyscy pisarze przechwalali się swoimi komputerami i każdy był przekonany, że jego model jest najlepszy.Nie, na wyspie tylko Elliot miał Epsona.Zatem jedynym sposobem na odczytanie dyskietki jest użycie komputera Elliota.I tu nasuwa się bardzo interesujące pytanie.Czy dom Elliota jest pilnowany przez policję?Zmarszczyła czoło.Prawdopodobnie nie.W końcu Saulter ma do dyspozycji zaledwie dwóch policjantów.Dom pewnie będzie zamknięty, ale Elliot także zajmował dom na drzewie, Max zaś dowiódł nie dalej jak wczoraj, jak łatwo można się tam dostać.Na wyspie nikt się specjalnie nie przejmował zabezpieczaniem mieszkań; przynajmniej tak było do tej pory.Drzwi na zaplecze zaczęły się otwierać.Serce Annie podskoczyło radośnie.To już prawie pora lunchu.Lunch z Maxem.Na przekór ponurym rozważaniom uśmiechnęła się.Dlaczego na myśl o Maxie serce biło jej żywiej? Gdyby tylko.- Panno Laurance.Uśmiech zamarł Annie na wargach.To nie był Max.Na twarzy sierżanta Saultera nie było ani odrobiny serdeczności.Stał oddalony zaledwie o stopę od jej biurka.Teraz wydawał jej się znacznie wyższy niż przy poprzednim spotkaniu.Wczoraj w nocy nie była pewna, co wyrażało jego spojrzenie.Obecnie nie miała już żadnych wątpliwości: w oczach sierżanta malowała się otwarta wrogość.Saulter miał kościstą, pobrużdżoną zmarszczkami twarz, wyblakłe, piwne oczy, żółtawą cerę i wąskie, skrzywione usta.Z bolesnym przestrachem Annie uświadomiła sobie, że sierżant ma rewolwer w zwisającym u biodra futerale z czarnej skóry.Ta broń jeszcze bardziej podkreślała władzę, symbolizowaną przez bluzę i spodnie brunatnego uniformu.Poczuła, że jej zdenerwowanie rośnie, ale zmusiła się do uprzejmego powitania.- Dzień dobry, panie sierżancie [ Pobierz całość w formacie PDF ]